Skocz do zawartości

[Rowerowa pasja] a opinie otoczenia


zahas

Rekomendowane odpowiedzi

Wracając do domu, przeskakiwałem efekty radosnej twórczości sąsiadów- leżące policjanty z cegieł i jakieś, jakby zasieki?... i jeden z robotników na budowie się rozweselił- oo, patrzcie, jak przeskakuje:icon_mrgreen:

a pan, który spojrzał na niego,

jak na złodzieja, po chwili wyszedł dobrodusznie doradzić nam, jak trafić do celu smile.gif

 

Byś zobaczył minę dzieci z sankami, jak w zimę podjechałem, w kominiarce i spytałem, "Którędy na....":)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moich znajomych zawsze dziwi cena komponentów nie supermarketowych a nadających się do użytku... klocki hamulcowe za 6 dych? Staaary za tyle to ja do swojej astry mam! :down:

 

za rower 4 000? bez jaj.

 

ile? 820km? na rowerze? Gdzie? do Zakopanego? Ale chyba pociągiem co?...nie...rowerem... OSZALAŁEŚ :D ech ech.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zaczynałem jeździć to moja mama gdy się czasami pokłóciliśmy zawsze krzyczała:

-na koniec śwata pojedziesz tym rowerem, a kuchni nawet nie posprzątasz! :)

 

A jak zacząłem startować w zawodach to tylko powtarza jaka to duma jest. :wallbash:

Z takim wyśmiewaniem na ulicy o dziwo jeszcze się nie spotkałem od 3 lat. A otoczenie? Wszyscy znajomi mają również jakaś pasje i są tolerancyjni, a ja staram się nie mówić za dużo o rowerowaniu i jest super. :whistling:

 

>ale, ty małomówny jesteś. Jest w ogóle jakiś temat na który można z tobą porozmawiać?

-mogę bez końca mówić o rowerach

>no to dawaj

 

pół roku później

>jezu skończ już o tym sporcie.

 

I tak to czasami wygląda.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim otoczeniu moje rowerowe hobby, budzi raczej podziw i lekki zachwyt.Znajomi lubią posłuchać,kiedy czasem poopowiadam jakieś historie z wypraw.Śmiem nawet stwierdzić,że kilkoro z nich zaczęło aktywniej jeździć na rowerze, kiedy parę razy mnie zobaczyli w trasie.Jeśli tylko lepsza pogoda,to zaraz stos pytań w stylu"kiedy gdzieś jedziemy?masz czas?przejchał/przejechałabym się z Tobą"a ja z reguły nie odmawiam przez kulturę osobistą i fakt,że roweru raczej nie odmawiam :icon_question:.Kiedy ubiorę się bardziej profesjonalnie (koszulka,szorty itp) to koleżankom wręcz się bardziej podobam :D,wiadomo,że chodzi o własny komfort,ale jeśli można nasłuchać się komplementów z ust płci przeciwnej, to czemu nie :D.Rodzice są dumni,potrafią chwalić się wśród znajomych gdzie to ostatnio nie byłem i ile kilometrów przebyłem.Są i u mnie na wsi blokersi ( w sumie sam nim jestem,bo mieszkam w bloku ;P),ale raczej nie spotkałem się z żadnymi komentarzami,chociaż ostatnio mieli ubaw,kiedy siedzieli na przystanku,a ja przemoknięty dosłownie w każdym calu,w strugach deszczu zmierzałem do domu.Szkoda (dla nich) że oni nudzili się jak mopsy,a ja czerpałem z tej jazdy radość i cieszyłem się,że pomimo fatalnych warunków po raz kolejny szczęśliwie wróciłem do domu :icon_exclaim:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam ten komfort, że większość moich bliskich znajomych to rowerzyści ale najlepsze było to kiedy pierwszy raz przyjechałam do pracy rowerem i postawiłam go sobie przy biurku :icon_exclaim: każdy kto przechodził zagadywał i pytał o przejechane kilometry, jednak zrozumienia w ich oczach nie widziałam, bardziej przerażenie :icon_question:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pamiętam, czy tutaj się udzielałem, ale sporo się zmieniło, więc pisze :)

Generalnie, nie jestem maniakiem, który widzi tylko swojego "konika" i nie szanuje hobby innych. To nie tak, jak to ktoś stwierdził kiedyś ładnie: "nawet jakby jej hobby było malowanie pisanek, to uszanowałbym to". I się pod tym podpisuję rękami i nogami :)

Co prawda znajomi nieraz patrzą z przerażeniem czy politowaniem, jak wracam do domu ubłocony, przemoczony, po 3-4h na rowerze, oczywiście z bananem na twarzy, że objechałem miejscówki, do których oni nie wybrali by się nawet helikopterem (mówię tu nie tylko o barierach terenowych, czy odległościowych, a raczej psychicznych. No bo co jest ciekawego w mieście oddalonym o 25km, skoro 20km w drugą stronę jest galeria handlowa :thumbsup: a przełamywanie barier, słyszał ktoś? Nie od razu Kraków zbudowano :D )

