Skocz do zawartości

[gleba] Wasza najśmieszniejsza


Pioe

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Kumpel chcial się przekonać jak to jest jak się jeździ siedząc na rowerze tyłem do kierunku jazdy...

W domu na rowerze treningowym trochę ćwiczyl "odwrotne" pedałowanie a póżniej wyszedł na ulicę iiiii....

 

no i po przejechaniu metra przewrócił się z głośnym "łubudubu"... ;)

Innym razem próbował jechać trzymając prawą ręką lewego gripa a lewą prawego(odwrotnie). Przejechał 10metrów a później zamknął oczy i zaczął machać głową :):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Kumpel chcial się przekonać jak to jest jak się jeździ siedząc na rowerze tyłem do kierunku jazdy...

W domu na rowerze treningowym trochę ćwiczyl "odwrotne" pedałowanie a póżniej wyszedł na ulicę iiiii....

Dobre to i fajnie wygląda ale ryzykowne :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Historia wydarzyla sie jakos 10-11 lat temu mialem wtedy 6 lat i jadac z dosc duza jak na ten wiek szybkoscia przywalilem glowa w drzewo. Pamietam moment jak juz wylatywalem przez kierownice i jak lezalem pod drzewem. Skonczylo sie siniakami nie tylko na glowie, ogolnym zamroczeniem, wizyta w przychodni, zastrzykiem itp. Ale najbardziej denerwowaly mnie te glupie pytania czy to ja wjechalem w drzewo czy drzewo we mnie? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z 10 lat temu, mniej wiecej, miałem rowerek poslkiej produckcji, a zwał sie jubilat ;) wpadlismy na pomysł z kolegami,ze fajnie by było pojeździć po blotku B) a ze błotka nie bylo(gorąco jak diabli tamtego lata było :P) to wzieliśmy wody do butelek i w pobliskim parku wylalismy wode na ścieżke..akurat na łuku :D rozpędizłęms ie do ok 20-25km/h i wchodze w łuk i nadal przyspieszam :D Jakiś ułamek sekundy leciałem driftem a potem już oglądałem świat z poziomu gleby ;] spodenki, koszulka, a nawet gatki byly całe od blota.....fajnie było :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co prawda nie moja historia tylko kumpla, ale nigdy nie mogę sie powstrzymać pd śmiechu jak ją słyszę.

 

Kumpel jechał sobie spokojną, osiedlową uliczkę, rower marki Romet Mistral, taka kolarzowka turystyczna, ongiś szczyt marzeń każdego chłopaka. Kierownica baranek, więc pochylona pozycja, głowę trza zadzierać, do hamulców zawsze było za daleko (sam na takim jeździłem). No ale jedzie sobie i tak jak wielu z was z tego wątku zamyślił sie nad egzystencją przyglądając sie toczącemu jak zycie przedniemu kołu. Obudził sie zaraz przed wyjeżdzającym tyłem z bocznej uliczki dostawczakiem, który miał otwarte drzwi z boku do paki (te przesuwane). Finał? Kumpel dziabnął ostro w samochód, sam wpadajac prosto do środka samochodu. Ponoć mina kierowcy była bezcenna gdy coś z hukiem nagle wpadło mu do samochodu :-).

Skutki były już mniej zabawne - złamana ręka, rower zrobił sie dwuśladem, a kumpel musiał znosić mnie chichrającego za każdym raazem jak spojrzalem na jego ręke w gipsie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siemka ,nie pamietałem czytajac ze 2 strony zadnej swojej efektownej stłuczki .. właśnie oswiecenie przysło

 

kiedyś na mojej wiosce ,w beskidach jechałem sobie z gorki ,boczna asfaltową uliczką ,opadającą do drogi głownej .. byłem młody i głupi -nie wiem co mi strzeliło wtedy do głowy -ale pusciłem hamulce .. i napawałem sie w stylu "łaaaaał ale szybko jade, wiater we włosach" itd. nie wiem kiedy chciałem hamować ,bo juz widziałem płot po przeciwnej stronie od wylotu .. tak mi sie podobało ,ze nie wiem kiedy bym hamował .. nagle ah!! z boku ,z głownej wypadł samochod -to zmusiło mnie do hamowania -odruchowo wtedy chwyciłem i zacisnałem jak najmocniej hamulce -a jechałem po drobnym żwirku i kamyczkach/piasku wiec było slisko

 

momentalnie wpadłem w poslizg i połozyłem rower -w taki sposób ze ja siedziałem na asfalcie majac nogi wyprostowane przed siebie ,sam byłem zgiety prostopadle do nog -czyli siad prosty ,rower grzecznie lezał mi na kolankach -w ten sposob przejechałem po tej drodze jakieś 2 metry ;];]

 

z głupią miną odpowiedziałem zatrzymujacemu kierowcy na pytanie "ze ,nic mi sie nie stało i nie warto tak jeździć"

faktycznie nic mi sie nie stało .. wrociłem spokojnie do domu ..

