Skocz do zawartości

[Decyzja] przez ktora zaczeliscie jezdzic na rowerze


Rekomendowane odpowiedzi

Leżałem przywiązany do łóżka, podpięty różnymi przewodami i rurkami, patrzyłem na wykresy akcji swojego serca w monitorze, bezradnie przełykałem widok śmierci młodego chłopaka na sali. W ramach odwyku postanowiłem zmienić styl życia i kupiłem makrokesza w Tesco na którym znów zacząłem jeździć rekreacyjnie jak przed laty. Do tego czasu poskładałem już parę różnych rowerów, a upgrade ukochanego makrokesza skończył się wymianą ostatniego elementu - ramy. Niestety, zdrowia już się nie odzyska (choć z czasem wyniki lekarskie mam coraz lepsze, przybrałem przy tym 10 kg na wadze) i muszę jeździć ostrożnie, bez nabijania ogromnych ilości km, ale radość, jak również duma z tego jest przeogromna. Rzadko wychodzę z domu pieszo - jakiś koncert, ważne spotkanie w garniturze, ślub... sąsiad widząc mnie bez roweru, pyta, co się stało :-D W pracy też dziwią się, gdy przyjdę na nogach.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja klasycznie, jak większość, jeżdzę od zawsze. Nie pamiętam pierwszych jazd z bocznymi kółkami, ale pamiętam moment jak nauczyłem się jeździć w wieku 6 lat na 2 kókach. Rower był błękitny, nie pamiętam nazwy, zamiast górnej rury miał 2 pręty. Miał taki śmieszny hamulec, kawałek gumy był dociskany do bieżnika obony. Później na I komunię seledynowy Wigry 3. To były czasy gdzie wszędzie jeździło się na rowerze. Wigrusów miałem w sumie 3. Pierwszego "górala" kupiłem sobie w 94 SuperBa Over The Top. Trochę km na nim przejechałem, ale głównie po szosach ;) Po kilku latach sprzedałem go kumplowi, zaczął się psuć a ja miałem już świadomość, że nie jest to rower najwyższych lotów. Z braku kasy kupiłem od kumpla za 50 zł kolejny psełdo MTB, Lech Kołaszewski. To nim pojechałem tak naprawdę pierwszy raz w teren i tak mi się to spodobało, że asfaltem jeżdzę jak muszę. Ten rower mam do dzisiaj, chociaż z oryginału została jeno rama i kierownica. Nie wyobrażam sobie życia bez roweru :D Ostanio jeżdzę z 5 letnim synem, wygląda na to że jest już zarażony cyklozą, bo pierwsze pytanie jakie słyszę po powrocie z pracy to: "Idziemy dzisiaj na rower" :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rowerem jeżdżę od bardzo wczesnego dzieciństwa. Potem w szkole podstawowej dojeżdżałem rowerem do szkoły. Następnie puszczałem się na dalsze dystanse. W końcu poznałem moją dziewczynę i poginałem do niej codziennie po 20 km w jedną stronę. Z czasem rower stał się mi najbliższym pojazdem.

A tak na zupełnie poważnie to w ubiegłym roku postanowiłem całkowicie przesiąść się na rower. Decyzja była ugruntowana solidnymi argumentami!

Będąc kierowcą zawodowym czułem się ze kierownicą jak niewolnik. Szef mnie widział na GPS, ciągle przeładowany musiałem stresować się przed policją, po za tym fotoradary i awaryjność sprzętu. Jak byłem w domu i jechałem gdzieś samochodem to łapałem się za głowę ile trzeba wydać kasy na paliwo no i ciągle na drogach straszą patrole drogówki które nie chcą nic innego jak tylko wyciągnąć kasę od kierowcy.

W październiku powiedziałem STOP! Przesiadłem się na rower i to była jedna z najlepszych decyzji jakie kiedykolwiek podjąłem! Co prawda samochodem nadal jeżdżę ale tylko jak muszę (podwieźć rodzinę na wesele, babcie do lekarza etc), po za tym tylko rower.

I jak się okazuje z samochodem jest jak z fajkami. Rzucasz i jesteś zdrowszy, masz więcej kasy i lepszą formę.

