Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

Deter, jeśli nie można dostarczać mniej energii niż się wydatkuje, to skąd bierze się na przykład spowolnienie metabolizmu na debilnych dietach typu 1000kcal?

Organizm to nie maszyna prosta i przez pewien czas wytrzymuje niedostateczny dowóz kalorii - z zewnątrz i od wewnątrz. Ale reaguje spadkiem energii i w końcu ogranicza bazowe przemiany energetyczne, więc po zakończeniu diety półgłodówkowej najczęściej tyje się tym szybciej.

 

Organizm reaguje na za małą ilość dostarczanej energii (sumarycznej, zewnętrznej i wewnętrznej) prostym objawem - głodem.

Analogicznie na diecie wysokowęglowodanowej można być głodnym, mimo że dostarczyło się więcej energii niż potrzeba - insulina kieruje zbyt dużą część energii "przymusowo" do komórek tłuszczowych i utrudnia jej wydostanie się stamtąd. Pozostała reszta nie wystarcza i organizm reaguje głodem. Je się częściej i więcej niż trzeba, ale to nie jest problem psychiczny, tylko fizjologiczny. Tak można najprościej opisać mechanizm tycia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest możliwe wydatkowanie > 100%... bo po prostu nie ma więcej

BZDRURA !!! jak może nie być, jak to nie ma więcej? a bufor? magazyn ?

Zakładając że energia = 2500 kcal to wg Ciebie oznacza, że jeśli nie zjem danego dnia 2500 kcal to nie będę mógł zużyć więcej niż 2500 kcal. Po prostu absurd. Dalej zatem twierdzisz, że nie można użyć energii zmagazynowanej, a na tym właśnie polega proces chudnięcia.

 

Przeczytaj uważnie post 530. Prościej jak na tym przykładzie wiader juz tego nie da się wyjaśnić.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BZDRURA !!! jak może nie być, jak to nie ma więcej? a bufor? magazyn ?

Niestety ale prawa przyrody, które opisuje fizyka nie są bzdurami.

Jak pisał 1415chris, prościej niż z przykładem z wiadrami trudno jest to wyjaśnić.

 

 

Zakładając że energia = 2500 kcal to wg Ciebie oznacza, że jeśli nie zjem danego dnia 2500 kcal to nie będę mógł zużyć więcej niż 2500 kcal.

Założenie, że energia organizmu równa się ilości tego co zjesz, jest niesłuszne. Tłuszcz to gigantyczne pokłady energii i jeśli zjesz mniej niż spalisz, to energia potrzebna do metabolizmu zostanie zużyta z tłuszczu.

 

 

Dalej zatem twierdzisz, że nie można użyć energii zmagazynowanej,

Nigdzie tak nie twierdziłem.

 

 

Jednak przekładasz prawa fizyki nad fizjologię człowieka.

Fizjologia człowieka nie jest sprzeczna z prawami fizyki.

 

 

możliwe jest spalenie więcej niż się dostarczyło danego dnia, gdyż się korzysta z magazynów wcześniej zdeponowanych

Tak, tak, tak :thumbsup:

Właśnie o tym piszę, że korzystamy z energii wcześniej zdeponowanej, a więc nie wydatkujemy więcej niż pobraliśmy.

 

 

Deter, jeśli nie można dostarczać mniej energii niż się wydatkuje, to skąd bierze się na przykład spowolnienie metabolizmu na debilnych dietach typu 1000kcal?

Stąd, że organizm tworzy nową "normę", nowy poziom "wystarczający" do funkcjonowania. Upośledza inne, energochłonne funkcje życiowe - to nawet było wspomniane o linku o insulinowej teorii, który mi podesłałeś :)

Edytowane przez Deter
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no panowie, jak to mozliwe, ze tak zbiorowo nie rozumiecie?!?

 

Mozna caly dzien nic nie zjesc i wydatkowac energie. Korzysta sie z magazynu, jakim jest cale cialo (tluszcz, miesnie i inne tkanki). Mozemy wydawac te energie, bo magazynowalismy ja cale zycie.

