Skocz do zawartości

[Rower Miejski]To jest to! - opinia po miesiącu jazdy


Rekomendowane odpowiedzi

Ale się temat temat pięknie rozwinął... Ile tu mądrości ludowych! Jakie wspaniałe wywody! 5 stron w trzy dni.

Choćbyście się rozpisali na kolejnych piętnaście, to polskie miasta zostaną zdominowane przez rowery miejskie, bo to zwyczajnie najwygodniejsze rowery to przemieszczania się po mieście. Powiem więcej, za kilka lat większość to będą rowery elektryczne (tak już się dzieje w niemczech, czy holandii).

Chyba już zbyt długo pomieszkujesz za granicą, to troche wykrzywia zapatrywania na Polskę, wiem.

W Polsce rower elektryczny się nie upowszechni, z banalnego powodu - ceny. Czy "rasowy" - gotowiec, czy przerabiany - zwykły rower po adaptacji nie jest to sprzęt tak czy inaczej tani ani naprawialny w warunkach domowych. O ile naprawić zerwany łańcuch czy wymienić zardzewiałą linkę da się choćby patrzac na instruktarz na jutubie, to naprawy roweru elektrycznego (którego układ sterujący silnikiem i akumulatorem jest elektroniczny) przeciętny Polak nie wykona - tak jak i przeciętny Norek, Duńczyk czy Holender. Tylko że oni mają kasę by dać zarobić w takim przypadku komuś innemu a Polak nie. Kolejna różnica jest taka że zdechłym mieszczuchem z klasycznym napędem da się jeździć za to elektrycznym jest już trudniej....

Zwróć uwagę z jakimi problemami boryka się wiele osób zakładających tu tematy i z jaką determinacją walczą by zminimalizować koszty reanimacji sprzętu. To samo dotyczy zakupu roweru - masa tematów "z przedziału cenowego" poniżej 1000 zł.

 

A sam temat jest o tyle fajny co bezsensowny, kolejny raz ten sam.

 

A dla mnie najlepszym rowerem miejskim jest rower mtb na szosowych oponach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ci co tak chętnie jeżdżą na mtb po mieście to polecam im codzienne dojazdy np. 10 km w każdych warunkach, również jak pada oraz przynajmniej częściowo zima , np. tak do -10.

 

Wtedy zrozumieją inny punkt widzenia, a po roku takiego jeżdżenia taki mtb wielce prawdopodobnie będzie się nadawał do kapitalki, ze względu na zjedzone przez sól hamulce, przerzutkę itd.

nie mówię już o właścicielach utytłanych podczas deszczu, czy śniegu.

 

Sam się poważnie zastanawiam, przed okresem jesienno-zimowym, czy dożynać mojego trekinga, czy kopić jakiś tani ( w sensie używany) miejski.

 

Jak warunki nie pozwalają na więcej niż 1 rower, to dla mnie najbardziej uniwersalny jest treking , oczywiście na kolach 28 " ,z oponkami szerokości 35-38 ze średnio agresywnym bieżnikiem, pełnym osprzętem : błotniki (mogą być plastikowe, ale pełne), bagażnikiem i prądnicą bezoporową w piaście.

 

Imho to najbardziej uniwersalny rower i takim jeździłem zarówno codziennie do pracy, jak i na wycieczki 50-80 km, w tym częściowo w terenie i dawał rade podobnie jak mtb, za wyjątkiem zjazdów, gdzie trzeba było bardziej pilnować prędkości niż na mtb z tarczówkami, jak i po drobne zakupy.

 

Prawda jest taka, ze dla osoby, która jest aktywna fizycznie i jeździ np. co najmniej co drugi dzień to typ roweru ma mniejsze znaczenie, bo praktycznie każdym wszędzie wjedzie i wiele wypowiedzi tutaj jest od takich osób, co nie zmienia faktu, że z punktu widzenia codziennej eksploatacji w każdych warunkach mieszczuchy są najtrwalsze.

 

Przez zeszla zime jezdzilem mtb. Naped i hamulce musialem zmienic, ale i tak byly juz stare- to oczywiste, ze sol niszczy stal, w miejskim moze jest inaczej? Mokre obrecze przyspieszaja scieranie klockow. Przerzutki dzialaja nadal sprawnie. Polecam Ci sam hamulec w piascie na mokra nawierzchnie i w ogole cienkie opony mieszczucha na na snieg- na pewno sobie nie zrobisz krzywdy. Agresywny bieznik mtb jest super na snieg i mokra droge. Zaloze sie, ze dynamo tez bedzie dzialalo kapitalnie, kiedy bedzie brudne od soli drogowej.

 

Zreszta sam zobaczysz jak rdza pozzera ci wszystkie zabudowane elementy, bedziesz mial duzy klopot zeby to wszystko powymieniac- w mtb wszystko robi sie migiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kurczak2

Przeczytałeś ze zrozumieniem?

Co do miejskiego to:

Jak może rdza zeżreć dynamo, jak jest ono w środku piasty przedniej?

Jak rdza może zeżreć przerzutkę, jak jest ona w środku piasty tylnej.

Do tego pełna osłona łańcucha - również od spodu, do tego łańcuch grubszy i solidniejszy - wystarczy np. na przebieg 30-40 tys, a wiec w większości do końca życia roweru - przy zewnętrznych przerzutkach 7,8 i więcej biegowych to max kilka tysięcy km, a często mniej.

