Skocz do zawartości

[transport] Jak transportujecie swoje rowery na duże odległości?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Szukam jak najtańszego i dobrego sposobu na transport roweru po PL i EU.

Nie mam samochodu i w tym kłopot. Przesiadłem się z szosówki na górski i nim nie da się po płaskim zbyt długo i pokonanie 300-400 km do choćby tarnowskich gór jest nie wykonalne.

 

Może macie jakieś pomysły?. Jakie koszta?.

Wyjazdy to co weekend.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W grę wchodzi chyba tylko pociąg (albo uśmiech do przyjaciela z autkiem), w porównaniu do ceny biletu dopłata za przewóz roweru jest jakaś symboliczna. Tylko podobno jest ciężko z uchwytami na rower w tych wagonach.

 

Słyszałem też, że Polski Bus lub niektórzy przewoźnicy PKSów mają swojej ofercie przewóz roweru. Osobiście bym nie ufał tej opcji - już widzę oczami wyobraźni rower przywalony stertą toreb i plecaków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzwoniłem kiedyś do PKS i powiedzieli że bez problemu każdy autobus powinien przewieść rower, ale w praktyce wygląda to tak ze kierowca się strasznie krzywi, parę razy się zdarzyło, że trzeba było kierowce poinfomować ze się dzwoniło i powiedzieli że się da.

 

Ale rzadko kiedy użyczą bagażnika, kiedyś ziomek jechał do Sobótki z Oleśnicy i całą drogę trzymał rower na schodach na końcu autobusu, za każdym razem jak ludziska wysiadali to on tez musiał z tym rowerem wysiadać i wsiadać.

 

Więc pomimo że PKSem się da to nie polecam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wsiadam i pedałuję. Prościej się nie da roweru transportować.

 

A ja przykładowo wrzucam w niedziele rano swoją zjazdówkę do bagażnika, jadę samochodem te przykładowe 100km z hakiem (mniej więcej godzinka jazdy)

Wyciągam rower, zjeżdżam sobie wypoczęty kilka razy, a jak się zmęczę wrzucam rower do bagażnika i wracam do domku.

 

Ja wiem czy to takie skomplikowane?  Autor tematu napisał że nie ma samochodu, a rowerem jest za daleko.

Więc zostaje opcja znajomego z autem, pociąg, albo pks (pierwsze najwygodniejsze, a ostatnie najmniej wygodne chyba)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak na weekend to pewnie 2 dni więc pociąg jest najtańszy i tu się nic nie wymyśli. Zakładając samochód z gazem to i tak wychodzi bardzo drogo ale za to wygoda idealna.

 

Porównywanie dystansu do 100 km a 400 km jest bez sensu a już tym bardziej z punktu widzenia finansowego. Koszty paliwa prosto się liczy a jak jest z PKP to nie mam pojęcia. U mnie na ten sezon pewnie braknie 2 tys na samo paliwo a lato było kiepskie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wsiadam i pedałuję. Prościej się nie da roweru transportować.

 

 

Ale nie zawsze jest czas na to żeby sobie przepedałować do miejsca powiedzmy oddalonego o 100 lub więcej kilometrów od miejsca zamieszkania i jeszcze żeby sobie tam pośmigać po szlakach. Tym bardziej jak się mieszka w W-wie i się chce po górach pośmigać to może weekendu braknąć ;)

 

Ja pomimo względnej bliskości gór czy Jury Krakowsko-Częstochowskiej zawsze wybieram pociąg, pomimo że posiadam auto. Transport pociągiem jest zdecydowanie mniej kosztowny, po drodze można spotkać ciekawe osoby albo sytuacje :) Jeden minus że nie zawsze pociągi docierają tam gdzie chcemy ale to już sobie dojadę na kole w miejsce docelowe jak trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to jest sztywny hol, przednie kolo ciągniętego roweru jest w powietrzu. Nie mówię że jest to super pomysł i nie wiem czy ktoś to testował, ale jest to możliwe do zrealizowania. Jak ktoś nie ma prawka i samochodu, to można motorowerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kto by cię zmuszał do jeżdżenia po dziurach z taką prędkością, poza tym jeżeli był by to motorower to pojedzie max 50km/h

 

Heh w tym momencie naprawdę mnie ciekawi czy ktoś już kiedyś nie próbował takiego patentu :P

Jak bym jechał samochodem i zobaczył że ktoś ciągnie rower motorem to padł bym ze śmiechu.

