Odkąd wróciłem do jazdy na rowerze półtora roku temu to miałem jedną glebę w zeszłe wakacje, która na szczęście była dość delikatna. Sprawa zabawna, bo żadną inną trasą nie przejechałem tyle razy, ale to na niej się przewróciłem, mimo że jechałem normalnie, zamiast próbować pobić swój rekord na Stravie, co często tam robię. Myślę, że właśnie to jechanie spokojniej było winą - wolniej jadę to mniejsze skupienie. I na jednym zakręcie obrałem złą pozycję a niedociążone przednie koło uślizgnęło się na zewnątrz. Podparłem się kolanem i dłonią więc tylko skóra na nodze obdarta a najważniejsze, że rower bez śladów 😄
Raz na zawodach też byłem blisko gleby i ta bardziej spektakularna byłaby. Jadąc niezłym trawersem, który zaczął odbijać w prawo i w górę straciłem równowagę w tym miejscu z powodu ogólnego zmęczenia (myślę, że głównie góra ciała zawiniła i trochę za niska prędkość, ale to znowu kwestia zmęczenia). Na szczęście udało mi się podeprzeć nogą, ale nie wiele brakowało, żebym się tam w dół sturlał. Może na zawodach ciężko odpuścić, ale to jest powód dlaczego podpisuję się pod pkt. 3 @Rafu