Skocz do zawartości

[gleba] Wasza najśmieszniejsza


Pioe

Rekomendowane odpowiedzi

Najśmieszniejszą glebę zaliczyłem wczoraj. Jeździłem po lesie, aż nagle znalazłem dwie ciekawe skałki, w sumie wielkie zaskoczenie, bo mieszkam koło Warszawy i nie sądziłem że w pobliskich lasach znajdę jakiekolwiek skałki. Były co prawda one małe, nawet bardzo, w zasadzie były to ogromne kamienie, ale.... :) Chciałem zjechać z jednej na drugą i..przeleciałem przez kierownicę :) Na szczęście nie groźnie - podniosłem się i pojechałem dalej .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, ja kiedyś jechałem na rowerze z 20km/h wzdłuż żywopłotu i na chwile puściłem kierownice zeby wyjąć telefon i zobaczyć godzinę

No i puściłem a jednym końcem kierownica zahaczyła o żywopłot i gleba na łokieć. :):D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, w ubiegłoroczne wakacje jechałem sobie drogą rowerową, piękna, równa, asfaltowa

przy słonecznej pogodzie, pozwoliłem sobie na zdjęcie rąk z kierownicy, no wiec jadę sobie, jadę i turumbum bum, znak drogowy wyrośl na środku drogi, a ja zahaczyłem o niego kierownicą.. nic się nie stało, ale jakoś tak głupio.. i kto w ogóle stawia znaki na drodze rowerowej? ;/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

insideee :), to była dwupasmowa droga rowerowa, przedzielona na środku malowanym pasem, znak a właściwie taka tablica informacyjna na dwóch nogach stała centralnie po środku każdego pasa, z możliwością przejechania od środka i po bokach (dla niedzielnego rowerzysty, nawet gdyby się skupił byłoby to trudne) a ze nikt, a w zasadzie ja, nie spodziewałem się czegoś na środku drogi, (mało uczęszczanej), nie bylem na to przygotowany... i cóż, stało sie. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to było gdzieś w wieku 10 lat, wymyśliliśmy z kumplami że pościgamy się na czas. Trasa została wydzielona wzdłuż nieogrodzonego parkingu. Jakiś kilometr w jedną stronę, zawrotka i powrót. I cóż czas przyszedł na mnie, na miejsca, gotowy, start :) Pędzę ile sił w nogach, aż tu nagle z boku widać już maskę wyjeżdzającego samochodu :) Czasu na reakcję w sumie brak :P Kierowca w pewnym momencie się zatrzymał, niestety ja również uderzając go centralnie w przednie lewe koło :) Niemożliwe, stało się możliwe, "I believe I can fly" :) Z roweru nie było w sumie co zbierać, ja mocno obdrapany (rece, nogi, nos?) :) Akurat był lany poniedziałek, więc w domu się powiedziało, że dostałem w oczy wodą i się przewróciłem :) Za tydzień rower był już nowy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) rok 2008 pierwsze jazdy w spd dojeżdzam do skrzyżowania czerwone swiatło,mysle sobie wypne się prawą nogą jest krawążnik będzie miodzio wypinam się dojeżdzam do krawężnika i bach gleba na lewą strone prosto pod autko ,lewa wypieła się jak lezałem na glebie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś chciałem zakręcić tylnym kołem na żwirze w parku :). Przycisnąłem klamkę hamulca i zacząłem cisnąć na pedały. Lekko uślizgnęła mi się noga na pedale i odruchowo wcisnąłęm klamkę na max. Rower mnie nakrył :), a ludzie mieli kupe śmiechu...

2-gi raz, jak zmieniłem klocki z fabrycznych na czerwone clarks'y i chciałem przetestować hample. o 12 w nocy wylazłem przed blok i kiedy jeszcze się toczyłem wcisnąłem klamkę na max. Nie byłem przygotowany na taki wzrost mocy hampli. Efekt taki sam, jak wyżej. Jak wróciłem po 2 min do domu i powiedziałem żonie o glebie, to popatrzyła na mnie z politowaniem tylko :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja chyba najśmieszniejsza to chyba wyglądała tak.

