Skocz do zawartości

[zakupy] Dlaczego "karmimy" złodzieja?


Rekomendowane odpowiedzi

A jak cena za ten sam artykuł wypada przy zakupie w Polsce?


Jeśli dobrze Cię rozumiem to posiadacza programu można okraść wiele razy a posiadacza roweru raz :)

Wg mnie kradzież to kradzież, bez względu na przedmiot, jego wielkość, wartość i cenę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce w porównaniu z wyspami jest o połowę taniej. Najlepszy przykład, to pracując na najniższym stanowisku na wyspach na monetę do wózka musisz pracować 12 minut - w Polsce 3. To czego nie ma w Polsce, to "pakiety" - z nimi się dużo oszczędza. Taki Netflix to abonament miesięczny i oglądasz to co chcesz. Abonament miesięczny na muzykę w google i słuchasz to co chcesz i ile tylko chcesz. Bilety do kina tanie nie są ale miesięczny karnet nie jest droższy od dwóch-trzech wypadów do kina. wbrew pozorom piractwo naciąga koniunkturę, bo wzrasta popyt. Podobnie jest z kradzieżami rowerów, tylko, że w tym wypadku koszty ponosi konsument któremu skradziono rower, w przypadku filmów/muzyki nie ma czegoś takiego jak utrata mienia, bo jeżeli ktoś ściągnął fllm, to i tak by nie poszedł do niego do kina.  


Jeśli dobrze Cię rozumiem to posiadacza programu można okraść wiele razy a posiadacza roweru raz :)

Jeżeli oryginalny własciciel jest dalej w posiadaniu mienia to gdzie tu kradzież? Oprogramowanie jest usługą nie przedmiotem, więc bardziej na miejscu było by wyłudzenie. Kupa teorii antypiracki o prostu nie sprawdza się w praktyce. Weź taki przypadek Rhiuany i Hołdysa. Ta pierwsza znana na całym świecie ten drugi tylko w zaściankowej Polsce. Gdyby piractwo było kradzieżą ta pierwsza była by biedna jak mysz kościelna bo nikt by nie kupował jej utworów skoro w internecie sa za darmo, a Hołdys był by milionerem, bo mało kto ściąga jego mp3. Sytuacja jest odwrotna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest taniej ale jest drożej. Bo punktem odniesienia jest to co dostajesz co miesiąc na konto w porównaniu do tego co dostałbyś w Polsce. 

Jeśli jeździsz za granicę do pracy ale mieszkasz w kraju i przyjeżdżasz do niego to szkoda płacić "tam" za rzeczy które masz taniej "tu". Ale poza tym nawet jak porównawczo zapłacisz więcej to i tak dysproporcja daje lepsze samopoczucie że możesz więcej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Wg mnie kradzież to kradzież, bez względu na przedmiot, jego wielkość, wartość i cenę. 
 

Porównywanie tracenia roweru, a tracenia bajtów, bitów, 0 i 1, które możesz kopiować do woli, jest co najmniej nietrafione. Gdy wchodziła ACTA, próbowałem zrobić eksperyment i legalnie oglądać filmy przez internet - to moja kolejna pasja. Próbowałem. Wideoteki takich stron jak onet vod itp. itd. są po prostu biedne jak zwykły ochroniarz Impela. Charliego Chaplina nie zdołałem legalnie znaleźć w polskim internecie.

 

 

Najlepszy przykład, to pracując na najniższym stanowisku na wyspach na monetę do wózka musisz pracować 12 minut - w Polsce 3.
W Polsce na najniższym stanowisku to za godzinę zarobisz 6 zł na rękę. Więc w 3 minuty raczej nie zarobisz na wózek. W Holandii owszem. 1 euro to 12 min.
 

 

bo jeżeli ktoś ściągnął fllm, to i tak by nie poszedł do niego do kina.
 
I tu się mylisz. Często chodzę do kina i filmy wybieram starannie. Jak jakiś mi się wyjątkowo spodoba, to zdarza mi się go "zdobyć" i obejrzeć uważniej w domu. 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Podobnie jest z kradzieżami rowerów, tylko, że w tym wypadku koszty ponosi konsument któremu skradziono rower, w przypadku filmów/muzyki nie ma czegoś takiego jak utrata mienia, bo jeżeli ktoś ściągnął fllm, to i tak by nie poszedł do niego do kina.