 

jakiś tydzien pozniej ,nie wiedziec czemu przejechałem swoją dłonią po tyłku i poczułem coś niepokojącego -skóra nie była taka gładka i aksamitna jak zazwyczaj ;

ze zgrozą spostrzegłem ze moja nic nie wyszło ,niczym dalmatynczyk ,cała upstrzona jest małymi i wiekszymi strupkami, wystajacymi pomiedzy kepek włosia :D

tyle na dzisiaj

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś w lesie zaliczyłem na szczęście nie groźną, ale mającą fajny efekt glebę. No więc tak. Pojechałem dziś pojeździć z Piterpakiem. Jechaliśmy za szlakiem, który niespodziewanie gdzieś zginął :) (tak to one są znaczone). Postanowiliśmy się nie wracać tylko jechać na "ślepo". Po wyjechaniu z jakiś pól i łąk zauważyliśmy fajną szutrową drogę do lasu. Po jakimś czasie zamieniła się ona w typowo leśną drogę. Co kawałek były koleiny z błotem rozjeżdżonym przez różne maszyny wyciągające z lasu drzewo. Nie brakowało też duuuuużych kałuż :twisted:. Pierwszy botnisty kawałek. Niedługo jeżdże w SPD więc bałem się przejechać. Piterpak pojechał pierwszy i przejechał :P. To myślę sobie, czmu nie, spróbuje :). Jade. Wziąłem za mały rozpęd i zatrzymałem się w środku :) . Oczywiście nie zdążyłem się wypiąć i ................ poleciałem prosto w to bagno. Cały bok w błocie :twisted:. Ręka, noga, spodenki, nie mówiąc o bucie :D. Ale od czasu do czasu nie zaszkodzi taka maseczka błotna. Darmowy salon odnowy biologicznej :D. Potem taki brudny poszedłem do sklepu :cool: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

co prawda gleba to nie byla, ale wszyscy chicralismy sie chyba przez 2 dni ;)

 

2 lata tmeu pojechalismy sobie ekipa w 7 osob do sasiedniego miasta bo kumple z niego mowili ze maja fajny tor. odleglosc do pokonania 30km w jedna strone. Po nieco ponad godzinnej jezdzie dotarlismy. pojechalismy na ich tor, byl nawet dosc ciekawy. poskaklismy, mielismy juz wracac gdy dowiedzielismy sie ze maja jakis nowy, wiec pojechalismy. na srodku stala goromna hoooopa , z wyskokiem jakies 2,5 - 3m nad ziemia, najazd byl ogrony. Postanowilem sobie skoczyc. wygladalem jak zolw ninja, caly opanerzony. no i jade sobie jade i hooop. nagle poddmuch wiatru, mna troche zatrzeslo ale jakos wyladowalem :) super happy wszystko extra. siedzimy gadamy i nagle widze malutka hoopke, jakies 50 cm. to sobie jade i hoop, a tu nagle Krach, ja che pedalowac dalej a tu korby nie ma .... :lol: okazalo sie ze kinex mi poszedl. dobrze ze mialem kumpli tam i odrazu na miejscu mi wymienili bo bym prowadzil rower 30 km ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu mialem metalicznie zielonego skladaka, nowitki byl B) ... zjezdzalem z gorki szybko i chcialem szybko wyhamowac ale nie moglem bo bylem nie przyzwyczajony do hamulcow, ktore byly na kieronicy :P uderzylem w sklepik z warzywami twarza ... polamany widelec :twisted: moj ojciec mowil mi, ze sklepik sie poruszyl od tego :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 8 lat temu miałem dość ciekawą glebę, gdy jechałem z kuzynem polną drogą na wsi na jakiejś podrzędnej przejażdżce. Wśród paru drobiazgów, które mieliśmy ze sobą, był krótki kawałek liny z rzutką bosmańską na końcu. Wpadłem więc na pomysł, żeby w czasie jazdy zakręcić nią nad głową parę razy. Do końca nie pamiętam, co i jak się stało, ale momentalnie wylądowałem na glebie, a kawałek liny 2m nad drogą na gałęzi B) Kuzyn nawet się nie śmiał, tylko z bardzo dziwną miną spytał, o co właściwie mi chodziło :lol: A chyba po prostu styki się pomyliły, czyli zakręciłem ręką, tylko nie tą, co trzeba :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ostatnio zmieniłem kierownicę i mostek.

