Albo nie zacznie, bo mu się to nie spodoba i będzie szukał kupca na fulla, bo szybko dojdzie do wniosku, że kulanie się fullem po miescie to kiepski pomysł.
Najsensowniejsza rada z tego wątku to: wynająć kilka razy rower i pojeździć po górach. Nie każdy łapie zajawkę, a jeśli nie złapie, to po kiego grzyba mu full i problemy z tym związane.
I tak na marginesie - ścieżki Glacensis są dość przyjemne, ale na fullu to chyba przepis na śmierć z nudów. Przecież tam KOMy mają ludzie na gravelach:)