Do tego hamulec tylny również w piaście, a więc właśnie niezależny od wilgoci, mazi na drodze itd..

To są właśnie zalety mieszczucha.

Oczywiście są takie bez przerzutek w piaście, czy dynama, ale ja pisze o tak wyposażonych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym rozchodzeniem sie drgan to tez slyszalem- jak sie jest wyprostowanym to wszystko przechodzi po kregoslupie- dół zbiera najwiecej bo caly ciezar ciala od pasa w góre spada na niego- natomiast jak jak sie jest pochylonym to nie ma takiego problemu.

 

Zgodzę się. Ale zauważ, że mieszczuchy mają kapany (a nie siodełka) wypchane żelami, gąbkami, na sprężynach, elastomerach i innych tego typu wynalazkach. Ja mam amortyzowaną sztycę. Podejrzewam, że gdyby zamienić taką kanapę na siodełko sportowe, typu San Marco Ponza Power (mój ulubiony przykład twardej dechy), to nie dałoby się ujechać 1 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O masz temat dla mnie, właśnie składam swojego mieszczucha, czekam już tylko na ramę....

Będzie to klasyczny MTB tylko będzie miał błotniki :w00t:

 

Potrzebowałem roweru na deszcz na dojazdy do pracy, przymierzyłem się nawet do rzeczonego w temacie roweru typu city... no cóż moje odczucia były trochę inne niż autora tematu, ani to rozpędzić, ani tym skręcać. Z kumplem byłem jak testowałem śmiechu było tylko masa, już się widziałem jak śmigam tym po krawężnikach :))

O targaniu tego balastu codziennie po schodach nie wspomnę..

 

Ale to tylko moje zdanie, autor tematu pośmigał i mu taki rower przypasował. Jak widać nawet my rowerzyści bardzo się różnimy. W sumie lepiej na takim niż wcale...

 

Jedynie co mi się nie podoba to te wywody o powrocie po kilku piwkach, czasami wieczorami lubię pośmigać ile fabryka w płucach dała i nie chciałbym wpaść na takiego w błogim stanie wężykiem do domu powracającego amatora dwóch kółek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kurczak2

Przeczytałeś ze zrozumieniem?

Co do miejskiego to:

Jak może rdza zeżreć dynamo, jak jest ono w środku piasty przedniej?

Jak rdza może zeżreć przerzutkę, jak jest ona w środku piasty tylnej.

Do tego pełna osłona łańcucha - również od spodu, do tego łańcuch grubszy i solidniejszy - wystarczy np. na przebieg 30-40 tys, a wiec w większości do końca życia roweru - przy zewnętrznych przerzutkach 7,8 i więcej biegowych to max kilka tysięcy km, a często mniej.

Do tego hamulec tylny również w piaście, a więc właśnie niezależny od wilgoci, mazi na drodze itd..

To są właśnie zalety mieszczucha.

Oczywiście są takie bez przerzutek w piaście, czy dynama, ale ja pisze o tak wyposażonych.

No rdza zżera czy wewnątrz czy na zewnatrz - chyba że takie części mają podpisany pakt z diabłem na nierdzewienie.

Przez pół roku pracowałem przy rowerach w większości miejskich eksploatowanych w najcięższych warunkach atmosferycznych na świecie - Bergen/Norwegia. Tu sól nie tylko jest zimą na drogach i chodnikach, jest w deszczu padającym przez 300 dni w roku, w zimie w deszczu ze śniegiem, a nawet jak nie pada to sól jest w powietrzu i słychać jak zjada rowery, motocykle, samochody czy statki. Przez pół roku miałem tą (nie)przyjemność serwisować takie zgnilce, wiele w wersji z piastami wielobiegowymi. Powinieneś zobaczyć jak wyglądają tu podzespoły rowerów wszelkiej maści czy elementy samochodów.

Tak czy inaczej w przypadku tego tematu i tak nie ma to znaczenia bo jego założyciel kupił sobie mieszczucha jako tani substytut roweru więc jego podatność gnilna jest sprawą dalekorzędną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się. Ale zauważ, że mieszczuchy mają kapany (a nie siodełka) wypchane żelami, gąbkami, na sprężynach, elastomerach i innych tego typu wynalazkach. Ja mam amortyzowaną sztycę. Podejrzewam, że gdyby zamienić taką kanapę na siodełko sportowe, typu San Marco Ponza Power (mój ulubiony przykład twardej dechy), to nie dałoby się ujechać 1 km.

 

Weź 3-4 puszki z colą, ustaw je na sobie i podszturchuj w osi pionowej. To się dzieje z kręgami w pozycji wyprostowanej podczas przenoszenia wibracji. Dyski między kręgami, tak czy tak, są ugniatane i żele w tyłku, ani inne sprężynki tego nie zmienią.

 

W ogóle uważam że porównywanie górali do mieszczuchów jest bez sensu. Jeden woli się wozić pancernikiem z torbą bułek w koszyku, inny sprawnie śmigać z błotem na twarzy. Ilu ludzi, tyle opinii. Ja tam lubię mieć pełną kontrolę nad sprzętem w różnym terenie, piach między zębami, szlam na plecach i dlatego śmigam góralem. Nie powiem, nie wsiadłbym na mieszczucha z własnej woli, ale wiem że w pewnych warunkach (np. schludny dojazd do pracy) byłby lepszy od mojego Krossa. Ot i cały problem. Ale wesołe podśmiechujki uważam za wskazane, aczkolwiek bez spinki :icon_cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyski między kręgami, tak czy tak, są ugniatane i żele w tyłku, ani inne sprężynki tego nie zmienią.

