Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

W ogóle kiedyś na jakimś forum o bieganiu założył temat gostek, który twierdził że jest strasznie chudy, tylko brzuch mu odstaje. Zdjęcie ujawniło, że koleś jest otyły wszędzie, ma spory brzuch... a waży 75kg przy 175cm wzrostu, bo prawie  nie ma mięśni. Ja jestem dwa razy szczuplejszy, mimo że ważę 81kg przy 175 cm wzrostu. Tak że wyobrażenia samego siebie mocno się potrafią różnić od rzeczywistości ;).

Ale patrząc na ludzi na pierwszy rzut oka można odróżnić tych którzy się odchudzają bez pojęcia i rujnują sobie metabolizm. Zero mięśnia i ogólna otyłość, bo wyhamowali sobie metabolizm przez głodówki.

Ktoś tu pisał, że je 1700kcal i nie chudnie... Kurczę, ja przy 2500 kcal dziennie chudnę lawinowo, po 4 kg na miesiąc. Utrzymuję stałą wagę przy 3500kcal dziennie. Jak bardzo trzeba mieć rozwalony metabolizm, żeby nie chudnąć przy 1700 kcal dziennie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na swoim przykładzie powiem że jeszcze na jedną sprawę trzeba uważać, od stycznia tego roku ze 150 do 105kg osiągnięte przez zmianę nawyków żywieniowych, ćwiczenia i rower, nie głodziłem się. 

Tydzień temu miałem usuniecie woreczka żółciowego w którym utworzyły się kamienie, prawdopodobnie kamienie powstały w wyniku zbyt szybkiej utraty masy, nie polecam sprawdzania jaki ból powodują przemieszczające się kamienie(podobno porównywalny do rodzenia dziecka;p). Jeżeli ktoś ostatnio pozbył się dużej ilości kg w niewielkim czasie polecam badanie pod tym kątem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle kiedyś na jakimś forum o bieganiu założył temat gostek, który twierdził że jest strasznie chudy, tylko brzuch mu odstaje. Zdjęcie ujawniło, że koleś jest otyły wszędzie, ma spory brzuch... a waży 75kg przy 175cm wzrostu, bo prawie  nie ma mięśni. Ja jestem dwa razy szczuplejszy, mimo że ważę 81kg przy 175 cm wzrostu. Tak że wyobrażenia samego siebie mocno się potrafią różnić od rzeczywistości ;).

Ale patrząc na ludzi na pierwszy rzut oka można odróżnić tych którzy się odchudzają bez pojęcia i rujnują sobie metabolizm. Zero mięśnia i ogólna otyłość, bo wyhamowali sobie metabolizm przez głodówki.

Ktoś tu pisał, że je 1700kcal i nie chudnie... Kurczę, ja przy 2500 kcal dziennie chudnę lawinowo, po 4 kg na miesiąc. Utrzymuję stałą wagę przy 3500kcal dziennie. Jak bardzo trzeba mieć rozwalony metabolizm, żeby nie chudnąć przy 1700 kcal dziennie?

Otóż to. Mam podobnie. Wg BMI wychodziło mi, że jestem na granicy otyłości (miałem 100kg przy 185cm). Wszyscy dziwili się, że ważę aż tyle, każdy dawał mi z 90km na oko. Kwestia budowy, nie jestem jakoś specjalnie dobrze zbudowany, ale nie są to tylko kości w tłuszczu.

 

Podobnie zgadzam się z tym co napisałeś o odżywianiu. Metabolizm robi całą robotę. Jak się go sprowadzi na dobre tory to waga spada szybko. Przy obecnym odżywianiu i codziennym treningu minimum 1h zjadam około 2000-2500 kcal dziennie (kalkulatory sugerują, że powinienem jeść 3500, żeby trzymać wagę. Nawet nie patrzę co jem, ale jak często i w jakich ilościach. Chcę coś słodkiego to jem, chcę mięso to jem. Z alkiem to samo- piwko na wieczór? Piję jak mi się zachce, ale nie podjadam do tego. Waga spada około 1kg na tydzień i mimo, że wydaje się to wolno to tak chyba powinno to wyglądać prawidłowo. Waga spada cały czas, ale zawsze podczas dni przerwy od treningów.

