Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Gość TheMan

I moja także wczorajsza gleba. Mało finezji, więcej polotu.

A wszystko obróciłem w 3 minutowy materiał filmowy, który się potem przyda do projektu :)

Czym filmujesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoje gleby podzieliłbym na kilka kategori>

 

Gleba związana z warunkami atmosferycznymi czyli gleba na lodzie lub w ulewnym desczu

Gleba związana z samochodem

Gleba związana z innym rowerzystą

Gleba związana z niesprawnością mojego roweru

Gleba związana z podłożem.

 

Więc jaką glebę mam opisać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed wczoraj na ścieżce rowerowej gdy wyprzedzałem rowerzystę ten nagle zjechał z prawej strony ścieżki na lewą, spychając mnie na przydrożne słupki, w które wjechałem z całym impetem. Rower zatrzymał się natychmiast, a ja przeleciałem przez kierownicę, efekt jest taki że mam zbity i starty bark, mocno zbite od słupka prawe udo i pościerane od manetek lewe. Obręcz przedniego koła jest do wymiany, przedni hamulec do wymiany i prawdopodobnie amortyzator, bo koło nie jest idealnie w pionie, tylko jest lekko przekrzywione, na razie nie zauważyłem żeby miało to jakiś wpływ na jego pracę.

Koleś który na mnie zjechał, miał jeszcze do mnie pretensje, że jak go wyprzedzam, ale jadący za nami chłopak powiedział że to on na mnie wjechał. Na początku byłem w szoku i nie wiedziałem co mi jest i co mam robić, stwierdziłem że zadzwonię po policję, gdy powiedziałem o tym temu kolesiowi to powiedział że nie będzie potrzebna, wsiadł na rower i odjechał, jak krzyknąłem żeby zostawił swoje dane, to się nawet nie odwrócił. Byłem tak obolały że nie byłem w stanie go gonić. Po policję w efekcie nie zadzwoniłem, bo nie wydaje mi się żeby go złapali,  poza tym doświadczenia mam takie że długo się na nich czeka i chciałem się jak najszybciej znaleźć w domu i pójść spać.           

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość TheMan

Przed wczoraj na ścieżce rowerowej gdy wyprzedzałem rowerzystę ten nagle zjechał z prawej strony ścieżki na lewą, spychając mnie na przydrożne słupki, w które wjechałem z całym impetem. Rower zatrzymał się natychmiast, a ja przeleciałem przez kierownicę, efekt jest taki że mam zbity i starty bark, mocno zbite od słupka prawe udo i pościerane od manetek lewe. Obręcz przedniego koła jest do wymiany, przedni hamulec do wymiany i prawdopodobnie amortyzator, bo koło nie jest idealnie w pionie, tylko jest lekko przekrzywione, na razie nie zauważyłem żeby miało to jakiś wpływ na jego pracę.

Koleś który na mnie zjechał, miał jeszcze do mnie pretensje, że jak go wyprzedzam, ale jadący za nami chłopak powiedział że to on na mnie wjechał. Na początku byłem w szoku i nie wiedziałem co mi jest i co mam robić, stwierdziłem że zadzwonię po policję, gdy powiedziałem o tym temu kolesiowi to powiedział że nie będzie potrzebna, wsiadł na rower i odjechał, jak krzyknąłem żeby zostawił swoje dane, to się nawet nie odwrócił. Byłem tak obolały że nie byłem w stanie go gonić. Po policję w efekcie nie zadzwoniłem, bo nie wydaje mi się żeby go złapali,  poza tym doświadczenia mam takie że długo się na nich czeka i chciałem się jak najszybciej znaleźć w domu i pójść spać.           

Ja bym dzwonił po policję mimo to, zawsze jakiś protokół z tego będzie, a jeśli powiesz, że jesteś ranny i w szoku, i nie jesteś w stanie określić co się z Tobą dzieje to powinni szybko przyjechać, może po drodze karetkę ze sobą wziąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość TheMan

Pewnie masz rację, ale jakoś słabo się czułem i chciałem się położyć, a czas oczekiwania na policje dodatkowo mnie zniechęcił.

Rozumiem Cię. Ja po swoim obiciu się nie chciałem dzwonić po pogotowie, bo by nie zabrali ze mną roweru, więc wróciłem do domu i sam pojechałem na izbę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może coś z tej serii.