 

Organizm bedzie sie bronil, zeby nie okrasc go ze zbyt wielu zasobow - spowolni metabolizm, aby starczylo na dluzej. Nie zmienia to faktu, ze nie wydamy wiecej energii niz mamy z biezacych posilkow i tych zmagazynowanych. Jak za bardzo siegniemy do magazynu, to predzej umrzemy, niz udowodnimy, ze istnieje perpetuum mobile. Proste nawet dla zwyllego humanisty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A kolega stara się to pominąć.

Pominąć :icon_question:  Pisałem o tym samym kilka postów wyżej :)

 

 

Ironią losu jest to, że każda dieta mająca na celu redukcję tłuszczu... to proces, w którym więcej tłuszczu z komórek tłuszczowych się wydatkuje niż zapewnia. A zatem jeśli zawęzimy nasz układ wyłącznie do pojemności adipocytów, to każde chudnięcie to nic innego niż wydatkowanie większej ilości energii niż zapewnienie.

 

W skrócie i prościej - dieta odchudzająca to większe spalanie niż dostarczanie tłuszczu. Jest to możliwe tylko dlatego, że wcześniej już zmagazynowaliśmy tyle tłuszczu, że możemy spokojnie być na ujemnym bilansie kaloryczny (tak tak Klosiu, insulinowa teoria to nic innego jak przepis na ujemny bilans). Ale nie jest to wydatkowanie większej ilości energii niż się zapewnia, bo zmagazynowany tłuszcz zapewnia dodatkową energię.



Jak sam słusznie pisałeś:

 

 

by schudnać trzeba zrobić deficyt podaży z zewnątrz do zapotrzebowania bieżącego.

 

Deficyt z zewnątrz jest rekompensowany energią zapasową. Nie spalamy więcej niż mamy, tylko więcej niż dostarczamy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak tak Klosiu, insulinowa teoria to nic innego jak przepis na ujemny bilans

 

Zdaję sobie z tego sprawę. Tylko że to taki przepis, w którym ten niedobór jest w całości i bez problemu rekompensowany przez wewnętrzne zapasy organizmu. Dlatego nie ma uczucia głodu. To jest ten drobny szczególik odróżniający dietę tłuszczową od diet redukcyjnych węglowodanowych, w których świadomie obcinamy część kalorii z dziennej dawki, ale nie usuwamy przeszkód utrudniających korzystanie z własnych zapasów. Stąd głód i konieczność walki z nim. Organizm ciągle pracuje na deficycie, bo za mało energii wykorzystuje z własnych zapasów i w końcu jest zmuszony do zmniejszenia własnego wydatku kalorycznego.

 

Jaca, nieprecyzyjnie napisane. 

Deficyt jest - w energii dostarczanej z pożywieniem. Wyrównywany jest z własnego zapasu tłuszczu i w idealnej sytuacji wyrównywany jest do zera - wtedy nie ma głodu. Jeśli organizm nie jest w stanie go wyrównać (bo np nie może swobodnie sięgać do zapasu, albo dostarcza mu się za mało pokarmu) to reaguje głodem, spadkiem energii i w końcu obniżeniem tempa metabolizmu, żeby w ten sposób wyjść na zero.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Klosiu

Każda dieta odchudzająca jest dietą redukcyjną. Kiedy masz mniej tłuszczu, to masz mniej energii - nastąpiła redukcja zapasów.

Ponadto jak pisałem już wcześniej, jeśli ktoś odczuwa często i mocno głód, to najzwyczajniej w świecie robi coś niewłaściwie. Odchudzanie nie polega przecież na walczeniu z głodem.

W ogóle mam odczucie (być może mylne), że traktujesz głód jako coś złego i chcesz go całkowicie eliminować. W tym, że ktoś odczuwa głód bo zrobi większą przerwę pomiędzy posiłkami, albo szybko wykorzysta energię na aktywność fizyczną, nie ma nic złego. Tak samo nie ma nic cennego w tym, że ktoś tego głodu nie odczuwa.

 

Piszesz, że organizm ciągle pracuje na deficycie bo za mało energii wykorzystuje z własnych zapasów.

Ale nie ma innego sposobu na pozbycie się tkanki tłuszczowej niż właśnie deficyt. Jeśli ktoś pozbył się 1 kg tłuszczu, to w wyniku deficytu w stosunku do tego, co zgromadził.

Następnie piszesz, że organizm za mało wykorzystuje z własnych zapasów. Jeśli redukcja nie będzie nadmierna, to organizm czerpał z zapasów w optymalnej dawce, to nie będzie "za mało", tylko bezproblemowo i całościowo. 