Edytowane przez Pious
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartnik, zastanów się. Jak metabolizm może być ponad miarę rozkręcony? Żrę więcej niż potrzebuję i nie tyję?  :laugh:

 

 

Pious no właśnie. Ludzie patrząc na mnie nie mogą uwierzyć, że ważę 80kg. Nie mam brzucha, ani wałków tłuszczu, choć fakt, że mógłbym schudnąć jeszcze - mam jakieś 15% tłuszczu, tyle że równomiernie rozłożonego.

Większość ludzi czekając na szybkie efekty dusi sobie metabolizm do chorych wartości głodówkami. Nie dociera do nich że nikt nie ma wagi w oczach i widzi sylwetkę a nie ile kilogramów ważą. Chudną - na wadze - dość szybko, ale jak tylko wrócą do poprzedniego sposobu odżywiania tyją ekspresowo. A tłusta sylwetka bez żadnych mięśni to żadna atrakcja. To droga donikąd, wiem to dobrze, bo sam potrafiłem przytyć 10 kilo na jesieni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartnik, zastanów się. Jak metabolizm może być ponad miarę rozkręcony? Żrę więcej niż potrzebuję i nie tyję?  :laugh:

 

Jest pewien ewenement ludzkiego organizmu, ktory pewna ilosc nadmiernych kcal przetwarza na cieplo :)

To wlasnie efekt rozkreconego metabolizmu.

Oczywiscie wszystko ma swoje granice i zbyt duza podaz kcal pojdzie w koncu w tluszczyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dorzucę swoje 3 grosze - nie planowałem chudnąć po prostu zaszczepiłem się w tym roku bardziej jazdą na rowerze (pewnie przez te wszystkie aplikacje na androida) miesiąc temu warzyłem ok 96-97 kg, dzisiaj wskoczyłem z ciekawości na wagę a tam 91,2 ważyłem się 3 razy bo myślałem, że źle stoi więc jestem happy - bo jedyne ograniczenia jakie sobie wprowadziłem to koniec tej pieprzonej pepsi (potrafiłem 2l w dzień wydoić) i minimalnie mniej słodyczy - ale nie widzę problemu w zjedzeniu tabliczki czekolady :) więc jak bym słodycze ograniczył było by więcej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez sierpien z 86 na 80 kg, wczesniej malo co jezdzilem z powodu zlamanej reki i dopiero po rehabilitacji wzialem sie ostro do roboty; trening rowerowy 3 razy w tygodniu po 50-60 km szybkim tempem na przemian z treningami kickboxingu, troche biegania i co weekend basen ok. 50 dlugosci. Musze dodac ze przez ten miesiac bylem tez na diecie, ktora kupilem(50zl/mc) na jednym z portali dla ludzi aktywnych i po treningu skrupulatnie liczylem kalorie i wazylem produkty w kazym z 4 posilkow dziennie. Jestem bardzo zadowolony z tego jak przepracowalem ten miesiac i zamierzam kontynuowac diete i dalej ciezko pracowac zeby zejsc do 76 a moze nawet 74 kg. Diete oczywiscie polecam kazdemu z czystym sumieniem, jest staly kontakt z dietetykiem, i duzo ciekawych funkcji po jej zakupie a posilki sa bardzo smaczne i zdrowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

archie4 --> a wiesz dlaczego? Bo jesz za dużo węglowodanów. O ile latem przez więcej ruchu przepala się je na bieżąco, to zimą, gdy nie wyczerpuje się tak zapasów glikogenu węglowodany nadmiernie podnoszą poziom insuliny i w konsekwencji się tyje. Na jesieni ogranicz wszelkie (albo chociaż większość) przetworzone węgle, zostaw tylko owoce i warzywa, a resztę kalorii pobieraj z białka i tłuszczu. Na pewno wtedy nie utyjesz.

Bo takie wahania wagi o ponad 10kg nie są ani korzystne, ani zdrowe.

