Skocz do zawartości

[jazda rowerem w zimie] wpływ ujemnej temperatury na podzespoły roweru


Rekomendowane odpowiedzi

Czyli polecasz do zimówki? Muszę przyznać że i ja chętne założyłbym jeden taki hamulec, może być na tył. Kto wie jakiej siły hamowania nie potrzebuję a miałbym spokój.

Jak wyglądają piasty pod taki hamulec, współpracują ze specjalnymi zębatkami? 

100% nie polecę, bo siła hamowania taka sobie i są uciążliwe przy zdejmowaniu koła. Jak ktoś liczy masę, to też nie podejdą.

 

W większości to są dynama i planetarki (nie licząc Alfine ;) ), ale jest kilka modeli na zwykłą kasetę (7rz, oraz 8/9rz) np. http://www.bikekatalog.pl/2006/ppg_fotki/foto_big/8_11401_16_02_06.jpg

 

Rolka to spowalniacz... każde vki działają nawet zasyfione 2 razy lepiej. Na miejsko-dostojnie-na ścieżkach może być, ale w ruchu miejskim między autami już nie. R  olkę bym porównał ze słabym cantikiem.

Tylnym zablokujesz koło, więc różnicy nie ma do innych.

Przód jest specyficzny, przeważnie siłą nie jest duża, ale z kolei przy większych prędkościach (40-50km/h) potrafi złapać bardzo ostro. Miałem okresy przyzwoitego działania i słabszego.

Co sprawia, że między autami trzeba nagle mieć nie wiadomo jakie hamulce? Jak się nie przyklejasz do zderzaków, to zdążysz wyhamować. Zwiększasz margines błędu, przewidujesz i na te 5 lat jazdy z takimi hamulcami miałem może kilka bardzo nieprzyjemnych momentów. Niektórzy to potrafią mieć codziennie, mimo wypasionych tarczówek ;) Ale nie mówię, że skuteczniejszym hamowaniem bym pogardził.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

ps. w swoim pierwszym motocyklu robiłem wszystko zgodnie z instrukcją, olej sprawdzałem co jazdę i wszystko robiłem wg. tabelki. Kiedyś wracając z pracy wystrzelił mi silnik. Czy ta przesadna dbałość zapobiegła temu?

 

Jasne, że nie, ale przynajmniej miałeś pewność, że zrobiłeś wszystko "zgodnie ze sztuką", więc przyczyny należy szukać gdzie indziej, bo z twojej strony zrobiłeś wszystko co mogłeś.

 

 

 

Wracając do tematu. Wiem jaka jest różnica między nasmarowanym a nienasmarowanych napędem. Ale jak czytam to forum to mi ręce opadają. Jedni każą codziennie czyścić i smarować łańcuch inni zmieniają łańcuch zimą co 50km. Zdrowy rozsądek - słowo klucz.

 

I tutaj też się z tobą zgodzę :) Ja uważam, że o sprzęt trzeba dbać i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Oczywiście ja też nie jestem z tych, co smarują łańcuch codziennie lub co 50 km, ale jak słyszę, że wymaga już smarowania, to od razu do dzieła i napęd jak nowy. Ja akurat robię to co ok. 200 km i obecnie używam Rohloffa.

 

Jeszcze odnośnie tej trasy, o której pisałeś wcześniej. Zapomnieliśmy o jaką trasę chodzi? Jeśli jedziesz w "trasę" 100 km, to oczywiście nie ma żadnego problemu, jeśli nie posmarujesz łańcucha i powiedzmy na powrocie zacznie ćwierkać jak skowronek, ale jeśli jedziesz 1000 km? Chociażby dla samej ciszy bym codziennie smarował :) Z góry piszę, że nie jechałem nigdy takiej trasy, ale z pewnością bym tak robił.

Byłem kiedyś z dwoma kuplami w górach na 3 dni i zawsze po wróceniu ze szlaków, każdy obowiązkowo sprawdzał CAŁY swój rower. Gdy któryś miał jakiś problem (na szczęście nie było żadnych poważnych), to się za to od razu zabierał, żeby na drugi dzień mógł znowu z nami jechać.

