Choć też uważam, że rower warto dobrać do zastosowania, to nie każdy może mieć kilka. Jeśli celem jest "poruszać się", a nie dojechać gdzieś, oraz poza asfaltem przejechać w terenie, to MTB jakoś to połączy, a szosa już nie. Znam wrażenia z ugniatania Assagaia asfaltem setki metrów w górę - lekko nie jest, ale człowiek ma w głowie dalszy ciąg wycieczki. Jeśli nie ma wymogu efektywności, codziennej jazdy do pracy i długich przelotów po płaskim, zaś jest chęć jazdy terenowej, to MTB może się sprawdzić. Natomiast na wycieczki z sakwami - nie polecam .
Z tych propozycji -
Decathlon - fajny, ale zakres przełożeń wąski - w góry twardo (bez tragedii, ale może być lepiej), na asfalt miękko - taki zakres na las i wiele nie poprawisz - można dodać 2 ząbki do korby i koniec - to zdecydowanie nie jest na długie płaskie trasy. Powietrzny widelec - plus . Nowoczesne rozwiązania.
Marin - dwa ząbki na korbie nie robią rewolucji na szosie, a w górach wyjdzie jeszcze twardziej. Mniejsze możliwości rozwojowe.
Aim Cube - Napęd 2x9 to może nie głupi pomysł, ale wszystkie komponenty są niższej klasy. O tym czy widelec jest niższej można dyskutować. Cięższy niż Decathlon. Jak jesteś szczupakiem, to może to mieć znaczenie, jak misiem, to się nie przejmuj.
Analog Cube - nikt nie kocha napędu Sram SX, ale przynajmniej zakres jest na prawdziwe górskie podjazdy.
Ostatecznie - jeśli naprawdę chcesz jeździć i zjeżdżać po ścieżkach górskich to ja bym pewnie brał Decathlona. Jednak jeśli głównie asfalt i dłuższe dystanse, to zupełnie inny rower, taki, co ma korbę z 38-42 zębów i kasetę 11-51 - np. Marin DSX1 - sztywny widelec, ale możliwość włożenia zarówno górskich opon 2.1 jak i gravelowych gum 38c. Przejechałem nim po wielu zwalonych gałęziach, ale takich do grubości ramienia.