Skocz do zawartości

zekker

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 190
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    74

Zawartość dodana przez zekker

  1. Jak masz możliwość, to podjedź na stację i zapytaj obsługę pociągu czy by jednak nie dało rady. Można próbować jako dodatkowy bagaż, częściowo rozmontować i schować w pokrowiec (do doczytania jakie są dopuszczalne maksymalne wymiary; zwykły typu worek po złożeniu jest całkiem zgrabny). Ewentualnie jak jest możliwość ze Szczecina, to jest bezpośredni do Krakowa i jedzie około 8h. To chyba najszybsze połączenie. Ostatecznie samolot ze Szczecina? Przesiadki owszem nerwowe, zwłaszcza jak rozkładowo jest w granicach 10 minut. Jak jest jakieś niewielkie opóźnienie, to przeważnie obsługa pociągów pomaga. Próbują się skomunikować z tym następnym, żeby trochę poczekali. Przy większych, nie mogą wszystkiego opóźniać. Najlepiej unikać typowych masowych wyjazdów jak początki/końce majówek, wakacji, świąt, kiedy jest największe obłożenie i bałagan. Przy mniejszym zapełnieniu łatwiej będzie się dogadać z obsługą i się gdzieś wcisnąć.
  2. Kojarzę, że ludzie tak jeździli ale chyba większa grupą z wykupem całych przedziałów. Formalnie może być problem z kupieniem biletu na kuszetkę i rower, tak samo jak 1 klasa i rower. Swoją drogą co to za trasa, rodzaj pociągu, że 10h schodzi? Brzmi jak jakieś objazdowe TLK Osobiście rekordowo miałem około 12h ale z przesiadkami. Po prostu nie chcieli mi sprzedać biletu na rower bezpośrednio z Gdańska do Wrocławia i jechałem przez Iławę, Toruń. Do tego to jeszcze czasy początków (?) remontów na trasie Poznań - Wrocław. Jeżeli trzyma się asfaltu, dobrze zrobionych tras rowerowych, to można się pokusić o taką kombinację. Jak się jedzie w góry, między jeziora, w lasy czy inny dziki teren, jak ma się sakwy, to taki mały składak średnio się nada.
  3. Przy jeździe na maksa, to normalne, że nogi się dosyć szybko poddają. Przyczyn może być kilka: - nie wyrabia układ krążeniowo oddechowy - mięśnie nie mają czym oddychać - kończy się zapas glikogenu - mięśnie nie maja czym się zasilić - mięśnie są niewyrobione To zdecydowanie do konsultacji ze swoim kardiologiem. Powinien też określić na ile możesz sobie pozwolić na takie obciążenia. A miałeś już zastawkę? Jeździłeś na maksa? Bez wglądu w cyferki bardziej słucha się organizmu i odpuszcza szybciej.
  4. Jak jeszcze nie próbowałeś, to pobaw się ciśnieniem w oponach. Kolein nie wybiorą (full tez niekoniecznie) ale może wystarczająco dobrze zamortyzują inne nierówności. Jak jest miejsce, to można pomyśleć nad szerszymi. No i podstawa, tyłek z siodła i w nogach masz nie marne 120-140mm, a coś bliżej 250mm (o ile o siodło się nie zawadzi ). Jak się nad wymianą sztycy zastanawiasz, to według mnie lepiej iść w regulowaną niż amortyzowaną. Czy full, czy hard, większych przeszkód z siodła się nie pokona. Opuszczenie sztycy pozwala na większą swobodę wybrania takich "nierówności".
  5. Jeżeli nie planujesz zakładania kaset z najmniejszą zębatką 10 lub 9, to bębenka nie trzeba zmieniać. No chyba że planujesz kupić jakąś specyficzną pod microspline lub XD lub jeszcze inny system.