 

 

Racja racja. Z jednym zastrzeżeniem - kto nie je węgli ten nie jest zbyt szczęśliwy, a sezon jesienno-zimowy sprzyja obniżeniu nastroju (mniejsze nasłonecznienie = mniej wit. D itp). Więc tutaj trzeba podejść indywidualnie do tematu, jeśli ktoś ma skłonności do jesiennej deprechy to raczej nie powinien sobie odmawiać karbów, a zwiększyć wysiłek aerobowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na przekór logice i jakiejkolwiek diety spożywam mega ilości węgli często w postaci cukrów - węgli prostych (słodycze) a także niestety pizzy  :) a jednak w rok z 97 poszło na 81... to 81kg trzymam mocno od kilku miesięcy, jednakże roweruję 4-5 x w tygodniu... zatem można sobie poużywać, ale trzeba przeliczyć ile się faktycznie spala na treningu a jakie jest zapotrzebowanie organizmu... 

 

pewnikiem jest, że regularny wysiłek zwiększa metabolizm, rośnie zapotrzebowanie na kcal.. więc w miarę upływu czasu należy organizmowi zapodawać większe ilości pożywienia (szczegołnie białka które sprzyja procesowi "usuwania" tłuszczu z organizmu)

 

widziałem wypowiedzi o zimie,która to sprzyja tyciu... sprzyja tylko wtedy jeśli odstawimy trening na bok, a tego przecież robić nie trzeba :) Polska rośnie w potęznie rozbudowane siłownie urozmaicone w spinning/squash/fitness i inne cross fity i cross maxy :) dla rowerzysty oczywiście indoor cycling (spinning).. zatem ja bym się tam zimą nie przejmował wcale :)

 

Edytowane przez A2i
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat redukcji tkanki tłuszczowej to chyba najbardziej zmitologizowany obszar w zakresie fizjologii wysiłku, czy wręcz rekreacji i sportu w ogóle. W ogromnej mierze wynika to propagandy tych, którzy chcą zarobić na odchudzaniu innych - im zależy nad tym, by większość sądziła, że jest to trudne i skomplikowane.

Dodatkowo wynika to również z tego, że podstawy fizjologii (i fizjologii wysiłku) czy nawet fizyki na poziomie podstawówki (czy teraz gimnazjum) są ignorowane. 

 

 

Trzeba zacząć więc od postaw. Otóż... perpetuum mobile nie istnieje! Żeby nakreślić to jaśniej, warto poddać analizie jedno z podstawowych praw fizyki - tak tak... fizyki właśnie, a nie dietetyki. Niestety ale mnóstwo dietetycznych porad przeczy właśnie elementarnym prawi fizyki.

Zasada zachowania energii – empiryczne prawo fizyki, stwierdzające, że w układzie izolowanym suma wszystkich rodzajów energii układu jest stała (nie zmienia się w czasie). W konsekwencji, energia w układzie izolowanym nie może być ani utworzona, ani zniszczona, może jedynie zmienić się forma energii. Wikipedia.

Jeśli potraktujemy organizm jako układ izolowany (roboczo, bo przecież nie jest izolowany) to ilość energii w nim nie może wzrosnąć. Kiedy więc rośnie (bo przecież rośnie skoro mamy więcej tłuszczu niż byśmy chcieli :))? Tylko wtedy jeśli dostarczymy ją z zewnątrz

 

Chociaż brzmi to banalnie i jest skrajnie oczywiste, to nierzadko wiele porad dietetycznych zapomina o tym, że organizm (jak wszystko inne) nie jest perpetuum mobile, a zatem nie może sam z siebie produkować energii i magazynować jej w postaci tłuszczu zapasowego. Tak samo jak silnik bez zasilania nie będzie pracował, tak samo tłuszcz bez zasilania nie będzie się gromadził.

 

Reasumując podstawę - aby zredukować tłuszcz, po prostu trzeba mniej dostarczać energii niż potrzebuje organizm. Jeżeli organizm potrzebuje 3000 kcal, a będzie miał dostarczone 2500 kcal, to te 500 kcal będzie musiał skądś wziąć. Najczęściej źródłem tych 500 kcal będzie tłuszcz zapasowy.

