Treść może trochę przewrotna, nic mnie nie wkurzyło ani nie było żadnego gniewu rowerzysty, wręcz przeciwnie.
Sytuacja dotyczyła mnie jako rowerzysty dojeżdżającego do pracy rowerem o tej samej godzinie i w tym samym miejscu.
Moja trasa prowadziła przez osiedle domów jednorodzinnych gdzie z jednego domu pewien pan przed wyjazdem do swojej pracy w tym samym czasie codziennie wyprowadzał psa wielkiego na pół niedźwiedzia, no i nie lubiącego rowerzystów, ale tylko jadących na rowerze o czym przekonałem się osobiście. Miałem już dość tego schodzenia z roweru by ten gość wykrawacony w dobrze skrojonym garniturze, lakierkach z wysokiej półki mógł sobie przejść obok, nawet nie burknął nic pod nosem za zaistniałą sytuację. W kolejnym dniu spotykamy się ponownie, sytuacja jak wyżej, różnica polegała na tym, że nie zatrzymałem się, a przyśpieszyłem co nie spodobało się pół niedźwiedziowi więc ruszył za mną pociągając elegancika za smycz, którą to musiał trzymać bardzo mocno, a i sama smycz była mocna. Elegancik został powalony na ziemię, ciągnięty przez kilkanaście metrów, po drodze zaliczając kałużę i błoto po opadach, z resztą, to które sam ujeździł swoim czarnym suwem z przyciemnianymi szybami. Widok był wspaniały, elegancik wyglądał gorzej od bezdomnego, niczym wyciągnięty z jakiegoś szamba, oczywiście zatrzymałem się, tylko po to by podziwiać jego wygląd, pół niedźwiedź również się zatrzymał. Od tego momentu nie widziałem elegancika z jego pupilem w tym samym czasie, została jedynie kałuża i błoto przed przed bramą oraz spokojny przejazd rowerem.