  6. Rama z tego co widzę ma możliwość zamontowania zacisku. Adapter to sprawy groszowe i nie powinno być problemu. Widelec do wymiany, np. na RockShox Paragon Gold - ~1200zł + pompka ~150zł. Koła myślę, że za około 1500zł da radę złożyć coś ciekawego. Za 1000zł powinno być już coś sensownego. Hamulce Deorki 6100, SLX 7100 to około 300zł od sztuki. Tarcze 2x150zł. Razem wyjdzie w granicach 3,5-4k (zawsze jeszcze jakieś drobiazgi wejdą, pewnie serwis bo przypuszczam, że sam widelca nie przełożysz, kół nie zapleciesz). Oczywiście można taniej, dać prostszy amortyzator (podobnej klasy co masz), słabsze koła, tańsze hamulce i pewnie da radę zmieścić się w 2-2,5k. Tylko nie wiem czy to ma sens, bo w zasadzie tylko typ hamulców zmienisz, zamiast ogólnie poprawić rower. Dobrze ustawione v-ki powinny spokojnie wysadzać z siodła. Używasz w ogóle przedniego? Jeżeli to nie problem regulacji, to albo kiepskie klocki, albo kiepskie klamki, albo kiepskie obręcze, albo kiepskie mocowanie hamulców (jak się mocno zaciska, to widać jak się widełki rozginają). Wyczyść, wyreguluj, ewentualnie zmiana klocków jak zużyte lub kiepskie. W dalszej kolejności można pomyśleć nad wymianą pancerzy i linek. Przy okazji do sprawdzenia czy obręcze nie są już zużyte.
  7. I co z nim jest nie tak, że chcesz wymienić?
  8. A może to nie śmieciarze, a ktoś szedł z towarem ale się potknął o ten konar i wyłożył jak długi?
  9. Do przełajówek to jednak ciut inne konstrukcje pakowali niż do trekkingów czy górali. Trochę inna konstrukcja ramion, a przede wszystkim nie za gruba opona pozwalająca dać bardzo nisko i płasko linkę łączącą ramiona. Kwestia warunków, pogody i bez problemu wchodzi oblodzenie nawet już po pierwszym kilometrze. Czy to faktycznie obręcz, czy same klocki, to bez różnicy, efekt ten sam - brak hamowania. Jak się zna temat, to wystarczy pamiętać o docieraniu, dogrzewaniu co jakiś czas, o wcześniejszym rozpoczęciu hamowania przed skrzyżowaniem. Na v-kach nie raz się z tym spotkałem. Na tarczach tego typu efekt pierwszy raz tej zimy. Wcześniej czy to jeżdżąc po lasach, czy w końcu od kilku lat na tarczach po mieście (poprzednio rolkowe) nigdy takiego problemu nie miałem. Po prostu warunki były fatalne, ciut poniżej 0°, a na drodze warstwa śniegowego kisielu, sorbetu, czy jak to tam określić. Chlapało na wszystko i oblepiało rower, w tym tarcze. O ile to faktycznie będzie typowy góral/cross. Tak czy inaczej można trafić na jakieś inne wynalazki i będziesz miał suport z gwintem włoskim lub francuskim. Sztyca 27,2 też nie jest pewna, zwłaszcza jak siodło jeszcze montowane na jarzemko (tak jak w tej ofercie z allegro). Tutaj rozmiarów masz na pęczki, praktycznie co 0,2mm. Niby sklepy specjalizujące się w rowerach miejskich mają w ofercie ale sporo to pojedyncze modele w danym rozmiarze i niekoniecznie dostępne od ręki. Stery calowe niby standard ale wewnętrzne średnice to już niekoniecznie. Teoretycznie powinno być 22,2mm, w praktyce spotkałem się, że nie było i do nowego widelca musiałem dokupić inny wspornik, bo stary nie dawał rady poprawnie złapać. Z tyłu były też 130, 132 i pewnie kilka innych. O standardach fajnie się mówi jak się siedzi w jednym. Niestety jeżeli mowa o rowerach używanych i w grę wchodzą sprowadzane z innych krajów to można się zdziwić. Owszem, czasem jak się widzi na czym ludzie się męczą, to robi się trochę żal. Tym bardziej twierdzę, że z tanimi i używanymi trzeba z dobrą dozą wiedzy podchodzić.
