Skocz do zawartości

[Średnia prędkość] klasa roweru a prędkość


Rekomendowane odpowiedzi

Ale mimo wszystko łatwiej wjechać rowerem mtb na szosę niż szosowką w teren, dlatego ja mimo posiadania szosowki i tak wolę mtb a na jakichś super hiper prędkościach średnich mi nie zależy bo liczy się da mnie przyjemność z jazdy.

 

/wytapatalkowane z x8

 

wlasnie ta predkosc i przyspieszenie, zachowanie roweru + duze dystanse ktore pokonujesz szybciej (jezdze bo lubie podziwiac widoki -> bede szybciej jezdzil, to wiecej zobacze :D )sprawiaja, ze przyjemnosc z jazdy jest ogromna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wyobrażam sobie wyjazd w jakąś dłuższą całodniową trasę na szosówce, zawsze mnie kusi w różnych miejscach z dala od domu zapuścić się gdzieś w las czy polne drogi. Po drugie po szosie jeździć średnio lubię, a najpiękniejsze widoki są tam, gdzie szosówką nie dojedziesz.

 

W moim regionie, na wyżynie Lubelskiej dojechanie rowerem szosowym choćby na skarpę Dobrską, z której rozciąga się widok na piękne zakole Wisły i Chodelki, cały krajobraz włącznie z zarysowującymi się Górami Świętokrzyskimi na horyzoncie jest raczej niemożliwe. (No chyba że ktoś połowę drogi ma zamiar nieść rower na plecach, bo lessowe wąwozy to niekoniecznie to, co lubią szosówki).

Generalnie długa nudna trasa ciągle po szosie to nie jest to do czego mnie ciągnie, po to mam rower MTB żeby z niego korzystać, i jak mam do wyboru las i asfalt to przyjemność z jazdy mam większą jadąc po lesie niż po poboczu gdzie co chwila mija mnie wyprzedzający samochód. A na prędkości średniej mi nie zależy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bez jaj, w kaźdym miejscu można znaleźć wiele ciekawych dróg, po których można pośmigać szosą. zawsze można wziąć mapę w ręke i zobaczyć jak i gdzie (ja tak robię). przcież zależy co kto lubi, nie. i jak może byc na rowerze nudno? jak ktoś ma pasję to nidgy nie jest nudno i nawierzchnia nie ma z tym nic wspólnego :).

a co śrędnich prędkości, to ja już nie wiem co o tym myśleć. przez zimę będzie ostry koks - siłka, bieżnia, rower, basen itp. Mam nadzieję, że latem średnia skoczy na 30km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terrqge, po co ta tyrada o bezużyteczności szosówek? Jeździłeś kiedyś na szosówce? Ja na przykład na prawdziwej nigdy. Ale domyślam się, że to co jest nudnym asfaltem na mtb może być bardzo fajne pod szosę. Mam całkowicie sztywny rower na bazie ramy mtb ze slickami 1,5. Średnia prędkość niewiele większa niż na HT (waga rowerów niemal ta sama, w szosowym minimalnie niżej kierownica i 580mm zamiast 660mm), powiedzmy jakieś 1,5-2km/h ale zastrzegam że dokładnych testów nie robiłem. Rzecz jest w czym innym: odczucia z jazdy są zupełnie inne. Sliki świetnie toczą się po asfalcie, a nabieranie i utrzymywanie prędkości jest znacznie łatwiejsze. Poczucie dynamiki jazdy jest świetne. Po prostu na szosie trzeba nastawić się na inny rodzaj doznań. Nie ma co piać nad wyższością roweru szosowego nad górskim. Jedyna słuszna droga to posiadać oba! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeździłem, mam ok. 9kg authora a4009 na tiagrze/sorze i szczerze mówiąc sięgam po niego bardzo rzadko, po prostu to co dla kogoś może wydawać się przyjemnością, mi jakoś za specjalnie przyjemności nie sprawia, a patrzenie czy na drodze nie ma żadnego kamyczka czy dziury, w którą zaraz wpadnę na szytywniaku mi do gustu nie przypadło, a jakie drogi mamy każdy wie. Nie twierdzę że szosa jest be, i do niczego się nie nadaje, ale przy dłuższych wycieczkach obowiązkowo muszę zaliczyć trochę terenu, po prostu mnie tam ciągnie. I nigdzie nie stwierdziłem, że jest bezużyteczna, stwierdziłem, że po prostu nie spełnia moich wymagań.

