Skocz do zawartości

[handel]Branża rowerowa to jedno wielkie bagno!


Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Temat dość brutalny ale po tym jakie sygnały do mnie ostatnio docierają nie mógł być inny.

 

Jeden sklep drugiemu wykrada dane klientów i podaje go do GIODO, ten się odgryza i nasyła wraz z kilkoma innymi sklepami nasyła Urząd Skarbowy, kolejny sklep składa sieci sprawę w sądzie o prowadzenie nieuczciwej konkurencji.

 

Czyli jedno wielkie bagno i metr mułu!

Wiedziałem, że poszczególni dystrybutorzy nie darzą się sympatią, wiedziałem, że wszyscy dystrybutorzy nie darzyli sympatią SkiTeam'u ale to co się ostatnio dzieje to kosmos.

 

Dlaczego założyłem ten temat? A dlatego, że chciałem zapytać jak Wy to widzicie, czy na rynku już nie można walczyć ceną i poziomem obsługi klienta, czy konieczne jest podstawianie nogi na każdym wypadku?

Czy trafiliście na podobne sygnały o działalności sklepów jak te które przytoczyłem powyżej?

 

Z góry wielkie dzięki za kulturalny udział w dyskusji!

 

Pozdrawiam!

Marcin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu się mylisz bo straciliśmy przez takie tarcia świetny sklep! Sklepy przerywają działalność, znikają na dłuższy czas lub po prostu są likwidowane bo komuś nie pasowało to, że był najtańszy na rynku.

My to nazywamy konkurencyjnością, a sklepy między sobą psuciem rynku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony po części rozumiem to, że droższe sklepy chcą eliminować tańsze. To rzeczywiście jest "psucie rynku".

 

Przykład takiego psucia z innej dziedziny:

Chłopaki, co zajmują się pracami na wysokości wspominali czasy, kiedy zarabiali dziennie jakieś 300-500 zł na rękę. Mieli własne firmy, zatrudniali ludzi i zapewniali im sprzęt potrzebny do pracy (uprzęże, itp.) - koszt na osobę od 1000 zł w górę. Każdy miał zlecenia, wszyscy sobie spokojnie pracowali i robili dobre pieniądze.

Jak pojawiła się ekipa co robiła tą samą robotę za połowę ceny sielanka się skończyła, pieniądze się skończyły, firmy się też skończyły.

 

Z innej jednak nie popieram takich działań o których pisze MarcinGoluch. Wszystko ma swoje granice.

 

Wg mnie ludzie w branży powinni mieć pewne wyczucie i zachować pewien poziom, chociażby cen, obslugi klienta, i tym walczyć a nie kopaniem w dupę, zaniżaniem cen, itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej wiosce jest podobna sytuacja, jeden sklep rowerowy jest niszczony przez inne, doszło do tego, że właściciel został ukarany za wywieszenie banera nad witryną sklepu , uznano to za reklamę !

Akurat obsługa w tym sklepie jest bardzo kompetentna, fachowy serwis, asortyment niedostępny w innych sklepach .

Co do zaniżania cen, niszczenia rynku i konkurencji działającej w szarej strefie - znam to ze swojego podwórka , ale to inna bajka ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcin chyba podchodzi do tego bardziej emocjonalnie/osobiscie, dla mnie sklep to 4 ściany i półki.

Mieszkam akurat w dużym mieście, wiec jeśli czegoś nie kupie tu to kupie gdzie indziej.

 

Inna sprawa to jakość usług, ale pracownicy przecież na bezrobocie nie idą (a to oni odpowiadają za jakość)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopoki bedzie popyt i beda pieniadze z tego niewiele sie zmieni. I nie jest to tylko w 1 branzy. To jest troche jednak rozpaczanie nad rozlanym mlekiem.

 

Bo co jak co, kazdy zna sytuacje, dlatego trzeba umiec sie bronic i to jest podstawa dzialania. Jak sie daje luke innym ktora moga wykorzystac, to przeciez jest oczywistym ze ktos ja wykorzysta bo na tym zarobi. Tak jest i bedzie jeszcze dlugo.

 

Nie warto rozpaczac, lepiej robic cos aby do tego nie dopuscic i to jest mysle kierunek. Rozpaczanie nad sytuacja jeszcze nikomu nie pomoglo. Stety.