 

Ale to też jest kradzież. Ktoś poświęcił czas i swoje umiejętności aby wytworzyć jakiś utwór, za którego obejrzenie trzeba zapłacić. Pirat bierze i nie płaci - kradzież.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytworzył usługę, tak jak przedstawienie teatralne. Produktem jest jedynie taśma filmowa, ale nie jej zawartość. To tak jak by powiedzieć, że skoro znam na pamięć monolog Hamleta to ukradłem komuś bilet do teatru, podczas gdy bilet nie jest produktem który kupuje przy kasie - kupuję usługę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jest taniej ale jest drożej.

 

Idąc do sklepu w Holandii, Norwegii, Niemczech, myśląc jak typowy Holender, Norweg, Niemiec, wydajesz na zakupy proporcjonalnie zdecydowanie mniej niż typowy Polak w Polsce. Polecam pożyć i popracować za granicą kilka tygodni. Smutne zderzenie z rzeczywistością, ale tam po prostu za jedną roboczogodzinę kupisz zdecydowanie więcej.

 

 

 

Ale to też jest kradzież

Oczywiście, że to jest kradzież. Tylko mając realia wschodnioeuropejskie, nie oceniajmy się wg realiów zachodnich. To nie ma odniesienia do naszej rzeczywistości, gdzie Anglik nie ściągnie filmu, bo powie: "A po co? Mogę to obejrzeć w HD na tv poprzez satelitę Sky/BBC - coś tam. Nie chce mi się czekać aż się ściągnie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Porównywanie tracenia roweru, a tracenia bajtów, bitów, 0 i 1, które możesz kopiować do woli, jest co najmniej nietrafione.

Niby dlaczego jest nietrafione? Tracisz rower - jesteś okradany, ktoś ściąga sobie "elektroniczną" wersję Twojej własności - też Cię okrada. A to że nadal możesz sprzedać bajty i bity komuś innemu nie zmienia faktu że nie zarobiłeś pieniędzy.

Jak ktoś skubnie Ci z pasieki miód to przecież właściwie problemu nie ma - pszczoły zmajstrują nowy. Praktycznie żaden wysiłek dla Ciebie by go mieć kolejny raz. Ale kradzież to kradzież - ktoś WZIĄŁ coś co nie było jego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W Polsce w porównaniu z wyspami jest o połowę taniej. Najlepszy przykład, to pracując na najniższym stanowisku na wyspach na monetę do wózka musisz pracować 12 minut - w Polsce 3.

 

Słaby to wyznacznik jest, gdyż: struktura zarobków wygląda tak (mniej więcej). Większość zarabia znacznie mniej niż średnia krajowa. Poza tym jest temat siły nabywczej pieniądza (średniej pensji). Na tym tle Polska wypada słabo względem innych krajów Europy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jak ktoś skubnie Ci z pasieki miód to przecież właściwie problemu nie ma - pszczoły zmajstrują nowy. Praktycznie żaden wysiłek dla Ciebie by go mieć kolejny raz. Ale kradzież to kradzież - ktoś WZIĄŁ coś co nie było jego. 
 

Nie neguję tego, że to jest kradzież, neguję to że wymiar strat jest kompletnie inny. Poczujesz jak ktoś Ci podpierniczy myśli? Nie. Odczujesz to, że ktoś Ci zabierze miód? Tak, bo pszczoły później dla Ciebie wyprodukują słoik miodu, który sprzedasz. Czas to pieniądz. Powiedz pszczelarzowi to porównanie, to się popuka w głowę i powie: "Panie, to klienci kupią miód u kogo innego". Z artystami to jest tak, że zarabiają na reklamach, promocjach, koncertach. Płyty to tylko ułamek ich zarobków. Kiedyś to tłumaczył Kazik Staszewski - on na jednej sprzedanej za 25 zł płycie zarabia 1-2 zł. Dodatkowo w wypadku muzyki, jest to dla artystów ogromna promocja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko mając realia wschodnioeuropejskie, nie oceniajmy się wg realiów zachodnich. To nie ma odniesienia do naszej rzeczywistości, gdzie Anglik nie ściągnie filmu, bo powie: "A po co? Mogę to obejrzeć w HD na tv poprzez satelitę Sky/BBC - coś tam. Nie chce mi się czekać aż się ściągnie".

 

Ta dysproporcja jest jednym z powodów, która popycha ludzi do paserstwa (kradzieży), czy to mienia, czy własności intelektualnej. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Tofi, Nie rozumiesz czym jest własność intelektualna. Polecam lekturę: http://web2.ae.katowice.pl/projekt_wi/plikiDoPobrania/WlasnoscIntelektualna.pdf

 

Generalnie przeniesienie praw materialnych na dobro niematerialne z wyłączeniem obowiązków wynikających z tego drugiego, przykład: nie mogę żądać zwrotu za to, że film mi się nie podobał, a przecież nienależycie wykonana usługa podlega reklamacji.