Czasem co prawda wnerwiam się jak coś się w rowerze zepsuje. Trzeba wybulić kasę na części ale i tak są o niebo tańsze niż naprawa auta. Po za tym rower można zrobić samemu a potem człowiek ma satysfakcję, że wszystko się kula efektem własnej pracy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rowery lubiłem od małego najpierw był dziecięcy gdy miałem 4 lata potemsładak na komynie damka ale najbardziej lubie tego którego mam teraz (góral) zam go zmontowałem z innych rowerów co prawda specem nie jestem ale bardzo wygodnie sie nim jezdzi i bardzo łatwo nim robić tricki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba standardowo:

najpierw był wyśmienity trójkołowiec w najszybszym czerwonym kolorze:

http://archiwumallegro.pl/uroczy_rowerek_dziecicyzprl_metalowy_trojkolowiec-1828500376.html

później pelikan siostry i sąsiad który po polnych wiejskich drogach uczył mnie jeździć na dwóch kołach

następnie orkan kupiony pod koniec lat 80-tych w przedostatnim dniu wakacji. I właśnie od orkana zaczęła się wielka przygoda - najpierw pod koniec podstawówki samotnie, później w liceum ze "sztywnym" i częścią klasy. To najpiękniejsze lata - sakwy, namioty, kilkudniowe wypady. Na początku studiów nabyłem drogą kupna stalowego rumaka, którego katuję do dziś - niestety w większości samotnie, stara ekipa się wysypała, nowej nie było, choć teraz rośnie młode pokolenie i ambitnie ciągnie do przodu nie zważając na uwagi doświadczonego seniora ;) Generalnie cały czas do przodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kiedyś już jeździłem rowerem za małolata, pierw to po osiedlu, później zapuszczanie się głębiej w miasto i w końcu z kolegami jeździliśmy grać w nogę gdzieś rowerami, albo na działki.

Zmieniłem rower i później zacząłem troche więcej jeździć, w zeszłym sezonie postanowiłem naprawić swój stary rower i tworzyłem swoje trasy po okolicy, z czasem coraz większe.

Na necie szukałem innych tras w okolicy. Rower odmówił posłuszeństwa na trasie i miałem przymusowy spacer 12km od Lubina.

W tym sezonie zakupiłem nowy rower i kontunułuję jazdę, lubię to i to się liczy :)

