Skocz do zawartości

[Wypadki]Rower vs Samochód


Orzech89

Rekomendowane odpowiedzi

ojaciepie... nieraz zabieram dziewczynę na rower i porobimy parę klocków. Nierzadko mam takie schizy, że ten z naprzeciwka czy ten co właśnie będzie wyprzedzał może być cwaniaczkiem bez wyobraźni i nieraz aż mi ciarki przechodzą w obawie przed konsekwencjami.

Ta para z Opola... przecież życie dopiero było przed nimi... i za to 12 lat... [tu odpowiednie słowo] trzeba tępić.

A gościa, który nie był sprawcą i się przyznał ogarnąć też nie potrafię

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj przydzwonilem w jakiegos dostawczaka, chyba ford transit w tunelu w kierunku wloch przy polczynskiej.

 

Jakims cudem obylo sie bez ZADNYCH strat materialnych i ludzkich, dzieki bogu kupilem ostatnio nowe klocki authora ktore spisuja sie za######iscie jesli chodzi o modulacje.

 

Bylo cos miedzy 8:30-9 rano, wilgotno, kazdy kto raz tamtedy jechal wie ze jest wasko, nie ma chodnika z zadnej strony, dziury i ciagle korki nawet poznym wieczorem.

Od strony polczynskiej wskoczylem we wjazd w tunel za drugim rowerzysta w ciuchach bikestacji/kellys na jakims scale'u lub aspekcie. Mielismy jakies 35-40km w porywach jadac srodkiem miedzy dwoma kierunkami. Przy wyjezdzie z tunelu, kiedy zaczyna robic sie gorka koles przede mna dalej walil srodkiem, ja zerknalem tylko za plecy bo musialem zajmowac juz powoli srodek/prawa czesc swojego pasa aby skrecic w prawo. Jak juz sie odwrocilem z powrotem w strasznym tempie zaczalem zlizac sie do hamujacego dostawczaka.

 

I tutaj popelnilem powazny blad, na podjezdzie z wyjazdu z tunelu mialem lewa reke na rogu, a pare dni temu przestawilem manetki troche za blisko i mam malo miejsca na gripie aby wcisnac reke przy niektorych biegach (stare przerzutki) i oczywiscie zadzialalo prawo murphiego. Skladajac reke zablokowalem ja sobie nie moga zlapac klamki... a mam tylko przod :) Jak udalo mi sie juz zlapac za klamke postawilo mnie momentalnie, ale nie dalem wystrzelic siebie, w pionie dohamowalem na tyle ze, przednie kolo weszlo pod blotnik dostawczaka szurajac, ale nie blokujac. Dohamowalem w pionie uderzajac bude dostawczaka delikatnie kaskiem.

 

Dzieki ze nie przelecialem przez kiere i to ze kolo nie zablokowalo sie wjezdzajac w zderzak bo w ten sposob skonczylo sie tylko na przerazeniu i rysach na kasku.

Kierowca z tylu musial miec niesamowitego zonka widzac cala sytuacje i to ze prawie od razu pojechalem dalej jak gdyby nigdy nic, adrenalina straszna. Szczerze to nawet nie wiem czy kierowca dostawczego wie o tym zajsciu, ale ten kto wymyslil plastikowe zderzaki <3 Wgniecenia nie zaobserowalem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiem swoją historię, która wydarzyła się w 2006 ;)

W skrócie:

Prędkość 30km/h jednopasmowa, asfaltowa uliczka, deszcz, powrót do domu z lekkim plecakiem, oponki Semislicki.

Dokładniejszy opis:

Otóż dojeżdżając do małego skrzyżowanie z jeszcze mniejszą uliczką brukowaną,usytuowanego na zakręcie zauważyłem Forda Mondeo a w nim rozglądającego się pana kierowcę gadającego przez telefon. Stwierdziłem "widzi mnie", a że padał deszcz a byłem już dosłownie 200m od domu postanowiłem nawet nie zwalniać.