 

Dlaczego dzieje się tak tylko najczęściej, nie zaś zawsze? Dlatego, że organizm funkcjonuje według praw fizyki, a dla tych praw nie jest istotne czy deficyt 500 kcal będzie uzupełniony z tłuszczu, czy może z innego źródła. A jakie są te inne źródła? Ot, chociażby "odcięcie" od prawidłowego funkcjonowania tych mechanizmów fizjologicznych, które pochłaniają te 500 kcal. Innymi słowy - organizm redukuje zapotrzebowanie kaloryczne i wtedy nie potrzebujemy wspomnianych 3000 kcal, tylko już 2500 kcal. Proszę pamiętać, że nasza fizjologia nadal przystosowana jest do życia zbieracko-łowieckiego, a nie osiadłego. Kiedy naszym praprzodkom brakowało jedzenia, wówczas organizm spowalniał metabolizm, redukował zapotrzebowanie kaloryczne "odcinając" inne funkcje organizmu.

W praktyce - jeśli nie jest się narwańcem, ekstremistą czy niecierpliwcem, ten problem można pominąć. Ta pułapka dotyczy głównie osób, które doprowadzają do zbyt dużego deficytu kalorycznego, np. głodząc się co generuje sygnał dla organizmu "jest mało pożywienia więc trzeba oszczędzać tłuszcz". Oczywiście organizm w końcu "pęknie" i zacznie spalać tłuszcz... ale to świetny sposób na jojo bo drastycznej redukcji energetycznej nikt długo nie wytrzyma.

 

Jest jeszcze jedno "ale" - osoby chore. Jeśli ktoś ma np. zaburzenia hormonalne, albo zażywa jakieś leki, to również może być problem z prawidłową regulacją masy tłuszczowej. 

 

 

No dobrze - co więc z szarą codzienną praktyką?

Znów trzeba zanurkować w odmętach banałów. Trzeba spożywać mniej kalorii i więcej ich spalać. Jest jednak mały haczyk - otóż metabolizowanie pożywienia również wymaga energii. Czyli jeśli coś zjemy, to musimy spalić pewną część energii by smakołyki ostatecznie stały się tym, co potrzebuje organizm. Dlatego zjedzenie 100 kcal rafinowanych cukrów prostych finalnie wywoła inny efekt niż 100 kcal owoców i warzyw. Właśnie ten mechanizm wykorzystuje najgorsza z możliwych diet - czyli białkowo-tłuszczowa. Dzieje się tak dlatego, że metabolizm białek pochłania o wiele więcej energii niż węglowodanów - stąd więcej kalorii spalamy na metabolizm białek. Pomijam już to, że niektóre aminokwasy w nadmiarze i tak są zamieniane na kwasy tłuszczowe i glukozę. Ale żeby nie było smutno coś wesołego - po solidnym wysiłku kiedy zasoby glikogenu mięśniowego i wątrobowego są uszczuplone a insulina jest niska, bez obaw można wciągnąć coś słodkiego - na pewno nie pójdzie w tłuszcz ;)

 

A zatem naprawdę wystarczy wystrzegać się tłuszczów nasyconych, rafinowanych cukrów prostych, dużych przerw pomiędzy posiłkami... no i oczywiście dołożyć do tego wysiłek. Wtedy przykładowo będąc na deficycie kalorycznym -500 kcal każdego dnia, mamy w ciągu 18 dni 9000 kcal tłuszczu... czyli 1 kg. Można szybciej? Oczywiście, że można - ale po co? To ma być przyjemne i naturalne, a nie asceza.

 

Zanim napiszę słów kilka o podstawach redukcji tłuszczu przy wysiłku, słów kilka o białku.

Kiedy mamy największe zapotrzebowanie na białko w swoim życiu? W 1. roku życia - wtedy w ciągu roku nasza masa ciała wzrasta 100%! A ile białka ma mleko matki? 10%. Jaki jest więc sens wciskać w siebie więcej (czy nawet tyle samo) w dorosłym życiu niż wtedy, kiedy 100% w ciągu roku rośniemy?

 

A teraz o wysiłku.

