Wracałem sobie dziś z trasy, ścieżką rowerową wzdłuż chodnika, wzdłuż obwodnicy. Odcinek z górki, więc ciąłem ponad 30km/h, na końcu skrzyżowanie z drogą podporządkowaną, gdzie oczywiście mam pierwszeństwo nad pojazdami z tej drogi wyjeżdżającymi i w nią skręcającymi. Oczywiście przejście dla pieszych i przejazd rowerowy obecne. Dojeżdżając zobaczyłem że samochód dojeżdżający z prawej zwalnia, bo mnie zobaczył, wiec myk, przejeżdżam. Nagle słyszę klakson, obejrzałem się i widzę że jakiś fajfus, który jechał z tego kierunku co ja chciał skręcić w podporządkowaną i, jak widać, wymusić pierwszeństwo. I jeszcze bezczelnie trąbi. Jak sobie pomyślałem że taki palant co przepisów nie zna albo ma je gdzieś mógł mnie trzepnąć i wysłać do szpitala albo gorzej to od razu nerw mnie złapał i cały dobry humor z wyjazdu gdzieś zniknął...