 

Dieta insulinowa to również obcinanie kalorii.

Jeśli ktoś pozbywa się 1 kg tłuszczu, to obcina 9000 kcal.

 

PS
Z głodem nie jest tak prosto jak się przedstawia. Pamiętajmy, że głównym zawiadowcą jest przysadka i podwzgórze. Mój ojciec kocha jeść mięso i jakby mógł, jadłby tylko mięso. On może wcisnąć w siebie kawał mięcha i za pół godziny będzie szukał kolejnego mięsa.

Z kolei moja mama, która ma metabolizm podobny do mnie, je bo musi. Ja głównie jem dlatego, bo trzeba, traktuję to jak wlewanie paliwa do baku samochodu, a nie przyjemność. Głodny jestem rzadko, a jeśli "przetrzymam" trochę głód, to on wręcz maleje. Jeśli nie mam aktywnego dnia, to mogę robić sobie 12 godzin przerwy pomiędzy posiłkami i głód mi nie dokucza.

 

 

@Jaca911

Jeśli przykład z wiaderkami jest niejasnym przekazem myśli, to niestety ale prościej nie potrafię.

 

 

 

Edytowane przez Deter
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie można wydatkować więcej niż się zapewnia - znów proszę przypomnieć sobie o zasadzie zachowania energii w układzie otwartym. Perpetuum mobile nie istnieje. No niestety - nie jest możliwe by jakikolwiek układ otwarty więcej energii wydatkował niż pobierał.

 

 

Przepraszam ale czy Ty jestes taki ograniczony, lansujesz sie "pseudowiedza" czy tylko jaja sobie robisz z tego calego tematu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, że organizm ciągle pracuje na deficycie bo za mało energii wykorzystuje z własnych zapasów. Ale nie ma innego sposobu na pozbycie się tkanki tłuszczowej niż właśnie deficyt. Jeśli ktoś pozbył się 1 kg tłuszczu, to w wyniku deficytu w stosunku do tego, co zgromadził. Następnie piszesz, że organizm za mało wykorzystuje z własnych zapasów. Jeśli redukcja nie będzie nadmierna, to organizm czerpał z zapasów w optymalnej dawce, to nie będzie "za mało", tylko bezproblemowo i całościowo. 

 

Wyjaśnię ci to jak chłopu na polu :). Tempo pobierania energii z własnego tłuszczu u większości ludzi nie jest zbyt szybkie. Owszem, są zawodnicy którzy np opędzają ultramaratony na samym tłuszczu, ale i oni jedzą w czasie biegu - tyle że słoninę, smalec i tłustą śmietanę :). Bo nie są w stanie spalić własnego tłuszczu w tempie 60g na godzinę, mimo że mają optymalnie wykształcone przemiany tłuszczowe. 

Człowiek który je sporo węglowodanów nie jest w stanie uzyskać z własnego tłuszczu nie to że 500-600kcal/h jak oni, ale nawet nie 500kcal dziennie.

I dlatego jeśli przy zapotrzebowaniu powiedzmy 2500kcal obetnie tysiąc, to ma 500kcal niedoboru objawiającego się głodem i zmuszającego organizm do spowolnienia metabolizmu po pewnym czasie.

Głód jest sygnałem, że deficyt jest zbyt duży i komórki nie mają dość pożywienia, więc organizm musi spowalniać metabolizm, w tym sensie jest zły.

Poza tym, o ile można przy dużej motywacji wytrzymać dwa tygodnie głodzenia, to pół roku prawie nikt nie wytrzymuje, i miażdżąca większość porzuca dietę. Dlatego zalecenia dietetyczne "mniej jeść" brzmią może prosto, ale nie działają u ogromnej większości ludzi.

 

Co do twojego ojca, to nie przekonałeś mnie :). Mój ojciec też uważa że lubi mięso. Ale żywi się głównie węglowodanami, do mięsa ziemniaczki, do szyneczki chlebek. Do wszystkiego węglowodany, myślę że mimo że myśli że lubi mięso, to z węgli lekko licząc pobiera 60% kalorii.

Twój ojciec jakby miał jeść tylko mięso i warzywa już po połowie dnia tęskniłby za węglami, a apetyt by mu się mocno zredukował.