  10. W końcu udało się poskładać, miało być w sobotę ale osprzęt od Alfine 8 (SM-S7000-8) jednak nie pasuje do Alfine 11 (tu potrzebny SM-S700). Różnica subtelna ale jednak nie pozwala na montaż. Szkoda że tak się rozdrabniają na wiele standardów... Padło na klucz Bitula BB001. Na pierścień pasuje idealnie, jedyny problem to gumowa rękojeść, jest za gruba lub za długa i haczy o tarczę (mam 160), więc nie da się zupełnie prosto nałożyć klucza. Tutaj nasadkowy może być lepszy. Przy dokręcaniu trochę mnie zaskoczył brak "terkotania" jak przy dokręcaniu kaset. Niby ząbki są ale zupełnie nie było czuć ich działania. Moment dokręcenia wydaje się wyraźnie wyczuwalny, żeby przesadzić to trzeba trochę chcieć lub nie mieć kompletnie doświadczenia i wyczucia. Przy dociągnięciu faktycznie tarcza wydaje się solidnie siedzieć i się nie rusza. Przekonam się po pierwszym hamowaniu
  11. No to przeczytaj pierwszy post, bo nad tym właśnie autor się zastanawia, że jeżeli miał już odradzany większy skok, to czy dla elektryków też będzie odradzany. Rst nie miał tak przekombinowanej, to była prosta konstrukcja z wieloma pozycjami domknięcia blokady, a nie jakieś pokrętło regulacyjne. Z tego co kojarzę były też manetki z pośrednią pozycją, chyba właśnie od RS.
  12. Rdza na napędzie jest najmniejszym problemem. W zasadzie wystarczy nasmarować i jeździć. Zapieczona sztyca, śruby błotników, bagażnika, kierownicy to się może kończyć sporymi problemami. Skorodowane stery, łożyska korby też nie są rzadkie. Tak, jeżeli to są canti, to są słabe i trudne w regulacji. V-ki są względnie ok, choć też mają swoje wady w codziennej jeździe, zwłaszcza zimą (obmarzanie obręczy, syf ze ścierających się obręczy). Edit: jest jeszcze kwestia wiotkości ramy i widelca, bo i takie wynalazki widziałem, że mimo dobrych hamulców i klamek, całość działała słabo. Jeżeli masz coś na typowych częściach, to nie jesteś świadom możliwych problemów. Zadaj sobie pytanie ile jest różnych standardów średnicy sztycy, wewnętrznej średnicy rury sterowej, gwintów suportów, długości osi kół. Teraz dodaj do tego możliwość rowerów sprowadzanych, gdzie typowe standardy są/były inne niż u nas. Dasz gwarancję, że nieważne co się kupi, to w razie co bez problemu kupi się części na wymianę? Mimo wszystko bez wiedzy o rowerach lub pomocy kogoś, kto faktycznie się zna (a nie tylko jeździ). To że większość rzeczy w rowerze jest na wierzchu nic nie da, chyba że w ramach oględzin przed kupnem wszytko rozbierzesz. Jak ktoś bardzo chce, to i pęknięcie ramy zamaskuje.
  13. Czyli nie kwestia ustawienia, a po prostu inny sprzęt. Modele nad którymi autor się zastanawia, to zdaje się że nawet blokady nie mają. Dźwigienka jest wystarczającym rozwiązaniem ale w górach, gdzie można na spokojnie przełączyć sobie na dole i na górze. U mnie w lasach podjazdy i zjazdy są krótkie choć treściwe. Bez manetki byłoby to bardzo uciążliwe, nie wspominając, że w moim rowerze oznaczałoby sięganie w okolice suportu. Kilku pozycyjnych manetek zdaje się, że obecnie na rynku nie ma, no może jakieś ekstra płatne bezprzewodowe, z dodatkowym mankamentem pamiętania o bateriach. Aż dziwne, że tak prostego patentu jak miał RST (manetka miała z 8-10 pozycji domknięcia, po prostu zwiększała tłumienie kompresji aż do blokady) nikt nie stosuje. W tym kontekście, tym bardziej nie ma sensu dopłacać do elektryka, który miałby kompensować większy skok, a tak jak pisałem dopłacić do lepszego osprzętu, systemu zawieszenia.