 

:blink: Żel i te wszystkie kanapowe udziwnienia są właśnie po to, żeby eliminować wibracje. Oczywiście nie wyeliminuje ich wszystkich, ale jednak komfort jest wyraźny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak ceny sie ksztaltuja z dynamo, szczegolnie z podtrzymywaniem na postoju, ale porzadne swiatelka na przod i tyl to jednorazowy wydatek, nawet jak cos jakims cudem popsujemy to wymiana jest banalna. Natomiast dynamo w moim rowerze i ojca uleglo zniszczeniu, u siebie nawet sie nie bawilem w sprawdzanie co i jak, po prostu wywalilem i przeszedlem na ledy z tylu i zwykla latarke z przodu. Nie chcialoby mi sie bawic z tymi kabelkami, mimo ze wiem jak sie uzywa lutownicy.

 

Wydaje sie, ze jest duzo zabawy ze sciaganiem tego, ale tak naprawde lampki montujemy pod wieczor i jak wtedy udajemy sie do sklepu to i tak zazwyczaj jest to jeden spozywczak, bo sklepy innego typu sa zamkniete o tej porze. W dzien sa niepotrzebne i nawet nie musimy ze soba targac.

 

Nie rozumiem więc, w czym uzywanie dynama jest prostsze od np. ledow. Moze jak uzywamy roweru naprawde rzadko to rzeczywiscie argument z bateriami jest trafny. Na niekorzysc dynamo sa tez wieksze opory ruchu.

 

Co do hamulca to glownie chodzilo mi o to, ze i tak na przodzie jest wieksza sila hamowania. Nie podoba mi sie tez to ze nie mozna pedalowac rownoczesnie hamujac- ja tak czesto robie, gdy np samochod przede mna zaczyna hamowac- po prostu musze zmienic przerzutke. Chociaz pewnie dla wiekszosci uzytkownikow roweru miejskiego to nie jest problem.

Najtańsze lampki to wydatek rzędu 10-15zł za sztukę. Tylne z podtrzymaniem od około 32zł, przednie to już okolice 100zł (ah ta inflacja...). Ale co chcesz w takiej lampce wymieniać? Jak się nie bawisz elektroniką, to i tak światełko do wywalenia i trzeba je zdemontować i założyć nowe. Z tymi na dynamo tak samo, odczepić kabelki, odkręcić lampkę... Przy poprzedniej lampce i gotowym kablu to była kwestia jednej śrubki i podłączenia kabla (wciska się końcówki w odpowiednie złącza). W nowych niby bardziej skomplikowane (np. trzeba zacisnąć końcówki na kablu), ale też proste do wykonania (też z początku obawiałem się trudnego montowania, ale wszystko jest opisane gdzie co podłączyć). Jak chcesz, to mogę porobić zdjęcia jak to wygląda.

 

Według obecnego prawa, to muszą być zamocowane cały czas ;) Obecnie owszem jest na tyle jasno, że praktycznie nie trzeba używać, ale na jesieni i w zimie z pracy wraca się już po ciemku (16~17) i oświetlenie jest niezbędne.

 

Czy prostsze, hmmm, raczej wygodniejsze. Te opory nie są aż tak wyczuwalne podczas jazdy jeżeli mówimy o takim w piaście. Tradycyjne głośne i zawodne (deszcz, śnieg, błoto na oponie), do tego trzeba się bawić w ustawianie, żeby dobrze przylegało do opony. O niezawodności powiem za 10 lat, na razie mam 1,5 i jest wszystko ok.

 

Nie każdy hamulec w piaście to też w pedałach, są wersje z klamkami. I tu właśnie jest przewaga biegów w piaście, można dowolnie żonglować stojąc w miejscu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast pisać laboraty na kilka ekranów zerknął byś lepiej na historię tematu (i przeczytał ją ponownie), bo chyba straciłeś punkt odniesienia i zaczyna Cię ponosić (takie mam wrażenie). Mówimy o: 1) Wiejskiej drodze szutrowej (bez skalnych ostępów, grubego szutru czy dziur co 0,5m). 2) Ubitej ścieżce w lesie/parku (bez luźnego piasku, w którym zapadają się koła czy błota). 3) Terenie relatywnie płaskim.

 

 

Zamiast prosić żebym ja sobie w historii grzebał przeczytaj pierwszy post :)

 

 

Mówimy o jeździe rekreacyjnej. I autor próbował nam wcisnąć ze do takiej rower miejski się świetnie nadaje.

A co rozsądniejsi próbują mu wytłumaczyć ze rower miejski jest idealny do toczenia się po mieście a jak ktoś w planach ma jazdę po ścieżkach polnych to powinien iść w stronę czegoś bardziej odpowiedniego bo wybór jest olbrzymi. Chodzi o rozsądek wyboru i nie popadanie w skrajności.

Po to sa rowery górskie z błotnikami światełkami i pozycją bardziej wyprostowaną żeby rekreacyjni spacerowicze mieli na czym jeździć.

 

 

Wybacz może w poznaniu czy warszawie macie nadmiar idealnych wiejskich dróg ubitych ścieżek w lesie bez dziur i błota i masz tereny relatywnie płaskie.