Tak jak opisałeś wygląda właśnie apetyt na diecie wysokotłuszczowej. Najwyraźniej masz bardzo dobry metabolizm insuliny. Możesz się cieszyć, bo to rzadkość, ale człowieka z gorszym metabolizmem albo wręcz z insulinoopornością nie zrozumiesz, bo ich głód jest wręcz morderczy w porównaniu do tego.

Wiem bo porównanie mam, stosunkowo źle znoszę węgle i gdy jem ich sporo miewam wręcz ataki głodowe ;). Teraz jestem na diecie tłuszczowej i jest spoko, właśnie tak jak opisujesz. Objętościowo jem jedną trzecią tego co normalnie, a i nie ma żadnego problemu, jak z braku czasu opuszczam posiłek, po prostu o nim zapominam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

możliwe jest spalenie więcej niż się dostarczyło danego dnia, gdyż się korzysta z magazynów wcześniej zdeponowanych, tak uproszczając.

 

Tak, tak, tak Właśnie o tym piszę, że korzystamy z energii wcześniej zdeponowanej, a więc nie wydatkujemy więcej niż pobraliśmy.

 

kolego Deter Ty piszesz cały czas, opiewając o setki różnych praw, że właśnie nie da się wydatkować więcej energii niż się pobrało !! Czy Ty masz zamiar wyprowadzać ludzi z równowagi czy taką masz naturę, że zawsze masz rację? Jeśli raz piszesz że się nie da, a za chwilę po słowach krytyki bijesz brawo teorii której jestem bliski (na słowa @Bagins ), a w moim poście jej zaprzeczyłeś to oznacza, że po prostu starasz się wyprowadzać nas z równowagi skrajną zmiennością swoich teorii... no chyba, że ewoluujesz w miarę rozwoju tego wątku  ;)

 

...qrcze a tak mi początkowo zaimponowałeś wiedzą z zakresu logiki.. a teraz Twoje wypowiedzi stają się logicznie sprzeczne, co nie powinno mieć miejsca

Edytowane przez A2i
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

530? Twój ma numer 527 a jest ostatni na razie :)

Mój jest 529 więc uwaga teraz będzie ten zapowiadany. :P

Cos wam te komputery kulawo licza :)

0f0h.th.png

Ekspertem w temacie nie jestem zadnym ale fizyke w szkole rozumialem i calkiem lubilem. Przyznaje sie, ze nie sledze tematu od poczatku ale po kilku wpisach mam wrazenie, ze i tu obalane sa prawa fizyki. A jak nie obalane, to wystepuje trudnosc z ich zrozumieniem lub tez problem z artykulacja swoich przemyslen. Podobna sytuacja miala miejsce w temacie o poprawie osiagow. Kiedy to na argument mowiacy, ze o  tym jak ktos jezdzi decyduja watty i kilogramy, niektorzy stwierdzali, ze to sa bzdury i liczy sie noga  :icon_lol: 

 

Niech mnie ktos poprawi, moze ja czegos nie kumam. Ale na jakiej zasadzie ktos moze wykonac dana prace, zużywajac iles tam energi nie dostarczajac organizmowi tejze samej ilosci energii, badz ze sniadania, czy tez ze zgromadzonych w organizmie zapasow energii, ktore to tez pochodza notabene ze sniadan?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Na początek proponuję zejść z kolegi Deter, zwłaszcza upraszam o to Rafała.