  14. @niebieskiczerwony Nawet makrokesze pojawiają się w ofertach, mimo że od samego patrzenia się zużywały. Ale nawet najtańsze markowe w normalnych sklepach rowerowych nie były jakieś super. To tak samo jedne z najtańszych części, trzaskane na masową skalę. Może nie miały zoomów ale taki rst omni to dużo lepszy nie był, a siedział w seryjnym Authorze i wielu innych. To że da się kupić dobrą używkę jest oczywiste, ale piszę to już kolejny raz - trzeba się znać na sprawie, żeby poprawnie ocenić stan i jakość. Pierwsza lepsza oferta z sieci, to duże ryzyko wpadki. Rowery tak samo korodują, tak samo mają wyeksploatowane części, do tego czasem nietypowe, ciężkie do dostania. Tak samo sprzedający potrafią coś ukryć. Niby można wszystko wymienić, ale jak się kupi rower za te 700zł i trzeba wymienić koła za 200-300zł (komplet jakichś tanich), to wcale dużo lepiej niż z samochodem nie jest. O ile masę i nie do końca dobrze działające przerzutki można faktycznie przełknąć, tak hamulce są elementem bezpieczeństwa, tu ciężko iść na kompromis. No i temat jest o rowerze do regularnej codziennej jazdy, nie okazjonalnej, rekreacyjnej, spacerkiem. Ten sprzęt musi sprawnie przewieźć z domu do pracy i z powrotem, musi być w stanie wytrzymać i wyhamować ponad 100kg.
  15. I na ile się człowiek przyzwyczai Niby więcej błędów wybacza, niby łatwiej, ale mimo wszystko pewnych ograniczeń umiejętności się nie przeskoczy. A enduro do rekreacyjnej jazdy mimo wszystko trochę bez sensu, przez większość czasu nie wykorzysta się zalet, a nadwaga będzie ciążyć. Dokładanie kasy, żeby skompensować to silnikiem dla mnie jest bez sensu. To już lepiej to samo dopłacić za lepsze komponenty, mniej wagi. Przy opisanym zastosowaniu, to pewnie nawet te 130/120 to będzie już ze sporym zapasem możliwości roweru. Ja przy wyborze skupiłbym się na właściwościach zawieszenia, a nie skoku. Np. gdybym u siebie nie miał manetki blokady dampera, to bym się na początku pochlastał, tak mi doskwierało bujanie na podjazdach. W szczegółach warto spojrzeć jakie są możliwości wymiany dampera, czy siedzi tam jakiś standardowy rozmiar, czy nie jest zbyt ciasno żeby wsadzić cokolwiek. Wybieganie w przyszłość ale za kilka lat można się niemiło rozczarować, że niewiele da się zrobić. A w razie co, przy wypadzie w solidne góry, to można coś na miejscu wypożyczyć. Skoro na bujanie wpływa ustawienie amortyzacji, to co mi proponujesz zrobić? Mam Top Fuela 8 2020. Damper ma możliwość regulacji tłumienia powrotu i oczywiście ciśnienia sprężyny. Tłumienie powrotu, to chyba oczywiste, że nie wpłynie na ugięcie. Jak dowalę ciśnienia, to na zjazdach będzie gorzej. Masz pomysł jak to zestroić? Bez obrazy ale trochę bujasz w obłokach. Ile jest konstrukcji ram, zawieszenia, które faktycznie powodują minimalne bujanie? Jest tego chociaż 50% rynku? No i tak jak wyżej, jeżeli od kilkunastu lat jeździsz wyłącznie na fullach, to możesz po prostu nie czuć tego bujania - kwestia przyzwyczajenia. Na koniec, to że się da jeździć nie znaczy, że to będzie optymalny wybór. Ty robisz kilkukilometrowe dojazdy, autor pisze o okazjonalnej jeździe w górach, o jeździe rekreacyjnej bez szaleństw. Można się domyślać, że tego płaskiego i równego jednak będzie sporo.