W zeszłym sezonie właśnie też postanowiłem zrzucić kilka kg, jednak praca mnie wysuszyła a rowerem dalej jeżdżę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pewnie jak większość od małego, decyzją rodziców lub moim impulsywnym ruchem ręką wskazując na rowerek i wymawiając to,to...lowel jeżdżę sobie do dziś, przewinęło sie juz sporo rowerówod małego skladaka, kolarzówke, tandema, górala,roweru do wszystkiego i ostatecznie z nowa szosą. Po dłuższej przerwie w ostrym pedałowaniu na rzecz jazdy okazjonalnej,pojawił się silnik pomiędzy nogami, wróciłem do sportu i doputy kolana będą się zginac mam nadzieje będę jeździł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tam jakos tak zawsze do roweru ciagneło... Najpierw jezdziłem hinolem, po czym po jednym skoku sie cały rozpadł i zrozumiałem ze to nie moze byc to. Bo jak na filmikach ludzie pokonuja wieksze skoki i ich rowery zyja? ;d Wtedy złozyłem sobie pierwszy jakiś markowy rower, i zrozumiałem ze dobry rower to zupełnie inna jazda :D i teraz jedze i jezdzie i zmianiam i modernizuje i po prostu kocham rowery :D Dla mnie idealny srodek transportu, lekka i swinna maszyna :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło sie za malucha,ale jeździłem okazjonalnie.ale w wieku 13 lat wsiadlem na rower brata na starym XT.ważył poniżej 13kg na stalowej ramie.jezdziło super,pożycYłem na dIeń,zrobiłem +- 100km i pokochałem rowery :) odkupiłemgo od niego i modernizuje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się standardowo, najpierw rowerek z bocznymi kółkami, później próby nauki bez kółek. Pamiętam jak w wieku kilku lat dziadek uczył mnie jazdy na 2 kołach. Drewniany kij między siodło a koło, ja pedałuję a dziadek za mną biegnie po żużlowej bieżni. Ślady po żużlu mam na kolanach do dziś ;) potem przyszła kolej na BMXa w okolicach komunii i pierwsze wypady z kolegami poza osiedle. Potem przyszła pora na pierwszego "górala", oczywiście rower z marketu. Pewnego razu wybrałem się do dziadka na jeden dzień, rower został schowany do piwnicy, rano dziadek mnie budzi i mówi, że rower ukradli z piwnicy. Pamiętam jak siedzieliśmy z dziadkiem na komendzie i policjant spisywał protokół na maszynie do pisania a ja siedziałem ze łzami w oczach ;) Potem kolejny "góral" z marketu, który miał rogi jak u jelenia i wzbudzał podziw wśród kolegów z sąsiedztwa :) Jakoś po roku albo dwóch, w dzień moich urodzin wybrałem się z sąsiadem na rower do lasu gdzie jeździliśmy po wyjeżdżonych zjazdach i podjazdach, nazywaliśmy to motocross ze względu na charakter tej trasy :) Nagle znikąd pojawiło się dwóch jegomości, jeden zrzucił mnie z roweru i przytrzymał a drugi z nich wsiadł na mojego jelenia i odjechał. Trzeci "góral" znów był z marketu, tym razem z prostą kierownicą, jeździłem dużo w gimnazjum a w liceum prawie zapomniałem o rowerze i tak przez kilka lat nie siedziałem na siodełku. W zeszłym roku po miesiącu leżenia w łóżku po kontuzji kręgosłupa stwierdziłem, że czas najwyższy zrobić coś ze swoim zdrowiem i kondycją i w ciągu kilku dni kupiłem Krossa Level A4, model z 2010 roku. Jak na niego wsiadłem, rower sam jechał :) Byłem zachwycony, nie mogłem uwierzyć jaka przepaść jakościowa jest między rowerami z marketu a czymś ze "sklepu rowerowego". Od roku jeżdżę intensywnie, jak nie ma mnie na rowerze przez 3 dni, czyje się jak narkoman na odwyku :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku o wyborze takiego a nie innego środka lokomocji zdecydowały względy ekonomiczne. Jako że paliwo drożeje w zastraszającym tępie, na początku roku pomyślałem, że zamiast wydawać krocie na stacji.. lepiej zainwestować w porządny rower i zafundować sobie więcej ruchu. Nigdy nie miałem do czynienia z profesionalnym sprzętem rowerowym. Od małego miałem trzy "górale", wszystkie "makrokeszowskie" i głównie przez to na rower nie wsiadałem zbyt często.. po prostu jazda na którymkolwiek z nich nie przynosiła takiej przyjemności. W poprzednich latach jeśli wsiadałem na rower to zazwyczaj raz, może dwa razy w roku!

W końcu po zakupie wcześniej upatrzonego Authora Spirit 2012 przekonałem się, ile radości może przynieść nawet zwykła, krótka przejażdżka do pracy. Teraz w każdej wolnej chwili śmigam gdzie się da.. głównie w weekendy, bo niestety w tygodniu moje nogi odmawiają posłuszeństwa po całej dniówce w pracy (chodzenie po 30km). Na początku tego tygodnia przekroczyłem już granicę 1000km w 2 miesiącu użytkowania nowego rowerku. W życiu bym się nie spodziewał, że tak mnie to pedałowanie wciągnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 1 gimnazjum kolega przekonał mnie abym kupił jakiś rower, bo będziemy jeździć na szosowe tripy. Kupiłem więc Nakamurę z przednią amortyzacją. No i trochę mnie to wciągnęło. Po 2-3 latach zdecydowałem się na szosówkę, a teraz na MTB.