Jednak większość polski jest pagórkowata ma kamyrdolce na polnych drogach (a już w okolicach Krakowa szczególnie) i przede wszystkim jak nie masz 2tyg. bez deszczu to masz blotko.... W lasach masz korzenie a nie trakty.... Sorry ale do lasku wolskiego na miejskim roweże jechać to proszenie się o kłopoty. Pomimo że jest to teren typowo rekreacyjny i fajnych ścieżek do jazdy nawet z dzieckiem masz tam masę. Ale i korzenie i luźne igły i luźną ziemię tam trafisz a drzew trochę i ścieżki wąskie więc rower miejski odpada. Wały rudawy... Jedzie taki matoł na rowerze miejski i minięcie się z nim zaczyna być problemem bo mu faluje jego krążownik raz w lewo raz w prawo.... A jest wąsko.... i nie równo.... i jest to nie niski wał i nikt nie chce z niego spadać... Mam mnożyć przykłady?

Jak dla kogoś jazda rekreacyjna to turlanie się traktami spacerowymi i ulicami miasta to ok niech bierze miejski rower bo do tego jest.

 

 

Co do twej opinii o dawaniu rady...

Właśnie o to chodzi i to próbuję wam uświadomić. Na miejskim daje się radę!!!! Ty dajesz radę ktoś inny daję radę ale to forum ludzi zakręconych w kierunku rowerów i my damy radę ba nawet może nam to dawanie rady sprawić przyjemność bo będzie trudniej inaczej a większość z tu obecnych po to wsiada na rower żeby przekraczać kolejne granice.

Ale przeciętny kowalski wsiada na rower żeby pojechać poopalać się zobaczyć podmiejski lasek i poczuć się jak on to sport uprawia albo po prostu pospacerować tyle ze na rowerze.

On nie będzie dawał rady najwyżej się zrazi do jazdy jak spotka się z polną ścieżką ziemią w twarz.

Ty się pochwalisz tu zdjęciami on więcej nie wjedzie w "teren"

On nie ma dawać rady tylko bezpiecznie się turlać.

Jazda rekreacyjna nie powinna polegać na dawaniu rady.

Cały problem w tej dyskusji polega an tym ze wy lubicie "dawać radę" :) Dla was to jest rekreacja.

 

 

Co do zaproszeń... Wpadnij do karkowa z dziewczyną przejedzcie się do skały na swych miejskich rowerach... Zresztą mamy masę pięknych miejsc... :) potem pogadamy o wyższości świąt wielkiej nocy nad Bożego narodzenia :D Będziemy mogli spojrzeć z jednej perspektywy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:blink: Żel i te wszystkie kanapowe udziwnienia są właśnie po to, żeby eliminować wibracje. Oczywiście nie wyeliminuje ich wszystkich, ale jednak komfort jest wyraźny.

 

Chodzi o to, że podczas jazdy po nierównościach wobec przenoszonych obciążeń pionowych kręgosłup sam zachowuje się jak sprężyna. Możesz nie czuć bezpośrednich wibracji, ale na po podbiciu roweru na krawężniku rowerzysta jest lekko podrzucony, po czym wraca do poprzedniej pozycji, a kręgosłup cały czas wykonuje pracę amortyzatora. Tego nie zmienią żadne (pod)siodłowe udziwnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie chyba się nie zrozumieliśmy. Dla mnie rekreacja to te 50km w terenie, a dla zwykłego Kowalskiego to 10-20km od swieta. Dlatego dalej uważam, że dla zwykłego Kowalskiego rower miejski będzie lepszy, bo turlając sie nawet i po plaskich lesnych ubitych szlakach spokojnie da rade na inne trudniejsze szlaki to na 99% nie bedzie sie wybieral. Ze bedzie musial przeprowadzic rower przez piach czy bloto, ok - krotkie kawalki. Zamiast tego ma rower ktorym spokojnie na codzien bedzie mogl jezdzic do sklepu czy zalatwiac inne sprawy i bedzie jak tutaj przyznalismy nadaje sie do tego lepiej. Przenoszenie drgan w pozycji wyprostowanej? Jak ktos smiga 30km/h przez dziury to i owszem, racja, tylko tak sie przeciez na miejskim nie jezdzi. Wczesniej jezdzilem na swoim trekingu codziennie do pracy i mimo przejazdu przez las, sciezki ktora mozna uznac za polną z dziurami, N kraweznikow podrodze, jakos wiekszy komfort czuje na miejskim.

 

Idea w tym jest taka by to wlasnie taki Kowalski mial rower na codzien, a nie tylko na rekreacyjne 10-20km w weekend, gdzie i tak bedzie jechal tempem spacerowym. By popularnosc jazdy na rowerze wzrosla, to wlasnie jazda miejska jest tu podstawowym wspolczynnikiem - to co widzimy na codzien, o wiele bardziej sie bedzie przekladalo na jazde rekreacyjną w weekendy. To co widzimy na codzien najbardziej bedzie sie rowniez przekladalo na jakosc drog rowerowych w Polsce. Bo to nie rekreacyjni rowerzysci sa tu sila ale wlasnie Ci uzytkownicy jezdzacy na codzien - nawet ten kilometr do sklepu po bulki. Dlatego z mysla o rozwoju cyklozy bardziej bede polecal rower miejski.

 

Co do rowerow elektrycznych - w Poznaniu juz pare ich widzialem, a i kolega z pracy takiego uzywa i calkiem chwali. Tez mysle, ze za dekade, kiedy ogniwa zasilajace stana sie jeszcze tansze, mniejsze i bardziej pojemne, to takie rowery beda krolowaly w miescie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam mnożyć przykłady?