Chciałbym skorygować dla mity. Po pierwsze - nie istnieje strefa spalania tłuszczu. To jest teza, która wynika z błędnego pomieszania wartości bezwzględnych z wartościami w relacji, czyli wartości proporcjonalnych. Faktem jest, że istnieje taka intensywność, przy której proporcje czerpania energii (resyntezy ATP) z tłuszczów i węglowodanów są najkorzystniejsze dla tłuszczów. Jest to około 50% VO2max, czyli ~ 65% HRmax. Jednakże wzrost intensywności wysiłku, mimo że powoduje, że węglowodanów proporcjonalnie spalamy więcej niż tłuszczów... to tłuszczu spalamy więcej niż poprzednio! :) Spalamy tego i tego więcej, tylko że węgli znacznie więcej :) Już pomijam to, że po 5h jazdy proporcje udziału tłuszczu w pozyskiwaniu energii są bardzo duże.

 

Analogicznie można spotkać takie pomieszanie przy określaniu wysiłku jako tlenowy/beztlenowy. Najwięcej tlenu spalamy wtedy, kiedy intensywność wynosi 100% VO2max, a w tzw. strefie tlenowej czyli na niskiej intensywności tlenu spalimy oczywiście mniej. Im większa intensywność tym więcej spalamy tlenu, ale proporcjonalnie jeszcze więcej czerpiemy energii ze źródeł beztlenowych niż poprzednio.

 

A praktyce nie ma to żadnego znaczenia z jakich substratów energetycznych czerpiemy paliwo podczas wysiłku. Teoretycznie możemy w ogóle nie spalić, ani grama tłuszczu podczas wysiłku - to jest bez znaczenia. Dlaczego? Bo metabolizm działa 24h na dobę, przez  7 dni w tygodniu aż do śmierci - wysiłek to tylko specyficzny sposób robienia deficytu kalorycznego, nic więcej jeśli chodzi o odchudzanie.

 

Następnym mitem jest determinowanie stopnia spalania tłuszczu przez rodzaj wysiłku. To nie ma żadnego znaczenia czy biegamy, jeździmy na rowerze, pływamy, gramy w pingponga stopami, czy bawimy się w berka ze swoim psem. Liczą się spalone kalorie.

 

PS

Ja obecnie redukuję masę ciała - spokojnie i sukcesywnie.

1.07. miałem 77.1 kg. Osiągnąłem to po najbardziej żarłocznym i leniwym sportowo półroczu mojego życia. Obecnie po 2 miesiącach i 1 tygodniu mam 71.3 kg. Czyli 10 tygodni i 5.8 kg w dół. Nie widzę ani potrzeby, ani sensu robić to szybciej.

 

PPS

W 2011 roku przed Maratonem Karkonoskim, czyli Szrenica-Śnieżka-Szrenica (takim biegowym maratonem, nie rowerowym) miałem 59 kg i 6,9% tłuszczu - mierzone profesjonalną zabawką wielką jak pralka. Wtedy w mojej diecie węglowodany to około 80-90%. W zasadzie tygodniami białko pochodziło z niebiałkowych produktów, a tłuszcz głównie ze słodyczy.

A tak swoją drogą Kenijczycy i Etiopczycy w 90% zasuwają na węglowodanach.

A... byłbym zapomniał. Nie jestem ektomorfikiem i mam dużą tendencję do tycia :)

 

 

--------------------

 

Jest jeszcze trzeci element, o którym warto wspomnieć.

Pojęcie normy przez osoby uprawiające sport jest nierzadko wypaczone własnymi ambicjami, poczuciem estetycznym, gustem, pragnieniem doskonałości. Trzeba jasno i definitywnie przyjąć na klatę to, że sportowa sylwetka nie jest naturalna. Ona jest sztucznie wykreowana treningiem by zmaksymalizować efektywność sportowca. Pragnienie niskiego poziomu tłuszczu, zwłaszcza w sportach wytrzymałościowych, wykracza poza zakres zdrowia fizjologicznego.

Dlatego problem z tłuszczem czasami wynika zwyczajnie z naszych ambicji, a nie problemów medycznych.

Edytowane przez Deter
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny i ciekawy wpis. Czyli spokojnie można olać granice tętna i szaleć na rowerku :) a i tak spali się więcej.

