Lata temu musiałem "kamuflować" wydatki rowerowe aż do granic absurdu zmniejszając ceny szpeju ( coś kosztowało 500 ja mówiłem , że 20) Ale jak zawsze kłamstwo ma krótkie nogi .Żona przy okazji moich większych zakupów sprawdziła ceny na necie i wezwała mnie na dywanik 😁 Na moja obronę wystawiłem takowa argumentację - chleb w domu jest , szynka jest , niczego nam nie brakuje , ale jeżeli wolisz męża który będzie pod sklepem przepijał wszystko to nie ma sprawy. Finał pogadanki - kasa na "rowerowanie " płynie jak do ojca dyrektora na radio.😁😉