Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Oczywiście że pomaga, jeżeli się trenuje upadając na różne sposoby około 100 razy w ciągu półtorej godzinnego treningu dwa razy w tygodniu przez przynajmniej pół roku to już żaden wylot przez kierownicę nie jest w stanie Cię zaskoczyć, ciało układa się samoczynnie do przewrotu a po upadku wstajesz otrzepujesz się i jedziesz dalej a nie ubolewasz że boli kolano, łokieć nie daj boże głowa ;). :P

Co prawda nie jestem po treningach judo ale z jakiegoś dziwnego powodu kiedyś ćwiczyłem kontrolowane upadki i muszę stwierdzić, że lot przez kierownicę mnie zaskoczył. Odruchów nie miałem perfekcyjnie opanowanych ale ta sekunda lotu to dużo czasu do przemyśleń. Jak kolwiek nie kombinowałem to trajektoria lotu warunkowała rozwiązanie "paść jak szmata" - na przewrót za nisko, na podparcie się za blisko krawężnika, bo bym tylko wydłużył lot waląc głową w krawężnik, to samo z próbą przeturlania przez bark. Kontrolowane upadki są istotne dla bezpieczeństwa, jednak w przełożeniu na cykling stają się bezużyteczne - musiało by powstać do tego ceju judo rowerowe. To co może się przydać przy takich upadkach to trening refleksu - ma się wtedy czas na wybranie odpowiedniej opcji - polecam tutaj posiadanie gadów lub gryzoni domowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracałem z kolegą pustą ulicą. Zawsze jechaliśmy dalej prosto ale nagle, niespodziewanie przed nosem skręcił w prawo na drogę wewnętrzną przez co walnąłem w jego tylne koło. Nie wiem jak ale wylądowałem ładnie na nogach a kolega jak gdyby nigdy nic pojechał sobie dalej nawet nie zadrapany i dopiero potem się zatrzymał. W efekcie oderwało mi rączkę od przedniego hamulca. Powinien bardziej uważać i sygnalizować...

Potem jeszcze w tym samym powrocie już przed moim domem jedziemy normalnie a tu nagle z około 22 km/h w pół sekundy zahamował na czystej drodze 0 km/h i walnąłem się w jego cholernie twarde siodełko. Spytany odpowiedział, że zobaczył grosik. Rozciąłem sobie palce ale ok.

Niby, że jest nieuważny ale może to ja muszę uważać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 3 lata temu jeżdżąc bmx wracałem z kolegami do domu. Stały 2 auta pomiędzy nimi z 4 metry wolnego miejsca i wysoki krawężnik to myślę " a co tam skoczymy " Robię bunnego i odpada mi przednie koło :woot: :woot: . Efekt taki że ja ląduję na ziemi na mnie kolega. Reszta bezpiecznie zjechała na bok. Moje kółko potoczyło się na drugą stronę jezdni i przeleciało przed jakimś autem. Z auta wysiadł starszy Pan pomógł nam się pozbierać spytał czy wszystko ok i pojechał dalej. Takiej gleby nigdy nie zapomnę :D:teehee: :teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracałem z kolegą pustą ulicą. Zawsze jechaliśmy dalej prosto ale nagle, niespodziewanie przed nosem skręcił w prawo na drogę wewnętrzną przez co walnąłem w jego tylne koło. Nie wiem jak ale wylądowałem ładnie na nogach a kolega jak gdyby nigdy nic pojechał sobie dalej nawet nie zadrapany i dopiero potem się zatrzymał. W efekcie oderwało mi rączkę od przedniego hamulca. Powinien bardziej uważać i sygnalizować...

Potem jeszcze w tym samym powrocie już przed moim domem jedziemy normalnie a tu nagle z około 22 km/h w pół sekundy zahamował na czystej drodze 0 km/h i walnąłem się w jego cholernie twarde siodełko. Spytany odpowiedział, że zobaczył grosik. Rozciąłem sobie palce ale ok.

Niby, że jest nieuważny ale może to ja muszę uważać.

 

Dalej z nim jeździsz ? Z Twojego opowiadania ten koles stwarza spore zagrożenie nawet dla samego siebie :)

 

 

Sent from my iPad

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam :-)

Jadę sobie leśnym duktem poprzez lasy Beskidu Niskiego, lekkie nachylenie, prędkość nie za duża, nie za mała. Mała rzeczka wzdłuż duktu, raz po raz przecina drogę. Pierwszy przejazd, zwalniam ładnie przejeżdżam, bród wyścielony płytami betonowymi, wody po kostki. Drugi przejazd przez rzeczkę, taka sama taktyka.