 

Nie, bo nie mam zamiaru się z Tobą spierać w tej kwestii. Ja mówię o ubitej ścieżce, a ty jako argument podajesz ścieżkę z korzeniami czy podmokły teren. Oczywiste jest, że mieszczuch tam nie wjedzie, więc nad czym tu dyskutować. Ale podkreślę... Nie o takim terenie mówię.

 

Cały problem w tej dyskusji polega an tym ze wy lubicie "dawać radę" :) Dla was to jest rekreacja.

 

Dla mnie dawać radę, to oznacza bez problemu przeturlać się po trasie. Przejechać bez szczególnego wysilania się, ani fizycznego ani psychicznego. Poprostu trzeba z tego czerpać przyjemność. Najwyraźniej nie dopuszczasz do myśli faktu, że jest spora grupa ludzi, która przesiadła się na miejskie, nie cierpią z tego powodu katuszy, gdy trzeba przejechać przez kawałek lasu czy parku, ba wręcz sobie je chwalą.

 

Zawsze przy takich dyskusjach pokreslam, że nie mam na myśli użytkowników tego forum, gdyż oni zwykle korzystają z rowerów w sposób ponadprzeciętny i wybierają rowery w sposób w pełni świadomy (szczególnie Ci aktywni). Natomiast jest spora grupa ludzi poza tym forum, którzy nie wiedzą co wybrać i dostają do jazdy po mieście rower MTB, bo pan w sklepie im to polecił lub też bo kolega ma, a na mieszczuchu wstyd się pokazać...

 

Mamy rozbieżności co do interpretacji pewnych pojęć dlatego z mojej strony EOT, gdyż będziemy się powtarzać raz za razem a ja już na to nie mam czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoli ścisłości w temacie kregosłupa- zazwyczaj w przypadku jego chorób, pośród których najczęstszą jest dysfunkcja krążka miedzykręgowego zaleca się (jeśli chory chce koniecznie jeździć na rowerze) jazdę w pozycji wyprostowanej. Wbrew pozorom to pozycja najbezpieczniejsza, pomiędzy kręgami zapewnia prostopadłe a nie skośne przenoszenie sił, a kregosłup ze względu na pionową przecież sylwetkę człowieka ma fizjologiczne krzywizny odpowiedzialne za tłumienie drgań. Niemniej w chorobach kręgosłupa zaleca się raczej unikanie drgań. Co do tego, że tato KrisK woli w pozycji pochylone- różne są uraz, rózny ich mechanizm, czasem dochodzi do pewnego zwyrodnienia kręgów, które wymuszają określoną pozycję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i doszliśmy do absurdu :) :Przeciętny kowalski będzie pomykał dla zdrowia rowerem elektrycznym.... Czy wy czytacie swoje posty czasem?

Drgania możesz nie odczuwać dzisiaj odczujesz za 15-20 lat. Jak byś miał problemy z nerwem kulszowym albo korzonkami i spróbował wsiąść na rowery różne zrozumiał byś o czym piszę :)

Niestety jak masz problemy z kręgosłupem pozycja wyprostowana daje w dupę ale i daje obraz jak dostajesz po dupie :)

Pochylona może się okazać zbawienna (choć to zależy od problemów bo przy problemach z piersiowym już może być różnie) Co do samego zmęczenia czasem wystarczy podnieść kierownicę obniżyć siodełko i plecy na górskim ci nie będą doskwierać. Jak czujesz dyskomfort to masz źle ustawiony rower.

Możliwe że stąd twój zachwyt po przesiadce an miejski rower??

 

 

Co do popularyzacji rowerów jako rekreacji. Rowery miejskie to środek transportu a nie rekreacja.

Jak co dzień dojedzie przeciętny kowalski do pracy to w weekend nie pojedzie rowerem.

 

 

To trochę jak z autem. Ja kocham jazdę nawet bez celu ale jak zacząłem robić po 100-300km dziennie po mieście to dni bez auta traktuję jak święto. Nie jeżdżę na przejażdżki chyba że żona mnie prosi. Tak samo będzie z kowalskimi. Kupią sobie silniczki elektryczne i w niedziele będą siedzieć dla odmiany przed telewizorem.

Jak obserwowałem Niemców to ruch rowerowy jest olbrzymi w tygodniu. Ale w weekendy jest (w porównaniu) znikomy.... nie widziałem tez tabunów rekreacyjnie jeżdżących. Więc co?

Siedzą w domach czy wyjechali na swoich MTB za miasto? A może nie mają MTB i nie mają na czym jeździć rekreacyjnie? Może to kwestia posiadania dwóch rowerów której tez nie przeskakują? Piwnice tam też małe a mieszkania nie służą do trzymania rowerów.

(to luźna dywagacja na temat obserwacji :) )

Jak się coś popularyzuje to trzeba uważać żeby nie zabić idei :)

 

 

I

I jeszcze raz.

Przeciętny kowalski może chcieć więcej niż tobie się wydaje. Może chcieć jeździć po laskach bez stresu a nie traktować tego jako dodatek do miasta jak zabłądzi albo las mu na drogę wyskoczy.

Nie każdy kowalski chce może jeździć na co dzień. Ja nie mogę choć chcę ale do pracy muszę autem jechać.

