Skocz do zawartości

[kultura] Uliczna edukacja czy walka z wiatrakami? Czy i w jaki sposób zwracać innym uwagę na drodze


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

 

 

No, ale czasami nie da rady jak ktoś samemu pcha się pod koła.

z głupoty wyleczy Ciebie oklepana buźka przez karka, ofiarę Twojej edukacji.


 

 

Tak więc wrzućcie trochę na luz i nie bierzcie wszystkiego tak do siebie ;)

Szybko się zreflektowałeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z głupoty wyleczy Ciebie oklepana buźka przez karka, ofiarę Twojej edukacji.

 

Szybko się zreflektowałeś.

Akurat sam jestem zaliczany przez wielu do kategorii "karków" więc oklepu się nie boję :) Tym bardziej jak kark nr. 2 sam ładuje mi się pod koła. Nie zawsze można zahamować i nikt z was, tu obecnych, nie zaprzeczy. Fizyka działa tutaj nieubłaganie.

Co do zreflektowania, jak się dostaje taki lincz na pysia, to warto parę rzeczy sprostować aby nie stać się wrogiem publicznym nr.1 ;) Nie każdy musi kumać mój cięty z metra humor.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

W zależności od sytuacji są trzy rodzaje uwag / ostrzeżeń : względnie grzeczne przepraszam ( względnie, bo różnym tonem ), uwaga ( dość mocne i zdecydowane ) i klasyczna k ... , przy czym w moim przypadku jest ona bardziej w eter niż personalna, jednak ktoś kto wywołuje k ... z lasu, albo w lesie, jest zazwyczaj przekonany i słusznie, że ta k ... leci w jego kierunku.

Przykład : jadę powiedzmy 25 km/h, a z przeciwka idą dwie osoby z psem puszczonym swobodnie i w ostatniej chwili piesek postanawia stanąć w poprzek drogi, więc hamuję i poboczem omijam go, a podczas tego leci " k ... żesz ", na co pan powiedział przepraszam - to chyba rzadki przypadek, ale potwierdza słowa @ KrisK.

Na tabliczkach w lesie jest nakaz wyprowadzania psów na smyczy !

@ Siurak

Wszystko ładnie pięknie, ale dlaczego jeśli ktoś ma prawo jechać wolno, to ja nie mogę trochę szybciej, tylko też muszę się wlec i dopasowywać swoje tempo do czyjegoś :icon_question:

Nie jeżdżę przecież ścigaczem i nie osiągam drugiej prędkości kosmicznej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

problemy pierwszego świata... mieszkam w Chorzowie, u mnie w mieście właściwie nie ma dróg rowerowych, te kilka nielicznych i porozrzucanych po mieście odcinków jest najczęściej po prostu namalowaną na wąskim chodniku linią czasem z symbolem roweru. Znak oznajmia że jest to droga pieszo-rowerowa w związku z tym nie ma sensu w ogóle po nich jeździć i przebijać się przez tłumy pieszych, dzieci i psów. Szczególnie przez Chorzów Batory. Dlatego zwykle jeżdżę ulicą.

Za to w Parku Śląskim jest tzw "duża pętla" dobrze oznaczona na szerokiej zwykle alejce czerwoną farbą  lub dwiema liniami po bokach gdzie codziennie setki ludzi jeździ na rowerach, rolkach czy biega i jakoś w tym miejscu nie ma większego problemu z konfliktami, wszyscy jakoś potrafią się omijać, każdy korzysta ze swojego pasa i da się komfortowo korzystać z drogi rowerowej (chyba że jest weekend to wtedy nie ma sensu w ogóle do parku jechać i przebijać się przez tłumy spacerowiczów). Ale podkreślę że tutaj droga jest dobrze oznaczona i korzysta z niej bardzo dużo rowerzystów to spacer nią jest mało komfortowy to ludzie chodzą zwykle gdzieś bokiem. 

A ma krnąbrnych zwykle działa po prostu dzwonek. Nie ma co się wyzywać czy "uświadamiać"- zadzwoń i omiń, jak to samo zrobi 100 rowerzystów pod rząd to może w końcu dotrze...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

zadzwoń i omiń, jak to samo zrobi 100 rowerzystów pod rząd to może w końcu dotrze...