Jedziemy sobie taką wycieczką rodzinną, matki z dziećmi znajomi rodziców itp. ogólnie pełna kultura. Droga polna rozdzieliła się tworząc dwa "pasy" z pasem zieleni pomiędzy (tak z 10m). No to ja taki pro myślę sobie przejadę. Trochę krzaków jakich patyków wysoka trawa ale jakoś się posuwam do przodu prędkość ok 9km/h (bieg 1:4 z tego co pamiętam) i taki zonk "Co do..." a tu przednie koło znika klinując się w dziurze/rowie wykopanym idealnie na wymiar 26" ;) i tył mi się podniósł ale nie zrobiłem OTB idealnie do przodu tylko tak lekko po skosie. :) Ale siara była bo w sumie to wszystko działo się baaardzo powoli. Rower w "szczytowej" pozycji praktycznie się zatrzymał... siara jak nigdy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

No to moja najśmieszniejsza kraksa...

Pojechaliśmy z rodzinką na Mazury a na wyposażeniu domku były 2 rowery :) No to patrzę ,,łaaaaaa Jubilat 2" :D wziąłem czerwony a brat różowy :P Jak się okazało w moim rowerku prawie urwana była lewa korba (przyspawana tak że działa w 1/2 obrotu) i hamulce działały co 56 raz ;)

Jeziorko było tak umieszczone że od domku mieliśmy je 20m. ale bardzo stromo w dół :) a ogólnie domki były na terenie jak trójkąt... jedziemy sobie z braciszkiem pod górkę no i wreszcie zjazd... zjazd 10m. i dwie drogi pod kątem 90 stopni w lewo do domku i pod kątem 35' w dóóóóół w stronę jeziora... zjeżdżam ze zjazdu a tu zonk... hamulce nie działają... no to myśle szybko.. wybiore zjazd do jeziora to może przez te dodatkowe 20m. zapragną zadziałać przed jeziorem. Jednak tak się nie stało... wyjechałem vis a vis mola ... bo w trzciny lepiej się było nie pakować... prędkość szacuje na 25km/h. No i nie fart że na molu wystawała deska... i sruuu przednim kołem w tą deskę i szczupaczkiem wyleciałem w wodę. Śmieszne było to że odbiłem się jak płaski kamyk ( jak się rzuca kaczki ) i wleciałem do wody... 15m od mola :) akurat w tym miejscu jezioro miało z 1m. głębokości :) Śmiech brata bezcenny :)

 

Drugi upadek. Kwiecień 2008r. trasa z Radomia do Siczek. ulica ,,Kozienicka" jadę jeszcze na starym Traversie a ze z górki odcinek był to z 35km.h na liczniku było... i puściłem jedną ręką kierownicę aby telefon odebrać.. złapałem pobocza... chciałem na nie szybko wrócić i pach koło zahaczyło o próg asfaltu przeleciałem przez kierownicę i upadłem na bark. Efekt ? Boli do dziś juz 1 rehabilitacje mam za sobą ;/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ciekawą glebę zaliczyłem gdy rozmawiałem przez telefon w czasie jazdy. Jechałem za kolegą leśną ścieżką. Za bardzo skupiłem się na rozmowie i wylądowałem w miękkich krzakach na jakiejś nierówności :D Rozmówca pyta się "co się stało?" a ja mówię że mi telefon upadł :P A najciekawsze było to, że kolega który jechał przede mną jechał dalej, ja szybko się pozbierałem i go dogoniłem. Do dziś o niczym nie wie :P

 

Innym razem jechałem z bratem polną drogą. Dojeżdżaliśmy dość szybko do zakrętu. Brat wyhamował i wziął dzielnie zakręt. Ja natomiast za późno zorientowałem się o istnieniu zakrętu i jako mniejsze zło wybrałem lądowanie w polu kukurydzy :D Poza kilkoma siniakami nic mi się nie stało. W czasie tej samej wycieczki jadąc przez las dostałem centralnie w czoło gałęzią, którą odepchnął brat. Wyglądałem jak hinduska przez dwa tygodnie bo wtedy jeszcze miałem długie włosy :wub: Ale ogólnie wypad należał do udanych :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dość zabawną historię z dzieciństwa...

Nauczyłem się jeździć, wszystko ładnie pięknie...

Przyszedł czas na pierwszy rowerowy wyścig...