Ku mojemu zdziwieniu gdy byłem tuż przed skrzyżowaniem Mondeo ruszyło dojeżdżając na 3/4 skrzyżowania, po czym stanęło.

Niestety albo i stety z naprzeciwka nadjechał samochód który widząc co się świeci zatrzymał się...

Wcisnąłem obie klamki.

Stanąłem przed wyborem albo wpakować się w mondeo albo w nadjeżdżający samochód, albo w płot z cegły..

Niestety Semislicki na mokrym asfalcie zadecydowały za mnie. Rower wyleciał spode mnie rozbijając się o płot.

A ja z prędkością może 15kh/h uderzyłem w tylny bok Mondeo... Nie czyniąc żadnych szkód...

Reakcje:

Pan z Mondeo zaczął mnie przepraszać i chciał mnie zawieźć na pogotowie.

Straty w rowerze:

Przednie koło pogięte. Tylna przerzutka zjechana. Liczne zarysowania i przytarcia na ramie, lekko podarte siodełko (na którym jeżdżę do dzisiaj :))

Straty zdrowotne:

Spore obtarcie kolana, pęknięte żebro i zniszczone ulubione okularki Uvexa :laugh:

 

Niestety jakoś nie wpadłem na to żeby awanturować się o kasę. Dostałem 100PLN. Z racji, że było to 200m od domu po prostu marzyłem tylko o powrocie do niego.

 

Wniosek:

Nigdy nie ufaj kierowcy, że Cię "widzi", tym bardziej na skrzyżowaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzis zrobilem 75 km trase glownie po wioskach i bocznych drogach okolic mojego miasta no i mialem takie przypadki:

1. Facet jakims zlomiastym Peugotem wyprzedzal mnie na skrzyzowaniu po czym zaraz skrecal w lewo do kosciola - gdyby nie wlaczyl kierunkowskazu nie zdazylbym zahamowac. Irracjonalne bylo juz same wyprzedzanie na skrzyzowaniu 5 drog :/ I 20 m dalej skret tak ze ja juz bylem u niego na zderzaku ale cos wyczulem co sie swieci.

2. 10 km dalej jechalem droga trzeciej kategorii, waska - wyprzedzanie roweru i auta z naprzeciwka to juz ciasny manewr. Jade sobie jade i czasem obracalem sie do tylu zeby sprawdzic czy nic nie jedzie bo jechalem mniej wiecej srodkiem drogi ze wzgledu na pobocze ktorego wlasciwie nie bylo. Nagle jakies 30 m za zakretem mijala mnie Toyota ale zobaczylem ja i uslyszalem dopiero jak juz byla obok mnie. Dostalem luterkiem w reke. Lusterko zlozylo sie i wypadl wklad. Facet jechal z 70 km/h na takiej drodze! Zatrzymal sie i ja rowniez. I zaczyna krzyzec ze trabil, ze dlaczego nie zjechalem, ze mogl mnie zabic, ze dlaczego zjezdzam do srodka. Ja sie dre na niego z jaka on predkoscia jechal na takiej drodze a on ze z 50 km/h. Zapytalem go jeszcze raz i czekam co zrobi. A on zaczal lamentowac ze ma dzieci, ze mogl mnie zabic, ze rowezysci jezdza po tej drodze itd. i ze mi nie odpusci i dzwoni na Policje, ja odparlem ze OK. Zaczal dzwonic, rozlaczyl sie i nagle zaczal znow gadac - wygadal sie ze mnie w ogole nie widzial, ze nie chce mi przykrosci robic (sic!) i nie zadzwoni jednak na Policje i ze ma autocasco wiec to nie wazne. Wzial wklad od lusterka z pobocza, wsiadl i pojechal. Zostalem na miejscu zeby to przemyslec. W miejscu w ktorym mnie wyprzedzic chcial byla slaba widocznosc - on wyjechal zza zakretu i widzial mnie moze pare sekund, jechal na pewno szybciej niz 50 km/h. Droga jest strasznie waska, na krawedziach po obu stronach strasznie zniszczona i postrzepiona, zarowno samochod jak i rower bedzie tam jechal srodkiem. Nie wiem dlaczego tak ciezko polskim kierowcom zroumiec ze rowerzysta jest takim samym uzytkownikiem drogi jak samochod czy autobus. Zaluje ze ja nie zadzwonilem na policje :/ Ale bylem w za duzym szoku bo to pierwszy raz dla mnie taka sytuacja. Ehh :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety te chwyty na Policję.. Żenada.