Była zima i jak każdy mały majterkowicz wyprodukowałem oponę z kolcami. Opna była nakolcowana tylko z boku więc kolce przy jeżdzie na wprost ledwo muskały asfalt a przy lekkim pochyleniu ostro sie wgryzały w podłoże. Miałem ją tylko na przednim kole a że zimą błoto jest wszędzie więc miałem także przedni błotnik dość dobrze spasowany. W pewnej chwili kolce zachaczyły o pręt mocujący błotnik, błotnik się podwinął i utknął między nakolcowaną oponą a widelcem, zablokował koło i ... wykonałem klasyczny lot przez kierownicę. Ofiar w ludziach brak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ooo...ostatnio miałem 4 gleby - 3 z nich niebezpieczne...A więc kolejno:

Pierwsza gleba ! Wybraliśmy się do pobliskiego parku z kumplem pośmigać trasami DH/FR - padał wtedy deszcz :/ Jednym słowem mówiąc z trasy robił się ,,gnój'' ;P Jedziemy zjeździk, korzenie itd. i nagle on dość się zwęża i wchodzi w taki ,,busz'' gdzie wyjeżdża się już z parku..Przed tym skrętem są korzenie i wtedy było niesamowite błoto ponieważ ciągle padał deszcz...Lecę tak jakby było sucho, chociaż bardziej ostrożnie :) Dojeżdżam, chcę skręcić w prawo...Błąd !!! Dałem przedni hampel i chciałem skręcać, jeszcze w błocie - nic głupszego :D Koło się zablokowało, stanąłem dęba(wyprostowałem od razu kierownicę bo wolałem przelecieć niż przeszlifować bokiem ), przeleciałem za kierownicę, ale nei było to OTB ponieważ poratowałem się i dopiero, gdy już bylem duzo przed rowerem ten walnął o ziemię, spokojnie zdążyłem się ewakuować ) :) Miałem szczęście :D

Wypadek drugi:Lecimy również po trasie DH/FR z kumplem w parku, straszne błoto na trasie, akurat chcieliśmy wyjechać z parku...Jadę naprawdę zachowawczo...Bardzo ciemno bo nie dość, że w parku pełno drzew to jeszcze padało i chmury ciemne :D Zbliża się zakręt w lewo(tam są takie wyjeżdżone ślady, wiecie o co mi chodzi jak to jest na trasach do DH, tak grubo nałożone piachu na zakrętach żeby nie wylecieć)...Hamuję do zakrętu, ok...Jednak z tyłu miałem semislicka...Wychodziłem już z zakrętu, jak nagle ten puścił...O kurde mamy problem.Omyłkowo, pod wpływem adrenaliny wcisnąłem do końca jeszcze tylny hebel, co pogorszyło sprawę.Koło zblokowane, i jaaadę....Wyrzuciło mnie w lewo, zgodnie z zakrętem, a następnie w prawo...Mówię, chyba się zabiję bo wokół pełno drzew.Dobra ewakuacja :D Wyskoczyłem na prawo w takie małe krzaczki :D Rower bardziej w lewo ;) Po chwili się ocknąłem w tych krzaczkach i błocie, rower cały ukąpany w błocie.Wstaję i nie ogarniam jak ja to zrobiłem, że takiego dzwona.Prędkość nie była duża ! Mała prędkość a dzwon dość konkretny...Boli mnie prawa noga , straty w rowerze to odblask :) Kumpel wciąga się do góry zeby zobaczyć co się stało...Podnoszę rower, ogarniam się, i jadę dalej...A w sumie to już tak przejęty całą sprawą więcej sprowadzałem ten rower jak na nim jechałem ;) Uświadomiłem sobie, że z błotem nie ma żartów, szczególnie na takich trasach...Własnie na trasach DH/FR trzeba jechać prawie że jak po linii i składać się w zakręty, co na MTB jest dość trudne trzeba przyznać....Jak wyleci się z ostrego zakrętu DH/FR to jest praktycznie koniec, można niezłego dzwona zapierdzielić :D 

Trzeci i czwarty wypadek !

Trzeci hardkorowy...

