Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Hehe ja zaliczyłem w moim życiu dziesiątki gleb, a jeżdże dopiero od maja tego roku (tak na serio).

Najlepsza była chyba ta:

Koło muzeum narodowego jest taka hopka na którą najeżdża się z bardzo dużą prędkością. Ja oczwiście jak super mistrz :wink: testowałem ją, no i raz drugi trzeci udawało mi się.

Ale za czwartym razem (ostatnim oczwiście :) ) podkoniec troszkę się przestraszyłem (nie wiadomo czym) no i skręciłem chcąc ominąć hopkę, a w efekcie wyskoczyłem i to jak... zamiast pod kątem 90stopni to jakiś 65. No i prosto w drzewka. :mrgreen:

Na szczęście choć trochę wymanewrowałem i przywaliłem ślizgając się po ziemi niestety prędkość była tak duża, że przywaliłem w drzewo nogami, ale nie głową jak to by miało miejsce gdybym nic nie zrobił.

To była moja najgorsza gleba do tej pory.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe ja zaliczyłem w moim życiu dziesiątki gleb, a jeżdże dopiero od maja tego roku (tak na serio).

Najlepsza była chyba ta:

Koło muzeum narodowego jest taka hopka na którą najeżdża się z bardzo dużą prędkością. Ja oczwiście jak super mistrz :wink: testowałem ją, no i raz drugi trzeci udawało mi się.

Ale za czwartym razem (ostatnim oczwiście  :) ) podkoniec troszkę się przestraszyłem (nie wiadomo czym) no i skręciłem chcąc ominąć hopkę, a w efekcie wyskoczyłem i to jak... zamiast pod kątem 90stopni to jakiś 65. No i prosto w drzewka.  :mrgreen:  

Na szczęście choć trochę wymanewrowałem i przywaliłem ślizgając się po ziemi niestety prędkość była tak duża, że przywaliłem w drzewo nogami, ale nie głową jak to by miało miejsce gdybym nic nie zrobił.

To była moja najgorsza gleba do tej pory.

Tak powiem-jesteś wielki :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moją najgroźniejszą glebę miałem na lodzie - jak to zwykle w zimie trenowałem jazdę figurową na lodzie no i wpadałem w poślizgi. W czasie jednego z takich poślizgów trafiłem na mały kawałeczek ziemii na lodzie który spowodował że straciłem równowagę i przydzwoniłem głową w lód - efektem tego był efektywnie rozwalony łuk brwiowy.

Innym razem wytrąciłem sobie palec ze stawu jak jeździłem slalomem - uślizg przedniego koła i lądowanie na palcu. Efektem tego był brak czucia w prawej ręce przez tydzień.

A najgorszym w skutkach mógł być wypadek z kierownicą która mi pękła podczas jazdy. Na szczęście w momencie gdy pękła jechałem tylko 10 km/h, ale tak czy tak nieźle się poobijałem.

 

Teraz tzn. od 3 lat wypadków już nie mam choć jeżdżę tak jak kiedyś - może i nawet ostrzej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak przeczytałem o tej kierownicy to sobie przypomniałem mój wypadek z przezd kliku dobrych lat :) Dostaełm od kuzyna BMX-a i złapałem go od boku (BMX-a a nie kuzyna) i starałem się jechać pod jak najmniejszym kontem stojąc jedną nogą na tylniej śrubie mocującej koło i na korbie. Przednie koło poślizneło mi się na piasku i wbiłem sobie kierownice w brzuch :| Przez 3 minuty niemogłem zaczerpnąć oddechu a kumpel który zemną był niewiedział co zrobić jak ja leżałęm na glebie i zwijaęłm sie z bulu. Naszcząście kierownica niewbiła sie dosłownie i śledziony nieuszkodziła ale siniaka miałem niezłego a bebechy poobijane :wink: I po co mi tobyło :?: 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takk...ja wczoraj jadac sobie w lesie postanowilem poszlifowac troche endo....Na liczniku 25km/h, zaciskam hebel, ladnie mnie postawilo. Caly uradowany przejechalem jakies 2m, gdzie...byl may korzen :| RST nie wybralo, a ja zrobilem piekne pol-salto w powietrzu a nademna przelecial rower :) Klasyczne OTB - nikomu nic sie na szczescie nie stalo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ostatnio postanowilem sobie troche wyciagnac z mojego roweru i postanowilem wspiac sie na dośc wysoka górke po czym ustanowic jakis rekord predkosci. Niesty podczas zjazdu nie zauwazylem wystajacego korzenia i troszke sobie wyskoczylem po ok. 10m locie przywalilem w drzewo... Mi sie nic nie stalo bo wczesniej odpadlem od roweru ale rowerek miał połamany przedni widelec, złamaną obręcz i troszke skrzywioną rame... Po wyremontowaniu, postanowilem troche poskakać pod kolumną Zygmunta w Warszawie, ale tam nie miałem takie szczęścia. Po jakis 20 skokach, nadszedł ten kiepski. Gdy sobie leciałem nagle zaczela mi dzwonic komórka w kieszeni, tak sie przestraszylem, ze niestye nie udalo mi sie wyladowac... Wypierniczyłem sie, złamałem rękę, przedni widelec, ramę i obręcz :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Gość walpio

Ja przeleciałem jak Małysz i Hannawald razem wzięci (dwa piwka tylko- 2 x 1L 10% Faxe) Wynik lądowania niestety bez telemarka. W szpitalu niezłe noty. Wynik złamany obojczyk wielokrotnie i pozrywane więzadła. Jedna operacyja już była włożyli druta nawet dwa! Kolejna operacja wyciągnięcia cholerstwa za rok.