W zeszłym roku przecinałem ulicę warszawską drogą rowerową i koleś swoim nowym Civiciem Type-R nie wytrzymał i ruszył jeszcze na czerwonym jak tylko zobaczył, że dla pieszych miga zielone..

Miał pretensję, że wjechałem na pasy :)

Całe szczęście było szeroko.. Ale też chciał dzwonić na Policję i nawyzywał mnie od samobójców :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ja miałem przygodę z nauką jazdy. Było to jakiś miesiąc temu gdy wracałem z zajęć. Jechałem drogą 2 pasmową (chodnik był w stanie kapitalnego remontu) z której jeden pas był pasem zjazdowym do skrętu w prawo. Aby jechać prosto musiałem jechać praktycznie białą linią oddzielającą dwa pasy jezdni. Po mojej lewej stronie jechała nauka jazdy prawdopodobnie z zamiarem skrętu w prawo. Przed wykonaniem manewru trochę zwolniła ponieważ byłem po jej prawej stronie ale widocznie źle oceniła odległość i prędkość przy skręcie przez co wjechała mi w tylne koło roweru. Miałem tyle szczęścia że po tym jak wyleciałem z roweru wylądowałem na wysepce na środku jezdni. Dużych obrażeń nie miałem ponieważ po majowych opadach ziemia wchłonęła dużą ilość wody co zamortyzowało upadek. Straty materialne to nowe koło. Po wypadku dziewczyna (bo to dziewczyna prowadziła) i zaczęła rozpaczać a instruktor zaczął się drzeć po niej i po mnie (czego nie rozumiem). Nie miałem serca robić awantury o koło bo widać że kobieta była załamana tak więc tylko na krzykach instruktora się skończyło. Może powinienem był żądać pieniędzy za straty ale uznałem że tak będzie lepiej. Jak na razie to moje pierwsze spotkanie roweru z samochodem (mam nadzieję że ostatnie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może powinienem był żądać pieniędzy za straty ale uznałem że tak będzie lepiej. Jak na razie to moje pierwsze spotkanie roweru z samochodem (mam nadzieję że ostatnie).

 

