A ja w czasie ostatniej wizyty na ortopedii zostałem zapytany przez lekarza "Czy mi za to płacą?". I chociaż wyniki miałem przyzwoite, to tak mi to otworzyło oczy, że totalnie olałem "trenowanie" i spinanie się na wyniki, w tym roku nie byłem na żadnym wyścigu i dosłownie wyczyściłem swój kalendarz startowy, sprzedaję opłacone już pakiety (jak ktoś chce mam Babę Jagę za 250 zł ) i zupełnie nic nie planuję. Uświadomiłem sobie, że w wieku 32 lat już nic w tym sporcie nie osiągnę, a żyłowanie się i poświęcanie wszystkiego, w tym zdrowia, dla pudła w wyścigu o uścisk dłoni sołtysa jest co najmniej...bez sensu. Od jakiegoś czasu jeżdżę więc sobie jak, kiedy i gdzie chcę. Bo sport amatorski ma głównie sprawiać przyjemność. I Tobie autorze polecam zrewidować swoje priorytety i zastanowić się, czy na pewno chcesz poświęcić wszystko dla niczego. Gdy przegniesz z treningami, to efekt - jak koledzy wspomnieli - będzie odwrotny, wtedy dodatkowo załamiesz się psychicznie i wszystko szlag trafi.