 

W sumie ja kiedyś się ciągłem za quadem na lince elastycznej po lesie, było śmiesznie... i niebezpiecznie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nikt. Choć mimo tego że nawierzchnia w naszym kraju jest coraz lepsza, zawsze się trafi jakaś dziura - nie sądzę by koła roweru były przystosowane do jazdy z taką prędkością i takich obciążeń.

Nie zgodzę się z Tobą,  mam zjazdówkę i koła wytrzymują ze mną na rowerze nie tylko dziury, ale i spore kamienie, nawet przy tych 50/h (czasem przytrafi się jakiś snejk). A holowany rower był by pusty, bez rowerzysty.

Myślisz że kolarzówką nikt nigdy nie wpadł w dziurę przy większej prędkości?

 

 

 

nie odnoście swojej (śląskiej) specyfiki w tym kolejowej

 

Chciałem dodać jeszcze że u mnie na dolnym śląsku też nie mam połączenia szynami, w sumie szyny są, ale nic po nich nie jeździ. A im bardziej górzyście tym bardziej nic nie jeździ. A z chęcią przejechał bym się pociągiem np. z Sobótki do Stronia Śl. zaatakować Czarną Górę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o tarnowskie góry :P to mieszkam w okolicy, i np. Żeby jechać pociągiem np. Do Wisły muszę jechać do Zabrza, na pociąg bezpośredni coś koło 6 rano, a inne to z Zabrza do Kato a potem do Wisły, oczywiście KŚką, ale wolę jechać sobie te 100 km w jedną stronę a potem wracać pociągiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się z Tobą,  mam zjazdówkę i koła wytrzymują ze mną na rowerze nie tylko dziury, ale i spore kamienie, nawet przy tych 50/h (czasem przytrafi się jakiś snejk). A holowany rower był by pusty, bez rowerzysty.

Myślisz że kolarzówką nikt nigdy nie wpadł w dziurę przy większej prędkości?

 

Koło się nie poskłada w sprężynkę, ale mi to byłoby szkoda sprzętu mimo to :)

 

Ewentualnie na czas transportu można by było zakładać jakieś stare i zdezelowane koło na grubej jak siemasz oponie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to się właśnie nie orientuje w transporcie szynowym gdzieś w W-wie czy Bieszczadach ale chyba nie ma tragedii dojechać ze stolicy gdzieś w góry. A to że PKP likwiduje połączenia to już inna dyskusja :)

 

Ja się odnoszę do możliwości kolegów ze Śląska i tego jak dużo osób tam jeżdzi i jak potrafią się zorganizować na wypady w Śląski i część Żywieckiego. Pewnie wybrali by się dalej ale jak skoro zlikwidowali połączenie z Suchą Beskidzką. O dalszej opcji w stronę Limanowej nawet nie wspominam bo infrastruktura tam to zabytek. Na tak sporym obszarze nie ma nic. A sama trasa kolejowa jest tak widowiskowa i piękna, że nawet nie ma o czym pisać. Co do trasy z Krakowa w góry to trzeba chyba mieć nie równo pod sufitem aby wybrać to połączenie. Parę razy byłem i serdecznie dziękuję. W czasie kiedy zaczyna się przetaczanie lokomotywy w Suchej już jestem na szlaku gdzieś daleko w lesie a gdzie tam dalej do Jordanowa, Chabówki czy Podhala. Byłem młodszy to robiłem dojazdówki ale co z tego jak na jazdę w górach pozostawało 2-3 godz. Po czasie przestało się to kalkulować i pozostał samochód. Z miłą chęcią wybrał bym kolej ale tu się wszystko zatrzymało w czasie a nawet cofnęło tylko nie wiem jak daleko bo podobno szybciej i wygodniej było za czasów Franciszka Józefa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...