Skocz do zawartości

[jedzenie] a co jak zabraknie?


adammat

Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie trochę z innej beczki :). Mieliście kiedyś sytuację, w której - podczas samotnego treningu - zabrakło Wam np. płynu w bidonie lub jedzenia w kieszonkach a do domu np. 30-40 km? Co wtedy? Stajecie przy jakimś sklepie? Jeśli tak to, czy wozicie ze sobą zapięcia (są jednak mało poręczne na długich trasach). Macie jakieś rady/sugestie odnośnie takiej sytuacji? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe wiadomo, że zależy od terenu - w górach te 30km bez jedzenia i picia mogłoby zamienić się w koszmar ;) 

 

Osobiście prawie zawsze mam coś do przegryzienia + iso w saszetce, a że jeżdżę zwykle po górach, to wodę biorę ze strumyków. Zawsze mam też jakieś pieniądze w razie czego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam sklepiki w małych wioskach. Wchodzę z rowerem w jednej ręce, robi się wesołe zamieszanie (co to za kosmita w obciślokach i rowerem w ręce) kupuję co mi potrzeba i wychodzę. Ostatnio nawet Pani Sklepowa zalała mi bidony wodą do pełna za free :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też wchodzę do sklepu z rowerem a jak ktoś ma problem to mu mówię że mam rower wartości małego auta :) to od razu rozumieją i nie mają problemów (sprzedawcy/właściciele). Ludzie wiedzą w jakich realiach żyjemy i wiedzą że zostawienie roweru nawet na kilka minut bez pilnowania może się skończyć nieplanowaną zmianą właściciela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam sklepiki w małych wioskach. Wchodzę z rowerem w jednej ręce, robi się wesołe zamieszanie (co to za kosmita w obciślokach i rowerem w ręce) kupuję co mi potrzeba i wychodzę. Ostatnio nawet Pani Sklepowa zalała mi bidony wodą do pełna za free :D

hah tak znam to poruszenie, ostatnio się mnie spytali co to za moda żeby majtki po kolana nosić :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie się tylko raz zdarzyło, że brakło, to zaczynałem się ograniczać z wodą przy połowie drugiego bidonu i brakło 20 min od domu więc to nie był problem, ale od tamtej pory mam w plecaku zapięcie. Od niedawna też mam ze sobą od groma żeli w plecaku, tak na wszelki wypadek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up. jedziesz na wioskę do pierwszej lepszej chałupki i picie + szamkę masz friko. Sprawdzone. Tylko omijaj "nowobogackich" bo się będą bać, że coś ukradniesz, ale wodę nie raz "tankowałem" u kogoś na wiosce i często ludzie też proponują na drogę kanapkę albo owoca.

 

Tylko trzeba się przełamać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja również poproszę o poradę. Za tydzień jedziemy do Świeradowa i mamy w planach przez dwa dni ujeżdżać te pagórki. Ostatnim razem cisnęliśmy na bananach, knoppersach i jakichś żelach. Ale mi ciągle czegoś brakowało. Tym razem na pewno staniemy w jakiejś gospodzie na obiad, zarówno pierwszego dnia, jak i drugiego. Nie wiem jednak, co najlepiej do plecaka zapakować. Suszone owoce, orzeszki lub snickersy, jakieś inne batony, może kabanosy oprócz tego? Napoje to będą izotoniki, tylko te przegryzki nie dają mi spokoju. Pamiętam jak niedawno robiłem 72 km po moich terenach i gdzieś na 50ce odcięło mi prąd i półprzytomny dojechałem do domu. Wtedy też wysoka temperatura była, teraz będzie z pewnością chłodniej, ale mimo to chciałbym uniknąć takiej odcinki, bo aż beczeć się chciało z niemocy...

Dzięki i pozdrawiam!

c

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No powiem Ci, że nie pamiętam, by chociaż jeden sklep gdzieś tam się nam objawił po drodze. W Świeradowie przed Zajęcznikiem jeszcze coś by się znalazło, ale jak wbiliśmy na czeską stronę, to tylko las i kamloty :) Najwyżej żaby jakieś złapiemy i przyrządzimy na ogniu. Jadłem kiedyś, zjem ponownie jakby co :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@adammat, Zależy... Jeżeli zostało 30-40 km i już ledwo ciągniesz to zjazd do najbliższego sklepu. Kiedyś pojechałem 80km tylko o samej wodzie i chyba jakieś 2-3 godziny po śniadaniu. Powrót nie był za fajny, ale dałem radę. Jak jadę trekingowym, to mam zabezpieczenia na wyposażeniu roweru. Jeżeli jadę na dłuższą trasę MTB, gdzie mam większy plecak, to zwykle w plecaku mam podstawową linkę, której nie da się rozpiąć gołymi rękami - to powinno wystarczyć na 10-15 minut stania pod sklepem. Generalnie takie sytuacje na ogół mi się nie zdarzają. Do sklepu musiałem zjechać raz. Wybraliśmy się z siostrzeńcem na spontaniczną szosę. Miało być chwilę i zrobiło się prawie 80 km. 20 km przed metą zjechaliśmy, bo już było ciężko... Zawsze zabieram tyle wody i jedzenia tyle, ile potrzebuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja jestem jakiś dziwny - albo mam dziwne okolice - owszem, staję pod małymi sklepami na wioskach, ale nie pcham się do środka z rowerem, nie popadajmy w paranoję. Do schronisk w górach też z rowerami wbijacie? 

 

W sumie ciekawy pomysł z dokarmianiem się u kogoś - ja głównie szukam jakiejś budowy itp. żeby skorzystać z węża i umyć rowery przed wpakowaniem się do auta ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...