Dojeżdżam do trzeciego, a co tam, lato, pot, zrobię sobie prysznic. Naciskam ile mogę, wjazd... i lecę, lecę, lecę. Dwa salta z rowerem. Najdłuższy mój rowerowy lot. Zrobiłem wizję lokalną, okazało się, że wpadłem w poślizg na glonach, przednie koło wpadło miedzy płyty. Łapa złamana, obdarcia potłuczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to moja gleba kilka lat temu.. Jechałem sobie drogą taką małą (była z elementów betonowych poukładanych i kamienie dużo małych nasypane i ugniecione) jechałem bardzo szybko (było pusto), aż tu nagle jakaś dziewczynka wyjechała na hulajnodze 5m przede mną, no to ja złapałem za klamki i zacząłem hamować, wyleciałem nad kierownicę i uderzyłem głową w drut zbrojeniowy... Trochę bolało, potok krwi mi po twarzy leciał. Potem szybko do szpitala i kilka szwów, bliznę mam do dzisiaj, a miałem jakieś zarysowanie na czaszce (tak to wyglądało na prześwietleniu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej z nim jeździsz ? Z Twojego opowiadania ten koles stwarza spore zagrożenie nawet dla samego siebie

Jeżdżę, jeżdżę. Lubię nawet z nim pojeździć jak coś się dzieje w Warszawie. Jako jedyny z kolegów nie zmęczy się po 100km przynajmniej i można z nim jeździć na dalekie wycieczki. Ale zagrożenie stwarza jednak... trzymam nerwy na wodzy z tego powodu. Jest tu na forum więc wolę więcej nie pisać :)

I to mój błąd, że czasem zapomnę i jadę za blisko więc będę już pamiętać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakupiłem swój pierwszy licznik kilka lat temu. Po założeniu trzeba było go szybko sprawdzić. W euforii nie zabrałem kasku (a po co jadę tylko na chwilkę) leśna górka, jadę 20km/h, 30km/h, zauważyłem 40km/h podnoszę głowę..... Ciemno jasno, ciemno jasno. rower owinięty na drzewie ja 2/3metry od. Skończyło się tylko na wstrząsie mózgu :D teraz zakładam kask jak sprawdzam ciśnienie w kołach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gleba przy wjeździe do przejścia podziemnego wyłożonego gładkimi płytami pokrytymi mokrym piaskiem (dla wtajemniczonych: Wrocław, plac Jana Pawła II). Byłem świadom "zagrożenia", więc jechałem dość wolno, ale i tak tylne koło mnie wyprzedziło i niefortunnie wylądowałem na metalowych kratkach ściekowych. Spodnie w strzępach, kolano dość mocno poharatane - pogniewałem się i teraz jeżdżę górą razem z autami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jechałem sobie przez miasto moim giantem boulderem z 2009 roku. Z tyłu miałem scentrowane koło i odpiąłem tylny hamulec (największa głupota jaką mogłem popełnić zamiast jechać z tym od razu do serwisu). No i oczywiście na zakręcie ścieżki rowerowej wyszło mi dziecko i matka z wózkiem obok na chodniku tak, że zajęli mi całą ścieżkę i chodnik do wyminięcia(nawet jakby robili jaskrawo żółte ścieżki to i tak będą po nich łazić). Mimo iż jechałem dość małą prędkością to przez sam przedni hamulec do dyspozycji miałem do wyboru albo rozjechać dzieciaka, albo mocno przyhamować przednim i zrobić efektywnego fikołka nad kierownicą :D Wybierając to drugie jakimś cudem ucierpiało na tym jedynie moje kolano. Minęło półtora roku od tego zdarzenia, ale blizna na kolanie cały czas pozostaje na pamiątkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Witam,

 

 

Gleb zaliczyłem w swoim długim życiu już kilka, w różnych warunkach i z różnych powodów. Wszystkie poza ostatnią skończyły sie praktycznie bezstratnie (poza lekkimi obtarciami, moimi i rowerów).

 

 

Ale do rzeczy.

