Temat jest mi bliski, bo uprawiałem "gravel" zanim to było modne zaś ze względu na fakt, że jazda bez amora z przodu zawsze kończy się dla mnie nadgarstkiem/łokciem golfisty zawsze staram się mieć zawieszenie z przodu roweru.
Suntoura Swinga miałem - tutaj rewju: http://uzurpator.com.pl/new_blog/documents/Test_widelca_Suntour_Swing.html
Szału nie ma. Zapewnia pewną separację od podłoża, ale jest wiotki jak makaron.
Popełniłem też swego czasu rower FS w gravelowych klimatach: http://uzurpator.com.pl/new_blog/documents/Rower_wloczegowy.html
I jestem z niego bardzo zadowolony. Albo raczej byłem, bo wzion i umar był niedawno. Teraz rozbijam się na gravelu z kołami 27.5, oponami 2" w ramie pod koła 26" i widelcem z trekkinga o skoku 60mm. Jest dobrze.
Problem z tymi widelcami jest taki, że trekkingowe widły najczęściej nie mają tłumienia powrotu, przez co ciężko je sensownie ustawić. Do gravela, jeżeli nie przekroczy się opony ~47mm, to można wsadzić obniżony widelec XC pod koła 27.5". Mam taki w szosówce ( Epicon 650b, obnizony do 45mm skoku, niestety brak foto roweru )
EDIT: O moich bojach z amortyzacją do gravela/szosy też pisałem tutaj: http://uzurpator.com.pl/new_blog/documents/Wiesci_z_warsztatu,_25.pazdziernika.2018.html