Wszystko szło dobrze, dopóki kumpel nie zajechał mi drogi...

Wylądowałem na ławce (dokładniej rower na ławce ja za nią...

Wiadomo każdy pierwszą glebę musi zaliczyć...

Problem w tym, że kierownica od roweru poleciała razem ze mną <lol>

Byście musieli widzieć minę moich starych jak przyszedłem do domu z rowerem w częściach.. xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Ja raz pojechałem z kolega i jego tatą na wycieczkę i był taki fajny stromy zjazd a po chwili znowu stromy podjazd . Kolega mówił "tylko nie zwalniaj na dole ,bo nie podjedziesz". No a ja młody i głupi zacząłem lekko hamować i jak wjeżdzałem na podjazd ,to mnie jakimś dziwnym trafem wywaliło przez kiere , tak powli leciałem ,ale że było stromo ,to tuż przed kierą miałem ziemię . Wyleciałem i pod upadku tylko się śmiałem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja w tamtym roku wracam z kumplem z wycieczki. On jechal moim rowerem a ja jego, na moje nieszczescie mial zerwana linke od tylnego hamulca. Kolega postanowil zrobic mi zart. Wyprzedzil mnie i gdy dojezdzalismy do osiedlowego skrzyzowania tuz przed moim domem on krzyknal: SAMOCHÓD !!! i pewnie myslal ze nacisne na tyli hamulec i najjem sie strachu gdy zorientuje sie ze nie mam hamulca, a ja zamiast na tylni zaczalem hamowac przednim. Rower stanal demba a ja spadlem z siodelka i trafilem czolym miejscem na kierownice. W tym stanie z uniesionym tylnim kolem przejechalem 4 metry po czym zaliczylem glebe na placek. ;) Kolega malo zawalu nie dostam gdy zobaczym mnie jadacego na przednim kole wiszac na ramie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Wracałem sobie raz przez Gdynię do domu, jechałem obok stoczni żeby się przez korek nie pchać, pogoda akurat deszczowa. Tam w stoczni jest bruk, ale te kamienie to bardzo gładkie są... Na zakręcie za późno zauważyłem dość sporą kałużę, a rower niemal nowy i jeszcze błotników nie miałem, to automatycznie poderwałem przednie koło do góry żeby we mnie nie chlapnęło... niestety na mokrym, śliskim, gładkim bruku na zakręcie nie był to dobry pomysł - tylna opona się ześlizgnęła, rower spadł na bok, mnie się jakoś udało z niego przedtem wyskoczyć ale przejechałem prawie dwa metry na brzuchu po błocie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisaj sobie chodnikiem przypieprzalem 44.1 km/h chcialem jak najszybciej mi sie uda... no i tak sobie jechalem.. i na zakrecie wyleciala mi BABCIA xD

:o :o :o:002: :002:

Mialem 4 wybory:

*ostre krzaki

*ulica

*hamulec

*Babka :002: :002:

 

Wybralem Hamulec.... nie zauwazylem ze nawieRZchnia pokryta byla troszke piaskiem.. i jak polecialem po tym piachu... WalnĄlem w slupek i sa takie tego efekty...

http://www.forumrowerowe.org/index.php?showtopic=53125

:):P

Hah... ale co jak co... zdĄzylem przyHamowac do 15 km/h i walnĄlem w ten slupek... ale na rowerze ciagle siedzialem ...:P

Pozbieralem latarke w czesciach :D i jechalem dalej....xD

 

UWAGA NA STARE BABCIE... xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega Sarbin13, poza manetką, chyba uszkodził także mózg.

 

Swoją drogą przedwczoraj jadę z kumplem po szerokiej ulicy, jechaliśmy powoli gadając i nagle kolega stracił równowagę przewracając się na mnie. Polecieliśmy obaj na glebę ale poza złamanym plastikowym pedałem nic się nie stało. Za to ubaw był niesamowity, bo prześmiesznie to wyglądało.

