Skocz do zawartości

[jazda]Jak się uczyliście jeździć?


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Niestety, nigdy nie miałem Reksia :P

Pierwszym moim rowerem był pożyczony zielony Pelikan z doczepionymi kółkami ;) Jeździć nauczyłem się (a potem szlifowałem tę umiejętność) na legendarnym rowerze SMYK z instalacją elektryczną !!:D Wszyscy mi zazdrościli tych kierunkowskazów :D Dośc długo nie potrafiłem złapać równowagi na rowerze, ale zmobilizowała mnie siostra, która była o rok młodsza, a już się nauczyła jeździć. Był to bardzo mały rower więc szybko wyrosłem i dostałem swojego czerwioniutkiego pelikana :D

Potem na komunie pierwszego "górala" z Rometu z 5 biegami :D

Napisano

Nie pamiętam już co to był za sprzęt, ale długo nie mogłem opanować tej wspaniałej umiejętności jaka jest jazda na dwóch kołach :) . Dopiero gdy pewnego dnia pojechaliśmy na wieś i zobaczyłem, że moje 2 kuzynki śmigają jak dzikie, z czego jedna było o rok starsza a druga rok młodsza, to tak się zmobilizowałem że wsiadłem i się udało :D

  • 2 tygodnie później...
Napisano

...reksio...(4 kola)... byly patyki... ale co mi utkwilo w pamieci to ze podczas odkrecenia kolek... i pierwszym samodzielnym 'downhill'u' musialem wracac do domu gdyz zaczelo padac...:D to chyba jedyne wspomnienie z dziecinstwa ktore wiaze sie z nauka rowerkowania :blink:

Pozdrawiam :down::P

PS. rzucajcie opowiesciami... jak zostaniemy tatusiami/ mamusiami :P bedziemy widzieli jak 'to' sie robi :)

  • 2 miesiące temu...
Napisano

Ja paliłem sie do jazdy na dwóch kołach, ale sam zapał jak sie okazalo nie wysatrczyl...:icon_mrgreen: I moj reksio poszedl w niepamięc az tu ktoregos dnia kolega z podworka wyjechal taką "maszyną" ze mucha nie siada:P Wszyscy mieliśmy reksie, pelikany i inne stworzenia, a on - zieloniutki mały góralek z bagatela 5 przełożeniami z tyłu:D No i każdy chciał sie przejechać, a mi sie zapomniało ze nie umiem jeździć, ale lipa sie przyznać - wiec wsiadłem i.... normalnie pojechałem:)

  • 8 miesięcy temu...
Napisano

Ja jako mały brzdąc (3-4 lata) śmigałem na jakimś trójkołowym ruskim wynalazku który miał taką małą blaszaną niby wywrotkę a na ramie była wajcha do jej podnoszenia. Później były cztery kółka. Pamiętam że długo z nimi jeździłem i że powyginały się do góry tak więc były ale nic już nie pomagały tata je odkręcił, a ja pojechałem z moją siostrą na pierwszą wycieczkę rowerową. Następnie był biały BMX z czerwonymi oponami które zostawiały wspaniały ślad na asfalcie jak się blokowało koło. Żywot mojego BMX-a zakończył mój ojciec przejeżdżając po nim STAREM (tak samo zakończył się zywot mojego ukochanego moskwicza pamięta ktoś to jeszcze).Na początku podstawówki dostałem od wujostwa z Niemiec miejskiego HERCULESA nie lubiłem na nim jeździć i miałem go tylko rok. Potem było coś ala BMZ ale z trzema przełożeniami z tyłu i masakrycznie piszczącymi hamulcami. Krótki epizod z wigry 3, aż nareszcie kupiłem pierwszego "górala"

za 299 zł waży ze 40 kg. Rama do tej pory leży zawinięta w folie i czeka na malowanie. Przez 10 lat nie miałem żadnego rowerku a teraz mam notrheca halcyon DB.

Napisano

Ja zaczynałem od Pelikana z kijem, tata kilka dni biegał za mną, aż mu się znudziło, puścił kij a ja nie zauważyłem :-) Przejechałem sam ze 100 metrów i kij można było wymontować.

