Ja przez jakiś czas używałem Rohloffa. Bardzo gęsty, ale też bardzo wydajny. Dość topornie się go nakłada, bo nie leje się z podajnika, jak niektóre oliwki/woski. Nie jest to "suchy smar" i jeżdżąc poza asfaltem strasznie brudził. Za to bardzo dobrze wycisza napęd - tutaj bije na głowę wszystkie zachwalane woski. Z kolejną aplikacją wydłużał się też dystans, który mogłem robić bez nieakceptowalnych hałasów.
Jednak przez syfienie zrezygnowałem z niego. Mi brudny napęd bardzo nie przeszkadza, ale tutaj często napęd robił się koszmarnie brudny. Dlatego przerzuciłem się na oliwki na suche warunki, mimo, że starczają na krócej. Już się przyzwyczaiłem, że mam małą buteleczkę ze szmatką i jak napęd w trasie daje po uszach, to czyszczę go, dosmarowuję, wycieram nadmiar i jadę dalej. Operacja zajmuje 3 minuty, podczas których dupsko też sobie odpocznie.
Woski sobie odpuściłem, mimo, że przez jakiś czas byłem ich ogromnym zwolennikiem. Doceniam ich kilka niezaprzeczalnych zalet, ale też paskudnie zalepiają napęd czarną plasteliną (wyciśnięty wosk z brudem), którą fatalnie się czyści.