Ten trening niskiej intensywności od początku mi nie pasował - zero przyjemności z tak wolnej jazdy.

 

Czy ktoś mógłby mi coś potwierdzić? Przy mojej masie 102 kg i wzroście 173 cm kalkulator spalania pokazuje, że na rowerze w godzinę spalam ok 1000 kcal (prędkość średnia min 20km/h). Podobnie pokazwyał mi pulsometr. Czyli robiąc trening 2 godziny spalam 2000 kcal.

Coś nie chce mi się wierzyć. Zbyt piękne żeby było prawdziwe.

 

Link do kalkulatora:

 

http://potreningu.pl/kalkulatory/spalanie

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te wyliczenia kalorii zawsze mnie ciekawiły. Dla przykładu, przy mojej masie 93kg i 1h 10 min na rowerze z średnią 30km/h endomondo wskazuje, że spaliłem około 1500-1600kcal. Po godzinie biegania (10km) miałem spalone około 1000kcal. Zawsze zakładam, że te wyniki są lekko zawyżone, choć gdy spalę trochę więcej, bo niejednokrotnie ponad 2000kcal to czuję ogromny głód przez wiele h nawet po zjedzeniu obiadu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te wyliczenia kalorii zawsze mnie ciekawiły. Dla przykładu, przy mojej masie 93kg i 1h 10 min na rowerze z średnią 30km/h endomondo wskazuje, że spaliłem około 1500-1600kcal. Po godzinie biegania (10km) miałem spalone około 1000kcal. Zawsze zakładam, że te wyniki są lekko zawyżone, choć gdy spalę trochę więcej, bo niejednokrotnie ponad 2000kcal to czuję ogromny głód przez wiele h nawet po zjedzeniu obiadu.

 

Lekko zawyżone? W "sztywnych tabelach" widziałem, że podają 500 kcal/godzina dla jazdy 20 km/h dla 80 kg faceta. Z moją masą 102 kg można dodać maxymalnie 20% co by dało 600 kcal/h....ale nie 1000 kcal. Gdybym spalał 1000 kcal/godzina to nigdy nie miałbym problemów z nadwagą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekko zawyżone? W "sztywnych tabelach" widziałem, że podają 500 kcal/godzina dla jazdy 20 km/h dla 80 kg faceta. Z moją masą 102 kg można dodać maxymalnie 20% co by dało 600 kcal/h....ale nie 1000 kcal. Gdybym spalał 1000 kcal/godzina to nigdy nie miałbym problemów z nadwagą :)

 

 

Z grubsza wydaje mi się że cyferki są w porządku. Prędkość 30km/h a 20km/h to jednak duża różnica, dochodzi opór powietrza i trzeba dużo więcej energii zużyć by utrzymać taką prędkość, więc spalenie nawet 2-3x tyle energii jest możliwe moim zdaniem, porównując do 20km/h. Oczywiście dużo też zależy od wiatru, nawierzchni, masy, roweru i innych zmiennych ;)

Edytowane przez Feroxx
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym, ze Endomondo średnio bierze pod uwagę średnią prędkość, głównym wyznacznikiem jest dla niego czas wykonywania aktywności. U mnie przy masie 82 kg, przy treningu trwajacym 1g18m i średniej 29,1 km/h podaje, ze spaliłem 978 kcal ( http://www.endomondo.com/workouts/221763376/8877365 ), natomiast przy treningu trwającym 1g26m i średniej 21,6km/h podaje 1076 kcal (http://www.endomondo.com/workouts/218545953/8877365). Jednak już przy treningu 2g08m i średniej 18,7 km/h podaje 1603 kcal ( http://www.endomondo.com/workouts/224857725/8877365 ). Także głównym (a nawet chyba jedynym) wyznacznikiem spalanych kalorii jest czas trwania aktywności w korelacji do wpisanej w profilu wagi. Inne parametry mają minimalne, bądź wręcz żadne znaczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak jeżdżę z pulsometrem to przy średniej 20 km/h mam właśnie spalanie jakieś 1000 kcal wg pulsometru.