 

Jeździłem nawet kiedyś przez dłuższy czas, kiedy mój stary MTB wyzionął ducha, ale po kupieniu nowego nie sięgam po niego prawie w ogóle.

Fakt, wrażenia z jazdy po równym terenie nawet fajne, ale mi po prostu więcej przyjemności sprawia choćby długi zjazd w wąwozie, z mnóstwem przeszkód, niż długi asfaltowy zjazd na szosówce i wiatr we włosach. Niekoniecznie to co lubisz ty, muszą polubić inni i tyle. Jak ktoś lubi jeździć na szosówce proszę bardzo, ale zapraszam taką szosówką w ostrzejszy teren, gdzie szosówka zmienia się w przełajówkę i trzeba ją nosić na plecach, w drugą stronę nie jest to aż tak drastyczne, bo rowerem MTB też można na szosie nieźle wymiatać. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nic nie mam do mtb, ale szosa to naprawde wyjatkowy rower, a tak jak ktos wyzej napisal, to co nudne na mtb, nabiera kolorow na szosie. Jak chce dluzej pojezdzic to wole szose, 150km na MTB mi sie po prostu nie chce(chociaz sie zdarzalo), a na szosie te 150 to 4.5h luznej frajdy z jazdy. Na mtb lubie za to traski do 60km w lesie, ktore z reguly pokonuje zazwyczaj zwawiej jesli chodzi o wysilek. Tylko szosa to szosa, zaden treking ani zadne przerobki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co z trasami mieszanymi, mam np obczajoną fajną traskę, gdzie połowa teren (las, betonowe płyty na których na mtb i tak trzęsie, trochę kamieni), a połowa to dobrej jakości droga.

 

Jadąc rowerem MTB taką mieszaną trasę, np 15km teren, 15km asfalt, te pierwsze 15km przejedziemy dosyć sprawnie, a na drugich będziemy mieć niewielką stratę do szosy, co z tego, jeśli z tą pierwszą częścią na szosie trzeba się będzie meczyć w pocie czoła, bo cały czas nami trzęsie, i mamy uważać, żeby nie walnąć z większą prędkością w jakiś kamień bo może się to zakończyć nie najlepiej.

I prawda, że można by było tą trasę zrobić naokoło, i pojechać inną drogą, ale co to za frajda, rower ma wjechać tam gdzie samochód nie wjedzie i radzić sobie tam całkiem nieźle, takie jest moje zdanie. Dlatego nie twierdzę że szosa to w ogóle zło, bo w niektórych sytuacjach/wymaganiach sprawdza się doskonale, ale dziwią mnie ludzie, którzy twierdzą (absolutnie nie mówie tutaj o was, tylko ogólnie), że szosa jest lepsza od MTB i w ogóle to po co zapuszczać się w teren skoro trasę można przebyć szybciej ulicą?

 

 