Co innego długa, kilku dniowa trasa czy wypad w góry, a co innego "jazda po bułki". Przecież jeśli w okresie jesienno zimowym w większości jeżdżę tylko do pracy, po mieście kilka km, to nie będę co chwilę sprawdzał naciągu szprych czy stanu klocków hamulcowych, ale gdy np. smaruję łańcuch, to zerknę sobie czy cała reszta też jest w porządku. Latem robię to co tydzień zimą co miesiąc. Dla mnie naprawdę nie ma problemu, gdy mam pogrzebać coś przy rowerze przez pół godziny i dla ciebie pewnie też nie, skoro piszesz, że dbasz, ale dla innych już tak, bo piszą, że "zamiast jeździć to marnujesz czas na pierdoły".

 

Ja się nie boje o swoje bezpieczeństwo, ponieważ sprawdzam wszystko na bieżąco i wiem, że mój sprzęt jest zawsze przygotowany, a gdy się coś z nim dzieje niepokojącego, to się tym od razu zajmuje, a nie macham ręką i czekam na rozwój wydarzeń. Tyle mogę dla niego i siebie zrobić i tyle robię, jak coś się wydarzy to przynajmniej wiem, że zrobiłem co mogłem, a to co się stało nie powstało z mojego lenistwa i niedbalstwa.

 

Czy gdyby ktokolwiek z was, będąc w górach rowerem, robił tak straszną rzecz jaką jest smarowanie łańcucha, i podczas tej czynności zauważył zupełnie przypadkiem, że ma delikatnie pękniętą ramę w którymś miejscu, to dalej by szalał na kamieniach i korzeniach, czy by sobie odpuścił? O takie bezpieczeństwo mi chodzi!

 

 

 

Jeśli nie trzymasz się zaleceń producenta by sprawdzać coś codziennie tylko robisz to raz w tygodniu, to dlaczego nie robisz tego raz w miesiącu? Albo raz na pół roku? Na jakiej podstawie określasz że bezpiecznie jest nie sprawdzać przez tydzień (czyli 7 razy rzadziej niż zaleca producent) a niebezpiecznie w dłuższych odstępach czasu?

 

Robię tak dlatego, że powiedzmy raz w tygodniu jadę gdzieś dalej moim samochodem i z większymi prędkościami niż 50. Aha i zazwyczaj wtedy mam na pokładzie jeszcze żonę i dziecko.

Nie bierzcie mnie za jakiegoś nawiedzonego debila, co to nigdzie nie wyjedzie zanim wszystkiego nie posprawdza, a w samochodzie leci pewnie (nie obrażając nikogo) radio maryja i ma być absolutna cisza bo ja prowadzę. Nic z tych rzeczy, jestem normalny :P tyle tylko, że lubię mieć pewność, że wszystko z moim samochodem czy rowerem jest w porządku.

Przecież ja nie piszę nigdzie, że sprawdzam każdą śrubkę, czy przed każdym wyjazdem jadę na stację diagnostyczną na "pełen pakiet", ale wolę uniknąć sytuacji, gdy stanę gdzieś na środku pola, bo z jakiegoś powodu "skończył" się płyn chłodniczy, a po wymianie koła na zapasowe okaże się, że nie ma w nim powietrza, bo nikt nigdy tego nie sprawdzał (pomijam już fakt, że nie którzy nawet lewarka nie wożą).

 

Tyle z mojej strony, życzę wszystkim szczęśliwego nowego 2016r. Oby zawsze wiatr wiał w plecy, sprzęt nigdy nie zawodził a przykrych niespodzianek na drodze nie było wcale :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ale jak czytam to forum to mi ręce opadają. Jedni każą codziennie czyścić i smarować łańcuch inni zmieniają łańcuch zimą co 50km.  Zdrowy rozsądek - słowo klucz.

A może to zależy od warunków eksploatacyjnych? A może od jakości łańcucha? A może od jakości smaru?