Niektórzy potrafią autostradą pod prąd zasuwać i nie wiedzą czemu ludzie trąbią :D

 

 

 

Nie zawsze można zahamować i nikt z was, tu obecnych, nie zaprzeczy.

 

Bo co?

Zawsze można ja zaprzeczę.

 

Akurat sam jestem zaliczany przez wielu do kategorii "karków" więc oklepu się nie boję

 

I taką samą prezentujesz filozofię w jeździe.

Po prostu jeszcze nie dostałeś. Ale jeszcze jest kluczem.

Pocieszę cię ze większość karków pewnych siebie w końcu dostaje omłot od kmiotka...

 

 

 

- Wymijanie przy prędkościach +/- 30 km/h ocierając się o ramię zbłąkanego delikwenta

 

 

Ale mijanko w odległości półtorej metra tak czy tak potrafi napędzić komuś strachu i przeważnie taka osoba szybko czmycha z DDR.

 

No nieźle... Teraz 1,5m....  Wiesz strasznie bajkopisarstwem leci.

 

 

 

 

Jeżdżę na rowerze od dzieciaka a od 5 lat praktycznie codziennie. Raz długie, raz krótkie trasy, sporo po mieście i od około 2 lat, grzeję 6 dni w tygodniu do pracy. I, wow, jeszcze nigdy nie spowodowałem wypadku z mojej winy.

 

Primo to znałem takich... 

Jeden miał podobne podejście do pieszych i w końcu trafił kobietę.... Wylądowała połamana w szpitalu.

Wiesz... Nie z jego winy. Ale jedno jest znamienne przestał p.... trzy po trzy i nagle teraz uważa na największych baranów.  (i też kilkanaście lat bez wypadku z jego winy jeździł!)  A cały czas się odgrażał i uważał ze każdy kierowca powinien mieć prawo rozjeżdżać pieszych co lamią przepisy

 

 

Secondo

 

 

kolizja. Stosuje gdy wiem, że mam rację i do tego mam zły humor.

 

Wiesz że to jest spowodowanie wypadku z TWOJEJ winy?

Ba jest to świadome spowodowanie wypadku czyli pospolity bandytyzm na drodze.

I jak by ci to ktoś udowodnił to mogło by by to mieć poważne konsekwencje prawne.

 

i nie nie bierzemy zbyt poważnie tego co piszesz i nie nie jest to humor a pospolite buractwo i bandytyzm.

 

Jak pierzesz to nie koloryzuj i nie uprawiaj bajkopisarstwa.

Ja wiem że w wielu środowiskach rowerowych i nie tylko takie cwaniactwo i zgrywanie psa chojraka jest "trendy" ale jak zauważyłeś tu nie koniecznie.

A jeśli to prawda że powodujesz świadomie wypadki to gratuluje pomysł żeby pisać o tym na forum.

 

 

 

 

Zamiast sznycel nie powinno być hycel

 

A wiesz co zostanie z psa jak nie daj Bóg żuci ci się pod koła?  Nie hycel a właśnie sznycel.

Ma to jeszcze inne podłoże ale to możesz poszukać w sieci...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś trafisz nieszczęśliwie i komuś pęknie śledziona albo nerka. Pójdziesz siedzieć bo nagle się okaże ze owszem oni byli na ddr ale tobie nie wolno w nich wjechać. (jak się masz ochotę kłócić to przeczytaj najpierw kodeks) 

Jeśli chodzi o moje doświadczenia - zwyczajni piesi bywają w miarę przewidywalni, ale co innego rolkarze. Jeśli mamy pasy dla pieszych i rowerów oddzielone linią - to jest jakaś masakra - część jest ogarnięta, część myśli, że jest samochodem - jeśli jadę w kierunku, w którym pas dla pieszych jest po mojej prawej stronie (co wymusza jazdę bliżej środka), to jest jak ruletka. Albo ktoś pojedzie tak powinien jechać rower, albo ktoś wróci na pas dla pieszych, albo ktoś ma to głęboko gdzieś i teoretycznie pozostaje mi tylko zjechanie do krawędzi.