Później dla adrenaliny, jechaliśmy na pełnym gazie w lesie, z górki. Kumpel mnie prześcignął i zniknął za zakrętem. Przyśpieszyłem i po wyjściu z zakręty zobaczyłem go leżącego. Okazało się, że tylne koło mu uciekło i przywaliłem najpierw bokiem w drzewo, potem jajkami w ramę. A ja hamując przed nim, za bardzo położyłem się na bok i zaczepiłem pedałem w rezultacie czego złamałem drugi ^^

Na szczęście ja uszkodziłem tylko plastik który zresztą już wymieniłem ale kolega pogiął korbę więc jest przestroga na przyszłość, coby się za bardzo nie wygłupiać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracałem już zrelaksowany do domu, jedna ręka na kierownicy, pech chciał że akurat lewa od przedniego hamulca i wystraszyłem się gołębia, który mnie zaskoczył i automatycznie zacisnąłem z całej siły klamkę i moment i leciałem za gołębiem w powietrzu ;), no i w dodatku na rynku głównym, a ludzie nie wiedzieli co się stało i dlaczego na prostej drodze jadąc stosunkowo wolno nagle przeleciałem przez kierownice :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj nie miałem zabawnie.

 

Przyjechał do mnie kolega na Makro, żeby mu przerzutki wyregulować i łańcuch skrócić.

Zrobiłem to, wszystko było wporzo.

 

Wyszedł drugi kolega na V5-ątce, z którym normalnie jeźdżę.

 

Postanowiliśmy pojechać na najbliższe jeziorko 5km od domu.

 

Ten któremu regulowałem przerzutkę był w tym roku pierwszy raz na rowerze,

Delta 505 Sport więc tempo było...... kosmiczne.

 

 

No dobra ja poszedłem po swój swój stary rower (delta 405 sport) bo KROSS był w częściach rozłożony :/

 

Jedziemy.....

 

Ja ma tylko przedni hamulec prawie nie działający...... ( w krosie SD7 :/)

Więc jechałem powoli.

 

Przejechaliśmy przez miasto rozpiąłem hampla bo mi ocierał o obręcz .......

 

Jedziemy przez las nagle przy około 30km/h stopka wpakowała mi się w szprychy.

Ale nic się nie stało. Pozbierałem części zostawiłem pod krzaczkiem i wziąłem ja jak wracałem.

 

To jeszcze było spoko.

 

Już jestem nad jeziorkiem.

 

Jadę 25km/h i próbuje wziąć zakręt 160' .

Niestety przód mam semislick tył goły ....

Już widzę, że się nie zmieszczę.....

 

1,5 metra to wody ze skarpą i 5 drzew......

 

No więc lekko się odchylam i sru w drzewo.

 

Nic mi się nie stało.... <fuks>

 

Trochę mnie głowa bolała i miałem podbródek obity .........

 

 

Gdyby nie to że była skarpa wjechał bym z impetem to wody .....

 

NIE JEŹDZIE BEZ SPRAWNYCH HAMULCÓW !!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wypadek jakies 3 tygodnie temu, zjazd z moraska, kolo stacji w dol, w polowie sa dosc nieprzyjemne koleiny przy predkosci okolo 43km/h wbijam na samym koncu w gleboka koleine przelot nad kierownica, tym razem instynktownie wyprostowalem nogi, nie bylo strzalu kolanem w kierownice, lece szczupakiem i tylko jedna mysl oby sie nie polamac...krotki slizg na rekach, przetoczylem sie przez prawy bark (dokladnie tak jak na lyzwach ;) i jestem na nogach, sila rozpedu przebieglem jeszcze z 10m, mysle ze gdyby Geralt Wiedzmin wycial na rowerze tak wlasnie by to wygladalo ;) ludzie 20m wyzej obserwuja cale zajscie bez ruchu, widze tylko rozdziawione usta ;) chyba nie takiego obrotu sytuacji sie spodziewali. podchodze do roweru wszystko sprawne, teraz pora na mnie, lekko obtarcie na prawy lokciu, i paskudne obtarcie na kolanie, (fota z dnia nastepnego to samo kolano widac jak krew przesacza sie przez bloto, kolejny delikatny upadek w blocie ;)

ala.gif

postanowilem ze na razie nie przemywam, 20km do domu na bank zacznie mnie piec, wsiadam na rower i jade do domu tym razem tylko asfalt staram sie cisnac caly czas 30km. po drodze 2 interwalki szybkosciowe.

rower caly, wsiadam i jade do domu opatrzec rany ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...