Rower na zimę przeszedł metamorfozę. Zmieniłem koła na 27.5 na obręczach DT XM421. Opony Continental Top Contact Winter II. Szerokość deklarowana 50 mm, realnie dętkami na tych obręczach 25 mm mają tylko 48 mm, tak ledwo, ledwo. Typowe dla Continentala...
Pomijając świetne właściwości jezdne tych opon w niskich temperaturach, to rower lepiej się teraz prowadzi, geometria jest stworzona do takich kół. Poprzednio były 28 z oponami też realnie 48, o bardzo zbliżonej przeczepności. Nowe obręcze lżejsze, piasty identyczne, za to dętki i opony cięższe, w sumie waga zmalała parę gramów na koło, pomijalne - więc masa rotująca prawie identyczna, trochę przesunięta na zewnątrz.
Szczególnie w niskich i średnich prędkościach stał się znacznie zwinniejszy, a jednocześnie stabilniejszy, na miasto i leśne ścieżki super. Na szybszych prostych długich odcinkach, wiadomo, gorzej.
Suport w tym rowerze jest wysoki, więc 27.5 dodatkowo z tym parametrem współgrają.
Czuję też, że długość tylnych widełek też lepiej przy skręcaniu koresponduje z mniejszymi kołami.
Na wiosnę jeszcze wrócę do tych 28, bo fajnie się toczą po dobrych szutrach czy słabych asfaltach, ale coś czuję, że ostatecznie zadomowią się 27.5 z szutrowymi oponami 50-52 mm. A na dłuższe wyprawy z bagażem może turystyczne zwijane Schwalbe 650B 55 mm.
Bridge Club ponoć zaprojektowano do opon 650B 60 mm - i czuję, że rzeczywiście tak jest.
No i zmieniłem zębatkę korby z 36 na 38 - tak się złożyło, że prędkość na danym przełożeniu/kadencji pozostała identyczna, co do ułamka kilometra na godzinę.