Oprócz tego, że rower to taka odskocznia od nauki i codziennych problemów to także rzecz, w którą mogę ładować pieniądze. Uważam, że to ważne aby mieć coś na co się zbiera, ponieważ widzę, że wielu nastolatków (mówię to na przykładzie wielu znajomych) wydaje masę pieniędzy na codzienne piwo czy po prostu jakoś przepuszcza...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedys sporo jeździłem na trekkingowym bicyklu ojca do czas, aż nie został odcięty spod sklepu...

Przez dwa czy trzy lata nie pedałowałem, w międzyczasie wsiadłem do fiata czinkłeczento ;) i zacząłem nabierać przekonania, że poruszanie się przy użyciu siły własnych mięsni jest dla zwierząt.

Potem fiat przeszedł w dobre ręce a dla mnie przeszło myslenie takich głupich rzeczy. Na miejscu tych głupich pojawiła się mysl ,,Przecież ja tak bardoz lubię jeździć na rowerze... muszę mieć rower!"

Potem na niego zarobiłem i oto pedałuję :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z rowerkiem za pan brat, od małego lubiłem poganiać. Najpierw taki na 3 kółkach z plastikowymi pedałami. Potem był taki mały z dodatkowymi kółkami. Na dwóch się nauczyłem jeździć gdy jedno się złamało. Na tym też rowerze miałem pierwszy poważny "wypadek". Jechałem sobie po podwórku. I zobaczyłem samochód, i dalej wiem z opowieści że wjechałem w parapet ( taki ceglany). Pamiątka do dziś na środku czoła ( jak Harry Potter normalnie mam blizne :laugh: ). Potem był taki mini góral, naprawdę mini na kółkach 18 cali albo mniej, potem trochę większy z przerzutką Shimano :icon_cool: (6 przełożeń) dalej u kogoś jeździ :teehee:. Potem na komunie marketowy full, ze 3 lata śmigałem na nim, ale ciężkie cholerstwo było, jak czołg. Potem w chyba 4/5 klasie podstawówki BMX, ale taki prawdziwy z pegami. Zajawka na maxa. No i po nim także pamiątka do dziś, która czasem zaboli. Jechałem na tylnym kole(manualem się popisywałem) i łapska w efekcie całe obdarte. W dłoni mam jakiś kamyczek i inny syf który dobrze widać a jak mocniej nacisnę to boli :(. Jeżdżąc na BMX okazało żebym sobie nad morze przejechał ale to nie robota na takim rowerku.(Stoi dumnie w piwnicy, czekają na lepszy czas) . No więc z powódek turystycznych(nad morze 7 km) kupiłem rowerek Hilly tornado(sprzęt z Auchana za 169 zł,tak tak mam paragon jeszcze). Wytrzymał rok czyli 500km. Na podwórku z 10 się takich pojawiło. Ostatni dokonał żywota w tym roku w czerwcu w wypadku:P inne po pół roku poszły na śmietnik. No i ten także stoi w piwnicy może go kiedyś zrobię. Potem gdy dostałem się do gimnazjum, rodzice niespodziewajkę mi zrobili. Wracam do domu z podwórka zmachany, wchodzę do pokoju, a tu rower. Mega sprzęt(w tamtym czasie z tamtą wiedzą) Marki Longway jak się okazało też z Auchana. I pod koniec sierpnia tego roku zaczął się sypać. W tym roku na nim zrobiłem więcej km na rowerze niż przez ostatnie 5 lat. Oczywiście dla mnie to dużo te 3k km. I na nim też był wypadek. Rozwalona broda do kości ( skóra wydarta) i blizna na całe życie :mellow: . I teraz poszukuje porządnego sprzętu bo chyba złapałem wirusa cyklozy. Do czasu kupna będę śmigał na łyżwach, także zapraszam na lodowiska w Gdańsku :D . To taka moja życiowa historia rowerowa. A sportowa jest o wiele dłuższa, złamania, skręcenia, wybicia, blizny, karate, obecnie rolki łyżwy , rower. Pozdrówko z pochmurnego Gdańska.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ja z rowerkiem za pan brat, od małego lubiłem poganiać. Najpierw taki na 3 kółkach z plastikowymi pedałami. Potem był taki mały z dodatkowymi kółkami. Na dwóch się nauczyłem jeździć gdy jedno się złamało. Na tym też rowerze miałem pierwszy poważny "wypadek". Jechałem sobie po podwórku. I zobaczyłem samochód, i dalej wiem z opowieści że wjechałem w parapet ( taki ceglany). Pamiątka do dziś na środku czoła ( jak Harry Potter normalnie mam blizne :laugh: ). Potem był taki mini góral, naprawdę mini na kółkach 18 cali albo mniej, potem trochę większy z przerzutką Shimano :icon_cool: (6 przełożeń) dalej u kogoś jeździ :teehee:. Potem na komunie marketowy full, ze 3 lata śmigałem na nim, ale ciężkie cholerstwo było, jak czołg. Potem w chyba 4/5 klasie podstawówki BMX, ale taki prawdziwy z pegami. Zajawka na maxa. No i po nim także pamiątka do dziś, która czasem zaboli. Jechałem na tylnym kole(manualem się popisywałem) i łapska w efekcie całe obdarte. W dłoni mam jakiś kamyczek i inny syf który dobrze widać a jak mocniej nacisnę to boli :(. Jeżdżąc na BMX okazało żebym sobie nad morze przejechał ale to nie robota na takim rowerku.(Stoi dumnie w piwnicy, czekają na lepszy czas) . No więc z powódek turystycznych(nad morze 7 km) kupiłem rowerek Hilly tornado(sprzęt z Auchana za 169 zł,tak tak mam paragon jeszcze). Wytrzymał rok czyli 500km. Na podwórku z 10 się takich pojawiło. Ostatni dokonał żywota w tym roku w czerwcu w wypadku:P inne po pół roku poszły na śmietnik. No i ten także stoi w piwnicy może go kiedyś zrobię. Potem gdy dostałem się do gimnazjum, rodzice niespodziewajkę mi zrobili. Wracam do domu z podwórka zmachany, wchodzę do pokoju, a tu rower. Mega sprzęt(w tamtym czasie z tamtą wiedzą) Marki Longway jak się okazało też z Auchana. I pod koniec sierpnia tego roku zaczął się sypać. W tym roku na nim zrobiłem więcej km na rowerze niż przez ostatnie 5 lat. Oczywiście dla mnie to dużo te 3k km. I na nim też był wypadek. Rozwalona broda do kości ( skóra wydarta) i blizna na całe życie :mellow: . I teraz poszukuje porządnego sprzętu bo chyba złapałem wirusa cyklozy. Do czasu kupna będę śmigał na łyżwach, także zapraszam na lodowiska w Gdańsku :D . To taka moja życiowa historia rowerowa. A sportowa jest o wiele dłuższa, złamania, skręcenia, wybicia, blizny, karate, obecnie rolki łyżwy , rower. Pozdrówko z pochmurnego Gdańska.