 

 

Miejsce i warunki: asfalt mokry po całonocnym deszczu, mżawka, godzina 5:15 rano, początek września 2012. Klockowate opony 2.0 (idealne na mokry asfalt :icon_confused: )

 

 

Sytuacja: dojazd do ronda lekko przyblokowany stojącym awaryjnie na poboczu Tirem, wymijam i przyśpieszam aby zdążyć przejechać przez rondo przed zbliżającymi się z tyłu innymi ciężarówkami. Przy wjeździe na rondo składam się lekko w prawo i tracę przyczepność na obu kołach równocześnie. Prędkość w momencie zakończenia jazdy na trackerze 38km/h. Próba kontrolowanego upadku kończy się niepowodzeniem gdyż zaplątuję prawą nogę między łańcuch a rower i zostaję lekko przytrzymany. Zaliczam więc uderzenie na prawy bark i częściowo na głowę (na szczęście w kasku). Zbieram siebie i rower na pobocze, czuję się lekko oszołomiony, nie czuję bólu. Udaje mi się zdjąć plecak i kask, niestety przy próbie ściągnięcia lewej rękawiczki prawą ręką kończy się potężnym bólem w prawym ramieniu. Zauważam wtedy że bark jest dziwnie z przodu i nie moge nim ruszyć. Jedyne co jestem w stanie dalej zrobić to wydobyć telefon i zadzwonić do kolegi. Potem wizyta na izbie przyjęć (ogółem 2h oczekiwania na założenie gipsu bo łatają też innych - między innymi kolejnego bikera także ze złamanym obojczykiem).

 

 

Efekt: złamanie kości obojczyka, złamanie łopatki i naderwanie zaczepów mięśniowych w okolicach barku (naderwanie to już diagnoza z rehabilitacji po zdjęciu gipsu). Zalecenia w związku ze złamaniem łopatki 6 tygodni pełnego gipsu. Po 2 tygodniach wizyta kontrolna u ortopedy, zdjęcie RTG wykazuje minimalne przesunięcie kości obojczyka w części od barku i rozszczepienie w części od szyi. Gdyby sytuacja dotyczyła tylko złamania obojczyka to pewnie zdecydowałbym się na operacyjne składanie kości i "poskręcanie". Ale złamana jest również łopatka a kość obojczyka nie jest skrócona i nie powoduje przesunięcia ramienia do wewnątrz więc decyduję się zostawić wszystko tak jak jest (lekarz nie dawał mi zbyt wielkiej szansy na to że po operacji będzie dużo lepiej). Po zdjęciu gipsu bark całkowicie zablokowany, staw łokciowy w 50% a sama ręka wydaje się chudsza niż lewa. Po 2 tygodniach zaczynam rehabilitacje (pole magnetyczne, laser, krioterapia i ćwiczenia). Teraz jestem po 30 zabiegach, ręka w końcu odzyskała pełny zakres ruchu (poza bólem w niektórych zakresach). Siły niestety w ręce brak, także ból przy gwałtownych ruchach spory. Od 3 tygodni jeżdżę na rowerze w domu (trenażer elite Crono Power Gel), na początku ze względu na ból barku 15 minut max. Teraz spokojnie kręcę po 30-40 minut z prędkością 30km/h :thumbsup: . Jazdy w terenie na razie sobie nie wyobrażam, szarpnięcie kierownicą na jakimś korzeniu skończyłoby się kolejną glebą. Zajęcie pozycji zjazdowej za siodełkiem z dużymi oporami na granicy bólu, kierownicą w lewo raczej nie skręcę w tej pozycji. Myślę że jeszcze kilka tygodni ćwiczeń i wszystko wróci jak nie do stanu sprzed gleby to przynajmniej do poziomu który pozwoli mi na "normalną" jazdę. Bo oczywiście odpuścić nie zamierzam :laugh: . Gdybym zaliczył taką glebę 20 lat temu to wyszedł bym z tego może o wiele lepiej (a przynajmniej szybciej doszedłbym do siebie) ale cóż, niebawem będę sobie mógł zaśpiewać piosenkę ze znanego z czasów PRLu kultowego serialu o pewnym inżynierze więc jest jak jest :yucky: .