Albo mina rodzinki, gdy "po raz kolejny rozkręcam rower. Przecież tyle za niego dałem [~1200zł przy. redakcja], toż to zawodniczy, kosmiczny sprzęt, który tyle wytrzyma, dawniej to nie kręciło się tyle a działało [tja... widać jak :wallbash: ]..."... ale na słowa, że dawniej nie kąpali się 2h z rowerem błocie powyżej kostek czy nie jeździli w piasku po pas" dziwnie nie reagują :voodoo:

Dobra, wróćmy do znajomych. Otóż jak niedawno kupiłem kask i mnie rzeczeni znajomi zauważyli, nie mogli by być sobą bez docinków. Co prawda wiem, że to na żarty (przynajmniej 90% tekstów, ale sam nieraz docinam fanom nordik-łolkingu, ale wiem, że oni znają się na żartach ;) ), ale nieraz znajdą się ci "życzliwsi"... a że to kask nie potrzebny, a że to męczarnia tyle jeździć, pograj na kompie razczej... etc.

No, ale są ludzie i ludziska ;)

Jednak nic nie przebije mojej babci. Zawsze ochrzan, że się spóźniam na obiad (no fakt faktem, nigdy nie wracam na czas :) , a u mnie się tak złożyło, że babcia gotuje), że brudny wracam, ale jak przyjedzie więcej rodziny, to wszystkie ciocie i wujki wiedzą gdzie się szwędałem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja jak chce sobie rower wyczyscic to odrazu od rodzinki slysze.. co popsuł się ?;) i choć od 2 lat nic nie wymieniłem tylko czekają aby się coś popsuło :D

znajomych mam takich ktorzy lubia na rower podbic ale czasu nie maja wiec raczej sam pomykam... ale ogolnie nie spotkalem jakiegos niezrozumienia

 

ps. adii22 ostatnimi czasy często bywałem (upały) w pile nad chechłem ;) może sie zgadamy na jakas traske?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie jeśli chodzi o kolegów ze szkoły to zero problemów. Może to przez to że nie ubieram się w najmniejszym stopniu rowerowo, bez koszulek itp, ale pewnie też dlatego że każdy ma rower i każdy codziennie dojeżdża nim do szkoły (latem). Do tego często się wybieramy na wycieczki, lub grupką na boisko więc rower jest na porzadku dziennym. Chociaż pewnie jakbym założył obcisłe gatki i koszulkę to zaraz by było. A jeszcze kask do tego to by ROTFLa zaliczyli.. ew. jeden kolega z którym bardziej jesteśmy zainteresowani rowerami (obaj straciliśmy nowe dobre rowerki i obaj mamy kolejne nówki ale porządne) by zrozumiał moj ubior, chociaż też bez przesady, bo był by to przerost formy nad treścią....

Ale ogółem jak powiemy kolegom (my czyli ja i kolega "bardziej rowerowy") coś tam o rowerach, albo sami gadamy sobie na lekcji jak by to miło było mieć rebę to koledzy nie robią czegoś w stylu - "ee żal, CS lepszy" tylko pomijają to cisza. Po prostu nie wiedzą o co chodzi. :)

 

A no i warto dodać, że dzięki nam jeden kolegą nie kupił roweru z marketu, a RR 5.2, a po tym jak mu ukradli zainwestował w meridę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropo rozmawiania na lekcji, to pod koniec roku szkolnego, lekcja wf na boisku. W klasie 2ch kolegów bardziej rowerowych. Wyciągnąłem nowy katalog boplighta i Bikershopu, spod koszulki i zamiast na boisko grać, to zebrała się grupka dyskusyjna nad katalogami:icon_mrgreen::icon_wink::icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja rodzina na początku nie była za bardzo tolerancyjna ale miałem na nich totalnie wyj...e, więc nie mieli wyboru i musieli to zaakceptować. Jedynie jak wracam późno z wyprawy, to mama łapie się za głowę, kiedy słyszy gdzie byłem i ile kilosów poleciało. Część kumpli uważa mnie za ostrego szajbusa bo widzą mnie ciągle na rowerze, zimą też oczywiście. Mam tylko kilku kumpli na rower, mają lepsze machiny itd. ale "silniki" mają do du..y, straszne rzadziaki, ciągle musze na nich czekać na trasie...

Nie lubię za to braku tolerancji u innych rowerzystów, otóż jeżdżę bez kasku i ubieram się tak jak ja lubię, przeważnie koszulka, jeansy i tylko rękawiczki mam, po prostu lubię freestyle i to mi pasuje!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeżdżę na rowerze chyba od 5. roku życia. W kasku od 1993 roku. Rodzina i znajomi nigdy mi w związku z tym nie dokuczali. Na początku obcy trochę dziwnie patrzyli na dwóch dzieciaków (ja i mój 3 lata młodszy kuzyn) na montanach w kaskach ale nikt nie dokuczał. Nawet kilku kolegów udało mi się w rowerowanie wciągnąć i razem tyramy w górach XC.

Kiedy naoglądałem się filmów rowerowych i kupiłem rower na grubych oponach i niskim siodełkiem i jeździłem wheelie cały czas to RAZ słyszałem niemiły komentarz blokersowych laseczek ale nic poważnego.