 

Zamęczyłem Pelikana, podbierałem Wigry 3 taty, ale potem rodzice uparli się, że kupią mi Jubilata gdy na podwórku królowały BMXy i małe "szosówki". Wtedy zniechęciłem się do roweru na ponad 10 lat. Następny rower kupowałem już sam, za pierwszą czy drugą wypłatę, aby przestać dotować komunikację miejską i móc dojeżdżać do pracy o własnych siłach.

 

Pamiętam ten moment paniki, gdy pierwszy raz od wielu lat usiadłem na rower, na dodatek wcześniej jeździłem tylko jednobiegowymi damkami z torpedo, a tutaj w nocy, musiałem wrócić trekkingiem, nówka sztuka. Na szczęście są rzeczy których się nie zapomina, a jazda rowerem do nich należy.

Napisano

U mnie to było trochę inaczej. Nauka szła topornie .

Uczyłem się na prymitywnym rowerze typu BMX (nawet mam jeszcze gdzieś tą ramę ;) )

ha ha ... przynajmniej takie były naklejki na nim

uczył mnie tata metodą z kijem (ja jechałem on biegał :laugh: )

może przez gleby czegoś się nauczyłem

:D

  • Mod Team
Napisano

Kultowy rumak marki "BOBO". Mieszkaliśmy na wsi i podpórki się wieszały na nierównościach. Jedynym wyjściem był kij+ojciec (kij do podtrzymania roweru a nie do dyscyplinowania). Temat odgrzewany na każdej imprezie rodzinnej, Podobno ojciec schudł 4kg ganiając za mną po wsi i używał słów (pi, pi, pi.....) .Strasznie odporny byłem na naukę. No i któregoś pięknego dnia sam wsiadłem i pojechałem ale kija jeszcze długo nie pozwoliłem zdjąć.

Napisano

Mój pierwszy rower taki mały czerwony z bocznymi kółkami oczywiście ;p Kiedyś ojciec ściągnął boczne żebym się nauczył jeździć na 2 nie wychodziło ;) aż w końcu pewnego dnia wychodząc na podwórko powiedziałem żeby mi ściągnął boczne, wyszedłem na dwór i... pojechałem xd później mi go ukradli :)

Napisano

Pierwszy to oczywiście trójkołowy plastikowy śmigacz na którym stwiałaem "pierwsze kroki" Później przyszedł czas na kultowego Reksia, od razu przesiadka na dwa koło :) No ale i ten super popularny rower szybko stał się za mały przyszedł więc czas na Gil-a odpowiednika Wigry 3 i takich tam składaków komunijnych służył służył no ale nadeszła era "górali" więc zakupiłem pierwszy własny MTB za swoje pieniądze, używany sprowadzany z Niemiec, służył długo, często się psuł ale zawsze będę go pamiętał. Spodobała mi się jazda więc kupiłem Scotta Reflex 45 Pierwszy poważny sprzęt, latka mu mijały i potrzebowałem czegoś co mam od niedawna..

Napisano

Pierwszy był 4-kołowy jeździk którym poruszałem się poprzez odpychanie nogami lub zjechanie z górki (pierwsze kroki w DH? :) )

Później trójkołowe, metalowe stworzonko, które już można nazwać rowerem, o którym pamiętam tylko że nie potrafiłem podjechać pod górkę :mellow:

No a finalna część nauki to biały Reksio najpierw z kółkami bocznymi, a później kijaszek w rower... i w ten sposób mój tata miał okazję poprawić sobie kondycje (mówi że nabiegał się wtedy ze mną naprawde sporo :D), a gdy się zmęczył puścił mnie o czym dowiedziałem się dopiero po ładnych paru metrach gdy żeby zobaczyć czemu tak śmiesznie się jedzie obejrzałem się do tyłu, a tu pustka. Momentalnie znalazłem się w pozycji horyzontalnej, ale nie pierwszy i nie ostatni raz, grunt że dogadałem się z dwoma kółkami ;)

Napisano

Hmm... Moje początki wyglądały następująco.

