Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

pacman, teoria. Ja dość często spalam na treningu i 3000kcal, czyli 330g tłuszczu niby. I co? Dzięki rowerowi nie schudłem ani kilograma przez siedem lat, bo jakieś okresowe wahania się oczywiście zdarzały i zdarzają. Uzależnione są wyłącznie od zmiany diety, bo na kalorie spalone na rowerze organizm reaguje po prostu większym głodem i je się więcej. 

W dłuższym okresie czasu wyłącznie dieta decyduje, to czy ogólnie jest tucząca, czy nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

 

Bo w dużym uproszczeniu wszystko sprowadza sie do bilansu kalorycznego, o czym wcześniej była juz dyskusja...

jesz więcej niż spalasz = wzrost wagi, jesz mniej niż spalasz = spadek masy

 

 

Wiem to po sobie, sama jazda na rowerze nic nie da jak po rowerze będzie piwko i pizza :) co najwyżej tyć tak szybko sie nie będzie.

Wszystko sprowadza sie do tego aby jeść mnie niż sie spala, wtedy dopiero mozna schudnąć. Oczywiście w dużym uproszczeniu, bo duże znaczenie ma dobór odpowiednich produktów.

 

Sam juz schudłam 29 kg od lipca 2013.

7-9 2013 rower plus dieta

10 2013 - 3 2014 dieta, trening siłowy, bieganie (przez zimę)

Od teraz wracam tez do jazdy na rowerze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie myślenie sprawdza się tylko jak ma się bardzo dużą nadwagę. Wtedy regulacja wagi sportem działa w sposób dość widoczny. Jak ma się 5-6 kilo fatu, to już okazuje się że teoria bilansu nie działa tak super, bo jak będę jadł poniżej zapotrzebowania, ale dużo węglowodanów, to spalę co najwyżej własne mięśnie, a nie tłuszcz. Będę lżejszy, ale nadal będę miał 5-6 kilo tłuszczu, więc moja efektywność spadnie.

 

Teoria, że "można jeść byle co, byle być pod kreską zapotrzebowania kalorycznego" powoduje w dłuższej perspektywie co najwyżej efekt jojo. I nie znam nikogo, kto by  schudł w ten sposób, po prostu tnąc kalorie, i nie przytył z powrotem w ciągu paru lat.

 

Natomiast obserwuję, jakie kłopoty mają znajomi kolarze odżywiający się wysokowęglowodanowo. Przed sezonem zbijanie wagi, a najdrobniejsza kontuzja i już parę kilo do góry. Po sezonie już często jest dramat.

I jedzenie dużo i nie ruszanie się nie ma tu znaczenia. Ja po sezonie też jem sporoi mniej się ruszam - a nie tyję, a nawet chudnę, kompletnie bez pilnowania porcji. Pilnuję tylko, żeby jak nie trenuję to nie jeść węglowodanów.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Takie myślenie sprawdza się tylko jak ma się bardzo dużą nadwagę.

 

Zgadza się, ale przypominam, że wątek dotyczy właśnie grubasa z 30 kg nadwagą i o odchudzanie takiej osoby mi właśnie chodzi.

 

 

 

Teoria, że "można jeść byle co, byle być pod kreską zapotrzebowania kalorycznego" powoduje w dłuższej perspektywie co najwyżej efekt jojo. I nie znam nikogo, kto by  schudł w ten sposób, po prostu tnąc kalorie, i nie przytył z powrotem w ciągu paru lat..

 

Tutaj też pełna zgoda. Dla tego napisałem, że "oczywiście w dużym uproszczeniu, bo duże znaczenie ma dobór odpowiednich produktów". Efekt jojo często polega na tym, że się tnie te kalorie za bardzo, metabolizm spowalnia i zapotrzebowanie spada. Dodatkowo powrót do danych nawyków żywieniowych powoduje odzyskiwanie kilogramów.
Jak już się skończy odchudzać, niestety trzeba uważać co się je i traktować siebie jako "jedzenioholika". Tyle teorii. Będę to testował na sobie w przyszłości, ale na razie pasuje mi zejść jeszcze z 10 kg faktu w czym odpowiednia dieta, siłownia, bieganie i rower powinny mi pomóc :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jak już się skończy odchudzać, niestety trzeba uważać co się je i traktować siebie jako "jedzenioholika".