Klosiu - to co mówisz o diecie tłuszczowej brzmi całkiem smakowicie - dałbyś radę wrzucić jakiś przykładowy rozkład jazdy?
n.p. moim problemem, jak pisałem wcześniej, jest ogromny głód po długotrwałym wysiłku. W ubiegłym tygodniu będąc w Karpatach Ukraińskich zrobiłem przez cały dzień prawie 150 km po górach z sumą przewyższeń prawie 4000m - więc sporo. Praktycznie wmuszałem w siebie jedzenie bo z adrenaliny i gorąca nie chciało się jeść. Wody za to poszło ok 7 litrów. Po powrocie wcisnąłem w siebie pokaźną porcję jedzenia plus piwo plus połówkę ogromnego arbuza i gdyby nie sen to nie miałbym dość. Ku czemu zmierzam. Zaprzestałem już regularnych treningów kolarskich - zbyt dużo dyscyplin sportu uprawiam by koncentrować się na jednym, co nie zmienia postaci rzeczy że jeżdżę dużo i np regularnie funduję sobie wyjazdy rzędu 100 - 200 km - na tyle na ile noga pozwala. Po kazdym wyjeździe nie mogę się najeść i zazwyczaj trwa to do następnego dnia. Waga u mnie oscyluje w okolicy 102 - 105 kg przy wzroście 191 cm. Kupiłem sobie parowar i mam plan na jakiś czas odstawić ziemniaki, białe pieczywo i czerwone mięso. Z tym nie będzie problemu - bardziej wieszczę problemy z odstawieniem słodyczy. No uwielbiam i koniec, albo puszka Cherry Coke i cygaro w parku po wypadzie rowerowym...
Coś tam słyszałem o chromie który zabija apetyt na słodycze - jak to z tym jest?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, moim ulubionym posiłkiem po maratonie jest spora porcja karkówki duszonej z zieloną papryką ;). Zapycha natychmiast.

Do diety tłuszczowej trzeba zrobić parę podejść moim zdaniem, organizm latami karmiony węglowodanami potrzebuje sporego czasu, żeby się przestawić na korzystanie głównie z tłuszczy. Pierwszy raz spróbowałem w sierpniu zeszłego roku i wszystko było ok przez dwa dni, później skończył mi się glikogen i ledwo wróciłem z treningu do domu mieląc na szosówce 25km/h ;). Dość nieprzyjemnie jest gdy organizm się przestawia, przez jakiś czas jest obezwładniające poczucie słabości, zawroty głowy przy wstawaniu (spada ciśnienie krwi) itp. Mija po jakichś dwóch tygodniach.

Drugie podejście zrobiłem w październiku i już było lepiej, mogłem robić spokojne treningi jedząc głównie mięso, niewiele owoców i sporo warzyw, straciłem też w miesiąc 4 kg bez głodu.

W tej chwili już wrzucam restrykcyjną dietę tłuszczową (~50g węgli dziennie) zawsze jak jestem uziemiony, po prostu nie mam zamiaru utyć :)

Na codzień, gdy trenuję stosuję dietę paleo - mięso, owoce i warzywa, jakieś 40% węgli, przed maratonem jeszcze dodaje jakąś kaszę itp.

Teraz akurat jestem na diecie tłuszczowej, bo jestem na 2 tygodnie uziemiony.

Wczoraj np jadłem na śniadanie kawałek kurczaka i dwa jajka sadzone na smalcu, na obiad sałatkę z pomidorów, kiełbasy i sporej ilości majonezu, na kolację parę plastrów szynki z masłem (brzmi strasznie, ale jest bardzo dobre :)) i to chyba wszystko :).

 

Ważne żeby ograniczając węgle dodać do jedzenia tłuszczu. Bardzo dużo ludzi obcina węgle, ale podświadomie ciągle boi się tłuszczu i je chude mięso + warzywa. Wychodzi niskokaloryczno-wysokobiałkowa dieta podobna do Dukana, co nie jest zbyt korzystne. Jakiś substrat energetyczny musi być, białko lepiej trzymać na poziomie między 1-2g na kgmc.

 

Mnie osobiście słodkiego nie brakuje, po jakimś czasie bez szybkich węgli zmienia się mocno smak i rzeczy słodkie robią się mdląco słodkie. Normalnie słodkie robią się owoce ;). Nawet na maratonie po paru godzinach zaczynam lać na bufetach wodę, bo mam odruchy zwrotne po izotonikach przez słodki smak.

 

http://www.dietdoctor.com/

 

Polecam stronkę, kompetentnie prowadzona przez lekarza i zawiera sporo ciekawych informacji. W Szwecji skąd pochodzi autor ponoć 20% ludzi korzysta z diety lchf (low carb high fat).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatnie 3 strony przelecialem nie czytajac bo sie nie da.

 

Fajny temat byl...ale sie zniszczyl.

 

@Deter

Gdybym uzyl twojej metody to zamiast chudnac bym tyl. Ale co organizm to inaczej i nie oznacza to, ze racji nie masz.