  16. Zasadnicze pytanie, co ci ten skok 160/140 ma dać? Jeżeli w lasach nie bawisz się w skakanie, jeżeli góry są sporadyczne, do tego to ma być jazda rekreacyjna, a nie wyczynowa, to takie zawieszenie będzie się marnować. Duży skok na co dzień będzie uciążliwy, zwłaszcza że pewnie nie będzie manetki blokady skoku i będzie trzeba sięgać do dampera. W pełni wykorzystasz go od dzwona, o ile opanujesz taki rower w miejscach gdzie takie zawieszenie faktycznie się przyda. W większości przypadków to nie sprzęt ogranicza, a umiejętności. Jak nie zrobisz dropa na 130mm, to na 160mm też nie. Jak nie radzisz sobie na korzeniach, kamieniach przy nachyleniu 20-30% z ramą 120mm, to 140mm nie pomoże.
  17. Zgadza się, tyle że ja mam bardzo duże wątpliwości, zwłaszcza jak nie ma możliwości obmacania, a kupujący nie zna się na sprawie. Może i stary osprzęt jest pancerny, ale bezproblemowość jest dyskusyjna. Po prostu pamiętam ile zawsze było zabawy w regulację, czy to przerzutek, czy hamulców, czy centrowania kół, a ile mam obecnie z tym zachodu. Jeżeli to miałaby być okazjonalna jazda po mieście, to jeszcze można na pewne rzeczy przymknąć oko. W razie co raczej nie ma problemu z awaryjnym dotarciem do domu/pracy lub jakiś serwis rowerowy w okolicy się znajdzie i poratują. Przy dojazdach spoza miasta zostajesz w polu. Za czasów studenckich jak nie było kasy, to się jeździło na byle czym i twierdziło, że to super sprzęt. Jak zaczynałem robotę i miałem 2km w jedną stronę, to też dawał radę. Jednak jak się przeprowadziłem i zrobiło się 10km, do tego trochę ponad 100m przewyższenia (większość nachylenia blisko domu), to zaczęły wychodzić wszelkie braki i niedogodności (przede wszystkim hamulców rolkowych, pancernych, odpornych na pogodę, ale jednak zbyt słabych).
  18. Akurat na zdjęciach, to dobrze widać, że sygnalizacja ma strzałki, być może wyłączone. Tylko tu nie chodzi o to czy one są czy ich nie ma, tylko że w przedstawionej sytuacji nie miały żadnego znaczenia. Zbyt często ludzie mylą skręty w prawo na zielonym z zielonymi strzałkami. @Sobek82 Ronda nie rozwiązują wszystkich problemów. Zjazd z ronda niczym się nie różni od sytuacji z filmu, tak samo się przecina przejście, a nierzadko też przejazdy rowerowe, bo z uporem maniaka tak projektują, że nawet jak nie ma ddr, to na rondo robią. Przy takim przecinaniu widoczność jadących w tym samym kierunku jest tak samo słaba. Zbyt często też budują w ten sposób, że wyspa zasłania widoczność i tak naprawdę nie ma dobrego pola widzenia, nie wiesz czy ci ktoś z lewej zaraz nie wyskoczy. Obecnie chyba już nie istnieje, po przebudowie 7: https://www.google.pl/maps/@52.8216808,20.2618508,3a,75y,321.55h,79.01t/data=!3m7!1e1!3m5!1sTjdrLOesFUOeo3pRvqj8mQ!2e0!5s20110801T000000!7i13312!8i6656?entry=ttu Tutaj strach przejeżdżać (zdjęcia nieaktualne, ale wydaje mi się, że niewiele się zmieniło): https://www.google.pl/maps/@54.3650076,18.4908293,3a,75y,74.5h,72.92t/data=!3m6!1e1!3m4!1sX55NSI2x7k6RV7dP1YoJcA!2e0!7i16384!8i8192?entry=ttu Jak muszę tędy, to wolę Banińską ominąć. Po prostu ludzie za... byle szybciej i kompletnie nie patrzą, a jak jeszcze jakiś dostawczak czeka na możliwość wjazdu na rondo, to dodatkowo nic nie widać.