I teraz zagadka - jeśli się zatrzymam na pasie dla rowerów, a rolkarz we mnie wjedzie, to kto poniesie konsekwencje? Niby pieszy, a zderzył się - i to z obiektem, który stoi w miejscu. Nie, żebym chciał to sprawdzić w praktyce, ale niestety odruchowa ucieczka przed zagrożeniem może się skończyć czołówką z innym rowerzystą, który jechał za rolkarzem, albo wjechaniem w pieszych.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

jeśli się zatrzymam na pasie dla rowerów, a rolkarz we mnie wjedzie, to kto poniesie konsekwencje?

 

Z zasady zawsze ten który najedzie.

I to jest twarda zasada policji więc wątpię żeby był jakikolwiek problem.

 

Niestety takie śmieszki oddzielone farbą od chodnika  rowerowe nie powinny powstawać a szczególnie w miejscach z dużym natężeniem ruchu jest to wyjątkowo kiepski pomysł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lecę sobie wczoraj DDRem, dwie pańcie z wózkami, dwa dzieciaki w wieku 5 lat. Stoją i sobie gadają. Chodnik obok, przy DDR ale nie, baby stoją na czerwonej ścieżce. Ja mam zwyczaj taki, że latam ile fabryka dała, dzwonkiem dzyndznę, ale hamuję tuż przed przeszkodą, ostro. Opony fajnie buczą i ludzie generalnie są przestraszeni jak widzą co się dzieje. Pańcie nie ruszyły się ani o krok, tylko jedna zaczęła się drzeć na swoje dziecko stojące razem z nimi, że ONO ma uważać, że CO ONO ROBI itp. Ja się nie wdaję w pyskówki, ale tym razem się zatrzymałem i przemówiłem do babsztyla z pytankiem dlaczego dziecko strofuje skoro ono nie zawiniło tylko dwie krowy rozstawiły się na środku DDR i sobie urządziły piknik. Twarze nieskalane myślą, ledwie ogarnęły że robią cokolwiek źle.

 

 

Wyprzedzanie gdy samemu się jest wyprzedzanym? Norma! Nie ustępowanie pierwszeństwa tym z prawej strony - NORMA! Jeżdżenie całą szerokością - NORMA! Niestety, kultura poruszania się w naszym kraju jest bardzo niska - czy to samochód, samolot, rower czy własne buty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o moje doświadczenia - zwyczajni piesi bywają w miarę przewidywalni, ale co innego rolkarze. Jeśli mamy pasy dla pieszych i rowerów oddzielone linią - to jest jakaś masakra - część jest ogarnięta, część myśli, że jest samochodem - jeśli jadę w kierunku, w którym pas dla pieszych jest po mojej prawej stronie (co wymusza jazdę bliżej środka), to jest jak ruletka. Albo ktoś pojedzie tak powinien jechać rower, albo ktoś wróci na pas dla pieszych, albo ktoś ma to głęboko gdzieś i teoretycznie pozostaje mi tylko zjechanie do krawędzi.

I teraz zagadka - jeśli się zatrzymam na pasie dla rowerów, a rolkarz we mnie wjedzie, to kto poniesie konsekwencje? Niby pieszy, a zderzył się - i to z obiektem, który stoi w miejscu. Nie, żebym chciał to sprawdzić w praktyce, ale niestety odruchowa ucieczka przed zagrożeniem może się skończyć czołówką z innym rowerzystą, który jechał za rolkarzem, albo wjechaniem w pieszych.

Nic dodać, nic ująć. Ale lepiej cytować czyjeś wypowiedzi wyrwane z kontekstu, bez przeczytania wszystkich postów autora i pisać o nim jakby się go znało 15 lat, tylko po to by swoim hejtem nabić sobie plusików pod postem. Cóż, niektórzy reprezentują tylko jeden punkt widzenia - mojszy, a świat widzą jedynie na czarno lub biało. Aha i jeszcze jedno - wiesz KrisK kto ponosi odpowiedzialność za wypadek? Ten kto go spowodował i tyle w temacie. Jak ktoś by mi wlazł pod koła i w efekcie doznał nawet takich obrażeń, że by umarł, to nie zapłakałbym, może byłoby mi go jedynie trochę szkoda. Sorry, za głupotę się płaci a ignorancja nie zwalnia nikogo z odpowiedzialność.