 

No właśnie próbuję tu przekazać, że nie trzeba :). Wystarczy wyeliminować większość produktów tuczących, czyli węglowodanów. Jak się je odpowiednią ilość węglowodanów, czyli powiedzmy u normalnego człowieka 100g dziennie maks, to się nie tyje nic nie pilnując, bo białko i tłuszcze są tak sycące że nie da się ich zjeść ponad zapotrzebowanie, a jak się nawet zje, to bardzo trudno im się odłożyć w tłuszczu zapasowym. Bo do tego jest niezbędna insulina, której wydzielanie jest stymulowane głównie przez węglowodany.

Prakktycznie każdy grubas opiera swoją dietę na węglowodanach, tłuszcze i białko to u niego tylko dodatek, nie daje ci to do myślenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny raz mielimy ten sam temat. Pomińmy przypadki chorobowe ;)

Jak ktoś ma dwadzieścia kilka lat i nadwagę ponad 20kg to znaczy że się obżerał, obżera i będzie obżerał - w tym przypadku rower nie pomoże bez zmiany nawyków żywieniowych.

Jak ktoś ma ponad czterdzieści lat i ponad 20 kilogramów nadwagi odkładane stale średnio kilo na rok to znaczy, że się zasiedział i podtatusiał. W takim wypadku wystarczy, że zacznie się ruszać i nie będzie zbyt drastycznie nadrabiał gęba aktywności fizycznej - wtedy schudnie.

A przy ludziach ważących w granicach swojej idealnej wagi, rower nie będzie maił praktycznie żadnego znaczenia w regulacji wagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaca911, Klosiu dobrze się czyta Wasze wypowiedzi bo zgodnie z tym co ja wiem obaj macie racje :) Wystarczy to połączyć w całość: ujemny bilans kcal= spadek wagi, dodatni bilans kcal= bycie grubasem. O ile w tym drugim nie mają znaczenia makroskładniki o tyle w tym pierwszym jest to kluczowe. W moim przypadku najlepiej jest mi wcinać  w proporcji 40/40/20 (białko/węglowodany/ tłuszcze) czyt. dla osób mających aktywność powyżej 3 treningów siłowych tygodniowo + 2 wytrzymałościowe. Dla kogoś kto kręci wytrzymałościówkę wiadome jest, że węgle będą ciut wyższe. Najważniejsze jest by nie ograniczać drastycznie węglowodanów, bo jedyne co się Wam będzie chciało to spać :) Zresztą węglowodany( oczywiście złożone) są katalizatorem przy paleniu tkanki tłuszczowej)Każdy sam indywidualnie z całą pewnością odczuje jak zacznie się bawić w liczenie makroskładników co dzieje się z Waszym organizmem przy drastycznym ucięciu węgli. Kolejna sprawa to jak się ma zapotrzebowanie kcal 3500 to nie należy ucinać na dzień dobry 1000kcal tylko 400-500 po miesiącu uciąć o kolejne kcal jeśli nie idzie, ale z doświadczenia wiem, że nie ma prawa nie iść jak dobry trening dobra micha i dobra regeneracja-sen :)

Podsumowując moje wypociny/ przemyślenia: Naprawdę dieta to nic strasznego pod warunkiem, że nie będziemy się sugerować idiotycznymi artykułami z sieci i prasy( Men's Health) o indeksach glikemicznych, dietach owocowych,  dukana itp itd.  Można jeść wszystko, ale z umiarem i rozsądkiem i przy zachowaniu podstawowych założeń zbilansowanego odżywiania  :)

W przypadku ludzi z nadwagą powyżej 15kg najważniejsze jest by zdali sobie sprawę z jednego- nie zrzuci się w miesiąc bebola, który hodowało się przez kilkanaście miesięcy, kilka lub kilkanaście lat- na to potrzeba czasu i silnej woli....przede wszystkim silnej woli. 

Ps

jeśli ktoś chodzi na siłownię by schudnąć, ma treningi personalne na których robi trening z serii: Split(np. 1 dzień klata-bic; 2 dzień plecy-tric) lub większość ćwiczeń robi na maszynach- mam radę: koniecznie zmień Trenera :)

Edytowane przez marszo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co, czterdzieści procent białka jesz? Chyba ci się coś pomyliło :).

Ja jedząc naprawdę dużo białka, czasem i 200g, wyciągam średnio 18% z białka. Jako ciekawostkę podam jak u mnie wyglądają makrosy, bo akurat sprawdziłem: Białko 18%, węglowodany 34%, tłuszcze 48%, średnio 3800kcal.

