Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'włochy' .
-
Cześć, zapraszam na przejażdżkę po Alpe-Adria, prawdopodobnie najbardziej atrakcyjnym, turystycznym szlaku rowerowym w Europie. Na to transalpejskie "naj" składa się wiele czynników, włącznie z genialnymi inwestycjami w odświeżenie starej infrastruktury i dopracowanymi usługami transportowymi. Na blogu wyszło tego aż ponad 50 tysięcy znaków i prawie 400 zdjęć: Szlak Alpe-Adria, czyli rowerem przez Alpy nad Morze Adriatyckie Warunki do turystycznej jazdy rowerem, czyli wygodne nawierzchnie, bezpieczeństwo, odsunięcie od ruchu samochodowego, atrakcyjność krajobrazowa - na naprawdę wysokim poziomie. Jeździmy właściwie po wszystkim, są i asfaltowe drogi rowerowe, i jakieś lokalne asfaltki między gospodarstwami dla rowerów i gospodarzy, sporo szutrów, ale zawsze twardych i przyjemnych, zdarzają się fragmenty trasy po zwykłych drogach publicznych, ale zawsze w przy bardzo niewielkim ruchu. Nie było momentu, gdzie jest wprost niebezpiecznie, chociaż jadąc z małym dzieckiem na kilku kilometrach w Austrii przed Werfen trzeba jednak uważać, podobnie jak na zjeździe z Mallnitz do Karyntii. Ogólny poziom satysfakcji - top , przy takiej pogodzie, ze wszystkimi atrakcjami, z włoskim żarciem, całą organizacją - naprawdę, perfekcyjny rowerowy urlop. Przy okazji - jedzie się około 7 dni, dojeżdża się około dwóch w każdą stronę, jakiś zapas na pogodę czy odpoczynek i wychodzi z tego 14-dniowy wyjazd. Uśmiechnięte pyski naszej ekipy mówią chyba same za siebie. Zapraszam do szybkiego przeglądu trasy , to początek, pierwsze 100 km z hakiem do Bad Gastein, oczywiście wybrane obrazki: Za Bad Gastein z solidnym podjazdem wpadamy na jeden z tych "czynników" pokazujących poziom organizacji szlaku. Ponieważ w tej okolicy przez Wysokie Taury, czyli najwyższe pasmo Alp w Austrii, nie prowadzi żadna droga (alternatywą jest przejazd przez słynny Hochtor i Grossglocknerstrasse, dwie doliny dalej), samochody i rowery przewożone są tunelem przez tzw. śluzę kolejową - 11-minutowe wahadłowe połączenie między stacjami Böckstein i Mallnitz. Pociąg ciągnie kilkanaście platform dla samochodów i kilka wagonów osobowych, w tym jeden całkowicie przystosowany na nasze, rowerowe potrzeby, który o tej porze (ok. 9 rano) był całkowicie wypełniony. Potem zjazd do Karyntii - najpierw szosa, serpentyny, potem zjeżdżamy na drogi rowerowe i jakieś lokalne drobiazgi. Jesteśmy trzeci rok pod rząd w Karyntii i trzeci rok cieszymy się przyjazdem. Cisza, spokój, widoczki, świetne turystyczne trasy rowerowe. Podobał mi się wyjazd z Villach - zanim dojechaliśmy na włoski, pokolejowy odcinek, jechaliśmy przez leśne okolice pod Villach, sprytnie wyprowadzeni z dość gwarnego obszaru: A potem jest ten odcinek, który dominuje w artykułach o Alpe-Adria, w prospektach czy reklamach biur podróży - 60 kilometrów po linii kolejowej z Tarvisio do okolic Carni, którą pod koniec XX wieku "przełożono" w nowy dwutorowy ślad, czasem na drugą stronę doliny, czasem w nowe, lepsze tunele. Ze starej infrastruktury zostały budynki, dworce, mosty, tunele, którymi teraz cieszą się rowerzyści. W dodatku w tym kierunku dzieje się to na delikatnym, 1-2%-owym zjeździe, więc przy dobrej pogodzie, przy dobrych widokach, to jest naprawdę chyba najlepsze co zrobiono dla