 

Wysłane z mojego ASUS Transformer Pad TF700T przy użyciu Tapatalka

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tobo, mklos1

 

wg słownika języka polskiego (wygooglany PWN):

kradzież «potajemne zabranie cudzej własności»

 

wg kodeksu karnego:

278 kk  "Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą,(...)"

 

W obu przypadkach kradzież polega na zabraniu cudzej rzeczy. Rzecz to coś materialnego i jak komuś to zabierzesz, to nie może ta osoba z rzeczy korzystać. Jeśli ja będę korzystał z cudzego utworu to ten ktoś utoworu nie traci. Ewentualnie traci zarobek. Pozostaje autorem i może czerpać zyski.

 

Organizacje strzegące praw intelektualnych bardzo mocno lansowały utażsamianie "piractwa" z kradzieżą. I jak widać dość spory sukces odniosły na tym polu.

 

Proponuję zapamiętać: kradzież =/= piractwo. Jeśli ktoś je moralnie tak samo potępia - ok, niech potępia tak samo, ale są to jednak dwie odmienne rzeczy. Nie róbmy sobie wody z mózgu i proponuję ten wątek poboczny zamknąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby to było tak proste jak opisujesz mklos1, to by nie było takiego problemu. Nie da się przenieść w prost poczucia własności i wartości rzeczy materialnych na niematerialne.

 

Kradzież realnych przedmiotów nikomu nie pomaga nie licząc złodzieja. Piractwo to jedna z form promocji i reklamy, gdyby nie nielegalna dystrybucja wiele gwiazd czy programów nie zdobyłoby takiej popularności. Są badania pokazujące, że osoby pobierające muzykę i filmy wydają znacznie więcej pieniędzy na nie.

 

Jest jeszcze taki smaczek kwestii piractwa. Skoro kupując papier, drukarkę, płyty, nagrywarkę (a obecnie jeszcze chcieliby od elektroniki) opłatę "za piractwo", to dlaczego mam się krepować. Przecież już zapłaciłem rekompensatę.

Jest też kwestia dostępności utworów. Nie zawsze w sposób legalny da się zdobyć wybrany album czy film, chciałbym kupić ale nie mam jak. Dystrybucja nielegalna ma dużo większą dostępność i penetrację rynku. Nie jest hamowana przez widzimisię producentów (np. regiony płyt dvd). Wydawcy przegapili internet i obudzili się z rekami w nocniku. Próbują ten fakt załatać akcjami ścigania piratów i wymuszania dziwnych opłat, czy praw godzących w prywatność.

 

Na koniec, obecnie jest tyle możliwości legalnego oglądania i słuchania, a obecne utwory w większości są tak denne, że nie ma sensu bawić się w piractwo. Darmowych programów odpowiedników komercyjnych też jest sporo i do domowych zastosowań w zupełności wystarczają, więc finansowo nie ma uzasadnienia nielegalnego pobierania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie na ostatni offtop. To zjawisko, o którym piszesz ma zastosowanie tylko w przypadku multimediów (głównie muzyki). Ale IP to nie tylko multimedia. W niektórych dziedzinach można by spokojnie zrównać to z kradzieżą (vide skutki naruszenia praw autorskich). I tyle w temacie.

 

Czy to paserstwo w przypadku roweru, czy to naruszanie praw autorskich w przypadku muzyki, jedno i drugie jest pójściem na skróty, aby osiągnąć określony cel posiadania. W Polsce jest dużo trudniej osiągnąć ten sam cel, co na zachodzie, dlatego wiele ludzi decyduje się na nielegalną drogę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

est jeszcze taki smaczek kwestii piractwa. Skoro kupując papier, drukarkę, płyty, nagrywarkę (a obecnie jeszcze chcieliby od elektroniki) opłatę "za piractwo", to dlaczego mam się krepować. Przecież już zapłaciłem rekompensatę. Jest też kwestia dostępności utworów. Nie zawsze w sposób legalny da się zdobyć wybrany album czy film, chciałbym kupić ale nie mam jak.

 

W jaki sposób kupując wymienione przedmioty zapłaciłeś rekompensatę?

A to że coś jest trudno dostępne jest usprawiedliwieniem tego co robisz żeby to posiąść? :)

 

Ciekawe :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...