Fajowo. Pozdrowienia dla wszystkich kaskaderów!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś prawie pod domem się wy.....

przednie koło wpadło w szczelinę między asfaltem a betonem na przystanku

Ja zrobiłem prawie OTB łbem przydzwoniłem w krawężnik (nie jakoś strasznie ale jednak)

Kask poszedł w djabły :? kółko właśnie wycentrowałem,

Jutro Jadę kupić nowy kask 8)

 

:arrow: Ku przestrodze LUDZISKA POMYKAJCIE W KASKACH

naprawdę to coś daje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje trzy najwieksze gleby to:

 

1) mam 11 lat i rometa. ale najpiekniejszego rometa jakiego widzieliscie. dlugie, prawie dwuosobowe siodlo zawieszone na sztycy i tylnym palaku oraz zgrabna konstrukcja czynila z niego osiedlowego harleja, ktorego wielu mi zazdroscilo :D niestety mlody wiek to kompletny brak wyobrazni. w ramach fajnego tricku probuje wiechac na podjazd do naprawiania podwoz samochodowych (30 cm szerokosci, podjazd 30stopni do wysokosci poltora metra i wyrownanie). podjezdzam slicznie, ale co dalej? tego nie przewidzialem. zwalam sie z tej wysokosci idealnie walac twarza w beton. obu jedynkom mowie dowidzenia, na szczescie leb ocalal :cry:

 

2) poltora roku temu: jade polna droga rownolegle do rzeczki. dojezdzam do mostku. mostek to drewniana konstrukcja oparta na betonowych klocach, zawieszona 20 cm nad ziemia. probuje skila i trawersuje stopien trialowo. nie wychodzi, tylne kolo nie chce podjechac. rower ulamek sekundy stoi w miejscu po czym zwala sie na bok, a ja przypiety do pedalow razem z nim. prawdziwy pech -> wale idealnie rzepka o kant grubej, 5 centymetrowej dechy. z bolu trace przytomnosc. odzyskuje i rzucam pawia. przez 15 minut leze kolo pawia niezdolny do ruchu, po czym zbieram sie i na piechte docieram do domu. kontuzje lecze okolo miesiaca (znaczy nie robie nic ale jezdzic sie nie da)

 

3) miesiac temu: jade w deszczu, w goglach, o 3 w nocy przez miasto. wkrecony muzyka zasuwam na maxa. mkne marszalkowska, mdm, dojezdzam do ronda jazdy polskiej, z zamiarem skretu w lewo zajmuje najszybszy pas. tuz przed rondem wyprzedza mnie kierus (jakas mloda laska) i oczywiscie zajezdza mi droge. zle oceniam stan nawierzchni i postanawiam troszke podkrecic adrenalinke. nie hamuje rozsadnie tylko 3 metry od auta blokuje tyl i wchodze w wiraz. sliska nawierzchnia powoduje ze rower sklada sie pode mna, a ja przypiety do pedalow skladam sie z nim prosto pod samochod ;)

laska wystawia glowe i pyta czy nic mi nie jest. ja jej ze luz (bylo mi wstyd, taki zenujacy wypadek na prostej drodze). niestety nie mam racji. kontuzje barku lecze do dzis (znaczy nie robie nic ale jezdzic sie nie da) :)

coraz powazniej zaczynam rozwazac kupno kasku, w koncu wychodzi na to ze ostra ze mnie lamaga :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja zaliczyłem trzy gleby porządne, po jednej trzy godzinki nieprzytomny, szwy itd...

 

dwa razy moja buźka raczej "niewyglądała" po ślizgu asfaltowym... (raz po %, a drugi raz strzeliły linki hamulcowe i próbowałem hamować o przednią oponę-wciągneło mi buta w widelec i zatrzymałem sie głową na ulicy...)

 

ani razu nie ucierpiał rower... tylko ja...:)(( raz wpieprzyłem sie na rozciągnięty drut kolczasty i dorobiło mi stygmaty na czole + przebite powieki...

 

nadal żyję- nadal jeżdzę, i jeszcze nie jedne lizanko asfaltowe przedemną... nigdy nie zakładam kasku bo przy tych wypadkach i tak by nic nie pomógł.. heh

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
no i jazda po % to niezly brak wyobrazni trzeba przyznac...

w pelni sie z tym zgadzam

 

tez mialem taki przypadek :oops: :oops: :oops: ale nic sobie nie zrobilem tylko przejechalem z kolega ok 23 w samym srodku wawy przez jedno z najwiekszych skrzyzowan ( przejechalismy z mariotta na dworzec centralny ) pod prad na czerwonym swietle- szczescie wielkie ze nie bylo policjantow w poblizu bo byloby kiepsko - po pijaku na rowerze na czerwonym pod prad i pewnie jeszcze jak bysmy uslyszeli kukulke to bysmy chcieli nawiac, strach myslec jakby sie to skonczylo

 

od tamtej pory nie zamierzam jezdzic po napojach z C2H5OH i wszystkim to odradzam nie warto ryzykowac, bo mozna duzo stracic, a przy okazji mocno uszkodzic sprzet i siebie :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...