turystyki rowerowej w Europie. Kilka obrazków (więcej w galerii na blogu): Prawie na końcu tego odcinka znajduje się stary dworzec w Chiusaforte, który pełni rolę miejsca spotkań rowerzystów - to chyba miejsce, gdzie spotkaliśmy największą grupę ludzi na rowerach na raz. Fajny rowerowy klimat, pełne stoliki ludzi, a na nich piwo, wino, espresso. Końcówka jest mniej efektowna, ale to nadal przyjemna jazda w zróżnicowanych warunkach po Nizinie Weneckiej - ddry, szutry, polne ścieżki, drogi lokalne, jakieś różne infrastrukturalne niespodzianki, ale cały czas wygodnie, twardo, równo. ... aż docieramy do końca, na 5-kilometrową groblę przez lagunę przed Grado: Na sam koniec jeszcze jedno rozwiązanie transportowe, jakie oferują lokalni przewoźnicy właśnie rowerzystom na Alpe-Adria - bezpośrednie połączenie autobusowe Grado-Salzburg z opcjonalnym przystankiem w Villach. Jest znacznie droższe od najtańszego pociągu (z kilkoma przesiadkami), niewiele droższe od najszybszego pociągu (z jedną przesiadką), ale nas do skorzystania z usług takiego przewoźnika skłoniły remonty na liniach kolejowych we Włoszech, przez które zamiast pociągów kursowały autobusy ze znacznie mniejszą (o ile w ogóle) liczbą miejsc dla rowerzystów. No i wylądowaliśmy w jednym z takich autobusów z budowaną na zamówienie przyczepą: Wśród wspominanych "czynników" jest jeszcze infrastruktura noclegowa - wszystkie z ośmiu miejsc, w których spaliśmy, posiadało swoje miejsce na rowery. Nigdzie recepcjonista nawet nie mrugnął słysząc pytanie, gdzie bezpiecznie zostawić rowery. Ale w jednym miejscu - B&B w Udine - była to tylko otwarta, chociaż monitorowana, wiata na terenie hotelu. A jak mowa o spaniu, to musi być też wspomnienie o jedzeniu... Powiem tylko, że wrzucając te foty sam przełykam ślinę. W końcu Włosi nie są narodem, który do jedzenia zniechęca Oczywiście na trasie są jeszcze ciekawe, krajoznawcze miejscówki, które robią za kolejny dobry, urozmaicający element wyprawy, ale o nich to już w szczegółach na blogu - zapraszam , tu tylko rzucam kilka obrazków: Z pozdrowerrrem Szy.
-
Cześć! To była nasza tegoroczna trasa numer jeden - Drauradweg, czyli trasa rowerowa Drawy w Austrii. Choć zaczyna się we Włoszech, a kończy w Chorwacji, biegnąc jeszcze chwilę przez Słowenię, to piszę głównie o Karyntii, bo właśnie austriacki odcinek w tym regionie stanowi znakomitą większość szlaku. W dodatku przez konieczność wcześniejszego planowania i niewiadomą związaną z pandemicznymi kwestiami granicznymi przejechaliśmy właśnie tylko część włoską i austriacką, więc i o Słowenii i Chorwacji i tak nie mógłbym pisać... Większość wrażeń już na blogu - zachęcam, zapraszam, dużo czytania i oglądania: Karyntia i szlak rowerowy Drawy. Austria na rowerowe wakacje (Znajkraj) Te gwiazdki w tytule to gwiazdki jakości, jakie przyznaje trasom rowerowym niemiecki ADFC. Najwyższą ocenę otrzymały tylko cztery trasy w Europie, w tym właśnie Drawa. Jeśli miałbym z mojego punktu widzenia uzasadniać taką ocenę, postawiłbym przede wszystkim na komfort jazdy, na odsunięcie trasy od ruchu samochodowego. Ogromną większość trasy biegnie bez jakiegokolwiek kontaktu z samochodami - albo po drogach tylko dla rowerów, albo po jakichś bocznych drogach leśnych/polnych/nadrzecznych, które sprawiają wrażenie używanych z rzadka tylko przez