 

Ktos moze powiedziec ze jestem brutalny i glupi. Moze i jestem, ale nie jestem naiwny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ale zauważyłem pewną cechę w sklepach Poznańskich. Jest nią spadek jakości usług serwisowych. Na temat obsługi relacji klient-sprzedawca się nie wypowiadam, ponieważ korzystam tylko z 2 sklepów (nie mylić z serwisem) w Poznaniu, a w nich jestem na "Ty", i raczej podejście już jest inne.

 

Dla mnie najlepszą miarą sklepu rowerowego, jak i jego całej otoczki jest moment począwszy od zakupu roweru (przekroczenia nim progu), aż po ostanią wizytę serwisową. Wiadomo, że większość z nas wie, jak powinien wyglądać dobrze przeprowadzony serwis, ale taki zwykły Kowalski odda rower, i tak na dobrą sprawę nie wie co się z nim tam dzieje. Sparzy się taki klient raz, drugi, trzeci (zapewne w ponad 80% przypadków już po 1 razie) zacznie szukać innego serwisu, aż trafi na taki, gdzie zostanie "zadowolony" :woot:

 

Jedną kwestię należy poruszyć-elastyczność sprzedawcy, jak i całego sklepu. Wiele razy byłem świadkiem, jak to wujek, który prowadzi sklep rowerowy był skłonny dla klienta wymienić sztycę na amortyzowaną, nóżkę-bo za krótka, wspornik kierownicy, dodać lampki czy popmkę, tylko po to, by klient poczuł się jak klient,a nie jak chodząca saszetka z pieniędzmi! I wiem, że te osoby wracają do niego z każdym problemem, jak i z nowymi klientami.

 

Czy sklepy walczą ze sobą? Oczywiście! Przy czym, dla nas najlepiej, jak ta wojna odbywa się na poziomie cenowym i jakościowym (oczywiście coraz wyższa :icon_wink: ). Myślę, że każda inna forma walki przekłada się na niekorzyść sklepu-czyt marki.

 

W tej chwili większość sklepow zabiega o miano ASO danej marki, czy to FOX, RS czy inny Mavic, dlatego, jedyna realna i skuteczna walka, to walka cenowa i jakościowa, z logicznego punktu widzenia. Inne zagrywki, które godzą w dobro konkurencji czy klienta są, cóż tu więcej pisać, niedżentelmeńskie :P

 

Ale przyznam, że zapewne niektóre zagrywki są na niekorzyść klienta. Gdy idziemy w ilość, a nie w jakość, nigdy z tego nie wyjdzie nic dobrego.

 

W Poznaniu o pewnych sklepach można mówić już jak o marce. Takie sklepy mają swoją stałą rzeszę klientów, a naturalnym jest, że walczą o kolejnych. Ten rynek dopiero nabiera rozpędu. Lecz też jest na tyle delikatny, że każda "fuszera" jednoznaczna jest z utratą klienta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sory ale "łojenie dupy klienta z umiarem" nie przekonuje mnie jako działanie marketingowe.

Mnie też nie :icon_wink:

 

Droższy sklep ma jedno wyjście - świetna jakość usług, brak problemów przy reklamacjach, personel mający wiedzę o rowerach. To przyciąga ludzi, nie najniższa cena. Wbrew pozorom standard życia w Polsce powoli się podnosi i ludzie zaczynają zwracać uwagę nie tylko na cenę (poza tym znane hasło: biednego nie stać na tanie rzeczy).

 

Dwa przykłady:

- ostatnio w jednym sklepie sprzedający próbował mi wmówić, że nie istnieje takie coś jak półogniwo i nie ma opon szerszych niż 2 cale dla kół > 26", nie ma i już - do tego sklepu już nie wrócę,

- mały sklep z serwisem, w którym zaplatam koła - facet robi to świetnie, nawet jakby podniósł cenę dwukrotnie, to i tak bym zaplatał koła u niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopoki bedzie popyt i beda pieniadze z tego niewiele sie zmieni. I nie jest to tylko w 1 branzy. To jest troche jednak rozpaczanie nad rozlanym mlekiem.

 

Bo co jak co, kazdy zna sytuacje, dlatego trzeba umiec sie bronic i to jest podstawa dzialania. Jak sie daje luke innym ktora moga wykorzystac, to przeciez jest oczywistym ze ktos ja wykorzysta bo na tym zarobi. Tak jest i bedzie jeszcze dlugo.