 

Więcej się w tym temacie nie wypowiem.

 

Nie pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Jak ktoś by mi wlazł pod koła i w efekcie doznał nawet takich obrażeń, że by umarł, to nie zapłakałbym, może byłoby mi go jedynie trochę szkoda. Sorry, za głupotę się płaci a ignorancja nie zwalnia nikogo z odpowiedzialność.

Jeżeli się już nie wypowiesz to walę w ścianę. ;)

Od rozstrzygania o winie są stosowne instytucje. Pierwszą instancją są panowie w niebieskich mundurach bardziej lub mniej ogarniający temat użytkowania ścieżek rowerowych. I od tego nie uciekniemy.

Jeżeli można było uniknąć zderzenia, najechania nawet jeżeli nie byłeś winny to jesteś współodpowiedzialny.

Co do spokoju sumienia to już sprawa osobnicza. Cena ignorancji i głupoty nie jest przeliczalna na zdrowie lub co gorsza życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

wiesz KrisK kto ponosi odpowiedzialność za wypadek? Ten kto go spowodował i tyle w temacie.

 

No właśnie tyle w temacie....

Jak kiedyś usłyszysz współwinny bo nie zastosował szczególnej ostrożności albo bo nie zastosował zasady ograniczonego zaufania to zrozumiesz...

 

Jak widzisz barana na ddr to znaczy że głupek. A jak widzisz głupka to masz zwolnić a nawet się zatrzymać a nie wjechać w niego.

Jak jedziesz autem i widzisz pijaka zataczającego się od krawężnika do krawężnika na chodnik to zwalniasz. I omijasz szeroki łukiem a nie lecisz z zamkniętymi oczami żeby barana nastraszyć.

 

Ja wiem że ty nigdy nie popełniasz błędów...  Ale jak kiedyś popełnisz i trafisz na takiego nauczyciela jak ty to będzie Ci łyso.

Weź tez pod uwagę że nie jesteś w stanie ocenić czemu ktoś ci włazi na kolizyjny.

Czasem baran ale czasem może to osoba chora która straciła kontrolę.

Starsza która nie umie się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

 

W Niemczech jest tak że jak wleziesz jak krowa w szkodę  na ddr to nie usłyszysz wyzwisk wścieka kciuka na dzwonku a przepraszam albo krótkie driń.  Jaszcz jak zrobisz miejsce to ci podziękują a jak przeprosisz powiedzą że niema problemu...

 

Przez takich ulicznych rycerzy jak ty rowerzyści są postrzegani jako nieokiełznane  chamy  i piraci drogowi.

Przez to powstają coraz durniejsze pomysły jak karty rowerowe.

To nie głupota ustawodawców tylko ten hejt straszenie i manie się za lepszych na drodze. To dzięki takim zachowaniom absurdalne anty rowerowe pomysły znajdują poparcie i rosną w siłę.

 

Wczoraj ładna scenka obrazowała tą mentalność.

Na Warszawskiej   parka zatrzymała się bo cos im dziecko zaczęło świrować. Zjechali an chodnik z ddr.

Efekt piesi musieli ich omijać po ddr

Oczywiście rowerzyści jadący ddr mieli "ale" i w D pieszych którym inni rowerzyści zablokowali przejście.

 

Ale kawałek dalej jakiś gość zatrzymał się na ddr i coś poprawiał więc ci sami rowerzyści bez mrugnięcia omijali go chodnikiem spychając pieszych bo poczekać aż przejadą jacy z przeciwka to boli  i też mieli pretensje jak ktoś nie widział powodu żeby im zrobić miejsce na chodniku.

Do rowerzysty leciały też epitety że powinien zjechać na .... CHODNIK!!!!