 

Metody do osiagniecia celu sa rozne, podobnie jak organizmy. Ale chyba tego zrozumiec nie potrafisz i zakladasz, ze kazdy organizm reaguje tak samo. Otoz nie reaguje jak to w prawach fizyki bywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

lansujesz sie "pseudowiedza"

 

Nie jest to pseudowiedza, ale fizyka.

Wyjaśnię ci to jak chłopu na polu

Ale ja to doskonale rozumiem.

Dziwi mnie tylko to, że uważasz, że wiesz lepiej co jadł mój ojciec i ile % jego jadłospisu stanowiły węglowodany.

 

PS

Numerem 2 w historii ultramaratonów, zwłaszcza tych najtrudniejszych na świecie jest weganin. Je węgle aż miło, jest chudy jak patyk, na trasach lał wszystkich jak miło. Nie licząc Yanisa Kurosa to najlepszy ultras w historii.

 

 

piszesz cały czas, opiewając o setki różnych praw,

Piszę o jednym prawie, słownie - jednym.

 

Kolega Bagins również napisał to, co ja wielokrotnie. Być może Twoje przeoczenie bierze się z nieuwagi, albo niezauważaniu skrótów myślowych.

Baginas napisał, że jeśli danego dnia zjesz mniej niż spalisz, to tę różnicę zrekompensuje tłuszcz zapasowy. To nie oznacza, że więcej spalasz energii niż posiadasz, ale że więcej spalasz niż dostarczasz w wyizolowanej jednostce czasu.

Innymi słowy. Jeśli masz całkowitego tłuszczu w organizmie 10 kg, to nie możesz spalić 12 kg - bo tyle po prostu nie masz. Ale jak dostarczasz do zapasów tłuszczowych konkretnego dnia 100g, to możesz spalić 200g.

 

 

Twoje wypowiedzi stają się logicznie sprzeczne,

Tu nie ma sprzeczności :) Mieszasz dwie kwestie.

1) Chudnięcie to spalenie większej ilości tłuszczu, niż dostarczanie go na bieżąco.

2) Nie możesz spalić więcej tłuszczu niż sam posiadasz.  



 

Gdybym uzyl twojej metody to zamiast chudnac bym tyl.

Jakiej mojej metody?

 

 

Ale chyba tego zrozumiec nie potrafisz i zakladasz, ze kazdy organizm reaguje tak samo. Otoz nie reaguje jak to w prawach fizyki bywa.

Muszę Cię rozczarować, ale każdy organizm polega tym samym prawom fizyki w taki sam sposób.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiej mojej metody?

Ty tak powaznie? A o czym zaczales dyskusje m in z Klosiem? Co pisales o diecie z mala iloscia wegla?

Nie udawaj prosze glupa.

Muszę Cię rozczarować, ale każdy organizm polega tym samym prawom fizyki w taki sam sposób.

Podlegaja tym samym rawom ale jednemu pomoze dieta na tluszczu a innemu na weglu.

 

 

EOT z mojej strony bo jak widac po postach wyzej ciezko z Toba normalnie pogadac bo agrumenty do Ciebie nie docieraja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deter, masz wyrazy mojego uznania za spokój z jakim próbujesz na forum publicznym uczyć ludzi prowadzić rozumowanie zgodnie z prawidłami logiki. Sam też kiedyś próbowałem, ale szybko mi przeszło. To jest trochę jakby mówić po chińsku. Może nawet po chińsku więcej osób by zrozumiało... albo może chociaż nie byłoby agresji.

 

mrmorty zahaczył o dobry temat - po solidnym wysiłku włącza się szczur. można by wciągnąć wszystko a i tak trudno pozbyć się głodu. Mam wrażenie, że mój organizm bardzo sprawnie pozbywa się tłuszczu w czasie jazdy. Problem jest z tym co dzieje się później. Odbudowujący się organizm bardzo głośno krzyczy "żryj!". No i problem w tym, że często nie umiem mu odmówić :/ Jeśli się uda zjeść po bożemu dobry posiłek regeneracyjny (najlepiej góra makaronu z kurczakiem) jest większa szansa powodzenia. Jeśli zamiast posiłku coś tylko przekąsze... kończę przekąszając do końca dnia i ostatecznie zjadam za dużo i nie w porę. Patenów na wyłączenie szczura nigdy za dużo...