 

Nie warto rozpaczac, lepiej robic cos aby do tego nie dopuscic i to jest mysle kierunek. Rozpaczanie nad sytuacja jeszcze nikomu nie pomoglo. Stety.

 

Ktos moze powiedziec ze jestem brutalny i glupi. Moze i jestem, ale nie jestem naiwny.

No nie zabardzo się mogę zgodziś z tym stwierdzeniem co do popytu i pieniędzy.

Mieszkam obecnie w Bergen w Norwegii i wierz mi że popyt na rowery jest tu o wiele większy a ludzie pieniędzy mają o wiele więcej niż w naszym kochanym kraju.

To według mnie przede wszystkim kwestia kultury marketingowej.

Tu na każdym kroku są sklepy rowerowe i serwisy(notabene otwarte w sezonie nawet do godz. 20.00-wszystko pod kontem klienta)i wszystko się normalnie kręci,nikt nikomu świni nie podkłada,każdy się reklamuje,każdy sklep ma klienta i każdy jakoś zarabia.

To niestety nasza mentalność i chęć szybkiego zysku po trupach do celu jest powodem takiego stanu rzeczy.

Musimy się wiele jeszcze nauczyć patrząc na inne bagatsze kraje.

Życzę Wam i sobie żeby doczekać czasów zdrowej konkurencji w walce o klienta, ale nie za wszelką cenę a skorzystamy na tym wszyscy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcin poruszył w swojej wypowiedzi kilka ważnych tematów. Po pierwsze jeśli chodzi o konkurencje między sklepami w Polsce to niestety nie ma czym się chwalić, nasyłanie na siebie inspekcji to standard, ale tu powiem może coś jeszcze - nie spodziewajcie się że będzie lepiej, będzie tylko gorzej. Dlaczego dlatego że polscy przedsiębiorcy czerpią wzory z rynków zachodnich, USA- a jak sami dobrze wiecie tam trzeba "walczyć" o przetrwanie (podkładane są świnie, nasyłane inspekcje juz nie mówiąc o straszeniu , niszczeniu itd).

Co do konkurewncyjności teoretycznie powinna ona wpływać pozytywnie, jeśli tak nie jest to oznacza tylko ze nieuczciwy sklep powinien stracić klientów, dlaczego tak więc nie jest?

 

No i ostatnia sprawa to taniości i fachowości, znam wiele małych sklepików w których pracuja spece i prawda jest taka że wielkie molochy ich nie ruszają bo są zbyt malutcy aby im zagrozić.. taki jest obraz polskiego rynku rowerowego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden sklep drugiemu wykrada dane klientów i podaje go do GIODO, ten się odgryza i nasyła wraz z kilkoma innymi sklepami nasyła Urząd Skarbowy, kolejny sklep składa sieci sprawę w sądzie o prowadzenie nieuczciwej konkurencji.

 

Czyli jedno wielkie bagno i metr mułu!

 

Czemu od razu wielkie bagno... fakt faktem, że są to metody nie fair, ale jeżeli jakiś sklep działa uczciwie to Urząd Skarbowy mu nic nie zrobi, a co do GIODO to ja bym nawet podziękował takiemu sklepowi, który wykradł dane użytkowników innego tylko w celu przekazania ich GIODO i udowodnieniu, że są one słabo zabezpieczone. Polskie sklepy internetowe nie zabezpieczają odpowiednio danych użytkowników i trzeba z tym walczyć na wszystkie możliwe sposoby...

Podsumowując, jeżeli dany sklep nie okrada Nas (czyli płaci podatki) oraz dba o dobro użytkowników - co powinno być standardem - to konkurencja nie jest w stanie mu nic zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Dwa przykłady:

- ostatnio w jednym sklepie sprzedający próbował mi wmówić, że nie istnieje takie coś jak półogniwo i nie ma opon szerszych niż 2 cale dla kół > 26", nie ma i już - do tego sklepu już nie wrócę,

- mały sklep z serwisem, w którym zaplatam koła - facet robi to świetnie, nawet jakby podniósł cenę dwukrotnie, to i tak bym zaplatał koła u niego.