 

 

Pewnie napisze teraz coś co każdy wie ale sporo ludzi lekceważy: JEŹDZIJCIE W KASKU, W KAŻDYCH WARUNKACH. Jak wam się wydaje że to błahostka to do mojego opisu efektów dopiszcie w najlepszym razie wstrząśnienie mózgu lub parę szwów lub utrata przytomności (wychłodzenie lub wykrwawienie jeżeli zaliczycie glebę sami gdzieś w głębokim terenie) itp. o efekcie max wole nie pisać ale wiele nie trzeba. Asfalt naprawdę jest twardszy niż najtwardszy biker :icon_cool:. A glebę można zaliczyć wszędzie i zwłaszcza wtedy gdy się tego nie spodziewacie.

 

 

Na koniec wszystkim bikerom życzę połamania korby (ją zawsze można wymienić) i tylko korby.

 

 

Hej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jechałem sobie latem spokojnie po podwórku, wracałem z wycieczki. Miałem może z 10m do garażu i wpadłem na pomysł szybkiego przejazdu po trawie i wpadnięcia do garażu bokiem. Niestety zapomniałem że przy zjeździe z trawnika jest pochyły kawałek ziemi od trawy w dół i w tak efektowny sposób zaliczyłem podsterowny poślizg ze rozprułem kolano :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

mi przypomina się pwena gleba z dzieciństwa...

Było to ok chyba 2 klasy podstawówki. Dostałem uzywanego "górala" marki Marvel na 24" kołach. Dodatkowo tata zakupił mi do niego licznik-jakąś niższą sigmę. Pełnia szczęścia.

Nie było co robić, bo dzieciaki za daleko nie mogły odjeżdżać to jeździliśmy wokół osiedla. Postanowiliśmy się ścigać. To był błąd...

Pamiętam to jak dziś. Wysuwałem się na prowadzenie... Trasa przebiegała w prawo przez skrzyżowanie osiedlowe(widzę je z okna)było na nim troszkę żwiru więc postanowiłem wejść w zakręt "driftem". Nacisnąłem tylny hamulec... To był ułamek sekundy-na żwirku szło wspaniale, ale chyba za słabo się położyłem bo skończył się żwirek i koło na asfalcie złapało przyczeprość. W ostatniej chwili jeszcze popatrzyłem na licznik-25 km/h.

Wyrzuciło mnie z roweru na zewnątrz, na trawnik, ale niestety na trawniku był płot... Płot z betonową podmurówką wysokości między 15 a 20 cm.

Już nie pamiętam w co uderzyłem, ale prawdopodobnie był to murek, bądź połączenie murka z ziemią, ale uderzyłem głową.

Pamiętam, że nawet mnie nie bolało, nie rozbeczałęm się ani nic. Nadzwyczaj szybko wstałem i pobiegłem z rowerem do domu. Wszystko to stało się na oczach sąsiada, który chyba tak się zszokoał, że ledwo zdążył spytać czy nic mi się nie stało. Zaczęło mnie boleć dopiero po kilkunastu minutach w domu. Guz wyszedł duży i to największy w okolicy 3-4 cm od płata skroniowego.

Wszystko działo się bes kasku.

 

Inna rzecz to było chyba ze 3 lata temu na dualu kolegi. On miał platformy, całkiem nowe bo piny były takie że uh. Postanowiłem że się przejadę, zrobie kilka bunny hopów.

Przy 2 bunym ześliznęła mi się noga i udeżyłem w platfórmę. Zabolało ale jadę dalej i było tak: bunny na chodnik, bunny z chodnika i bunny nad malutkim rowkiem odpływowym. Cały zadowolony, jaki to ze mnie "pro rajder" oddaje kumplowi rower i patrze, a tu gacie we krwi. WTF?! Podnoszę nogawkę a tu 2 piękne roztargania(bo rozcięcia mają gładkie krawędzie) na goleniu.

Rura do domu. Jak przyjechałęm to krawędzie ran (2) już się jakby wywróciły na zewnątrz. No to na izbę przyjęć. Akurat nie było nikogo więc wszedłem praktycznie z marszu.