Ja jadę mam mieć drogę za wszelką cenę a inni niech znikną!

 

Oczywiście rowerzysta który się mało nie wyrżnął bo mu zaszedłem drogę na Floriańskiej tez miał wiele do powiedzenia...

Zapomniał że go tam na rowerze nie ma.

Tak samo jak niemal wszyscy rowerzyści zupełnie zapominają ze w całym obrębie I obw w KRK pieszy jest świętą krową i ma prawo chodzić wszędzie z zamkniętymi oczami.  Pominę ze prędkość max to 20km/h

Oj ilu tam jest prof. prawa drogowego...

 

kolejny fajny przykład to chodnik.. koło domu mam chodnik z bardzo straszną ulicą obok... Po prostu śmiertelnie niebezpieczna bo 40 jest i wąsko i pod górkę... No nie da się po ulicy.  Więc dzielni rycerze jeździli chodnikiem i jak ktoś im nie zrzedł mieli pretensje jak najechali kogoś też się ciskali.

Ale dopuścili ruch rowerów.... Masakra... Co najmniej jakby autostradę rowerową zrobili.

Wszystko orły mają w 4 literach.  Jak ich samochody wyprzedzały z prędkością około 30-40 to był strach w oczach ale jak oni lecąc z góry  nieraz ponad 30 niemal ocierają się o pieszych  albo zygzakując miedzy dziećmi to jest ok

 

Jeszcze taki baran dzwonić potrafi.

 

Niestety jak chcemy wymagać od innych najpierw wymagajmy od siebie.

Rowerzystów na chodnikach jak Mrówków i jakoś piesi nie próbują ich straszyć anie nie wchodzą w nich żeby pokazać im ich miejsce.

 

Strasznie narzekamy na kulturę wszystkich w koło ale jak wielu tu zauważyło na ddrach jest Sajgon.

Ale takie samo bydło robimy na chodnikach i na drogach.  Więc może warto sie nad tym pochylić zanim zaczniemy zgrywać ostatnich sprawiedliwych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Zaczęliśmy się nakręcać a nie o to chodzi.

Jak wszędzie potrzebna jest wyrozumiałość, życzliwość i tutaj trudny wyraz - empatia.

Stado rowerzystów na drodze jest cały czas czyś nowym. Wybuch aktywności rowerowej zaskoczył chyba wszystkich i potrzeba czasu żeby się wzajemnie zaakceptować.

Nie można eskalować wzajemnej niechęci i szukać winy po drugiej stronie. Trzeba czasu i dobrej woli z każdej strony.

Wśród samochodziarzy już widać światełko w tunelu więc spróbujmy się wkomponować bezboleśnie.

Edukacja, kultura i przewidywanie. Jazda rowerem to frajda a nie kara.

Przykładów na idiotyczne zachowania można mnożyć ale tak jest wszędzie. Starajmy się zmienić proporcje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Spotkał się ktoś z niefortunnym według mnie pomysłem wytyczenia wąskiego pasa rowerowego ( ok.1 - 1,2 m) na ok.5 - 6 m szerokości asfaltowym odcinku z dwoma łukami i spadkiem na którym można pojechać bez problemu 40 km/h :icon_question:

Na górze przed zjazdem stoi znak zakazu wjazdu dla samochodów ( ale podjeżdżają one z dołu ), jednak nie dotyczy on rowerów, więc zjeżdżając i chcąc nie chcąc rozpędzając się, możemy wjechać na czołówkę z podjeżdżającymi z dołu rowerzystami.

Wydaje mi się, że wytyczenie w tym miejscu jednostronnego pasa zwiększa ryzyko wypadków.

Co sądzicie o takich pomysłach urzędników :icon_question:

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Spotkał się ktoś z niefortunnym według mnie pomysłem wytyczenia wąskiego pasa rowerowego (

 

Na górze przed zjazdem stoi znak zakazu wjazdu dla samochodów ( ale podjeżdżają one z dołu ), jednak nie dotyczy on rowerów, więc zjeżdżając i chcąc nie chcąc rozpędzając się, możemy wjechać na czołówkę z podjeżdżającymi z dołu rowerzystami.