Małe OT, ale w pierwszym przypadku sprzedawca miał rację.

http://www.google.pl/search?q=halflink&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje trzy grosze :D

 

Po pierwsze jeśli chodzi o konkurencje między sklepami w Polsce to niestety nie ma czym się chwalić, nasyłanie na siebie inspekcji to standard, ale tu powiem może coś jeszcze - nie spodziewajcie się że będzie lepiej, będzie tylko gorzej. Dlaczego dlatego że polscy przedsiębiorcy czerpią wzory z rynków zachodnich, USA- a jak sami dobrze wiecie tam trzeba "walczyć" o przetrwanie (podkładane są świnie, nasyłane inspekcje juz nie mówiąc o straszeniu , niszczeniu itd).

 

Tu się nie zgodzę. W Polskim "biznesie" panują zasady postkomunistycznego cwaniakowania, i to jest właśnie przyczyna całego syfu. Mieszkałem sobie w UK - niedługo w sumie, łącznie trochę ponad 10 miesięcy, miałem tam nawet niedużą firmę (branża IT, kilku pracowników) i klimat "biznesowy" jest tam całkowicie inny. Konkurencja jest ostra ale praktycznie zawsze uczciwa, urzędem podatkowym nikt nie szczuje (bo wszyscy płacą grzecznie podatki), szarej strefy nie ma. Nieuczciwe zagrania są tępione błyskawicznie przez odpowiednie organizacje, a próby cwaniakowania najczęściej źle się kończą dla cwaniaków. Mimo, że generalnie nie znoszę tego kraju (UK), to prowadzenie tam działalności to bułka z masłem w porównaniu do Polski. Gdyby nie chęć skończenia studiów w Polsce (do poziomu co najmniej doktoratu :icon_mrgreen: ) pewnie dalej bym tam siedział, mimo ogólnego klimatu permanentnej inwigilacji i cenzury.

 

A co do sklepów - wielu ludzi nadal kupuje tam gdzie taniej, mimo że często oszczędność jest tylko pozorna. Osobiście nie kupuję w sklepach online praktycznie nic, może poza duperelkami (śrubki, klocki itp). Raz się już przejechałem na "wirtualnych sklepach" - gwarancja Reby okazała się ważna tylko w niemczech i czekałem na naprawę ponad 2 miesiące (!), mimo ciągłego (kulturalnego) poganiania i dopytywania się. W międzyczasie musiałem kupić nową Rebę żeby nie tracić sezonu, w końcu sklep łaskawie zwrócił mi pieniądze.

Mam za to dwa ulubione sklepy - w jednym pracują ludzie znający się na rzeczy, zawsze można luźno pogadać i pomacać nowy sprzęt, a i z ceny da się zawsze coś urwać; w drugim pracuje magik który w jeden dzień dorobił mi urwaną śrubkę zawieszenia w Hecklerze - i to tak że jest ładniejsza i wytrzymalsza od oryginału. Takiej jakości obsługi sklep online po prostu nie jest w stanie zapewnić, dlatego nie boję się o przyszłość dobrych sklepów stacjonarnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niemczech i czekałem na naprawę ponad 2 miesiące (!), mimo ciągłego (kulturalnego) poganiania i dopytywania się. W międzyczasie musiałem kupić nową Rebę żeby nie tracić sezonu, w końcu sklep łaskawie zwrócił mi pieniądze.

 

Tak apropo tego tematu abys nie mial problemu na przyszlosc.

Nazywa sie to niezgodnosc towaru z umowa, zas sklep ma 21 dni na rozpatrzenie calej sprawy (naprawy/wymiany/zwrot gotowki).

Dlatego gwarancje trzeba czasami olewac i korzystac z ustawowego prawa. To tak na przyszlosc i dla informacji osob postronnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Miał rację odnośnie czego? ;)

Wymieniłeś od myślników 2 rzeczy, które sprzedający próbował Ci wmówić. Jeśli napisałem, że w pierwszym przypadku miał rację to o co może chodzić? :D W poprzednim poście dałem link żebyś zobaczyło sobie półogniwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego dlatego że polscy przedsiębiorcy czerpią wzory z rynków zachodnich, USA- a jak sami dobrze wiecie tam trzeba "walczyć" o przetrwanie (podkładane są świnie, nasyłane inspekcje juz nie mówiąc o straszeniu , niszczeniu itd).

 

I tu się nie zgodzę! Czemu u nas nie można stworzyć takiej platformy jak np. www.qbike.com? A własnie dlatego, że polskie sklepy wolą walczyć w podziemiu niż otwarcie zabiegać o klienta.

