Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

Z tymi 7000 kcal na 1 kg spadku masy ciała, to pewnie rzeczywiście uproszczenie, ale u mnie sprawdzało się całkiem długo. Właściwie do momentu, kiedy schudłem już na tyle, że dalszy spadek wagi mógł się okazać niebezpieczny dla zdrowia.

Natomiast co do potrzebnego do tego dystansu, było to mniej więcej 5000 km - 15 kg (w środkowej fazie chudnięcia, z 108 do 93 kg). Nie stosowałem przy tym w zasadzie żadnych diet, poza ograniczeniem słodyczy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Wiem, jakos wymknelo mi sie to spod kontroli, Teraz jestem na redukcji,ograniczylem weglowodany i zeby sie nie najadac tyle po powrocie do domu, to zabieram ze soba zawsze jakiegos banana, Widze ze to funkcjonuje (mniej jem) dolaczylem tez interwaly do swojego treniingu.Musze to spalic jak "najszybciej",na podjazdach masakra normalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Musze to spalic jak "najszybciej",na podjazdach masakra normalnie.

 

Na podjazdach za bardzo wagi nie stracisz. Na Twoim miejscu zainwestowałbym w pulsometr. Możliwe że za szybko jeździsz i palisz mięśnie zamiast tkankę tłuszczową. Ja zainwestowałem w to "cudo" od początku mojej w miarę regularnej jazdy rowerem (od ok 3 miesiecy). Uwierz mi, z reguły jeździmy "za szybko" (za wysoki puls) na efektywne spalanie tłuszczu. Najlepszym przedziałem na spalanie jest właśnie umiarkowana (do dość powolnej) jazda (oczywiście zależy od wytrenowania).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z czasem puls się obniża, w zależności od częstości, długości i trudności / podjazdy/ . O ile na początku na tej samej trasie masz wrażenie, że serce ma się w gardle i człowiek nie jest w stanie wydusić słowa, o tyle po pewnym czasie już takiego uczucia nie ma. Najlepiej traci się tkankę tłuszczową przy jeździe wytężonej lecz nie osiągając granicy zajechania się, tzn jedziesz i czujesz wysiłek ale jeszcze jesteś np w stanie rozmawiać z kimś w czasie jazdy, Gdy już "traci się oddech" granica ta została przekroczona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezdzilem z pulsometrem przez wiele lat,pozniej jakos o nim zapomnialem,wlasciwie to go wiecej nie potrzebowalem.Mysle,ze najwazniejsza przy redukcji tkanki tluszczowej jest odpowiednia dieta :) Nawet jak bym w ogole nie trenowal,tylko utrzymywal odpowiednia diete,to i tak zrzucil bym wage, tylko troche wolniej.

Jazda w tlenie oczywiscie ma sens,ale jesli chcemy wyrabiac tez kondycje,to treningi nie moga byc tylko tego typu.Poza tym zauwazylem ze po przez interwaly znacznie szybciej spala sie tluszcz. Temat jest mi w sumie znany... no,ale coz."rozpaslem" sie ostatnio i teraz place za swoje bledy,mam co spalac:D (okolo 15kg nadwagi )

 

 

Edytowane przez bikester
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podjazdach za bardzo wagi nie stracisz. Na Twoim miejscu zainwestowałbym w pulsometr. Możliwe że za szybko jeździsz i palisz mięśnie zamiast tkankę tłuszczową. Ja zainwestowałem w to "cudo" od początku mojej w miarę regularnej jazdy rowerem (od ok 3 miesiecy). Uwierz mi, z reguły jeździmy "za szybko" (za wysoki puls) na efektywne spalanie tłuszczu. Najlepszym przedziałem na spalanie jest właśnie umiarkowana (do dość powolnej) jazda (oczywiście zależy od wytrenowania).

Chyba nie zrozumiałeś ;)

Kolega ma problemy na podjazdach z powodu nadmiernych kilogramów :) coś o tym wiem ;)

 

Pulsometr? Fajna rzecz, kupiłem pojeździłem i przestałem używać. Dlaczego? Mieszkam w takim miejscu, w którym jeździ się góra-dół, góra-dół z różnymi stopniami trudności. Generalnie nie ma szansy (albo sensu) trzymać się jednej strefy. Za to taka interwałowa jazda lepiej wtapia tłuszcz niż najdroższy pulsometr.

 

A tak koło tematu odchudzania, to "odkryłem" Amerykę po raz drugi czyli syrop glukozowo-fruktozowy - jest praktycznie w każdym jedzeniu przetworzonym. Gdy wyeliminowałem z diety praktycznie wszystko z jego dodatkiem to przez miesiąc zgubiłem ponad 3kg, nie zmieniając ilości żarcia. Polecam czytanie etykiet i odkładanie na półkę wszystkiego z tym draństwem.

