Gaz to dobra opcja ale jak jest czas zsiąść z roweru wycelować , jak pod wiatr psikniesz jadąc to marny koniec wróże pogryziony i zasmarkany z połamanymi grabiami w szpitalu .
Przygód ze zwierzętami miałem parę ale psa kopniesz jak mały albo uciekniesz , jak duży to but z kolcami pomaga .
Ale ja miałem trochę gorzej , od tamtej pory gwizdam w lesie i zawsze mam oczy wokół głowy . Wybrałem się z kuzynem na wycieczkę na Leskowiec pobliską górkę nad miastem Papieża . Tempo było delikatne i powoli wspinaliśmy się pod górę , wąską drogą po obu stronach dość gęsto zarośniętą , a że myśliwi u nas tacy że strzelby w lesie gubią (nie żart) spotkaliśmy na szlaku dzika . Ale żeby to był zwykły dzik to pewnie by uciekł i po sprawie . Stanęliśmy , zwierze jakieś 15 m przed nami wyszło z owych gęstych zarośli i stoi jakieś takie wyrośnięte , większe niż widywałem . Ja blady kuzyn blady , pod górę nie uciekniemy na dół nie ma czasu zawrócić więc się nie ruszamy . Dzik wyraźnie nas zauważył , ale co on tak stoi , patrze a tu z krzaków wybiegają 2 warchlaki . No to myślę ładnie tego było trzeba zeżre nas dzika świnia , myśliwi mówią że locha z młodymi jest groźniejsza od niedźwiedzia . Naprawdę tak się przestraszyłem że przestałem oddychać .
A dzik nic poczekał aż młode przeszły i zaraz poszła za nimi . Nikt by mi w to nie uwierzył jakbym był sam . Trzeba było trochę odczekać ale pojechaliśmy dalej . Teraz jak tam przejeżdżam to gwizdam albo śpiewam żeby dać o sobie znać , bo wyraźnie ją wtedy zaskoczyliśmy urok rowerowania .
Chwała Panu że nie poczuła zagrożenia z naszej strony bo marnie by się to skończyło