  19. Ludzie, czy my oglądamy ten sam film? Jakie zielone strzałki? Przecież wyraźnie widać, że kierowca skręca w prawo, ewidentnie ma zielone jak wszyscy jadący w poprzek nagrywającego. Tutaj pierwszeństwo rowerzysty jest ewidentne i nie wynika ze znajdowania się na przejeździe. Kłania się Art. 27 1a. Jeden z najjaśniej dających pierwszeństwo przepisów, a wy się zastanawiacie kto był pierwszy na przejeździe. Pierwsza część kluczowa, bo to brak dobrego rozejrzenia się, tej uwagi co się dzieje, doprowadziły do kolizji. Druga część to kompletna bzdura. Masz znaki pionowe, poziome, trzeba być kompletnie ślepym, żeby nie spodziewać się rowerzystów przecinając przejazd... Totalne bzdury. Nic na tym przejeździe nie zasłania widoczności, to tylko i wyłącznie brak właściwego rozejrzenia się kierowcy. Nie chciało mu się ruszyć głową, odkleić od fotela i porządnie rozejrzeć. Ten konkretny rowerzysta nie poruszał się szybko, jechał spokojnym tempem. Tutaj znowu wychodzi brak uwagi kierowcy, być może błędy w szkoleniu. Trzeba nie mieć doświadczenia lub kompletnie olewać sprawę, żeby nie wiedzieć z jakimi prędkościami poruszają się rowerzyści i że trzeba się rozejrzeć dalej niż kilka metrów od krawędzi jezdni (tak jak to zwykle wystarcza w stosunku do pieszych).
  20. Nie wiem u jakich januszexów kupowaliście rowery, że tak u was wyglądał przegląd. Szczegółów już nie pamiętam, bo kilka lat mięło, ale Trek na gwarancyjnym wyglądał jak po pełnym przeglądzie, a nie tylko obmacaniu. No tak, ale w tym używanym jest zaplot prima sort, nic nie siadzie... Mhm, dlatego w tylu miejscach "shimano" i "alivio" jest wyeksponowane, bardziej się rzuca w oczy niż model i marka. Obecnie też są takie, wielkie shimano deore w opisie, a tak naprawdę, to tylko jeden komponent tej klasy, a reszta 2-3 klasy niżej. Ja wysiadam, bo nie ma sensu się przekomarzać. Lubicie starocie i przy nich grzebać - spoko. Ale nie wciskajcie tego ludziom z zerowym doświadczeniem. No to ciekawe jakim cudem moje tylne w mieszczuchu na AlexrimsTD17 dało radę prawie 40k nabić. Poza korozją od zimowej chlapy nie było widać żadnych uszkodzeń, ale jeszcze się przyjrzę na dniach jak będę demontować zębatkę. Przednie w mieszczuchu na DT Swiss 485D ma nabite jak na razie 25k. Tak samo nic się nie dzieje, jedynie korozja jest widoczna. Mogę się przy najbliższej okazji dokładniej przyjrzeć. Accent Crossracer w crossie ujeżdżanym po lasach też jakoś nie strzeliła. Ile przejechane ciężko mi określić, bo nie mam dokładnych notatek. Minimum 4,5k, potem ciągłość historii się urywa.
  21. Zgadza się, są buty bardziej turystyczne, w których można (prawie) normalnie chodzić, a są też ściganckie, gdzie obcas jest tak wąski, że myślałem że sobie kostkę skręcę przymierzając Inna sprawa, że wygoda i tak będzie zweryfikowana po pierwszej dłuższej jeździe, pierwszym dłuższym spacerze. Nawet te bardziej turystyczne mają sztywniejszą podeszwę niż normalne buty, co początkowo może sprawiać problemy. Przy pierwszych niby miałem już zaliczone kilka wycieczek po 30km, ale pierwsza 70 pod koniec była już bolesna i musiałem sobie zrobić dodatkową przerwę, żeby stopy odetchnęły.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...