Ja kupiłem przełaja (przełaj, gravel, whatever) bo chciałem coś co jeździ jak moja szosówka i nadaje się w teren. Odkąd go kupiłem szosa (a ścigam się tylko na szosie, trenuję pod kątem wyścigów szosowych) siedzi na trenażerze i jest używana czasami w weekendy. Każdy rozjazd, krótka jazda, po pracy gdy muszę wyjechać z centrum miasta - używam przełaja. Nawet zacząłem dojeżdżać na nim do pracy od kilku tygodni. Teraz jest końcówka sezonu i pewnie się to zmieni, ale używam częściej niż szosę. Jeździłem na tym w terenie, nawet w dość ciężkim terenie. Wjechałem tym na 3000m.n.p.m, poleciałem wyścig na Śnieżkę, polatałem po górkach. Chętnie wsadziłbym opony grubsze niż 40mm, ale muszę żyć z takimi bo wiele większe nie wejdą. Na 50mm to już w ogóle byłby górski przecinak.
Rower MTB mam - trochę retro, przejechał wiele lat temu dziesiątki maratonów pode mną więc jest tak bardzo mój jak tylko być może. I stał, dostał nowy osprzęt i wszystko, ale prawie nie używałem. Jazda naokoło Wrocławia na tej krowie to nuda, dojazdy są powolne i to dopiero nuda, przez miasto też nuda, miękki, powolny, szeroki czołg. Dopiero trudna trasa to trochę funu, ale takich w okolicy nie mam a jak mam jechać w górki autem to i tak prędzej wziąłbym szosę. Za to na przełaju nawet proste trasy są zabawą, długi szutrowy odcinek jedzie się jak na szosówce zamiast go "przeczekiwać" a w cięższym terenie też da się polatać. Prawdę mówiąc na górskim szlaku jest czasami łatwiej niż na polnej drodze z cegłówkami ukrytymi w trawie
Mój przełaj śmiało mógłby służyć jako idealny kompromis jako jedyny rower - tylko dwa komplety kół na wymianę. To jest wg mnie naprawdę genialnie uniwersalna rzecz. MTB i szosa to bardzo specjalistyczne sprzęty, w żadnym wypadku nie uznałbym roweru MTB za uniwersalny. Może da się tym wszędzie pojechać, ale przez 95% czasu będzie to do kitu - a mój przełaj daje fun właściwie wszędzie. Chyba o to chodzi?