 

Z opisu wygląda że ten pas to albo pas albo kontra pasa i nie ma ryzyka zderzenia się.

Wrzuć jakieś zdjęcie link do map cokolwiek bo opis jest mętny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trąbie swoim delfinem, jest dość głośny i w 90% wystarcza. Jak mam w zasięgu jakiekolwiek dzieci, czy na ścieżce, na chodniku, zawsze zwalniam mocno i omijam szerokim łukiem. To podstępne stworzenia i nie wiadomo kiedy zaatakują.

 

Z biegaczami czasami jest problem (słuchawki) i z mamami z wózkami, bo tak im wygodniej, ale sytuacji konfliktowych nie miałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

i z mamami z wózkami, bo tak im wygodniej,

 

Czasem jest to spowodowane tym że nasza kochana kostka wywołuje u dzieci różne reakcje.

Pomijam że jest szkodliwa ale dziecko potrafi się wściekać (nie dziwię się mu) a nawet przy dłuższych odcinkach zwymiotować Matki nieraz podświadomie wchodzą na asfalt bo tam jest równo a dziecko się uspokaja.

Czasem jest tak  nierówny chodnik że nie poprowadzi wózka z śpiącym dzieckiem.

 

Co do nieprzewidywalności dzieci to fakt. Ale takie ich prawo a na smyczy prowadzać nie można przecież.

Jak widzę dzieci  świrujące na chodniku to potrafię i jadąc jezdnią się zatrzymać 

Już raz miałem tak że maluch się nagle wyrwał matce prosto pod mojąmaskę  Jakbym nie zwolnił do przesady wcześniej rozjechałbym niechybnie.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. Po prostu jestem z natury wredny i znudziło mi się tłumaczenie baranom zasad ruchu. Dlatego edukację przeprowadzam na zasadzie odstraszania. Jak się jeden z drugim sparzy, to więcej błędu nie popełni. Oczywiście wszelkie manewry edukacyjne przeprowadzam tylko wtedy, gdy mam pewność, że nie zrobię nikomu krzywdy.

No, ale czasami nie da rady jak ktoś samemu pcha się pod koła. Na kimś jest zawsze miękksze lądowanie, niż na asfalcie/ polbruku a i rower mniej ucierpi :)

 

Szacuneczek :)

W ubiegłym roku w Kołobrzegu byliśmy świadkami zdarzenia takiego, że rowerzysta wjechał na DDR w kobietę (dobrze po 60). Wyglądało właśnie jakby celowo chciał się o nią otrzeć (zapewne w celach "edukacyjnych"). Niestety coś poszło nie tak i oboje zaliczyli gleby. Kobieta zabrana do szpitala chyba że złamaną kością udową. Narobił sobie i komuś bigosu bo był zapewne poirytowany tym, że ktoś mu po ddrce idzie. Takie zachowanie nie różni się wiele od przywalenia dzieciakowi wchodzącemu z rodzicami do księgarni siekierą w głowę (ten od siekiery też był czymś poirytowany).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podchodze do temtu nieco inaczej. Oczywiście spotykam się z chodzeniem,bieganiem po ścieżkach rowerowych i to codziennie. Oczywiście ściezka rowerowa węższa niż chodnik który jest krok w lewo a piesi i tak wolą te drogę. Nie walcze z tym, nie uświadamiam nikogo po prostu jade "swoje". Staruje na drodze rowerowej i póki mam miejsce i żadnych żywych przeszkód na drodze to jadę,gdy się ktoś pojawia to po prostu go omijam i skoro on korzysta z "mojej"scieżki to ja korzystam z "jego" chodnika i tak się zamieniamy. Wychodzę z założenia,że miejsca jest dosyć i się zmieścimy,rowumiem,że może to być denerwujące ale...rower jest szybki i zwrotny i to jest ułamek sekundy kiedy wyprzedze pieszego. Wiem,że nie wszyscy ale Ci co jeżdzą na "gorskich" drogę mają praktycznie wszedzie i nawet jak trzeba zjechac  na trawnik czy inne pobocze to robie to raz-dwa i wracam na swoj tor.Najlepiej przy tym aby człowiek przede mną nie wiedział,że się zbliżam,z doświadczenia wiem,że ludzie robią czasem głupie odskoki i bezpieczniej ominę ich bez ich pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I właśnie tak niewiele wystarczy aby oszczędzić sobie nerwów i spokojnie dojechać do celu.