Edytowane przez Jaca911
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Nie kazdy mieszka w górach :)

2. Jednym pulsometr niepotrzebny a drugiemu pomaga i tyle. Kto chce ten używa żeby kontrolować strefy. Nawet przy interwałach można z pulsometru przecież korzystać. Dochodzi jeszcze kwestia z np. trenażerami. Moim zdanien pulsomter, licznik kadencji jest pomocny. Owszem doświadczeni dadzą sobie radę bez ale dlaczego nie korzystać jak się chce...

Chudłem bez licznika kadenacji i bez pulsometru. Zasada prosta jak drut więcej kalorii spalaj niż spożywaj (tak mi się przynajmnije wydaje) a efekty z czasem przyjdą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, tak naprawdę pulsometr i licznik kadencji jest potrzebny tylko zawodowcom, amator może się bez nich doskonale obejść. Można też schudnąć bez robienia interwałów, jak w moim przypadku, wystarczy spędzić odpowiednio dużą ilość godzin na rowerze. To, że w ogóle czasami porywałem się na interwały, to zasługa przede wszystkim segmentów na Stravie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda, ale nie w każdym przypadku. 

 

Mam przyjaciela, który walczy z nadwagą. Od roku wskoczył na rower i niemal przez cały zeszły rok intensywnie jeździł na rowerze, co oznacza, że: codziennie dojeżdżał na rowerze do pracy, w wolnym czasie jeździł ile tylko mógł. Spędził w tym roku na rowerze sporo czasu. Niestety przez ten ostatni rok nie udało mu się zrzucić ani kilograma. 

Zwrócił się do dietetyka i otrzymał kompleksowy plan zakładający dietę i ściśle określony plan treningowy na siłowni i na rowerze stacjonarnym w domu. 

 

Przy czym na siłowni jest pod opieką trenera, a w domu powinien się trzymać odpowiednich stref tętna. 

Kluczem oczywiście stała się dieta plus ćwiczenia. Trudno go teraz wyciągnąć na rower, bo on w czasie swojego programu nie powinien wprowadzać innych dużych wysiłków.

Efektem jest spadek wagi przez 4 miesiące o 20 kg. To naprawdę zadziałało i nie ma tutaj żadnych czary-mary. Pusometr pomaga oszacować wydatek energetyczny i pozwala 

 

Oczywiście - normalnemu szczupłemu rowerzyście amatorowi pulsometr i licznik kadencji nie jest specjalnie potrzebny.

Czy tylko zawodnicy potrzebują pulsometr i kadencję? Niekoniecznie. 

Amatorom, czyli miłośnikom jazdy na rowerze, biegania, czy nart biegowych pulsometr może się przydać do kilku rzeczy: do poprawy swoich rezultatów - nawet na własny użytek. Również do motywacji - porównywanie się do innych lub do swoich poprzednich wyników, jest dla wielu amatorów dodatkową zachętą. Sam tak mam.

 

Jak się ma do tego spadek masy ciała? Łatwiej kontrolować wysiłek, jeśli się wie ile naprawdę się umęczyliśmy. Np. przejażdżka po szosie zimą będzie o wiele bardziej obciążać nasz organizm niż ta sama jazda latem. Widać to na pulsometrze, choć czasem tego nie odczuwamy. Przy odchudzaniu jest to ważne. 

 

pozdr

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiednia dieta ma bardzo duzy plyw w kazdym sporcie na wyniki, jak i utrzymaniu wagi ciala.Duzy wplyw ma tez psychika czlowieka.Jesli komus brakuje motywacji do treningow, do tego aby sobie gotowac i trzymac sie diety, to nawet najlepszy pulsometr w niczym nie pomoze.

Roznie to jednak w zyciu bywa,niezawsze nam czas na to pozwala i mozna sie wtedy  w tym wszytkim troche pogubic. Naprawia sie pozniej bledy, ale przez jakis czas trzeba wozic bojlerek pod gorke   :woot:

 

Ps; Na dzien dzisiejszy z 80 na 78kg (dwa litry wody zeszlo).Wzrost 172cm. Zeby ruszylo spalanie tluszczu,postanowilem nie jesc przez 3 dni niczego.Pozniej juz normalnie,dieta niskoweglowodanowa.

Edytowane przez bikester
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomiar pulsu do odchudzania nie jest potrzebny. Można korzystać, jeśli ktoś ma rozpisany program dietetyczno-treningowy. Można korzystać z informacji o spalonych kaloriach. Oczywiście jest to jest liczba trochę z sufitu, ale jest jakąś informacją o wykonanej pracy, bo z grubsza opiera się na iloczynie czasu i intensywności wysiłku.

 

Z punktu widzenia odchudzania liczy się właśnie ilość wykonanej pracy. Interwały to nic innego niż wykonanie większej pracy w krótszym czasie. Ale nie ma nic za darmo - taki trening jest trudniejszy. Dla początkującego jest zbyt dużym obciążeniem i szybko może zniechęcić, więc jest raczej narzędzie dla tych, którzy chcą budować wysoką formę a nie po prostu zrzucać kilogramy.