A więc lecimy:

Jadę z kumplem po mieście , dość ciśniemy bo spieszymy się na trasę do parku ;P Lecimy ja po lewej, on po prawej chodniczkiem i ja będąc leciutko za nim on skręca bo chce przejechać na drugą stronę....skręca w lewo...Jezus maria ;P Ja nic nie robię tylko w tym szoku daję przedni hampel.Uderzam w jego nogę oraz szprychę , po czym staję dęba i to bardzo ostro...Tak zapierdzielałem i tak szybko wyhamowałem....Aż niedowierzałem sam jak ja mogłem w pół sekundy wyhamować z takiej prędkości.Szok...Widocznie dobre hample mam ;P Kumpel przerażony, ja tez...Nie ogarniam przez chwilę co się stało :) Po chwili już dochodzi do mnie to, że uratowałem siebie i kumpla :) Gdybym nie wcisnąłem tak mocno tego hampla to byłyby duże straty, największe w ludziach bo trzasnąłbym kumplowi w bok centralnie i wpakował się swoim ciałem w jego rower...;D

Czwarty wypadek to po prostu ruszyłem, i zahaczyłem nogą o siodło.Zablokowało mi nogę w siodle i huk na prawą stronę bezwładnie ;D Efekt dość mocno obite kolano...

Aha, jeszcze piąty ! Prawie wypadek(dzisiaj):

To już jest mistrzostwo po prostu...Jade z kumplem miastem...jest zwężenie chodnika ale to nie o to chodzi tutaj...patrzę idzie 2 majstrów , jeden z drabiną.Jedziemy nie tak szybko, zwalniamy bo ich widzimy, oni nas też.jedzie również od ich strony( z naprzeciwka)rowerzystka.Gdy przyspieszyłem, ponieważ oni nas widzieli już więc sie nie obawiałem, nagle majster skręca w prawo, i wchodzi mi centralnie pod koła....Akurat mijałem rowerzystkę i to ona mu zasłoniła wszystko, mi zresztą tez.Ja tylko przedni hampel prawie najmocniej zacisnąłem , i w lewo.Gościu tylko:jezus maria, sorry(tak dokładnie powiedział :) i odskoczył w prawo...Ale fart, że odskoczył w prawo a ja w lewo i się nie spotkaliśmy czołowo :D Zatrzymuję się centymetry przed nim i dotknąłem tylko kaskiem lekko jego wielką drabinę.Jakby gość odskoczył w lewo siedziałbym na tej drabinie i jakbym mu trzasnął z tej prędkości co miałem to nie wiem co byłoby ale sądzę, że nie za ciekawie.Ale ten ostatni szczególnie mi podniósł adrenalinę i serce waliło mi przez chwilę jak głupie :D Teraz chyba jednak będę jeździł wolniej w mieście, tzn. na samochody to ja zawsze bardzo uważam ale lubię tak przycisnąć troszkę na chodniku czy coś ;P

I to byłoby na tyle z moich ostatnich przygód.Podziwiam ludzi, którzy doczytali wszystko :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ahoj,

korzystając z miłej jeszcze niedawno aury postanowiłem zbadać szlaki WPN-u i zjechałem ich dobry kawałek wraz z kumplem. Podczas powrotu pogoda się niestety zepsuła i zaczęło dość mocno padać. Depnąłem więc trochę mocniej, by te 15km do Poznania z Puszczykowa pokonać w nieco lepszym czasie, nie zmoczony do reszty. Wszystko było w miarę ok.. do momentu w którym musiałem przeciąć kilkumetrowy odcinek dawno nieeksploatowanych szyn... z połyskującym z oddali bukiem pomiędzy.. Nie musiałem nawet wykonać jakiegokolwiek gwałtownego ruchu.. Gdzieś z prędkością 25-30km/h momentalnie rąbnąłem prawym bokiem i dłońmi o nawierzchnię.. Nie mam pojęcia jak to się stało do tej pory.. Rozumiem, jakbym szarpał kierownicą na prawo i lewo... W efekcie - obie dłonie pozdzierane i zabrudzone (możliwe, że będę musiał się bujnąć do jakiejś przychodni, bo rany średnio się goją, ropieją i mam chyba kamyki powbijane w dłonie jak drzazgi.. Żeby było zabawniej, przed wyjazdem w trasę cerowałem sobie rękawiczki, ale zapomniałem ich wziąć.. byłoby mniej poblemów teraz. Do uszkodzeń ciała dochodzi pokaźna dziura w łokciu i generalnie podrapana/poobijana prawa strona ciała. Co do roweru - nie wiem jak ale tylny hamulec (v-B) zacisnął się sam a przedni puścił zupełnie, tak że nie mogłem skręcać w lewo(nie wiem, gdzie się podziała reszta linki.. tego też nie rozumiem) z powodu naprężonej linki przedniego hamulca.. nadal nie ogarniam jak to się stało.. Do tego doszło zapaskudzenie wolnobiegu i łańcuha wraz z przerzutkami.. Jeszcze nie byłem w serwisie, ale spodziewam się trochę odpieniężenia.. sam swojego warsztatu nie mam, ale zobaczę co da się zrobić.. Takiego poślizgu jeszcze w życiu nie złapałem.. Pozdrawiam i życzę wszystkim bezpiecznych kilometrów ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odwójnym przyziemianiem...