Ale u mnie raz zapieprzam jak dziki z pulsem 160-170 a raz zatrzymuję się na światłach czy coś i puls mi spada - takie interwały a nie stała spokojna jazda równym tempem...

 

Czy można założyć, że pulsometr mając podaną wagę liczy w miarę poprawnie?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wzrost 173cm

1 październik 2012 - 96kg

1 kwietnia 2013 - 78kg

 

do celu ~70kg jeszcze daleko, od 2 mc waga spada powoli

bez diety, 4 posiłki dziennie o stałej porze ( nie jem padliny), pieczywo żytnie, makaron, jajka, sery, warzywa, owoce, standard, żadnych suplementów

5x w tygodniu po 20-40km ( 10% w terenie)

update

 

10 września 2013 - 74kg

 

od kwietnia kilka tygodni interwałowych, w łikendy wycieczki 50-70km, żarcie bez zmian, waga wolno ale w dół nonstop :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Iasaq

Istotna jest moc, czyli wykonana praca (ilość energii przekazywanej między układami) w jednostce czasu. Paradoksalnie więc, czas trwania wysiłku może być nieistotny - jeśli będziesz wytrenowany i jechał bardzo, bardzo, bardzo powoli, to spalisz niewiele kalorii.

 

@ Nezrok

Zgadzam się :) Dodałbym od siebie, że tętno jest miarą zdolności tlenowych, a to tylko jeden z komponentów całości. Można angażować małe grupy mięśniowe, a tętno nie będzie duże mimo dużego wydatku kalorycznego.

 

@ MikeU

Niestety ale żadne urządzenia, tabelki, wzory, nie są w stanie podać w miarę dokładnych pomiarów. To wszystko to wartości mocno przybliżone. Mogę jednak sobie uciąć rękę, że nie spalisz 1000 kcal w ciągu godziny. Przy spokojnym rozbieganiu (a bieganie jest bardziej kaloriożerne) można liczyć 700 kcal na godzinę. Przy spokojnej-umiarkowanej jeździe na rowerze 500-600, nie więcej. Pulsometr nie ma zielonego pojęcia co robimy, on widzi wyłącznie nasze tętno, a nie to, co robimy.

 

Nawet jeśli lipoliza będzie blokowana przez mleczan, to i tak deficyt kaloryczny organizm będzie musiał uzupełnić. Tłuszcz się spala nawet kiedy się śpi. Jednak z praktyczno-treningowego punktu widzenia długie wysiłki zmuszają organizm to efektywniejszego czerpania energii z tłuszczów podczas wysiłku. Innymi słowy - kiedy zrobisz bazę tlenową, to będziesz mógł robić więcej, więcej i więcej na treningu :) Kiedy będziesz myślał tylko o tym żeby zaszaleć, to rozwój będzie zahamowany.

Podobnie jest w bieganiu - najlepszy trening do redukcji tłuszczu to zwyczajne trenowanie do maratonu.Taki trening pozwoli biegać po kilku miesiącach bez problemu 5-6h w tygodniu i umożliwi bieganie długich i spokojnych treningów po 2-3h co jakiś czas.

 

@ Pious

Mechanizm głodu i sytości znajduje się w mózgu - a mózg często "oszukuje". To, że chce nam się jeść, nie oznacza, że musimy. Mnie zawsze chce się Milki czekoladowej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ MikeU

Innymi słowy - kiedy zrobisz bazę tlenową, to będziesz mógł robić więcej, więcej i więcej na treningu :) Kiedy będziesz myślał tylko o tym żeby zaszaleć, to rozwój będzie zahamowany. Podobnie jest w bieganiu - najlepszy trening do redukcji tłuszczu to zwyczajne trenowanie do maratonu.Taki trening pozwoli biegać po kilku miesiącach bez problemu 5-6h w tygodniu i umożliwi bieganie długich i spokojnych treningów po 2-3h co jakiś czas.

 

Możesz rozwinąć temat budowania bazy tlenowej? Mam jeździć w miarę jednostajnym w miarę intensywnym tempem przez dłuższy czas a nie robić interwały?  Nie wiem czy do końca rozumiem to co próbujesz mi przekazać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...