Stare trzeba było dowieźć do domu więc włożyłem do plecaka małego (kierownica niestety wystawała sporo).

W okolicy placu Grunwaldzkiego wyjeżdżałem spod jakby parkingu krytego wprost w rozkopany plac grunwaldzki. Zaraz jak się kończył dach tego parkingu była bula gdzieś <1m wysokości a za nią ścieżka. Pomyślałem sobie, że przejedziemy tędy a nie naokolo.

Niestety zapomniałem że mi kierownica wystaje z plecaka :blush:

Momentalnie zastopowała mnie zaczepiając o sufit.

Pamiętam, że pomyślałem "Co jest kurde?".

Momentalnie stanąłem na podjeździe, bez równowagi i w spd. Na szczęście udało mi się nie upaść. Jakoś zjechałem na wstecznym i dopiero się zatrzymałem.

Kolega rył ze śmiechu 10 min...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No calkiem tu wesolo:) 1.Ja mialem taki przypadek ,ze jechalem na wheelie'm i troszke sie za bardzo rozpedzilem ok 30km/h no i przechylilo mnie do tylu i gdy zeskoczylem z roweru kolana same sie ugiely i gleba :) Rower gdzies polecial ,a ja sie smialem z uczucia ugiecia sie kolan :D

 

2. Jakies 5 dni temu bylem na wyscigu rowerowym no i trasa dosyc ciezka i w pewnym momecie trzeba bylo zejsc z roweru i przeskocyc z nim przez row blotka ,ale ze zmeczenia braklo sil i wpadlem prosto do tego blota po kolana :P A na dodatek nie moglem sie wygrzebac :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjeżdżając z lasu przy samej ulicy był rów, rozpędziłem się by z tego rowu wyskoczyć, przelecieć ok. 1,5 metra i wylądować na ulicy, jednak ten rów nie był taki równy jak się mi wydawało i zniosło mnie tak, że wylądowałem bokiem na asfalcie. Nieźle się wyobdzierałem, ale beka była :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj miałem tak:

 

Jadę sobie po zakupy. Podjechałem do sklepu i kupiłem co miałem kupić. Wracam sobie do domciu (lewą ręką trzymałem kiere, w prawej zakupy). Wjechałem na podjazd przy domu, skręcam w lewo (wyjechałem za ścianę) i zacząłem się zastanawiać skąd się wzięła ta wisząca ławka (takie cuś jak huśtawka, tylko że z grubych desek i długie na 2.5 metra) No, a że miałem dostęp tylko do lewego hamulca, no to wiadomo co zrobiłem. Potem to było szybko: zakupy poleciały w prawo, przednie koło ugrzęzło między belkami w huśtawce a ja OTB i tak wylądowałem na tej huśtawce w pozycji leżącej. I tak sobie lezę... A tu matka wychodzi z domu, widzi mnie leżącego na ławce i mówi: "Co tak leżysz? Zakupy zrobiłeś!?" No myślałem że wyjdę z siebie normalnie!

 

I jeszcze kiedyś z kumplem sobie jadę... I założyliśmy się, że on nie przejedzie przez tą łąkę bez zaliczenia gleby... No to OK. Jedzie, jedzie... A tu słychać było: AAAAA!!! SPADAAAAAAM!!!

 

On nie wiedział, że za tymi trawami był (nieźle ukryty) głęboki 1.5 metra rów... Nic mu się nie stało... Ale przegrał :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może gleba nie była śmieszna, ale okoliczności były zabawne. Otóż w zeszłym tygodniu wybraliśmy się z Hammerem i Lordem Tomem na wzgórza dalkowskie. Już troszkę zmęczonych, czekał nas najdłuższy zjazd. Hammer i Lord Tom pojechali pierwsi, ja za nimi. Gdzieś tam na jakimś odcinku, będąc już daleko w tyle, najechałem na równoległy rów (coś w rodzaju koleiny). Tylne koło mi do niego spadło i zacząłem tracić kontrolę nad pojazdem (przy prd. jakieś 35-40 km/h) :034: Jak już czułem, że to koniec, to krzykłem z wrażenia (czy raczej przerażenia :) ) "O K****A!" i pięknie zostałem katapultowany na bok, koziałkując parę razy i czekając na uderzenie bika. Ale na szczęście mój rowerek zatrzymał się niemal w miejscu :) :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to nie była gleba ale coś bardzo śmiesznego(czyt.Głupiego) co mogło zakończyć się glebą... no więc...