 

Trochę z mojej nieuwagi, stylu jazdy, zawsze starałem się trzymać blisko prawej krawędzi i nie utrudniać samochodom omijania mnie,

Niestety ale taka metoda wcześniej czy póżniej kończy sie dokładnie tak jak to opisałeś. Ja jeżdże w odległości około 1 m od krawężnika by mieć ...możliwość odbicia w prawą stronę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 dzień w SPD dzisiaj 1 gleba, przy skrzyżowaniach, przejściach pamiętam żeby się wypiąć, dzisiaj podjechałem do torów przecinających leśną drogę i musiałem zejść żeby przenieś rower....piękna gleba na prawą stronę przy wyprostowanych nogach. Pierwsza gleba zaliczona ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się pochwalę wypadkiem, który wydarzył się 2 tyg temu.

Jechałem do szkoły, lało jak z cebra, jestem w tym miejscu (ja jadę w stronę tak jak rowerzystka, a auto wjeżdża z tej samej strony to co te białe. Teraz dodatkowo są namalowane czerwone pasy rowerowe przez całą długość ulicy, więc tym bardziej należałoby spojrzeć na drogę ..) Jadę prosto po pasie rowerowym wzdłóż ulicy. Auto wyjeżdża mi z prawej i tak jakby zatrzymuje sie na chwilę i patrzy czy nic nie jedzie (nie wiem jak babka tłumaczyła mi że mnie nie zauważyła jak musiała zobaczyć że jadę!). W każdym razie jadę prosto.. a samochód skręca. Wjeżdżam gdzieś w jego bok, zahaczam się o lusterko(chyba) i przelatuję za kierownicę. O dziwno nic mi nie jest, lekkie obdarcie na ramieniu, nic więcej. Babka mnie przeprasza i z uwagi że nic mi się nie stało jadę do szkoły. Po szkole zobaczyłem dopiero iż metal trzymający linkę od hamulca (nie wiem jak to nazwać) trochę się wygiął i gdy naciskam klamkę hamulca linka spada.. Teraz jeżdżę z jednym, tylnym hamulcem.

 

Dziwne, że kiedyś na CPR zahamowałem bo piesi nagle wyszli i spadłem za kierownicę i złamałem (albo zwichnąłem - nie pamiętam) rękę, a teraz przy szybszej jeździe, przy wypadku z samochodem nic mi się nie stało. I dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się pochwalę wypadkiem, który wydarzył się 2 tyg temu.

Jechałem do szkoły, lało jak z cebra, jestem w tym miejscu (ja jadę w stronę tak jak rowerzystka, a auto wjeżdża z tej samej strony to co te białe.

Naucz się synu trochę topografii miasta bo kompletnie opis nie jest jasny. W trakcie opisu jest ważne aby podać

  • na jakiej ulicy się znajdowałeś względnie na jakim skrzyżowaniu ulic
  • z jakiego kierunku jechałeś i w jakim kierunku podążałeś
  • Z jakiej ulicy samochód, sprawca wyjeżdżał i w jakim kierunku się poruszał.

Polecam takie ćwiczenia a życie stanie się prostsze zwłaszcza w kontakcie z Policją, Sądem SM czy ubezpieczycielem.