Tepo nie ma nic do rzeczy chodzi i wysiłek przy podjazdach (nie polega rekreacja na dawaniu rady) pojedź na miejskim rowerze na Turbacz. I pamiętaj że przeciętny góral na wiejskim da radę :)

Ja na Wigry (albo bratku nie pamiętam ) byłem na Maciejowej :) DAŁEM RADĘ!!!! co nie znaczy że polecam :)

 

 

I zastanów się jaką jazdę chcesz popularyzować? Rekreacyjną służąca zdrowiu i dającą relaks czy miejską do celu? Odnoszę wrażenie ze chcesz żeby był duży ruch mieszczuchów po to żeby wreszcie ci porządne ścieżki wybudowali a nie po to żeby kowalskim się lepiej wypoczywało

 

 

I jeszcze jedno. Po bułki na rowerze... Musze wytargać rower z balkonu zwieść windą 8 pięter znieść po schodach.... przypiąć rower przed sklepem (miejski też się przytula do obcych jak na smyczy nie jest) wrócić wytargać po chodach do windy balkon.....

normalnie w połowie tego czasy bym już te bułki zajadał wybierając buty jako środek transportu..

miejski jest cięższy od mojego więc będzie bolało... A z moja pozrywaną o ostatniej grze w piłkę nodze miejskiego bym nie wyniósł....

Jak by stał oparty o żywopłot to się zgadzam co dzień bym parę kilometrów się przeturlał.

W naszych warunkach to wciąż jest sztuka dla sztuki niż sensowne działanie.

 

 

I ciebie też zapraszam do Krakowa. Może dotrze do ciebie że tu rekreacja nie jest plaska i bez kamieni. Może zrozumiesz że polska to w 70% nie jest usłana prostymi płaskimi ścieżkami a górkami i kamienistymi glebami.

Nie patrz tylko z swojej perspektywy i nie wmawiaj wszystkim ze 10-20 km nie zasługuje na górski rower. Dla ciebie to nic dla innego 20km to granica wytrzymałości. Miejski by mu ograniczył ten dystans do 10. Zestarzejesz się zrozumiesz.

 

 

Ja mówię o ubitej ścieżce, a ty jako argument podajesz ścieżkę z korzeniami czy podmokły teren. Oczywiste jest, że mieszczuch tam nie wjedzie, więc nad czym tu dyskutować.

 

No więc mówisz o drastycznym ograniczeniu możliwości doboru trasy...

Dociera? Do mnie dotarło jak stanąłem przed tym tematem. Albo kombinuje gdzie by pojechać żeby teren był w miarę płaski i nie kamienisty (i to z bardzo kiepskim skutkiem bo zawsze coś się trafi ) albo się kręcę po tych samych kilku trasach.

I dla tego uważam że rower miejski do rekreacji jest o kant tyłka rozbić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amen. Rower miejski to przede wszystkim wyrobnik, a przyjemność z jazdy nim znajdą Ci którzy mieli źle ustawiony poprzedni rower, Ci co nie znają nic lepszego lub zdrowie tudzież skrajne zaniedbania nie pozwalają dosiąść nic sensowniejszego albo grupa ludzi ogólnie bardzo pozytywnie nastawiona do życia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu jeździłem moim góralem i to dość często na wycieczki rowerowe wraz z grupą kilku kumpli w okolice kaszub konkretnie Wieżycy odcinek ten od mojego domu to około 50km w jedną stronę,droga tylko po asfalcie i nie było lekko z powodu opon o których wcześniej pisałem.Nie będę teraz pisał i przekonywał czy rower miejski jest dobry czy nie ale żeby sobie coś udowodnić to na moim mieszczuchu wybiorę się w taką samą trasę, myślę że w okolicach lipca.Jak to zrobię to na pewno zamieszczę tu swoje spostrzeżenia no chyba że utknę gdzieś po drodze bo okaże się że jest to niemożliwe bo mieszczuchem można tylko po mieście i nie więcej niż 5km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jak widać różne są gusta. Zle ustawiony treking raczej nie mial tu nic do rzeczy, bo bol plecow to jak juz czasem sie pojawial to po trasach >100km, bardziej bym sie obawial o stan moich plecow od siedzenia dzien w dzien przed komputerem.

 

Co do Krakowa, to z checia wezme swoj miejski, wsiade w pociag i wybiore sie na zwiedzanie, moze i w ten weekend :) Ostatnio tak zrobilem z Gorzowem i ten podjazd o ktorym ktos wspominal nawet udalo mi sie pokonac, fakt ze z trudem :) KrisK, może faktycznie kwestia jest teren i po prostu sprzeczamy się tu mając dwa różne światy. Moja droge do pracy mozesz sobie zobaczyc np tu:

(dzis smigam ja na miejskim). Dzis podrodze spotkalem 5 osob na rowerach miejskich, jeden z przerzutkami w piascie i tak fajnie przy mniejszej kadencji zostawial mnie w tyle.

 

No i czy uwazasz, ze wiecej ludzi i wiecej sciezek to cos zlego? Dla niektorych faktycznie moze taka jazda na codzien bedzie jedyna rekreacja ale spojrz tylko na pozytywny wplyw tego na zdrowie. Mniej chorych ludzi, wiecej szczesliwych... wkoncu niby czemu Holandia jest krajem o najdluzszej dlugosci zycia w Europie? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio tak zrobilem z Gorzowem i ten podjazd o ktorym ktos wspominal nawet udalo mi sie pokonac,

udało się dobrze powiedziane..... pomyślałeś o tym, czy amator by podjechał? Czy osoba taka czerpała, by z tego przyjemność? Czy na górskim byłoby łatwiej?