Przykład z mojej rzeczywistości: łańcuch pc 38, 8 biegów Sram, smarowany Finish Line Zielonym, przejazd dzienny przez miasto (zasolone i rozciapane) jakieś 30 km. Łańcuch bardzo podatny na rdzewienie (sztywnieje bardzo łatwo w sposób nieodwracalny), bez spłukania napędu po każdej jeździe, wstawienia do ciepłego pomieszczenia gdzie mógł wyschnąć i bez kolejnego smarowania przed wyjazdem nie było szansy żeby łańcuch przetrwał nawet tydzień. 

Może Ci opadać co tam sobie życzysz, tak wyglądała walka z napędem. Gdybym wtedy pisał co radzę to napisałbym że codzienne mycie i smarowanie jest jedyną metodą i to działającą częściowo.

Na co dzień serwisuję rowery pewnej marki, niektóre miejskie modele mają dziewiątkowe łańcuchy KMC, najprostszy model. To jedyny łańcuch z którym mam styczność, który niepoddawany CZĘSTEMU czyszczeniu i smarowaniu koroduje w błyskawicznym tempie, co powoduje pękanie zewnętrznych ogniw. W takim przypadku, przy typowej tu eksploatacji (dużo deszczu) nie widzę innej możliwości jak częste, wręcz codzienne smarowanie łańcucha.

 


 

 

Robię tak dlatego, że powiedzmy raz w tygodniu jadę gdzieś dalej moim samochodem i z większymi prędkościami niż 50. Aha i zazwyczaj wtedy mam na pokładzie jeszcze żonę i dziecko.

Rozumiem dlaczego robisz tak albo inaczej, tylko na podstawie czego ustaliłeś że tydzień jest sensownym okresem między sprawdzaniem tego czy tamtego? Bo jeśli 7 razy wydłużasz czas w stosunku do zalecanego (czyli powiedzmy ryzyko wzrasta siedmiokrotnie) to bardzo narażasz się i samochód na problemy.

Dla mnie codzienny sprawdzian czegoś oznacza że: dany element jest bardzo narażony na obciążenia i/lub bardzo awaryjny. To tak jak produkty spożywcze o jednodniowym terminie przydatności.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem dlaczego robisz tak albo inaczej, tylko na podstawie czego ustaliłeś że tydzień jest sensownym okresem między sprawdzaniem tego czy tamtego?

 

 

@tobo nie czepiaj się pan "dobre"?

 

Jeden twierdzi, że jak za często - źle. Drugi, że jak raz na miesiąc - źle. Trzeci, że jak wg. instrukcji, to już w ogóle jakiś nawiedzony. Czwarty, piąty itd...

 

Przed chwilą zajrzałem do instrukcji od mojego auta i nie znalazłem nigdzie informacji co należy kontrolować przed każdą jazdą. Po prostu przy danym elemencie jest napisane: "Aby utrzymać zalecaną ilość tego i tego zrób tak i tak. Aby skontrolować zrób tak", ale nigdzie nie jest napisane, żeby robić to co dziennie, co tydzień czy raz na pół roku a szukałem w odpowiednim dziale. Czyli ma być tyle ile powinno i jak widać producenta nie obchodzi czy będę to robił co godzinę, dwie czy raz na pół roku, daje mi wolną rękę, ma być tyle i tyle, a jak to zrobię to już moja sprawa.

Przejrzałem też instrukcję od auta żony i jest tam mniej więc napisane tak samo "Podczas codziennej eksploatacji należy robić to i to i oleju ma być tyle, a ciśnienie w oponach takie". Ale też ani słowa kiedy, co ile, tylko ile ma być i jak skontrolować i uzupełnić.

Od auta służbowego nie mam przy sobie, mogę sprawdzić jak będę w robocie, albo poszukać w necie, ale to nie jest takie proste, bo już kiedyś szukałem i d...

 

Dlaczego ja to robię co tydzień? Ujmę to inaczej - przed każdą dłuższą jazdą, która wypada średnio raz w tygodniu. Czyli wg. instrukcji robię wszystko dobrze, bo nikt mi jasno nie określa, co ile mam sprawdzać dany element. Co innego jeśli chodzi o konkretne wymiany, to już jest podane, ale kontrola jak widać jest dowolna.