 

Pewnego razu wracając z wycieczki(po ok 60przejechanych km, zostało nam jeszcze 20) skończył sie nam prowiant i picie... byliśmy bardzo zmęczeni, głodni(niedobór cukru itd) no i pić się chciało... mieliśmy tylko coś ponad 2złotysze i idziemy do jakiegoś spożywczaka a tam do wyboru: jakaś lokalna woda z kranu(Kranianka czy Kranówa zdrój 1,5l) lub 2l heleny białej... Jak już mówiłem zastrzyk smaku po kilku wypitych litrach wody by się przydał więc kupujemy oranżadę i pijemy połowę a drugą wlewam do pustych bidonów...(do pełna :) ) no i w traskę po kamienistym tudziez dosyć nierównym odcinku już na szosie wpadłem na genialny pomysł żeby się napić... No wiec ustnik bidonu do buzi i otwarcie bidonu... BUUUM dostałem potężną dawkę gazu do zamkniętych ust... prawie spadłem z roweru.... trochę trwało zanim doszedłem do siebie i przefiltrwałem płuca... ech pamiętam jeszcze ten usisk w klatce piersiowej i ten szok...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Gdy byłem trochę młodszy, strasznie podobały mi się sztuczki typu wheelie, endo, itp. Gdy raz jechałem z kumplem przez taki nieduży wyasfaltowany parking, pomyślałem, że sobie pojadę na przednim kole. Jeszcze nie umiałem dobrze tego robić, więc prędkość była nieduża. Ale nie w tym rzecz. Otóż zapomniałem, że regulowałem ostatnio hamulce i trochę mocniej łapały.

Rozpędziłem się troszkę i złapałem za dźwignię. Moje niedoświadzczenie i mocne hamulce spowodowały, że poleciałełem przez kierownicę. :) W ostatniej chwili jakoś wyskoczyłem do przodu z roweru i szczęśliwie wylądowałem na nogach. Ale to nie był koniec kłopotów: przewracający rower zdzielił mnie po plecach :) .

I wtedy już musiałem skapitulować i pocałować glebę. Skończyło się bez urazów, ale śmiechu było co nie miara. Kumpel żałował, że akurat nie miał kamery. :D

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj po raz pierwszy zaliczylem OTB... stojac w miejscu :lol: Stalem tuz przed poczatkiem chodnika. Postanowilem podbic przednie kolo i na niego wjechac (aby nastepnie kontynuowac jazde). Pech cial ze podbite kolo upadlo tuz przed kraweznikiem, amor sie ugial a ja poczulem ze lece do przodu :P Poniewaz obok byly zaparkowane samochody i jeszcze szli jacys ludzie zrezygnowalem z wersji "na bok" i poddalem sie dzialaniu sily :D Do tej pory nie wiem skad ona sie wziela... pewnie dlatego ze stalem na pedalach na ktore nastepnie naparlem i w dodatku przesunalem nieznacznie mase do przodu. Na szczescie zakonczylo sie tylko lekkim zadrapaniem i spojrzeniami przechodniow co ja do chole*y robie :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mogę się pochwalić niezłą glebką hłehłe. Podjechałem z ziomkiem pod szkołe , pogadaliśmy z dziewczynami itp. chcemy jechać (po lekcjach of course). Koło wejśca jest mała górka. może na 60 cm wysoka. Chciałem wjechać na chodnik na przełożeniu 2 z przodu 6 z tyłu bez rozpędu. Efekt był taki , że poleciałem do tyłu , a rower cały czas trzymałem w rękach tz. kiere. Ale woźny miał pompe. mi się nic nie stało , gorzej z rowerem. niewiedzieć czemu tak go skopałem , że się zepsuł i od tamtego czasu ( 2 lata) nie jeżdzę bo nie miałem kedy naprawić. Ale za tydzień już będę miał Unibike Evo 06 :].

 

Pzdr

orion50

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...