Miałem bardziej na myśli tzw. bażanty czyli osieroconych bywalców galerii handlowych - w niedziele zamiast po galeriach pałętają się po szlakach, czy to pieszych czy rowerowych. Nie mam tu na myśli rowerzystów/turystów tylko właśnie takie bażanty, co to idą na całą szerokość szlaku albo jadą ścieżką rowerową w trzy osoby obok siebie, bo muszą porozmawiać.
Też jeżdżę w niedziele i mam nieco inne doświadczenia - z reguły w swojej okolicy mijam kilka otwartych sklepów po wioskach, można kupić butelkę wody za 3 zł i zapłacić kartą. W Germianistanie czy Austrii - nie do pomyślenia
Nie proponuję liofów jako wyżywienia, bo zapas zajmuje sporo miejsca, z reguły na sakwach jadamy po drodze ale 2 śniadania i 2 obiady mamy awaryjnie. Czasami właśnie sklep jest zamknięty albo nawet w hotelu mogą restaurację zamknąć, zanim się oporządzimy z rowerem i myciem.
Jeśli OP chce parzyć kawę to można jakąś owsiankę lioflizowaną wziąć awaryjnie. Jak się do niej wrzuci kilka kawałków czekolady z orzechami, to można pierwszy głód całkiem solidnie zaspokoić.
Co do bazy noclegowej - no tak to już jest, że trzeba trasę nagiąć, jak jechałem od siebie do Trzęsacza to zdarzały się turystyczne pustynie ale z reguły trzeba się kierować na jeziora