KrisK
No to ta Twoja młoda po prostu na codzień kiepsko je, skoro musi jeść wielokrotnie w ciągu tej samej jazdy ( umówmy się, że dystansów ultra nie jeździcie ) - jeżeli jest zdrowa, to chyba tylko stąd się biorą jej problemy...
Ja przez lata przed jazdą jadłem płatki kukurydziane, lub inne "czokapiki" z mlekiem, rzadziej musli, do tego banan - często krojony i do mleka, i jeszcze jakby tych słodkości było mało, to do pieczywa serek z miodem, albo drożdżówka z budyniem
Efekt był taki, że często mi to mleko podchodziło do gardła , ale byłem przyzwyczajony do jego spożywania...
Teraz praktycznie nie piję mleka, ani nie jem jajek - jakoś nie mam potrzeby, musli też nie.
Mój zestaw "startowy" to nerkowce z bananem, albo daktylami + np. bułka orkiszowa z serkiem śmietankowym.
Podczas jazdy raczej nic nie jem, bo nie tłukę dużych dystansów, a jak się jazda wydłuży, czy przeciągnie, to jakiś snikersowaty baton wpadnie, czasem wysokobiałkowy, rzadziej coś więcej typu lody, kola, czy wstrętny "sewendejs".
Obiad to najczęściej makaron, albo kasza - ostatnio jestem fanem białej gryczanej, rzadko ryż + mięso typu kurczak, indyk w różnej formie.
Do tego niestety sporo słodyczy, choć ostatnio nieco spuściłem z tonu 😉
Co do nawadniania, to mam z tym pewien problem, bo zawsze wlewałem w siebie sporo, ale podczas jazdy jakby mniej...
Kiedyś piłem wodę, potem fifty fifty z izotonikiem, a teraz znów wróciłem do wody - nie lubię słodkich napojów, czy powodujących niesmak, a że cukru mam w "diecie" za dużo, to nie potrzebuję więcej, tym bardziej jakichś słodzików...