 

Do wszystkiego trzeba też podejść z głową. Jeśli do odchudzania się ustawi się puls rzędu 135-150, to nie będzie przestępstwem zrobić podjazd na pulsie 160-165. Lekki interwał nie zaszkodzi. Byle nie targać od razu 170-180, bo niewytrenowana osoba szybko się "wystrzela" i szybko zakończy trening.

 

Dla mnie największą zaletą pulsometru jest to, że pomaga rozkładać siły. Gdy już trochę się z nim pojeździ wiadomo mniej więcej na co można sobie pozwolić - czy jechać oszczędnie czy można przycisnąć. Najbardziej przydaje się to na maratonie. Ale jeśli ktoś chce schudnąć, to rozkładając odpowiednio siły może wykonać trening dłuższy. Mniej intensywny, ale o dużej objętości, więc mocno wpływający na bilans kaloryczny.

 

Odchudzającym się polecam inne urządzenie pomiarowe: wagę. Ja ważę się niemal codziennie od maja 2012 r. Pomiary wklepuję w aplikację w telefonie - Libra. Zaletą codziennego pomiaru jest to, że widać jak trening i żywienie wpływa na organizm. Oczywiście dzienne różnice nie są ważne, tylko trend, który wyłania się z analizy wielu pomiarów. Można przy odrobinie chęci i uwagi popracować nad wyeliminowaniem złych nawyków. Ja w ten sposób zszedłem z 92-93kg w 2012 r. w okolice 85-86kg obecnie. Wynik mało spektakularny? No mało, ale przy wzroście 190cm nigdy nie miałem dużej nadwagi a zmiana nawyków daje dość trwały efekt i to jest w tym najcenniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sezonie sporo jeżdżę - mam taką pracę, która mi to umożliwia. To jest totalnie amatorskie jeżdżenie - nie ścigam się, czasem wezmę udział w jakimś brewecie, czasem umówię się na grupową jazdę. 

Wtedy zazwyczaj przy wzroście 178 cm i wieku 41 lat ważę ok. 68-69 kg. To jest optymalna dla mnie waga na rower. Lubię jeździć szosowo po górach i taka waga pozwala mi czerpać największą przyjemność z tych moich jazd. 

Późną jesienią i zimą przeważnie biegam i jeżdżę na trenażerze w domu; czasem się wybiorę na mtb do lasu lub na szosę - jeśli pogoda dopisze. Mimo w miarę regularnego wysiłku zimą i tak przybieram na wadze - w marcu zazwyczaj ważę ok 72 kg. I to jest ten zapas, który potem mogę sobie spalić z czystym sumieniem do maja-czerwca. Potem latem już raczej walczę by utrzymać wagę - tzn nie schudnąć zbyt wiele. Ponieważ nie jem tłusto, nie jem prawie w ogóle słodyczy, zatem latem muszę się wspomagać odżywkami białkowymi. 

 

@@marcinusz, napisał fajnego posta - przy sporej ilości wysiłku waga jest potrzebna. Ale też pulsometr przydaje się, by ocenić ogólny stan zdrowia - w sezonie zazwyczaj średnie tętno spada przy wyższych prędkościach średnich. I tutaj licznik rowerowy czy zegarek biegowy robią robotę i są świetnym uzupełnieniem kontroli wagi. Oczywiście wtedy, jeśli naszym celem nie jest jedynie zrzucenie wagi, ale czerpanie przyjemności ze sportowego wyrypu. 

 

pozdr

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, tak naprawdę pulsometr i licznik kadencji jest potrzebny tylko zawodowcom, amator może się bez nich doskonale obejść. Można też schudnąć bez robienia interwałów, jak w moim przypadku, wystarczy spędzić odpowiednio dużą ilość godzin na rowerze. To, że w ogóle czasami porywałem się na interwały, to zasługa przede wszystkim segmentów na Stravie ;)

Licznik kadencji jest bardziej potrzebny początkującemu pasjonatowi niż zawodowcowi. Profi ma to już we krwi, bo przejechał odpowiednią ilość km. A amator musi się nauczyć kadencyjnej jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Licznik kadencji jest bardziej potrzebny początkującemu pasjonatowi niż zawodowcowi. Profi ma to już we krwi, bo przejechał odpowiednią ilość km.

 

No wiesz, troszkę zmyślasz. Np. plan na 2015 rok Contadora wymagał podniesienia kadencji o 2 obroty na minutę - z 88 do 90 rpm.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiesz troszkę błądzisz, bo Contadorowi ani 88, ani 90 cykli na minute nie daje dobrego rezultatu. Nigdy nie był Mistrzem Świata.

A przeciętny nowicjusz wsiadając na pierwszy rower szosowy ma tendencję do jazdy na twardym obrocie około 70 obrotów na minutę. Jak nauczy się jeździć w granicach 90 dopiero zobaczy co to jest świeża noga następnego dnia.

Jak ktoś chce schudnąć, to proponuję przejażdżki po 2h dziennie kilka razy w tygodniu. Najlepiej tak aby 75% czasu utrzymywać strefę 60÷75 HRmax.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...