Powtarzam jeszcze raz to co powiedziałem wcześniej: Łatwiej wjechać góralem na szosę, niż szosą w góry. ;) Pewna uniwersalność to też spory plus.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower szosowy to klasyczny rower do ścigania/jazdy po gładkiej nawierzchni (chociaż nie zawsze, patrz Paryż-Roubaix, ale może tam zakładaja inne koła). MTB jest bardziej umiwersalnym rowerem, chociaż jego pierwotne przeznaczenie to jazda wyłącznie w dół. I MTB nie jest sworzony do szybkiej jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MTB (domyślnie w geometrii XC) oraz szosa to specjalizowane rowery. Jeden służy do poruszania się w terenie, drugi do ścigania po asfalcie. Dlatego nie widzę sensu porównywania zachowania MTB na asfalcie i szosówki w terenie, ani tym bardziej próby dowiedzenia, że MTB radzi sobie na asfalcie porównywalnie do szosy, a szosówka nie radzi w terenie (bo to jest rzecz oczywista).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam, pozdrawiam :) Jeśli chodzi o górala i szosę, to Ameryki nikt nie odkrył, że na asfalcie szosa w identycznych warunkach użyta przez tego samego kolarza pojedzie szybciej czy też sprawniej niż góral i vice versa... Natomiast co do moich preferencji, to ja wolę szosę jednak niż teren górski, długie trasy, wieksze prędkości i przyjemność z jazdy, no i długie podjazdy, ostatnio pod wiatr, i zimno, co jeszcze zwiększa przyjemność, i w nagrodę potem zjechanie sobie z górki z prędkością 60 km/h+ , poza tym lubię jeżdzić o zmroku, ma to też swój nastrój :) Natomiast co do lasu, lubię też i ostatnio na grzybach byłem swoją pseudo szosówką przełajówką samoróbą choć mam górala również, ale nie jest do końca mój, bo mamy, i nie chcę go dobijać, niby solidny z wyglądu, ale nie był drogi, nie wiem czy wytrzymałby moją eksploatację :) A to dopiero frajda pokonywać piaski i korzenie rowerem do tego nie przeznaczonym, technicznie zjechać z okorzenionego zjazdu, podjechać pod wertepiasty podjazd, phi, góralem to się łatwo jeździ po lesie, ja szosą z oponkami przełajowymi 700x35c na grzybach po korzeniach, kamieniach podjazdach i piaskach śmigałem, zarzucało jak nie wiem, ale okiełznanie takiego rowerku na trudnym terenie to dopiero frajda, i wbrew pozorom jak się ma wprawę to da się szosą pojechać po trudnym terenie :) mam tylko 6 biegów z tyłu i starcza w zupełności, światła i błotniki, rower musi być przystosowany do róznych warunków, i da się, chyba że faktycznie będzie jakiś podjazd poza zasięgiem tego rowerku, ale na razie takich w mojej okolicy nie spotkałem :) jedynie zdarzały się fragmenty dróg z sypkim piaskiem o grubości kilkunastu cm, to tutaj trzeba trochę wprawy, albo się szybko przejedzie, albo sie zakopie lub wyrżnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Sporo zależy od tego gdzie się mieszka. Jak ktoś jest powiedzmy z Inowrocławia, to raczej spełnionym freeraiderem nie zostanie, chyba że ma dużo kasy i czasu na wyjazdy. Im dalej na południe tym większe pole do popisu dla MTB wszelakiej maści. Szosówka w pagórkowatym terenie zapewne również potrafi dać mnóstwo frajdy, jeszcze nie tak dawno kiedy stałem przed wyborem roweru miałem niezły zgryz, zadecydowało w sumie głównie miejsce zamieszkania (a w szczególności znajomość stanu nawierzchni okolicznych dróg). Dzisiaj cieszę się że wybrałem MTB, daje niesamowitą swobodę wyboru trasy i eksploracji terenu. Szosówki być może jeszcze spróbuję, ale łatwiej byłby w jakimś bardziej cywilizowanym kraju. U nas miałbym do wyboru, albo masakrować po dziurach, albo jechać głównymi drogami wśród dużego ruchu samochodowego.

 

Poza tym podoba mi się porównanie tych dwóch typów rowerów przez znajomą osobę:

 

"Rower górski jest jak muzyka rockowa, szosówka to dyskoteka" :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie zapraszam na ,,dyskotekę'' do Warszawy na Rondo Radosława,. W sobotę, niedzielę przyjeżdżają tam osoby chętne na ,,zabawę'' rowerową w szybkim tempie. Naprawdę ciężko czasem trzyma się im na kole. Nawet dziadki tam przyjeżdżają i można się solidnie zdziwić jaką kondycję mają.