właścicieli gruntów, rolników, służby leśne. Mocnym atutem trasy jest tło krajobrazowe. Start pod Dolomitami (tymi właściwymi) w Toblach, potem przejazd pod Dolomitami Lienzkimi i Alpami Gailtalskimi, za Villach pojawiają się ładne Karawanki. Z kolei sama rzeka na prawie całym przebiegu ma zmieniający się kolor w zależności od rodzaju i ilości niesionych minerałów. Wygląda to wszystko tak: Przyjemną częścią podróży są wizyty w miastach. Toblach, San Candido, Lienz, Villach - to te największe, choć wciąż nie jakoś specjalnie duże. Poza tym kilka mniejszych na trasie, jak Oberdrauburg, Spittal an der Drau, Rosegg, Ferlach, Völkermarkt, więc jest dużo możliwości zatrzymania się na posiłek, sporo miejsc noclegowych. Kilka kadrów - San Candido: Lienz: Villach: Trasa należy zdecydowanie do tych łatwiejszych. Podstawowy przebieg trasy to niemal cały czas droga rowerowa przy Drawie, dlatego ożywiliśmy ją nieco wariantem przez położone równolegle, 300 metrów wyżej, piękne jezioro Weissensee, jedno z popularnych miejsc wypoczynkowych Austriaków. Wspominałem tu o Weissensee już w zeszłym roku, gdy przejechaliśmy je jadąc Wielką Pętlą Jezior Karyntii. Miejsce o tyle wyjątkowe, że mimo szlak rowerowy który tędy prowadzi biegnie... jeziorem i można go pokonać jedynie na pokładzie statku. Warto ogarnąć dobrze ten dzień, bo ostatni statek odpływa już około 17. Okolice są piękne, więc i jemy tu obiad, i siadamy w knajpce przy przystani i jeszcze na koniec dnia pijemy piwo na statku. Sam statek to jedna z ciekawostek rowerowych, bo przez wspomnianą konieczność pokonania tego odcinka przez rowerzystów, statek jest świetnie przygotowany na naszą wizytę - część miejsc restauracyjnych zamieniono na parking rowerowy: Smaczków rowerowych na całej trasie jest wiele więcej. W zeszłym roku też zachwycałem się Radbutlerem (dosłownie: "rowerowy lokaj", stąd logo), więc w tym wróciliśmy ponownie. To punkt nad samą Drawą, przy trasie Drauradweg, gdzie na czas zwiedzania miasta, a nawet noclegu, można zostawić swój rower w bezpiecznym zamknięciu lub na haku pod opieką pracownika punktu. Są podstawowe narzędzia i ogólna pomoc dla turystów rowerowych: Podoba mi się poziom informacyjny szlaku - sporo tablic kierujących do miast, miasteczek, obiektów mających znaczenie dla rowerzysty: Robiąc jedne ze zdjęć wyżej, na zdjęciu po raz drugi podczas naszych podróży uwieczniam oryginalny tandem Hase Pino: Jeszcze jeden fajny rowerowy gadżet sprzed roku - panoramiczne mapy trasy, świetnie pokazujące i dobrze działające na wyobraźnię przestrzenną. Zielona nitka na lewym brzegu rzeki to przebieg trasy rowerowej Drawy, Ola wskazuje pensjonat koło Ferlach w którym spaliśmy: Oryginalnym miejscem jest droga rowerowa przyczepiona do mostu kolejowego na Drawie, dosłownie na koniec odcinka austriackiego - ażurowa konstrukcja wisi 100 metrów nad poziomem rzeki, widok - petarda I jeszcze coś, co z jednej strony cieszy, z drugiej - straszy. Bo fajnie jest spotkać gdzieś na uboczu bezobsługowy punkt, gdzie można usiąść przy jakimś słodkim drobiazgu albo schować się przed deszczem, ale czy ta pseudonowoczesna forma w kontenerze pasuje do miejsca? Podsumowując - świetna, przyjemna, nietrudna, ciekawa, widokowa, dobrze zorganizowana trasa na rowerowe wakacje. Zapraszam na strony bloga po jeszcze więcej Szy.
