Mój mózg dochodził do tego 20 lat. Po etapie gdzie do każdego typu jazdy musiałem mieć dedykowany rower , gdzie się miotałem w rozterkach czym i gdzie pojechać , dziś odzyskałem wewnętrzy spokój skołatanej duszy. Mam jeden jedyny rower - demoniczną hybrydę , kundelka zrodzonego z dzikiej namiętnej orgii roweru MTB z szosówką.
Sprawnie pojadę wszędzie nie ustępując znacznie dedykowanym rowerom . I najważniejsze .... serwis całego roweru to maksymalnie godzinka roboty przy muzyczce i bronku.