I to jest zwiększona ilość węgli, bo jadę w treningu frielowską rozbudowę i potrzebuję więcej. Zimą miałem 26% z węgli, 16% białka i 58% tłuszczy. Średnio 4300kcal. Schudłem wtedy 8 kilo.

Jak ktoś opowiada, że jak się obetnie węgle to nie będzie się miało energii, to od razu wiem, że nigdy tego nie robił i tak sobie gdyba. Taka sama prawda jak ta że na tłuszczach się tyje :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie próbuję tu przekazać, że nie trzeba :). Wystarczy wyeliminować większość produktów tuczących, czyli węglowodanów. Jak się je odpowiednią ilość węglowodanów, czyli powiedzmy u normalnego człowieka 100g dziennie maks

Dla mnie eliminacja węglowodanów to nic innego jak uważanie co się je właśnie :) Ja te moje kg zrzucilem właśnie dzięki diecie Low Carb (0 - 150 g węgli dziennie w zależności czy ma trening czy nie). Moje spostrzeżenia sa takie - dieta VLC czyli bez węgli jest bardzo ciężka smakowo. Ja po prostu muszę przegryźć mięso choć kromeczka chleba. Ale te 100 g to juz dawka rozsądna - jest to odpowiednik 4 kromek chleba na śniadanie i jakiś 200 gram ziemniaków do obiadu. Dla mnie taka ilośc węglowodanów jest wystarczająca "smakowo". Ale tak czy siak oznacza ze trzeba uważać co sie je, odpadają wszelkie ciasta, słodycze, pizzę, słodkie napoje, słodzona jogurty, nawet soki owocowe etc. Grubas po prostu nie moze tego jeść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś opowiada, że jak się obetnie węgle to nie będzie się miało energii, to od razu wiem, że nigdy tego nie robił i tak sobie gdyba. Taka sama prawda jak ta że na tłuszczach się tyje :).

Ja osobiście na VLC spadku energii nie widzę, organizm po jakimś czasie uczy sie czerpać energię z tłuszczu, taka jest zreszta idea diety low carb. U mnie jedyny problem z Low Carb jest natury smakowego...muszę mięsko czymś zagryźć ;)

 

Aczkolwiek każdy organizm jest inny i nie każdy reaguje na low carb tak samo...u niektórych właśnie moze objawiał sie brakiem energii z tego co czytałem na temat low carb. Innymi słowy jak coś u Ciwbie działa, wcale nie znaczy ze u innego zadziała tak samo przecież.

Edytowane przez MikeU
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie całkiem tak. Przejście na low carb powoduje przejściowy spadek energii w momencie, gdy organizm już nie dostaje węgli, a jeszcze się nie przestawił na tłuszcze. Sam pamiętam, jak na początku nie mogłem ujechać 25km/h na szosówce. Ale to trwa kilka tygodni maksymalnie, później się normuje.

Mówić że z tego powodu low carb się nie nadaje albo jest szkodliwa, to jak odradzać palaczowi rzucanie palenia, bo jakiś czas będzie się czuł kiepsko :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Propo szkodliwości LOW CARB. U mnie rodzina dość sie niepokoila iloscia mięsa jakie przyszło mi jeść na LC. Caly czas słyszałem, jak to moze byc szkodliwe i niebezpieczne. Tylko przed dieta i po 6 miesiącach tej diety robiłem badania cholesterolu i cukru. Jak na starcie wyniki miałem beznadziejne, wszelkie normy przekroczone, tak po 6 miesiącach wszystko sie unormowalo, wyniki wzorcowe niemalże. Mit szkodliwości diety LC obalone.

 

 

Propo procentu białka z postu wyżej, tez mi sie wydaje ze te 40% to faktycznie sporo. Ja jem z 200 gram białka (2,25 g/kg, trening siłowy) i stanowi to 30% mojej energii...

Edytowane przez MikeU
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mu o etap treningu na jakim jest teraz wg Friela etap o nazwie rozbudowa. Też ten etap rozpoczynam.