-
Hej, wybieram się w sierpniu nad jezioro Como. Nie mam jeszcze wybranej miejscówki. Zastanawiam się dokąd najlepiej pojechać. Interesują mnie trasy MTB, ale zależy mi również na bliskości szlaków pieszych i ferrat. Ktoś ma jakieś doświadczenia, coś może polecić.
-
Cześć! Kilkukrotnie ogłaszałem się na forum z ofertą wyjazdów, m.in. na Tour de France. Zbliża się zima i pewnie część z Was chciałaby przygotować się do sezonu w sprzyjających warunkach pogodowych. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom i oferujemy Wam na nadchodzący sezon cztery wyjazdy szosowe. W styczniu zapraszamy do Calpe, w lutym na Lazurowe Wybrzeże, w marcu do Malagi a w kwietniu, zaraz przed startem polskiego sezonu do Włoch na pogranicze Ligurii i Toskanii. Cała oferta do wglądu na www.mjprotour.com/wyjazdy Poniżej krótka zajawka video sprzed dwóch lat: informacje mailowo: mjprotour@gmail.com i telefonicznie: 661416136 Zapraszam!
-
- zgrupowanie
- szosa
- (i 8 więcej)
-
Witajcie! Zastanawiacie się pewnie czasem co zrobić w listopadzie, kiedy pogoda znacznie się pogarsza, a dzień systematycznie skraca. Warto wówczas przenieść się nieco na południe do kraju, gdzie ciepła temperatura utrzymuje się znacznie dłużej i tam pokręcić dodatkowe kilometry na szosce. Organizuję tygodniowy wyjazd w okolice Neapolu, w serce Apeninów. W planach dokręcanie szosowych kilometrów po przepięknych drogach zarówno w górach jak i na cudownym wybrzeżu półwyspu Sorrentańskiego. Dzienne dystanse około 100 km, trasy zróżnicowane jeśli chodzi o poziom. Tempo- z założenia nie jedziemy tam typowo treningowo, raczej zobaczyć i odkryć nowe, nieznane szosy, w końcu to koniec sezonu Cena zależy od wybranej opcji transportu: samochód- 2100 zł, samolot 2900 zł. W obu wersjach zapewniamy transport rowerów na miejsce, więc samolotem lecicie tylko z bagażem podręcznym. Mamy jeszcze kilka wolnych miejsc. Dokładne informacje nt wyjazdu znajdziecie na naszej stronie: https://www.mjprotour.com/kampania Odwiedźcie też na naszego facebooka: www.facebook.com/mjprotour Zapisy: mjprotour@gmail.com Zapraszam!
-
Cześć! Organizujemy wyjazd na pogranicze włosko- austriack- szwajcarskie, na legendarne szosy. Zaliczymy m. in. piątą (Stelvio) i szóstą (Kaunertaler Gletscherstrasse) najwyższą drogę Europy. Przemierzymy drogi w trzech krajach w fascynującej scenerii i poruszając się po doskonałych asfaltach. Termin 5-12 sierpnia. Zakwaterowanie w austriackim Nauders, tuz przy granicy z Włochami (Reschenpass) i kilka kilometrów od Szwajcarii (dolina rzeki Inn). Strona wydarzenia na FB: https://www.facebook.com/events/476634736004991/ Zapisy: mjprotour@gmail.com Cena: 1750 zł Zapraszamy!