Szosa jest dla twardzieli, takie moje zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szosa jest świetna i naprawdę szybsza na szosie

po łatwych szutrach jestem skłonny zaryzykować że też, ale dawała radę także po lekko kamienistych trasach

 

mtb dla wytrenowanego potrafi dać niezłe średnie po płaskim nie widzę problemu by robić na terenowych oponach średnie 30+ ale na szosie są jeszcze wyższe

piszę z perspektywy posiadania mtb full i szosy podobnych klas w czerwcu przedstawię jeszcze porównanie do 29

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy ma czas na częste wypady do lasu na góralu. U mnie Kampinowski Park Narodowy jest o 15 km ode mnie, więc trzeba dojechać, pojeździć i wrócić co zajmuje czas, a jak człowiek w tygodniu pracuje, to nie ma kiedy, zostają tylko weekendy, które też trzeba ,,rozdzielić'' na czas dla znajomych, rodzinę, żonę, dziewczynę, kochankę itp.

 

Ja na co dzień jeżdżę rowerem do pracy po ulicach i raz jeżdżę szosówką, raz góralem. ,,Polskie drogi'' to jest jakiś mit, który chyba będzie trwał na dziesięciolecia, bo cały czas naprawiają i budują nowe. W samej Warszawie i okolicach można spokojnie jeździć szosówką, drogi są przynajmniej przyzwoite, na tyle, że jazda z ciśnieniem 8-10 barów w kole nie jest katorgą.

 

Widzę, że ludzie to się strasznie ,,kanapowi'' zrobili, zakładają amory 120mm skoku do jazdy po mieście i do skoków z krawężników, a potem jadą na taką mega górzystą Mazovię i hamują ostro na zjazdach i wertepach, podczas gdy niektórzy z czołówki dojeżdżają na metę na sztywnych widelcach (karbonowych co prawda).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to chyba nie widziałeś trudnego terenu skoro tak sądzisz :P

 

Owszem, na pewno nie jeździłem typowo freeride, i rower szosowy przecież ma swoje ograniczecnia, ale jeżdziłem tym już po sypkim piasku o grubości kilkunawstu cm, korzeniach kamieniach i szutrze, i pokonywałem kilkudziesieciometrowe podjazdy lesne o nachyleniu dobre 20 - 30 % usiane korzeniami, żwirem, gruzem, zjeżdżałem z jeszcze stromszych, i nie było problemu, kałuże i błoto też dało się objechać, nawet głębokie i grząskie, ot typowy przełaj, i się dało, a zarzuca jak nie wiem, i to jest fajna walka z rowerem, utrzymać się na rowerze nie przeznaczonym do takiego terenu, to przyjemność :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiesz ja mieszkam przy krajowej 61 i 8 czyli wśród tir-ów ale też mam sporo bocznych drug gdzie samochód mija mnie raz na 10-20min czyli spokojnie można się zrelaksować

No na pewno lepiej tak niż pchać się w między tiry... ale na tych bocznych drogach większe bezpieczeństwo jest pozorne, bo na nich pojawiają się wiejscy mistrzowie prostej, nie rzadko pijani :angry2: albo naćpani no chyba, że to droga gdzie nie ma żadnych wiosek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, na pewno nie jeździłem typowo freeride, i rower szosowy przecież ma swoje ograniczecnia, ale jeżdziłem tym już po sypkim piasku o grubości kilkunawstu cm, korzeniach kamieniach i szutrze, i pokonywałem kilkudziesieciometrowe podjazdy lesne o nachyleniu dobre 20 - 30 % usiane korzeniami, żwirem, gruzem, zjeżdżałem z jeszcze stromszych, i nie było problemu

 

W sensie że na szosówce szosówce, na cienkich szytkach nadmuchanych na 8 - 9 bar??? :woot: Jak przeżyły to koła?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...