 

Kiedyś rodzice przywieźli mały rowerek na 20 calowych kołach, i wciskali kit że to dla takiej dziewczynki, ale że ja nie jestem gupi to wyciągłem od nich że to jest dla mnie :)., Rower miał doczepione 2 kółka małe z tyłu i tak jeździłem po podwórku, jeździłem i w końcu idę do taty żeby odkręcił te głupiutkie kółka bo tylko trzeszczały ;p. No to jak mówiłem tak zrobił oczywiście po wyjeździe z podwórka na zakręcie gleba na powitanie, ale że była niegroźna to dawaj jedziemy dalej :mellow:. Potem był jakiś pseudo MTB xd, potem inne rowery które w moich rękach nie wytrzymają nawet roku. ;))

 

Pozdrawiam Wszystkich Michał "NitroS" B.

Napisano

mój pierwszy rowerek (jaki pamiętam) to był taki biały BMX oczywiście z bocznymi kółkami. Braciszek mnie uczył jeździć z pączątki jeździłem z kijem, ale później nauczyłem się bez :icon_mrgreen: Nastepnie miałem pomarańczowego BMX-a, potem biało-fioletowego :P Mój pierwszy goral to "Ital Bike" po braciszku. Dziś Kelly's Quartz. :whistling:

  • Mod Team
Napisano

No to ja was zagnę B)

Nauczyłem się jeździć na... "Ukrainie" a dokładniej na rowerze podobnym do "Ukrainy". Nie wiem czy ktoś spotkał się z rowerem marki ZiS. Radziecki produkt z początku lat 50-tych "ZiS" znaczy Zawod imieni Stalina czyli fabryka imienia stalina( w Polsce takie rarytasy były niedostępne - trzeba było pomieszkać w CCCP - ZSRR). Mając lat ok 12 naturalnie nie sięgałem pedałów z siodełka więc wzorem kolegów jeździłem z nogami pod ramą. Rower odgrzebałem w przydomowej rupieciarni, felgi wycentrowałem na imadle w komórce dziadków. Łańcuch przez kilka dni smarowałem za radą sąsiada naftą by dał się ruszyć. Najgorzej było z dętkami. O ile opony pozszywałem dratwą i podkleiłem radzieckim klejem marki "Moment" jakimiś kawałkami gumy, to dętek nie dało się uratować a mój kieszonkowy budżet nie pozwalał mi na zakup dwóch dętek, zresztą i tak były pewnie nie do kupienia(takie czasy). Do opony wsadziłem... węża ogrodowego. Na początku eksperymentowałem z piaskiem wsypywanym do środka(pomysł brata) ale ostatecznie najlepiej sprawdziły się dwa węże(jeden w drugim). Miałem nawet korbę z dwiema koronkami - wtedy to już była wersja terenowa, zmiana biegów odbywała się za pomocą łapek a trzaskałem dziennie nawet i 50 km. Wszystko oczywiście za plecami rodziców którzy do dziś są przeciwnikami dwóch kółek (wypadek) a tata gdy mnie raz przyłapał z kolegami powiedział pamiętne słowa(krąży jako anegdota w rodzinie do dziś):"Ja ci dam rower, ja ci dam kolegów, ja ci dam papierosy..."

Wiadomo tyłek długo bolał a rower znalazłem dużo później ale był już nie do odratowania :-) A nauczyłem się jeździć bo to było zakazane.

Napisano

Pamiętam jak jechałem na trójkołowym rowerku "Reksio". Po niedługim czasie załapałem i jechałem już na dwóch kołach. Bardzo często jeździłem. Oj pamiętam tamte wypadki. Większość w dzieciństwie trenowała piłkę nożną :) a ja jazdę na rowerze ;) .