Z całą pewnością powinieneś był wziąć numer telefonu do tej dziewczyny <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj mialem akcje niezla... zjezdzalem z gorki asfaltowej na szosowce(rutka tartak), byl to taki lekki luk, na dole przy ponad 75 na godzine zobaczylem, ze samochod jadacy z naprzeciwka postanowil skrecic w moje prawo... Wiedzialem, ze jak to zrobi to wjade w niego na 100%, zaczalem gwaltownie hamowac, mialem wrazenie, ze kola roweru sa ze sznurkow :( Jakos tak wyszlo, ze kierownicy dobrze nie chwycilem, nie moglem do konca zapanowac nad rowerem przy hamowaniu, bylem na dolnych chwytach, zaczelo mnie nosic.. I chyba tylko dzieki temu kierowca zdal sobie sprawe jak szybko jade, i w ostatniej chwili zahamowal zostawiajac mi z metr miedzy nim a chodnikiem, i tak latwo tam wcelowac nie bylo, bo to lekki zakret byl, i minalem go na milimetry przy 50km/h... jak po dwoch minutach adrenalina zeszla to jak flak sie poczulem :E Oczywiscie mialem w pamieci kolege, ktory wjechal w samochod w podobnej sytuacji przy 60, to podeszwy od butow w pedalach zostaly... grrrr Kolega zyje ofc, ale przyplacil to rezygnacja ze startu w zawodach do ktorych przygotowywal sie caly rok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w zeszłym m-cu taki jeden palant w Golfie wyprzedzał mnie jadąc tak ok 60km/h (przy moich 30-tu) tak że lusterkiem walnął w moją kierownicę. Na szczęście mocno ją trzymałem i dzieki temu się nie przewróciłem mimo że mną nieźle trząchnęło :rolleyes: Dognałem go na światłach i mu nawrzucałem. Tylko tyle mogłem zrobić bo takie zgłoszenia to policja olewa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W ubiegłym roku dokładnie 8 kwietnia wyszedłem od taty z zakładu i sobie jechałem wjeżdżałem własnie na skrzyżowanie z pierw. gdy z prawej uderzył we mnie samochód uczycie świetne i niezapomniane był to Range Rover a kierowała nim babka z Warszawy z resztą miała 23 lata rower poszedł mi pod samochód a ja na dach na szczęście prędkość była chyba niewielka no i gdy przeleciałem przez ten dach i wstałem zacząłem wyciągać rower z pod samochodu i wyszła ta babka z komórką w ręku dopiero co gadała oczywiście przechodnie ją opieprzyli i takie tam zaczęła mnie przepraszać nawet dała mi swój nr tela że mam zadzwonić po świętach to ona mi kasę da no i się rozeszliśmy w tym stresie w ogóle nie za uwarzyłem uszkodzeń roweru ale ze nie dało się jechać wróciłem do taty do zakładu i tam zemdlałem obudziłem się w szpitalu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No no obyś nie miał, a ja co się okazało miałem wstrząs mózgu ale nie to było najgorsze tylko jak się obudziłem w szpitalu to zacząłem myśleć że muszę naprawić rower trochę dodam ze dzień przed tym miałem gruntowny serwis min. wymiana suportu no i ja tam myślałem ze siodełko jakoś przymocuje itp i wszedł policjant kazał dmuchać a później zamiast mnie pocieszyć to mi powiedział ze z roweru nic nie będzie bo rama pogięta a widelec pękł nie wspominając o kołach w końcu po nim SUV przejechał POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak tak mieli jej namiary i dostała mandat za korzystanie telefonu i nie wezwanie karetki do poszkodowanego, po prostu ten nr co ona mi dała to ja dałem policji, odszkodowanie nie dostałem bo lekarz się nie spisał w obdukcji a Signal Iduna odpisała że to jest lekki uraz a do jakiegoś procenta to nie wypłacają rower był wart około 700 zł więc stosunkowo niewiele jak na rowery z naszego forum :) peszek był ale było minęło to w końcu ponad rok Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czym innym jest odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu a czym innym odszkodowanie za zniszczony rower, jeżeli Ty nic nie dostałeś od ubezpieczyciela tej babki to znaczy, że dałeś się zrobić tym hienom, i nie ważne ile wart był twój rower, to sprawca wypadku ponosi winę za jego zniszczenie i należy Ci się za niego odszkodowanie, a co do uszczerbku na zdrowiu to faktycznie zdarzają się takie kwiatki, jakbyś stracił palec to by Cię złotem obsypali, a wstrząśnienie mózgu to dla nich pryszcz.

 

A żeby nie było zupełne OT, ja w czwartek miałem niefarta, jechałem sobie jak bozia przykazała skrajem drogi bez pobocza z prędkością ~30km/h, a z naprzeciwka jakiemuś deklowi zebrało się na wyprzedzanie, i wszystko byłoby ok, gdyby nie to że jego drezyna nie dawała rady tej ciężarówki wyprzedzić, dzięki czemu ja musiałem uciekać w krzaki, bo mi Pan Mistrz Prostej nawet pół metra szerokości nie zostawił :( a jego Golf wydawał takie odgłosy jakby miał zaraz silnik wypluć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...