 

Zgodzę się natomiast z N3mo faktycznie w Polsce panują i jeszcze dość długo będą panowały metody postkomunistycznego cwaniakowania. Niestety jeszcze dlugo, długo będziemy rynkiem na dorobku i to podejście raczej się nie zmieni.

 

 

Tak apropo tego tematu abys nie mial problemu na przyszlosc.

Nazywa sie to niezgodnosc towaru z umowa, zas sklep ma 21 dni na rozpatrzenie calej sprawy (naprawy/wymiany/zwrot gotowki).

Dlatego gwarancje trzeba czasami olewac i korzystac z ustawowego prawa. To tak na przyszlosc i dla informacji osob postronnych.

 

 

I tu nieco się mylisz.

Na powołanie się na niezgodność towaru z umową mamy 6miesięcy od zakupu. Po powołaniu się na NTzU sprzedawca ma 14dni na udowodnienie nam, że towar w momencie sprzedaży był sprawny. Jeśli zaś chodzi o naprawę jest nieco gorzej. Nie ma w kodeksie handlowym konkretnego okresu w którym sprzedawca ma obowiązek naprawy. Jest jedynie zapis o "okresie nie powodującym nadmiernej uciążliwości".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okres ten trwa 2 lata, to ze przepisy sa troche walniete z tymi 6 miesiacami niczego nie zmienia jesli chodzi o praktyke stosowania normy prawnej

 

Co do NTZ (niezgodnosci...) to od nas zalezy jak sprzedawca rozwiaze problem. Sprzedawca nic nam nie moze narzucic, ale moze zasugerowac metode i mozemy albo sie zgodzic lub nie na taka opcje. Stad 'naprawa' byla tylko przykladem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymieniłeś od myślników 2 rzeczy, które sprzedający próbował Ci wmówić. Jeśli napisałem, że w pierwszym przypadku miał rację to o co może chodzić? :) W poprzednim poście dałem link żebyś zobaczyło sobie półogniwo.

Tak jak to Tom już napisał - sprzedawca twierdził, że półogniw i takich opon nie ma.

Jak wygląda półogniwo to wiem, oglądam je codziennie w łańcuchu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak termin na załatwienie sprawy w ustawie o szczególnych warunkach, a 14 dni to termin na zajęcie stanowiska przez sprzedawcę. Jeżeli upłynie bezskutecznie to powstaje domniemanie, że uznał nasze żądanie za uzasadnione.

 

Co do meritum - walka pomiędzy konkurentami może przybierać różne formy. Akurat te, które opisuje Marcin nie są niczym nowym i dotyczą nie tylko rynku rowerowego, ale też rynków zdawałoby się bardziej wyrafinowanych, typu farmaceutyki czy media. Na porządku dziennym są tutaj donosy dotyczące niezgodnej z prawem reklamy, korespondencja przedprocesowa czy pozwy o nieuczciwą konkurencję. Faktyczne uzasadnienie bywa różne, ale najczęściej jest to interes przedsiębiorcy, a najrzadziej konsumenta, o ile w ogóle.

 

Są to realia, które można oczywiście nazywać bagnem, ale IMO takie jest to jedno z oblicz konkurencji. Nie polega ona przecież na uśmiechaniu się do siebie i klepaniu po plecach, tylko na walce o miejsce na rynku. Jeżeli rynek nie jest wysycony, ekspansja może być w miarę bezbolesna, ale jeżeli rynek jest ciasny, to nie ma bata - trzeba się po prostu stale przepychać.

 

Można to robić zdrowo, np. poszerzając/polepszając ofertę, skuteczniej się promując, dając lepszą cenę. Ale można też niezdrowo, np. pasożytując na renomie cudzych oznaczeń, ujawniając cudze tajemnicę handlową czy utrudniając dostęp do rynku, m.in. przez dumping.

 

O ile dobrze zrozumiałem Marcina, sklep który był przedmiotem prawnych ataków ze strony konkurencji znikł z rynku. Jeżeli stało się to dlatego, że sąd zabronił mu dotychczasowych praktyk, to sorry, można się oburzać, ale konkurencja miała rację, a delikwent najwyraźniej psuł rynek.

 

Jeżeli natomiast znikł bez wyroku, bo np. poczuł się zaszczuty i uznał że po co mu to, to pozostaje oczywiście współczuć, ale też się zastanowić czy był tak naprawdę gotów sprostać realiom rynku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...