 

Co do słodyczy też mam problem, że wielokrotnie rzucałem i nie raz jeszcze rzucę ;) Jeśli chcę redukować wagę - słodycze baaardzo mocno mi przeszkadzają. Jeśli chcę tylko utrzymywać - mogą być, ale mam wrażenie, że regularnie jedzone pogarszają proporcję mięśni do tłuszczu mimo stałej wagi. To jest chyba to, o czym cały czas pisze Klosiu - insulina. Od jakiegoś czasu czytam etykietki z wartościami odżywczymi tego co jem i bacznie oglądam rubrykę "węglowodany... w tym cukry..." Staram się szukać tego, co jest dla mnie jadalne i ma wartość cukry w miarę możliwości niską. Wniosek po przeanalizowaniu mojej diety jest prosty: nic dziwnego, że nie mogę się bardziej odtłuścić, skoro jem tak dużo węgli prostych.

 

Klosiu, a nie masz tak, że jak zarzucasz aktywność, to spada Ci apetyt? Ja to mam. Wystarczy pilnować się dzień-dwa po zarzuceniu aktywności, tj. nie jeść "z rozpędu" nadal tyle samo. Mechanizm działa w dwie strony. Powrót do aktywności - większy apetyt i tryb szczura po solidnym wysiłku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to co piszesz o szczurze, głodzie, wysiłku, treningu jest zaprzeczeniem moich doświadczeń. Dwadzieścia lat praktycznie lezalem na kanapie, praca raczej siedząca. Z 80kg przy 181cm przez te lata zrobiło się prawie 100kg. I w rodzinie pojawił się rower - na początku rekreacyjne potem coraz bardziej regularnie. Przez trochę ponad rok spadło do 77, a od roku utrzymuje się 78-79.

Ale o co chodzi? Jem to co jadłem przez 20 lat nie zmieniając przyzwyczajeń z małą różnica - jem dwa razy więcej. Nie ma problemu z tym że np. przez tydzień nie krece jem dalej jak smok i nie przybywa. Na wiosnę miałem operację i przez 6 tygodni zakaz obciążania, dalej jadłem tak dużo i nie przybylem nawet kilo.

Codziennie jem dwie drozdzowki lub lody, parę czekoladek, normalne pszenno-zytnie pieczywo i normalne wieprzowe mięso,nie lubię drobiu.

Według tego co niektórzy piszą przez te dwa miesiące braku aktywności powinienem przybyć a jednak tak się nie dzieje.

Każdy jest inny i inaczej reaguje na ćwiczenia, rodzaj i ilość jedzenia. Jeden będzie czerpał i odkładał tłuszcz jak niedźwiedź inny co by nie zjadł i ile to będzie patykiem. Chodzi o to że to co się dzieje w tak skomplikowanym tworze człowiek nie da się ograniczyć do prawa zachowania energii mimo że jest ono słuszne i prawdziwe. To jest zbytnie uproszczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W tej chwili już wrzucam restrykcyjną dietę tłuszczową (~50g węgli dziennie) zawsze jak jestem uziemiony, po prostu nie mam zamiaru utyć



Czy Ty na pewno boisz się utyć czy może chodzi Ci o zwiększenie masy ciała przez glikogen i zatrzymaną przez niego wodę? 50g węgli to już prawdopodobnie ketoza a to nie jest chyba optymalny dla zdrowia stan organizmu. 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaca911, jeśli uważasz, że Twój organizm ma zdolność łamania praw fizyki, to ja nie zamierzam się z Tobą sprzeczać.Nie mam problemu z tym, że żyjesz w takim przekonaniu.

 

Ja trzeci rok ważę się codziennie, obserwuję jak reaguje mój organizm na różne bodźce, obciążenie trenigowe i dietę i wnioski są zasadniczo dwa. Mój organizm jest bardzo wrażliwy na to, co jem i w jakiej ilości. Mogę bardzo szybko tyć, gdy się nie pilnuję mogę też bardzo szybko zrzucać, jeśli mam dużo czasu na jazdę i panuję nad szczurem. Mogę też szybko chudnąć nie trenując wcale i normalnie jedząc węglowodany - ale to mi się zdarza wybitnie rzadko, zawsze zaskakuje i jeszcze nie pojąłem na jakiej zasadzie to się dzieje :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...