 

wie moze ktos czy mozna wymienic blokade amortyzatora ? mam ja teraz z prawej strony, w amortyzatorze. niebawem bede kupowal amortyzator do 2 roweru. i chce wziasc xcr rl. z tym, ze zamierzam przelozyc te blokade, z nowego amora do starego. oba amortyzatory to beda xcr;y. pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja praktycznie jeżdżę od dzieciństwa. Zaczęło się od roweru na komunię, gdy się rozpadły wszystkie części po kolei, było kilka lat przerwy. :D potem kolejny rower typu markosh*t, bo musiałem do szkoły dojeżdżać ~10 km, wytrzymał około 3-4 lata. :D a teraz kolejny rowerek, w większości na osprzęcie shimano, może posłuży trochę dłużej. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne tak ja większość społeczeństwa, rozpoczęłam jazdę na rowerze w dzieciństwie, z wiekiem rower się zmieniał, zazwyczaj dostawałam rowery w spadku po bracie, które były jak dla mnie za duże, jednak jeździło się. Przez ostatnie 2 lata jeździłam tylko i wyłącznie rowerkiem miejskim. Od 26 września jeżdżę rowerem MTB, i ku swojemu zaskoczeniu pokonuję dość duże dystanse. Chwilowo trzy dni bez roweru i nawet tęsknię, nie myślałam, że mnie to tak wciągnie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...