Co do diety Low Carb spróbujemy na jesień zastosować choć u mnie waga i tkanka tłuszczowa od 2 lat są bardzo posłuszne bez mega rygorów dietetycznych ale pilnuję się :icon_cool:

Dla mnie uzyskać 40% z białka to też jest nie osiągalne 30% trzeba się nagimnastykować aby utrzymać takie średnie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pomyliło mi się :) mam 40% białka  i około 3000 kcal. 40%- daje mi ok 2g białka na 1 kg masy. Dodam tylko, że obecnie ważę 87,5 z 90,5kg w 8 tyg. Docelowo miałem gubić 1kg na 2 tyg tak by dojść do 85-83 kg i  zgubiłem 7 cm w pasie mając teraz 84cm i 115cm w klatce. Spadek kg obecnie się zatrzymał, co mnie jakoś nie martwi bo sezon rowerowy można powiedzieć, że w pełni więc kolejne kcal będą zrzucane poza reżimem treningowym :D

 

w załączniku papu przyjmowane w ciągu dnia by było ok 40/40/20 sugeruje się według wagi nie według kcal( nie wiem czy dobrze) wynika to z tego, że mi przede wszystkim zależy na przyjmowaniu ok. 2g białka na kg masy. Oczywiście zawody MTB nie są na szczycie priorytetów, stąd też taka, a nie inna rozpiska diety.

 

Klosiu mi właśnie chodzi o te kilka pierwszych tygodni low carb ( u mnie to max 2tyg) w trakcie których jestem osowiały, śpiący i ogólnie czuje się "za przeproszeniem" jakby mnie ktoś zjadł i wysrał :)  Oczywiście zgadzam się, że później organizm ciągnie moc z tłuszczy

By nie było tak pięknie- dietę trzymam od pon do piątku w sb i ndz nie liczę tego co jem, jednakże kontroluje to co wciągam i w jakich ilościach, nie jestem w stanie przez 24h/7dni pilnować tego co jem- nie robię tego zawodowo lecz hobbistycznie :)

 

 

post-155333-0-89077300-1396134502_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale proporcje makrosow liczy sie wg kcal a tych masz 30% kcal z białek jednak. My odnosiliśmy sie do % z energii a nie wagi, to nie to samo. Gram tłuszczu ma 9 kcal a białka i węgle po 4 kcal. Także wagowy masz i 40% ale energetycznie 30%. Chodziło właśnie ze 40% energii z białka to strasznie dużo. Juz przy 30% trzeba kombinować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MikeU   mhm... w takim razie wyprowadziłeś mnie z błędnego toku myślenia...człowiek uczy się całe życie :) W takim razie mam 30% białka z kcal i rzeczywiście by to osiągnąć trzeba się nieźle nagimnastykować :) Nie zmienia to faktu, że efekt w gubieniu cm i kg jest bardzo zadowalający :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Podam Wam mój sposób na dietę, dzięki której w 6 miesięcy 20 kg zgubiłem. Mam nadzieję, że z rowerem jeszcze więcej spadnie.

 

1. Zero cukru i produktów, które mają go w sobie. Jak ktoś nie może wytrzymać to polecam sok z agawy (w Rossmanie do dostania)

2. Zero skrobi ziemniaczanej (czyli bez ziemniaków i pochodnych)

3. Zero pszenicy (chleb żytni razowy, bez drożdży polecam)

4. Mięso dowolne (najlepszy kurczak), nabiał itd. bez ograniczeń.

5. Owoce bez bananów

6. Warzywa bez gotowanej marchewki i buraków

7. Do picia woda, albo naturalne soki (ja te 14 dniowe stosuję, bo dzięki nim zaspokajam też głód)

 

Podstawa to nie głodzenie się. Jemy by się najeść, ale używając powyższych produktów. Nawet 5-6 razy dziennie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z 94 do 84 zszedłem w 5000km, przyspieszyłem zrzucanie jak zacząłem żreć mięcho czerwone 1xtydz, ryby DUŻO, kurczak DUŻO, jajka z bekonem. Po 18ej tylko jabłko albo banan albo marchewki.

Czarną herbatę zamieniłem na zieloną, kawę ograniczyłem, alkochol okazjonalnie - głównie browar, nalewki i księżycówa, jak najmniej kupnych.

Treningi 5x w tygodniu, głównie godzinkę skupione na sprintach bądź podjazdach, jeden przejazd w weekend albo długi płasko albo interwałowy. Do tego w miarę możliwości jakieś aeroby wzmacniające ramiona, barki, plecy.