 

Natomiast w instrukcji roweru mam napisane czarno na białym, że przed każdą jazdą należy sprawdzić to i tamto. Druga sprawa jest taka, że to co tam jest napisane, to każdy w miarę ogarnięty "rider" sprawdzi przez pierwsze kilkadziesiąt metrów jazdy na swoim rowerze, niczego wcześniej nie sprawdzając. No ale przynajmniej coś jest i ktoś kto ma pierwszy raz w życiu do czynienia z rowerem, ma przynajmniej wyjaśnione na co powinien zwrócić szczególną uwagę podczas KAŻDEJ jazdy.

 

Jeśli chodzi o smarowanie łańcucha to instrukcja mówi, że powinien być nasmarowany, jak wyczyścić napęd oraz łańcuch i jak go nasmarować, ale już kiedy to robić nie ma ani słowa, czyli też pełna dowolność, ma być nasmarowany, ale to już sam musisz zdecydować kiedy i jak często będziesz to robił.

 

Jak widać producenci samochodów i rowerów różnie podchodzą do tematu, a że jest to forum rowerowe, to żeby nie robić offtopu trzymajmy się rowerów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło się trochę masło maślane bo temat rowerowy trochę niepotrzebnie zszedł na samochody co moim zdaniem jest mało trafnym porównaniem. 

 

A tak wracając do tematu, spadł śnieg i fajnie by było pojeździć po białym lesie. Jak to faktycznie jest, szkodzi nawet sam śnieg czy tylko w połączeniu z solą drogową? Zawsze też można zapakować rower do auta i podjechać na nieposolone tereny. Temat temperatury pominę bo robi się znów ciepło, teraz jakieś -2 więc to raczej żaden mróz.  

 

pzdr! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A tak wracając do tematu, spadł śnieg i fajnie by było pojeździć po białym lesie. Jak to faktycznie jest, szkodzi nawet sam śnieg czy tylko w połączeniu z solą drogową?

Sam śnieg to woda, więc tak samo jak deszcz szkodzi. Plus taki, że przy większym mrozie jest jednak suchy i aż tak do roweru się nie klei.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Sam śnieg nie szkodzi. Ale tak jak piszesz - żeby pojeździć po lesie dobrze jest mieć auto, bo dojazd do niego wiąże się z posoleniem roweru podczas przejazdu przez miasto.

Po takiej jeździe wystarczy szczotka do otrzepania ze śniegu i wysuszenie roweru po powrocie. 

 

Jeszcze lepiej jest spukac caly rower woda pod cisnieniem.Jezdze od 30 lat zima na rowerze i nigdy w rowerze nic nie zniszczylo z powodu mrozu czy tez soli,ktora jak wspomnialem splukuje po skonczonej jezdzie.Pomijajac rozwalone spodnie i lokiec w kurtce,to nigdy nic sie nie zniszczylo :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam śnieg to woda, więc tak samo jak deszcz szkodzi. Plus taki, że przy większym mrozie jest jednak suchy i aż tak do roweru się nie klei.

 

Nie wiem jak tam ramy karbonowe,ale aluminowym,to ani snieg, ani woda nie szkodzi.Po przyjezdzie najlepiej jest splukac rower czysta woda pod cisnieniem i przetrzec szmatka .

 

 

Uhmmm, zwłaszcza suport, łożyska i stery.

 

 

I tak robi sie serwis co trzy miesiace, wiec nic sie nie dzieje wierz mi, W zaleznoci jeszcze od jakosci uzytych smarow, ale jak mwoie, nic sie nie dzieje,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jak nei robi, to tak to pozniej wyglada:)


 

 

Szkodzi...

 

Nie szkoszi jak sie konserwuje rowery i o nie dba, Jak po jezdzie rzuci sie rower w kont, to pozniej z rana niemila niespodzianka,lancuch zardzewialy itp.. Gdzie bys nie jezdzil zima i co bys nie robil ze swoim rowerem, to jesli zadbasz o niego po przyjezdzie , spuczesz go woda pod cisnieniem, przetrzesz szmatka,to nie ma prawa mu sie nic  stac .Rower ktory pokazales nie byl nalezycie zadbany.