Miałem kiedyś kumpla typowego edukatora. Postawił sobie cel, że nauczy społeczeństwo przepisów ruchu drogowego. Jeździliśmy po podobnych trasach (popularne okolice Krakowskich Błoń). Ja w życiu żadnych problemów nie miałem a on w końcu musiał zacząć jeździć z nożem, bo parę razy zabrakło mu edukacyjnych argumentów.
Inna historia chyba sprzed 12 lat. Błonia Krakowskie, jeździe rodzinka DDRem. W pewnym momencie coś się komuś psuje w rowerze więc stają na DDRze i zaczynają serwisować. Nie wpadli oczywiście na to, że warto zejść na bok zamiast stawać na środku. No ale multum ludzi zwyczajnie ich ominęło (obok jest jeszcze kaaaaawał asfaltu dla pieszych) a jeden edukator musiał skomentować sytuację i dodać kilka słów extra. Ojciec rodzinki sie wk... wsiadl na rower, dogonił profesora, zatrzymał i trzeba było interweniować aby profesor ocalił zęby. Profesor oczywiście postraszył wszystkich policją, zadzwonił na 997, po czym sam się zmył przed przyjazdem policji, gdy zauważył, że nikt nie pali się do składania zeznań na jego korzyść.

Morał z tego wszystkiego taki, że lepiej dać sobie siana z komentowaniem i pyskówkami. Dać znać dzwonkiem, że coś jest nie halo. Kto kumaty ten załapie, że robi coś źle i się ogarnie (od razu lub po jakimś czasie). Debil za to po pyskówce nie dość, że nie zrozumie, to jeszcze na złość zacznie robić gorzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu bicie piany i tyle z tego pozostanie. Czy na ścieżkach czy na ulicach dużych miast jeszcze długo będzie tak samo. Często pojawia się tutaj Krk. Miasto o szerokiej już mozaice kulturowej. Od zwykłych chamów (w tym "napływowych") po ludzi z kulturą. Wystarczy spędzić dzień gdzieś w sporej firmie lub przy obsłudze setek ludzi by załapać, że te same zachowanie przenoszą się na ulicę. Na jakiej zasadzie ma być inaczej?? Jak ktoś ma z tym problem, chce edukować na siłę, nie da sobie z tym spokoju to niech idzie do lekarza, parzy sobie ziółka na nerwy. Gdybym chciał w taki sposób podchodzić do sprawy to już dawno wylądował bym w Kobierzynie. Tym bardziej teraz kiedy w moim mieście jest tragicznie jak idzie o przemieszczanie się. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście używam dzwonka bez żadnych dodatkowych okrzyków czy komentarzy. Ale nurtuje mnie co innego: większość posiadaczy telewizora płaci abonament a niebawem ma płacić każdy, kto ma prąd. I co? I nic. A przecież telewizja sama siebie nazywająca "misyjną" mogłaby zamiast propagujących islam tureckich seriali raz czy dwa razy w tygodniu emitować krótki program uczący kultury w ruchu drogowym. I to nie w formie "ta oto pani łamie paragraf srakitaki", tylko: przegrodzić DDR smyczą od yorka? Ale siara! Stanąć na środku tejże DDR i debatować przez komórkę? Normalnie buractwo! Itd, itp. Taka formuła byłaby dużo skuteczniejsza niż umoralniająca gadka gęsto podparta paragrafami. No, ewentualnie na końcu co piątego odcinka można dorzucić informację: Wydawnictwo pod tytułem "Wyjątki z prawa o ruchu drogowym dotyczące pieszych" w cenie 2 zł można kupić... No właśnie, gdzie takie coś można kupić i kto to wydał?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...