Efekt: 10 szwów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja gleba wyglądała mniej więcej tak, jechałem z kolegami na przejażdżkę i wymieniłem się rowerem z jednym z nich ponieważ zaciekawił mnie ten jego rowerek(jakiś stary polski z torpedem) rozpędzam się ile fabryka dała chcę przyhamować(kręcąc pedałami do tyłu) a tu nagle korby zaczynają się kręcić razem z kołem i zaliczyłem piękną glebę sam nie wiem czy wyleciałem przez kierownice czy na bok ale dobrze, że wylądowałem na rękach i nie porysowałem twarzy ale i tak cały lewy bark biodro i kolano mocno obdarte(blizny mam do dziś) i prawa dłoń. Nieźle musiałem gruchnąć bo jakaś kobieta wyszła z domu i pytała się czy nic się nie stało. Od tej pory nigdy nie pożyczam rowerów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość stromy podjazd troche korzeni w połowie drogi czuje,że dalej nie dam rady (o wiele za wysoki bieg na taki podjazd:D ) nie mogę wypiąć spdeka, przechyla mnie na lewo i ciagnie lekko w dół obok drzewo.Żeby osłonić ryja zasłaniam sie ręką jak się wydawało "uderzenie" o drzewo było lekkie po drzewie zjechałem na ziemie na kolano, kolega się zatrzymuje dziewczyna również pytają czy wszystko ok?oczywiście pierwsze co to oględziny roweru ufff nic sie nie stało ale nagle czuje dziwne uczucie na ręku na tym które chroniło gębe :D a tu od połowy ręki do łokcia dwia idealnie równe symetryczne rozcięcia kto by pomyślał,że kora na drzewie jest taka równa:D oczywiście blizny są :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Z dzisiaj.

 

Jadę sobie taką zamkniętą droga pożarową w lesie, ogólnie zawsze tam spokój jest - droga dla samochodów otwarta jest tylko latem i jesienią - jak ludzie na grzyby do lasu jeżdżą. Ale zimą szlabany opuszczone i nie ma tam ruchu prawie w ogóle. Cisza i spokój.

No więc jadę, szarówka już mocna jest, praktycznie się ściemnia. Jestem na lekkim zjeździe, nabieram szybkości i nagle z zagajnika prosto pod koła wyskakuje mi olbrzymia sarna. Naprawdę, jeżdżę tamtędy dość często i widywałem już tam sarny, ale takiej wielkiej kobyły w życiu nie widziałem! Sarna, odskakując uderzyła tylnymi kopytami (taka chyba reakcja obronna) w moje przednie koło - no i oczywiście gleba :D I to konkretna - dość mocno się potłukłem, a przednie koło oczywiście do centrowania. Wystraszyłem się chyba mocniej od niej i adrenalina mi skoczyła, bo oczywiście słuchawki z muzą w uszach.

 

Jak już wróciłem i trochę ochłonąłem w domu, to przypomniała mi się ta scena i w sumie to się cieszę bo metr w bok by wyszła i też by mi na plecy wskoczyła :D

 

 

Pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Nawet nie chce myśleć, co by się stało. gdyby to kopyto poleciało w moją facjatę :D I więcej o tym myślę i oglądam w necie fotek z podobnych zdarzeń, tym bardziej uświadamiam sobie jakie miałem szczęście. Adrenalina jeszcze trochę działa - trudno zasnąć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dzisiaj.

 

Jadę sobie taką zamkniętą droga pożarową w lesie, ogólnie zawsze tam spokój jest - droga dla samochodów otwarta jest tylko latem i jesienią - jak ludzie na grzyby do lasu jeżdżą. Ale zimą szlabany opuszczone i nie ma tam ruchu prawie w ogóle. Cisza i spokój.

No więc jadę, szarówka już mocna jest, praktycznie się ściemnia. Jestem na lekkim zjeździe, nabieram szybkości i nagle z zagajnika prosto pod koła wyskakuje mi olbrzymia sarna. Naprawdę, jeżdżę tamtędy dość często i widywałem już tam sarny, ale takiej wielkiej kobyły w życiu nie widziałem! Sarna, odskakując uderzyła tylnymi kopytami (taka chyba reakcja obronna) w moje przednie koło - no i oczywiście gleba :D I to konkretna - dość mocno się potłukłem, a przednie koło oczywiście do centrowania. Wystraszyłem się chyba mocniej od niej i adrenalina mi skoczyła, bo oczywiście słuchawki z muzą w uszach.

 

Jak już wróciłem i trochę ochłonąłem w domu, to przypomniała mi się ta scena i w sumie to się cieszę bo metr w bok by wyszła i też by mi na plecy wskoczyła :D

 

 

Pzdr

kurcze, czemu nie miałeś jakiegoś GoPro :/ !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...