-
Cześć, przymierzam się do urlopu w Finale Ligure. W pobliżu jest wiele tras, chyba głównie enduro. Dla nierowerowych osób są atrakcje typu morze i inne turystyczne. Urlop planuję od 24 lipca na 2 tygodnie. Dojazd raczej autem, przy czym chcę się zatrzymać po drodze w jakiejś (jakichś) mieścinach, żeby jechać ciągiem max 10 godzin, a pewnie nawet mniej Mam w związku z tym kilka pytań: 1. Czy ktoś może polecić zakwaterowanie, w którym znajdzie się miejsce dla rowerów? Najlepiej blisko morza. Ceny na Airbnb są dramatycznie wysokie 2. Czy ktoś korzystał z wypożyczalni rowerów górskich i może podzielić się doświadczeniami? Jakie są ceny? Najlepiej enduro 3. Jak wygląda ewentualny transport roweru na szczyt? 4. Czy korzystał ktoś z usług przewodnika, z którym można objechać lokalne trasy? 5. Na ile jest to atrakcyjny region dla nierowerowych osób? Pozdro!
-
Witam, posiadam rower, który chciałbym sprzedać. Niestety nie wiem ile jest warty. Czy ktoś mógłby mi pomóc go wycenić i wie jaka to firma? Pozdrawiam
-
- srebny
- kolarzówka
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć Wam! Na początku lipca wyruszam z Warszawy na wyprawę rowerową, na którą szukam towarzysza, towarzyszki lub towarzyszy Dystans: ok. 3000 km Dystans dzienny: ok. 100 km Termin: lipiec - sierpień 2017 Planowana trasa chciałbym żeby wyglądała mniej więcej jak na mapce, z zachowaniem punktów, na których odwiedzeniu najbardziej mi zależy. Noclegi głównie na dziko w namiocie, a w większych miastach Couchsurfing, ewentualnie jakiś tani hostel jeżeli będzie taka konieczność. Jeżeli chodzi o czas podróży to nie spieszy mi się za bardzo, jednak byłoby fajnie wyrobić się w max 2 miesiące, więc postaranie się o zachowanie średniej około 80 – 100 km dziennie wydaje się być rozsądne Powrót raczej samolotem, ale jeżeli udałoby się zachować wcześniej wspomnianą średnią dziennych kilometrów, to można się nawet pokusić o zrobienie trasy powrotnej o własnych siłach, ale to już kwestia do ustalenia Jeśli chodzi o moją osobę to sądzę, że moimi całkiem sporymi atutami są bycie baaaardzo miłym i pomocnym Mam poczucie humoru, nie jestem konfliktowy i kocham ludzi. Sądzę, że jestem w stanie się dogadać z każdym, ale wolałbym jednak spotkać się wcześniej z chętną/chętnymi osobami żeby sprawdzić, czy jest między nami „chemia”, która będzie raczej przydatna w tej całkiem długiej i momentami wymagającej podróży Chętnie odpowiem na wszelkie pytania i wątpliwości. Pozdrawiam Was serdecznie, miłego dnia!
-
Witam wszystkich zapalonych kolarzy sakwiarzy. Planuję na Sierpień wyprawę na południe. Wstępny zarys trasy: Słowacja, Węgry, Bośnia i Hercegowina, lub od razu Chorwacja, później promem na Włochy i powrót przez Austrię i Czechy. Noclegi głownie pod namiotem. Dystans ok 2500-2800km, tempo spokojne, czas +- 20-25dni. Byłby ktoś zainteresowany?? Jeżeli ma to znaczenie, jestem z Krakowa i mam 28lat. Pozdrawiam
-
Hej, poszukuję ekipy, najlepiej szosowej z Krakowa i okolic, która organizuje wyjazd do tych krajów i nie mogą dobrać osób do pełni szczęścia. Musiałem zmienić plany ze względu na pracę i szukam obecnie głównie ekipy, z którą będę się mógł zabrać, chodzi głównie o transport, bo czy nocleg czy żarcie jestem w stanie sobie ogarnąć. Z góry dzięki za odzew.