 

 

Dzis podrodze spotkalem 5 osob na rowerach miejskich, jeden z przerzutkami w piascie i tak fajnie przy mniejszej kadencji zostawial mnie w tyle.

Mniejsza kadencja, a więc jazda bardziej siłowa, to większe obciążenie dla stawów kolanowych, które tego zdecydowanie nie lubią i działa to na nie niekorzystnie.

 

 

Rower miejski to bardzo wyspecjalizowany rower, podobnie jak szosa. Mieszczuch służy do jazdy po mieście i owszem da radę nim pojechać po lesie, tylko nie będzie z tego żadnej przyjemności, dodatkowo mała liczba przełożeń będzie wymuszała siłowy charakter jazdy - co jak już wspomniałam jest niekorzystne dla stawów, ponadto uniemożliwi podjazd pod większość wzniesień (zapaleniec rowerowy pewnie da radę, ale amator będzie miał za mało pary w nogach, żeby to przepchnąć).

Większość amatorów poszukuje roweru na dojazdy do pracy i od czasu do czasu wyjazdy za miasto - takie podejście wymaga albo posiadania 2 rowerów albo jednego bardziej uniwersalnego np cross/treking, a w zależności od terenów poza miastem czasem mtb.

 

 

Moja droge do pracy mozesz sobie zobaczyc np tu: Moja droga do pracy - YouTube (dzis smigam ja na miejskim)

Pytam teraz z ciekawości, jeśli teraz dobrze, Ci się śmiga na miejskim (w mieście tak może być absolutnie tego nie wykluczam/nie neguję po za tym należysz do grupy zapaleńców rowerowych), to dlaczego wcześniej miałeś założoną lemondkę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytam teraz z ciekawości, jeśli teraz dobrze, Ci się śmiga na miejskim (w mieście tak może być absolutnie tego nie wykluczam/nie neguję po za tym należysz do grupy zapaleńców rowerowych), to dlaczego wcześniej miałeś założoną lemondkę?

 

Lemondke kupilem z ciekawosci i faktycznie na trasach 100km za miasto bardzo fajnie sie przydaje, gdy jedzie sie fragmenty rownym tempem szosą :) Przy podjazdach tez jakos lepiej mi sie jej chwyta niz kierownicy. A z zalozenia moj treking mial byc jako rower na kazdy teren.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panmarcepan ścieżek jak by więcej choć może to tylko złudzenie :)

W Krakowie maja tendencje do kończenia się niespodziewanie.... Tak jak by ktoś to robił żeby zniechęcić.

 

 

Dla niektorych faktycznie moze taka jazda na codzien bedzie jedyna rekreacja ale spojrz tylko na pozytywny wplyw tego na zdrowie. Mniej chorych ludzi, wiecej szczesliwych...

 

 

Pod warunkiem ze nie założą sobie silników :)

 

Nie jestem przeciw wprost przeciwnie ale jestem przeciwnikiem wypadów rekreacyjnych za miasto na rowerach miejskich :) Jak komuś, szczególnie świadomemu, się zdarza od czasu do czasu to masz rację jest ok. tak samo przeciwnikiem jestem kupowania górala jak się jeździ po bułki do sklepu i nigdy z drogi się nie zjeżdża Ale jak ktoś kupuje rower miejski do rekreacji miejsko -podmiejskiej to już bez sensu.

 

 

http://www.bikemap.net/route/1638320 jak by cię do krakowa przyniosło możesz zwiedzić podmiejskie okolice ;) Zobacz sobie jakie są górki... Dodaj do tego miejscami wapienne kamyk :) Nie żeby dużo trochę tu trochę tam.....

To nie jest długa trasa taka w sam raz 1,5h ja mam ją krótszą o jakieś 6km bo nie z dworca jadę a z obrzeża miasta. Jest u nas dróżek i ścieżek w cholerę i trochę nawet w obrębie miasta jednak nie dla miejskich rowerów.

Masz tu jeszcze typowo miejską.... http://www.bikemap.net/route/1638397 po małej modyfikacji przy tej trasie też zahaczasz o forty twierdzy karków ale wtedy już zaczniesz skakać góra dół :) jak piłka

Ale jeśli cię interesują fortyfikacje to piękna sprawa możesz sobie rowerem objechać

cały wianuszek fortów :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałeś ze zrozumieniem? Co do miejskiego to: Jak może rdza zeżreć dynamo, jak jest ono w środku piasty przedniej? Jak rdza może zeżreć przerzutkę, jak jest ona w środku piasty tylnej. Do tego pełna osłona łańcucha - również od spodu, do tego łańcuch grubszy i solidniejszy - wystarczy np. na przebieg 30-40 tys, a wiec w większości do końca życia roweru - przy zewnętrznych przerzutkach 7,8 i więcej biegowych to max kilka tysięcy km, a często mniej. Do tego hamulec tylny również w piaście, a więc właśnie niezależny od wilgoci, mazi na drodze itd.. To są właśnie zalety mieszczucha. Oczywiście są takie bez przerzutek w piaście, czy dynama, ale ja pisze o tak wyposażonych.

 

Dynamo w piascie o ile wiadomo nie jest juz tanie, a myslalem ze mowimy o tanich rowerach. Niemniej wg mnie fajne rowzwiazanie, ale jak wyjedziesz na ulice, w zime rowerem drozszym niz 400 zl to pozalujesz tego.