  •  

 

) Jadę prosto po pasie rowerowym wzdłóż ulicy. Auto wyjeżdża mi z prawej i tak jakby zatrzymuje sie na chwilę i patrzy czy nic nie jedzie (nie wiem jak babka tłumaczyła mi że mnie nie zauważyła jak musiała zobaczyć że jadę!).

 

Mogłeś się schować w cieniu tegoż słupa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wyjaśnię.

Jechałem ulicą Piękną, od strony skrzyżowania ulic Jagiellońskiej, Pięknej i al. Dębowej, w stronę Rynku, a samochód wyjechał z ulicy Partyzantów, skręcając na Piękną, również w stronę Rynku. 

 

Myślę, że jakby popatrzyła szczegółowo to na pewno by mnie zauważyła, może sprawdziła szybko czy coś "dużego" nie jedzie, bo spieszyło się jej, a może po prostu myślała, że będzie szybsza - wielu kierowców traktuje rowerzystów jako powolnych, jadących 10km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój najpoważniejszy wypadek jak do tej pory zdarzył się w zeszłym roku. Jechałem jak co dzień do pracy  z góry ul. Krasińskiego w stronę ul Wyzwolenia w Szczecinie. Przy skrzyżowaniu z Niemierzyńską biegną tą  ulicą także tory tramwajowe. Trasę znam jak własną kieszeń, po kilku latach jeżdżenia wiem gdzie są dziury, jak najechać na tory itp. Tego dnia było pochmurnie i dość chłodno, więc byłem dość grubo ubrany, a z racji mokrej nawierzchni jechałem wolniej niż zwykle i ta mała prędkość mnie zgubiła. Zbyt ostrożnie wjechałem w tory i przy tej małej prędkości rower pojechał szyną a ja poleciałe w bok, spadłem na lewą rękę i wylądowałęm na sąsiednim pasie. Na szczęścię akurat wtedy nic nim nie jechało, musiało to wyglądać poważnie bo gościu jadący za mną samochodem przyszedł do mnie spytać się czy nic mi nie jest. Wydawało mi się, że oprócz otarć i urażonej dumy nie było się czym martwić. Ogarnąłem siebie i rower, wsiadłem i pojechałem dalej do pracy. W samej pracy po opadnięciu adrenaliny okazało się, że moja lewa ręką zaczyna mi puchnąć i strasznie boli. Pojechałem na SOR i wyszło złamanie główki kości promieniowej :)

Historia banalna, ale pokazała mi, że nie zna się dnia ani godziny. Po przejściu rekonwalescenji, mój pierwszy rowerowy zakup to był kask ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój najpoważniejszy wypadek...

/CIACH/

...okazało się, że moja lewa ręką zaczyna mi puchnąć i strasznie boli. Pojechałem na SOR i wyszło złamanie główki kości promieniowej :)

Historia banalna, ale pokazała mi, że nie zna się dnia ani godziny. Po przejściu rekonwalescenji, mój pierwszy rowerowy zakup to był kask ;)

To tak aby w przyszłości nie złamać kolejnej kości... :laugh: . Niestety ale kask nie chroni głowy podczas upadków przy małej prędkości bo ....cały impet leci na ręce, nogi i tułów. Kask jest dobry gdy robisz już niekontrolowane fikołki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, ale tak sobie uświadomiłem, że niewiele brakuje, żeby głową przyrżnąć w asfalt. No i jak złamiesz ręke to trochę poboli i się zrośnie. A jak głową przywalisz w beton/asfalt to wiadomo. Tak mnie naszły filozoficzne przemyślenia powypadkowe :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale cię rozumiem i nie musisz mi tego tłumaczyć. Jeżdżę na rowerze od 14 lat po Warszawie i przez ten czas miałem wiele gleb zarówno z winy samochodów oraz pozostałych. Na początku także jeździłem w kasku ale im więcej gleb było tym bardziej uświadamiałem sobie, że kask jest zbędny. Jakoś zawsze tak się dzieje, że nogi są poobijane, ręce i dłonie też, nawet tułów cierpi a głowa nie. I tak jeżdże bez kasku od ponad 5 lat i jest ok. Tak więc przestań panikować tylko pomyśl na trzeźwo czy aby na pewno kask ci jest potrzebny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...