Swoją dziewczynę (z którą jestem już chyba z 8 lat) poznałem też głównie dzięki kolarstwu (ona jeździła już dużo wcześniej ze znajomymi w swoim mieście i po przeprowadzce do Krakowa nie miała z kim jeździć) i muszę powiedzieć, że wspólne zainteresowania (nie tylko rower oczywiście) dobrze robią naszemu związkowi (udało mi się ją nauczyć jazdy na snowboardzie i teraz nie mogę za nią nadążyć...). Co fajne - jest nawet dość zainteresowana kwestiami technicznymi i często wspólnie coś dłubiemy przy naszych (pięciu...) rowerach. A czasami mówi "daj ja to zrobię, bo ty masz 2 lewe ręce".

Aktualnie o 6 lat starszy kolega z pracy namawia: sprzedaj rowery, kup motor (dla niego motor to wielkie marzenie) ale to trak pół żartem.

 

Przy czym maniakiem rowerowym to bym siebie nie nazwał - mam samochód, czytam ksiązki, chodzę na piwo, gram trochę w piłkę, poza tym pracuję, więc nie spędzam całego życia na pedałach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moi koledzy niegdyś smiali się ze mnie ze pakuje kase w rower, ze tak dbam o niego itd, a dziś gdy podjade swoją maszynką :whistling: mowią do mnie, ze chetnie by ze mna pośmigali ale nie maja czym :)

Poza tym w dalszym ciągu nie moge przekonać rodzicow do mojej pasji. Dla nich wydatek na poziomie 400zł na nowy amortyzator to koniec świata, a dla mnie cieżki wybór bo za te pieniądze jest mało dobrych amorków, ale mowie ze dałem 100 i sie kończy rozmowa. Ale cóż zrobić :huh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeździć na XCR :devil: BTW do 400zł, to SR axon jest fajny, RS j4, poza psujacym się tłumikiem i blokadą no i jego następcy dart 2 i 3, których nie jeździłem. Do tego używki jakieś. Za 400zł już można coś sensownego zdobyć :thumbsup:

 

Rodzinie nie zawsze się chce jeździć ze mną na maratony, ale do chwalenia się pucharami i wynikami, to są pierwsi :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu nordic walking z 1. strony - oni to już nawet obozy sobie organizują :) Wczoraj na trasie maratonu w Suchym Lesie grupka 30-40 (nie tylko starszych pań!) kijkarzy w firmowych koszulkach popyla i się drze, że się nie ociągac kolarze mają... :)

A co do tolerancji, to mamusia gardło zdziera, że jeździc nie powinnam, bo kolana chore, bo sobie coś zrobię..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pojawiła się nowa rama, to padło wyłącznie jedno zdanie: "To już jest fobia..". O pieniądzach przestało się mówić, a w kwestii blokersów i ich wypowiedzi n/t lycry: "Męskich nie było?".

 

Ale ogólnie biorę to na miękko, bo "Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma". :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie kolega z klasy gimnazjum podobno słyszał od kogoś, że sporo jeżdżę na rowerze, WOW!

W sobotę postanowiłem cały dzień spędzić na rowerze, i tu akurat przypadkiem spotykam tego kolegę z klasy. I zaczyna się dialog:

- łał, to twój rower? ile kosztował?

- eee... jakieś 1000 zł

- no co ty, a ile dzisiaj przejedziesz kilometrów ?( zaśmiał się)

- tak jak zwykle... 50

- omg to aż tyle?!

 

Moja rodzina akceptuje moje hobby, ale i tak nic ich to nie obchodzi ile np. dzisiaj przejechałem. A koledzy nie mają rowerów a więc sam jeżdżę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam,nic mnie tak nie denerwuje jak skutery.Miałem kiedyś taką sytuację:wracam sobie z bulwaru nad Wisłą i mijają mnie dwa skutery,na obydwu po 2 osoby.Mijają mnie i mi pokazują środkowy palec i coś wykrzykują,ale nie wiem co,bo miałem słuchawki(ja bez żadnego odzewu,ani gestu).Skrzyżowanie z główną drogą,sporo samochodów,ale znalazłem lukę i przemknąłem na druga stronę.Chłopaki niestety długo nie mogli zebrać maszyn,by wbić się do ruchu,a ja im pomachałem z twarzą w stylu komixxowego "F**k Yea" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nienawidzę skuterów, prawie codziennie przejeżdżają mi tu przed oknem. Nie lubię jeszcze tego, że moi koledzy wolą samochód albo skuter a nie rower. Np. mówię tam komuś że mógłby ze mną pojechać gdzieś tam a on się chwali, że niedługo kupi samochód czy skuter i to ja pojadę sobie z nim. Nie ma mowy, wolę rower!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś do Łódzkiego ta mania skuterowa chyba nie dotarła. Sporo osób widać na rowerach, a skutery, to można powiedzieć rzadkość ;)

 

Wiem, jaka to radość wyprzedzić skuter, bo jeden w piachu utknał i go śmignąłem.

 

Ale wyobraź sobie, że na szosie wyprzedzasz dziadka w pikoczento. To jest dopiero uczucie :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...