Zdarzało się mieć nawet bardziej usyfiony rower - oblepiony błotem aż niemiło, z ledwo kręcącymi się kołami (to na zdjęciu to bardziej szlam - kiepski do ręcznego czyszczenia, a nie korzystam z myjni, ani wanny). Kiedyś może ze szczególną premedytacją syfu nie zaliczałem, ale ze względu na pilnowanie średniej raczej nie zwalniałem, więc często byłem uwalony jak świnia 🐖, a teraz mam wywalone na średnią, i mimo że jeżdżąc cały rok zalicza się różne rodzaje syfu, to bywa, że omijam, albo nawet zawracam, kiedy nie chcę się taplać - na zasadzie 50 m błota = 2 g. czyszczenia (choć czasem zaliczam np. polne błoto, niby niechcący, czego potem żałuję i jestem zły na siebie ).