Napisano

Ja to trochę tych rowerów już przeżyłem ale początki były na takim małym "harleyu" co to miał giętą kierownicę i długie siodło, w sumie to mogłem pasażerów wozić no i na początku były wspomagające kółka i jakoś szło, nawet szybko załapałem.. wypadków jakoś nie pamiętam. A potem był czarny BMX na którym jeździłem do momentu aż nie przekręciłem tylnej zębatki tyle siły miałem :icon_mrgreen:

 

I jak większość chyba wiele czasu spędziłem na Wigry3 i ruskim odpowiedniku (nazwy nie pamiętam). A potem był Romek Orkan w którym ledwo do pedałów dosięgałem ale maszyna szybka była a lat miałem jeszcze wtedy niewiele.... :whistling:

  • Mod Team
Napisano

Tomke1 napisał: "I jak większość chyba wiele czasu spędziłem na Wigry3 i ruskim odpowiedniku (nazwy nie pamiętam)."

 

Jeśli odpowiednik Wigier to zapewne Salut(modele od 1 do 5) lub Desna :-)

taka luźna retrospektywa :-)

Napisano

Ja też śmigałem na plastikowym trójkołowcu, potem przesiadka na większego czterokołowca, następnie wymontowanie dwóch bocznych kółek. Gdy wyrosłem to śmigałem na Wigry, potem rower na komunię i teraz porządny, kupiony za własne :icon_wink:

 

Ale co do dokładniejszej nauki to już nie pamiętam. Pamiętam jedynie od okresu gdy śmigałem na dwóch kółkach.

  • 1 miesiąc temu...
Napisano

Ja naukę jazdy zaczynałem od kija zatkniętego w składanego Diadema ;) niestety zanim opanowałem sztukę samodzielnej jazdy w stopniu dostatecznym pękła mi rama ;) Na nowy rower musiałem czekać do komunii i tak właściwie to na moim super wyczynowym :D BMX uczyłem się jazdy na rowerze o dziwo obyło się już bez kija czy jakiś innych wynalazków.

Napisano

Mój pierwszy rower to 3kołowiec z wywrotką na tyle :) ooojjj ile miałem zabawy z tą wywrotką :)

Od 3 roku życia zacząłem jeździć na 2 kółkach lecz modelu roweru nie pamiętam.

Następny był domino(coś w rodzaju pomniejszonego wigry z grubymi oponami).

Jak już podrosłem w ręce dorwałem kolarzówkę młodzieżową.

Koniec podstawówki i szkołę średnią przejeździłem na BMX.

Obecnie

  • 4 miesiące temu...
Napisano

Pierwszy był trójkołowiec z napędem łańcuchowym i wolnobiegiemtongue.gif. Nigdy na nim nie wjechałem pod żadną górkę zawsze mama mnie pchała, ale jak już się poruszałem na nim w miarę sprawnie przyszedł czas na następce. Był nim zielony potwór na 16 calowych kółkach obitych w białe oponybiggrin.gif no i ze wspomagającymi kółkami bocznymi(z nimi zaliczyłem więcej gleb niż bez, ponieważ bez przerwy nimi o coś haczyłem, jak nie o korzeń to o krawężnik) tak przejeździłem od trzeciego do szóstego roku życia. Później tata postanowił, że starczy już obijania się na czterech kółkach i zostawił mi tylko dwa, ale w zamian wbił mi w ramę piękną rurkę PCV. Okazało się jednak, że rurka była zupełnie nie potrzebna, ponieważ ja wsiadłem na rowerek i pojechałemcool.gif. No i to tyle na temat mojej nauki.

Napisano

Ja miałem około 5 lat. Uczyłem się jeźdźić koło babci bo miała dużo miejsca koło domu. No to tak najpierw jak nikt nie patrzył zjechałem z takiej górki i zatrzymałem się na żywopłocie byłem cały odrapany na rower nie wsiadłem przez kolejny tydzień ale w końcu udało mi się przejechać pierwze sto metrów bez wywrotki. Pierwszy rower nie pamiętam jaki był ale drugi to był rower Pelikan niebieski z bagażnikiem i pewnie jak bym poszukał to bym pewnie go znalazł. Miałem jeszcze styczność z rowerem Wigry 3 (moja mama dostała go na komunie) ale w większośći to mój starszy brat na nim wtedy jeźdźił.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...