 

Kontrowersyjne może być czerwone mięcho, stosowałem to wcześniej na siłce jak skupiony byłem na sile, teraz też z tego czerpię najwięcej energii. Do 2 dni po czerwonym popierniczasz pod górki jak koziczka :)

 

Na wagę wchodź raz na tydz, rano po toalecie. Odchudzanie wymaga dużo czasu.

 

 

 

 

EDIT

To nie jest super plan czy coś, to raczej dowód na to, że można bez katowania się obrzydliwym żarciem :)

Edytowane przez mant3z
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś poważnie traktuje jazdę na rowerze to niezależnie od tego ile zje to i tak schudnie. Z moich osobistych doświadczeń z ostatniego czasu mogę napisać, że niejedzenie mięsa może mieć negatywne skutki. Przez 3 tygodnie przed pierwszym maratonem w tym sezonie jadłem głównie warzywa i owoce, mięso z kurczaka może 2 razy zjadłem przez ten czas. Oprócz warzyw (w tym fasolka, soczewica) jadłem również jaja, ryż, makaron z pełnego ziarna, ryby w tym głównie tuńczyk, orzechy, płatki owsiane, banany. Ogólnie dieta bogata w węgle i tłuszcze oraz białko roślinne. Na tydzień przed maratonem zrobiłem lekkie 100 km w terenie w czasie 4 godziny i co mnie zaskoczyło to na 60-tym kilometrze złapały mnie skurcze w udach. Pierwszy raz w życiu. W czasie maratonu na 25-tym kilometrze również złapaly mnie skurcze tak intensywne, że na jednym, dosyć długim podjeździe schodziłem z roweru trzykrotnie. Przez to ukończyłem maraton bardzo obolały i słaby na dalekiej pozycji. Pewności nie mam, że to przez brak mięsna ale jakaś zależność istnieje. Dlatego osobiście uważam, że rowerzysta/kolarz robiący 1000km/m-c i więcej i do tego myślący o startach w jakiś imprezach, powinien jeść dużo i zdrowo i na 100% nie będzie miał nadwagi ani zbędnego tłuszczu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś poważnie traktuje jazdę na rowerze to niezależnie od tego ile zje to i tak schudnie.

 

Aha. czyli jak zjem 5000kcal i przejadę wycieczkowo 100km w terenie, to zgrubnę. A jak przejadę tę samą stówkę śmiertelnie poważnie i będę ją miał wpisaną w plan treningowy, to schudnę.

 

Dobre :D

 

Oczywiście jest to bzdura kompletna. Można jeździć całymi dniami i grubnąć. Można chudnąć nie jeżdżąc. Obie możliwości testowałem na własnym organizmie.

Edytowane przez marcinusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś poważnie traktuje jazdę na rowerze to niezależnie od tego ile zje to i tak schudnie.

 

Oczywiście że nie masz racji. Ja jeżdżę ponad 1000km miesięcznie i jazdę na rowerze traktuję bardzo poważnie. Wyniki też mam niezłe, na poziomie mocnego średniaka. I mam ogromne problemy ze schudnięciem poniżej 20% BF, jest to ściśle uzależnione od tego, ile węglowodanów, a szczególnie cukrów zjadam.

 

Tak może pisać dwudziestolatek, który ma jeszcze nierozwalony nadmiarem węgli metabolizm insuliny. Wtedy faktycznie chudnie się bez większego zachodu. Pogadamy za 10 lat ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam 40 lat, jeżdżę ok 700-1200km km miesięcznie, ważę ok 70-72km, 17-18,5% tłuszczu, jadam wszystko, ale zwracam uwagę na skład. Jem mięso chętnie, dużo serów. Słodycze tylko na rowerze podczas dłuższych intensywnych jazd. Z alko tylko piwo w rozsądnych ilościach, uwielbiam kawę. Jemy w domu sporo makaronów, dużo kasz. Ryby w miarę często. Warzywa do każdego posiłku. Jem za dwóch, ale jestem chudy. Moim problemem jest w sezonie utrzymanie wagi powyżej 70kg...

Jak mnie najdzie, to kupię raz na jakiś czas śmieciarskie żarcie, chipsy i inne syfy. Nie startuję w wyścigach, jeżdżę tylko dla przyjemności.

Z mojego punktu widzenia zwykła racjonalna ilość jedzenia w miarę zrównoważona jest ok dla takich lam jak ja.

 

Pozdr

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...