Inna sprawa,ze nie kazdy ma do tego warunki,ale problem mozna rozwiazc kupiajc spryskiwacz podcisnieniowy . Przy duzych mrozach,najlepiej szybko splukac rower i wniesc go do pomieszczenia,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba mówimy o nieco innej częstotliwości jazdy zimą :) 

 

Jeśli miałbym myć rower i przecierać szmatką po każdym powrocie do domu (albo nawet raz dziennie) to chyba bym zwariował. I nie miałoby to żadnego sensu bo kolejnego dnia w połowie drogi do pracy byłby tak samo brudny a później i tak stałbym 8 a nawet więcej godzin w takim stanie. 

 

Jeżdżąc zimówką mogę mieć ją w nosie, czasem jedynie spłuczę ją wodą z wiadra przed wprowadzeniem do mieszkania a myję dokładniej najczęściej raz w tygodniu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba ze, ja smigam zima na szosie, na slitach (nie zart) wiec ja sobie  myje  w ten sposob i nigdy jej nic nie trafilo :) a tak nawiasem mowiac,to ubranie zima wazniejsze jest  jak rower.Jade wlasnie testowac nowe okulary,ludzie niech sie smieja, zatoki mam zdrowe i zapalenia spojowek tez nigdy nie mialem :P :D

http://s2.ifotos.pl/img/SAM0012JP_snwhxqe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mozna isc za blok,nie musowo przed blokiem,mozna tez na trawie to zrobic.Jak ktos nie  chce sie bujac z wiaderkiem, to normalnie woda w butelce PET,nie musowo kombinowac,zeby tylko nie czyscic roweru ;) ale jak ktos nie chce, to nie musi myc, moze zostawic niech go  zzera sol, Niektorzy jezdza starymi grajdolami za pare groszy, to faktycznie szkoda czasu na czyszczenie, lepiej za pare lat wyrzucic i kupic nowa  tania zimowke.W sumei moze i nie tak iglupi pomysl, sam mam takiego starego MTB-jka, moze go na straty spisze,posmigam ze trzy zimy i wyrzuce ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

iektorzy jezdza starymi grajdolami za pare groszy, to faktycznie szkoda czasu na czyszczenie, lepiej za pare lat wyrzucic i kupic nowa  tania zimowke.

Naprawdę polecam! :)

 

Miałem podobne podejście - swoją zimówkę kupiłem w cenie napędu, nawet trochę taniej. Planowałem wyrzucić ją po jednej zimie i co? Przejeździła już trzy lata.

 

Owszem, po dwóch latach musiałem zmienić koła bo w miejskim brudzie i piachu w zimie obręcze zużywają się dość szybko ale używany komplet idzie kupić za kilkadziesiąt złotych. Pozostałe koszty już standardowo. Jeśli chodzi o napęd kupuję same łańcuchy i dojeżdżam resztki z kaset i korb. 

 

Podczas opadów śniegu przypinam ją pod blokiem i mam w nosie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo jak tak policze obrecze ktore zdarlem,co druga zime wymiana kol, to serio lepiej kupic starego MTB-jka i uzywac jako zimowki. Obrecze sa grubsze,nie poleca tak szybko w takich kolach, no i nie trzeba myc takiego roweru  :) Chyba podkupie od Ciebie ten pomysl  :D;)

 

Ps; Bo wiesz, ja na tej swojej zimowej szosowce smigam tez po lesie i jak sie nabije brudnego sniegu z piachem,to obrecze leca moment. Dwie zimy max i kola do wywalenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdjęciem niestety nie dysponuję, bo i nie kolekcjonuję takich kół. Jak wyglądają? Jak zużyte obręcze, z dość głębokim rowkiem na obwodzie. Piach i cały syf z drogi robi swoje. Robiąc w ciągu roku 3-4 tysiące kilometrów, przy każdej pogodzie nie jest to problemem. Zwłaszcza że kół do zimówki nie kupuje się z wysokiej półki tylko to co akurat się trafi i będzie kosztowało grosze. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...