Skocz do zawartości

[do 5000] Elektryk dla 130 kilowca.


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Witam, może zacznę od tego że ważę około 130 kg. 
Postanowiłem wziąć się za siebie i kupić rower ze wspomaganiem elektrycznym, niestety na zwyłkym rowerze nie jestem w stanie pokonać zbyt dużo km.
Pomyślałem o rowerze elektrycznym ( może być używany, trekingowy bądź miejski) - do max. 5tys zł. 
Moje pytanie czy jest w ogóle sens dla takiego grubasa rower elektryczny, czy pod takim ciężarem silnik elektryczny będzie wspomagać jazdę? Czy rozładuje sie po kilku kilometrach? Silnik 250/500W i jakaś mocna bateria z Boscha dadzą radę? Niestety nie dysponuje większą kwota niż 5 tys.

Pozdrawiam. 

Napisano
1 godzinę temu, Tomek1971 napisał:

ważę około 130 kg. 
Postanowiłem wziąć się za siebie i kupić rower

Odchudzanie na elektryku? Jakoś tego nie widzę...

Jeśli chcesz wiedzieć, czy silnik takiego roweru da radę - przejdź się do jakiegoś sklepu i zrób rundę testową. Albo sprawdź w katalogu producenta, jakie są limity wagowe. Jak podają np. 140kg, to chyba logiczne, że cały rower - czyli również silnik - musi sobie z taką masą poradzić...

No chyba, że mówimy o "rowerach" elektrycznych przerabianych zestawami z allegro i wystawianych później na OLXie, którymi ktoś potem ściga się ze skuterami i Simsonami (tutaj albo na jakiejś grupie FB widziałem kogoś chwalącego się takim osiągnięciem ;)).

edit:

tutaj:

 

Napisano

Elektryk to bardziej jak masz kontuzję, i nie możesz za mocno jeździć, nie masz kondycji to mniej jeździć, rower to i tak mało kaloryczny sport.

Napisano

Może źle to ująłem. Rower do jazdy codziennej posiadam (Giant tourer), czasem człowiek chciałby pojechać trochę dalej, a ze wspomaganiem elektrycznym ze względu na moja nadwagę będzie mi łatwiej, przede wszystkim pod górkę. Zawsze to jakaś forma aktywności a i troszkę frajdy. W takim razie będę szukać czegoś do swojego limitu wagowego. \

Pozdrawiam.

Napisano

przepraszam, że sie wtrącę....jak masz 130 kg to musisz zacząć dość mocno zając się sobą a nie wozić 4 litery e bikiem. To już szczyt lenistwa....Bedzie taniej i lepiej dla Twojego zdrowia jak troche pomachasz nogami. Zacznij od 10 km a potem zwiększaj odległości....

Napisano
22 minuty temu, Blueforce napisał:

Elektryk to bardziej jak masz kontuzję, i nie możesz za mocno jeździć, nie masz kondycji to mniej jeździć

Boki zrywać :P.

 

3 minuty temu, Tomek1971 napisał:

Zawsze to jakaś forma aktywności a i troszkę frajdy

Oczywiście, że tak, ale pod warunkiem, że to będzie e-bike, a nie jakiś wynalazek z manetką...

 

2 minuty temu, mrnobody napisał:

jak masz 130 kg to musisz zacząć dość mocno zając się sobą a nie wozić 4 litery e bikiem. 

Z pierwszą częścią się zgodzę, a jeżeli chodzi o drugą to typowa wypowiedź osoby, która rowery elektryczne zna z opowieści :D

Napisano

E-bike potrafi dużo dobrego w zachęcaniu do aktywności... czasem to jest naprawdę z kategorii - mieć frajdę albo w ogóle nie wyjść na rower.

Ja mam takie doświadczenia, jedna słabsza osoba w "ekipie" wspomagana e-bike'iem daje radę jeździć, konkretnie się przy tym męcząc,

podjeżdżając dając radę 3h trasę zrobić z uśmiechem, reszta się nie ogląda nie stoi nie czaka, tempo akceptują wszyscy, więc wszyscy szczęśliwi. 

Tylko jak wyżej - e-bike a nie zastępczy napęd elektryczny nie angażujący nóg.

Napisano
20 minut temu, mrnobody napisał:

Zacznij od 10 km a potem zwiększaj odległości....

Ja bym się przychylił do tego, bo brzmi to rozsądnie :) 

Oczywiście, na elektryku też się idzie zmęczyć i może być to frajda. Ale z drugiej strony nie kupuję tego pod kątem schudnięcia i złapania kondycji. IMHO bardziej na zdrowie wyjdzie jak się zacznie jeździć na swoim poziomie stopniowo zwiększając intensywność/kilometraż wraz ze wzrostem formy niż kupując sobie iluzję większych możliwości w postaci wspomagania. I niech to będzie nawet na początek te 10km, ale jaka to jest radość jak za kilka miesięcy będzie już np. 50km :) Owszem, niby fajnie jak ktoś nie chce odstawać od grupy znajomych, itp. ale co to daje na dłuższą metę? Taka osoba i tak za jakiś czas odpadnie i możliwe, że rzuci cały ten rower w diabły.

A w praktyce bez najprostszej diety typu MŻ i/lub konsultacji z lekarzem jeśli otyłość wynika z jakichś schorzeń, to sobie można jeździć i jeździć i guzik to da. Sam walczę z nadwagą i sam rower IMHO nic tu nie dał (jeździłem między 5 a 6 tys. km rocznie). Dopiero ograniczenie przyjmowanych kalorii + rower + dodatkowy ruch dało zauważalną poprawę, czyli w moim przypadku 12kg mniej od stycznia. 

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...