 

To nie ma znaczenia gdzie masz wszystko, pochowane, bo jak tobo wpsomnial, rdza bedzie wszedzie, oslona lancucha nic nie pomoze. Conajmniej naped bedzie do wymiany, jak zaatakuje piasty to tylko bedziesz mial problem.

 

No i jak mowilem na mokrej nawierzchni bez przedniego hamulca bedzie bardzo ciezko(jezeli mowimy o hamulcu tylko w tylnej piascie, czyli tanszej opcji)- bo co z tego, ze hamulecn tylny bedzie dzialal normalne, skoro opony zupelnie nie beda trzymaly sie asfaltu i latwo zablokuje Ci sie kolo- przejedz sie kilka razy w deszczu, a zobaczysz jak trudno jest jechac na mokrym- rower zachowuje zupelnie inaczej niz do tego przywykles, snieg to juz w ogole.

 

Jechales w ogole juz przez jakas zime? Bo na razie Twoje wypowiedzi swiadcza, ze nie za bardzo wiesz jak to wyglada. Bo jak oslona lancucha moze chronic od rdzy, kiedy pordzewieja ci wszystkie srubki, takze te od wspornika kierownicy? I tez sobie nie wyobrazam tych 30 tys km na rowerze eksploatowanym w zime. Powaznie rozwaz kupno mieszczucha na zime jeszcze raz, bo jazda takim moze byc tylko niebezpieczna.

 

 

Czy prostsze, hmmm, raczej wygodniejsze. Te opory nie są aż tak wyczuwalne podczas jazdy jeżeli mówimy o takim w piaście. Tradycyjne głośne i zawodne (deszcz, śnieg, błoto na oponie), do tego trzeba się bawić w ustawianie, żeby dobrze przylegało do opony. O niezawodności powiem za 10 lat, na razie mam 1,5 i jest wszystko ok. Nie każdy hamulec w piaście to też w pedałach, są wersje z klamkami. I tu właśnie jest przewaga biegów w piaście, można dowolnie żonglować stojąc w miejscu.

 

Jezeli mowimy o dynamo w piascie to przyznaje racje, dla wielu moze byc wygodniejsze. Hamulce w piastach z klamkami(jak jeszce jest przedni to w ogole) to tez moze byc fajna rzecz. Tylko wtedy rower juz nie jest taki tani, a wg mnie na dojazdy powinien wlasnie byc najtanszy. Na pewno taka koncepcja roweru z dynamem i hamulcami w piascie i klamkami jest ciekawa. Dla mnie tradycyjna kontra i zewnetrzne dynamo jest do bani.

 

Z tymi lampkami to oczywiscie racja, ze musza byc zamontowane caly czas. Ja mam nadzieje, ze nikt mi nie wlepi mandatu za brak, a kiedy się choć trochę sciemni zawsze montuje dla swojego bezpieczenstwa.

 

 

 

Chodzi o to, że podczas jazdy po nierównościach wobec przenoszonych obciążeń pionowych kręgosłup sam zachowuje się jak sprężyna. Możesz nie czuć bezpośrednich wibracji, ale na po podbiciu roweru na krawężniku rowerzysta jest lekko podrzucony, po czym wraca do poprzedniej pozycji, a kręgosłup cały czas wykonuje pracę amortyzatora. Tego nie zmienią żadne (pod)siodłowe udziwnienia.

 

Racja, na krawezniku zawsze bedziesz podbijany, nie wiem na ile te kanapy pomoga. Wg mnie zdrowsza jest jazda nawet na twardym siodle, bo przynajmniej zmusza do podniesienia tylka tam, gdzie to jest potrzebne. Albo nawet te bardziej komfortowe zwykle siodelka, byleby byc pochylonym.

 

Dla mnie dawać radę, to oznacza bez problemu przeturlać się po trasie. Przejechać bez szczególnego wysilania się, ani fizycznego ani psychicznego. Poprostu trzeba z tego czerpać przyjemność. Najwyraźniej nie dopuszczasz do myśli faktu, że jest spora grupa ludzi, która przesiadła się na miejskie, nie cierpią z tego powodu katuszy, gdy trzeba przejechać przez kawałek lasu czy parku, ba wręcz sobie je chwalą.
Jak przejezdzaja przez kawalek lasy to tak. Jednak juz jak sie tam wybieraja w celu innym niz dojazd do pracy to dla mnie przecietny czlowiek jedzie po to, aby sie wlasnie choc troche zmeczyc fizycznie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z obserawcji. Czasami ludzie jezdza razem z dziecmi, ale czesto oprocz tego jezdza samemu. Oczywiscie nie kazdy smiga, ale jak nawet facet z duzym brzuchem przemieszcza sie z predkoscia 15 km/h, to nie jest to zaden sportowiec, ale jest to juz wysilek fizyczny. Co wiecej, nim ten ktos ma slabsza kondyche to jakakolwiek przejazdzka jest dla niego meczaca. Coraz wiecej jest ludzi dojezdza do pracy rowerem, jezdza albo biegaja w weekend, czasami nawet startuja w amatorskich zawodach, bo mimo, ze nie odniosa sukcesu sportowego to dobrze sie z tym czuja i dbaja w ten sposob o zdrowie i sylwetke. Widze, jaki jest wysyp ludzi w parku, czy na spokojnych sciezkach w lesie. Spokojnych w kontekscie trudnosci trasy, bo obecnie jest tam taki tłok, ze prawie sie nie jezdzic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...