Co to ja miałem? A... Herezja!!!
To na pewno - dla mnie to był rower, którego musiałem się uczyć najdłużej. Ale kluczem do sukcesu jest nie jeździć jak na fullu - dociążyć mocno przód, nogi lżejsze niż na fullu, ale bez przesady, zwłaszcza na platformach. I w pewnym momencie wszystkie puzzle trafiają na swoje miejsce - wieszasz się na jedynym uginaczu, tył jakoś tam sobie odciążony przeskoczy po wszystkim, przednie koło jest tak daleko, że OTB nie zrobisz choćbyś chciał. Bardzo ciasne zakręty na tak długim rowerze zawsze są wyzwaniem, ale da się je opanować.
Owszem, ale Jura jest za łatwa (generalnie) - ten rower nabiera wiatru w żagle (o czym my rozmawiamy?) w górach na długich i stromych zjazdach. Wiadomo, że na fullu w takich warunkach jest szybciej, ale MZ satysfakcja z jazdy takim HT po trudnych trasach jest ogromna. Czuwaj!