Skocz do zawartości

KornFanHead

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    88
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Metody kontaktu

  • Strona www
    http://www.kornfanhead.blog.onet.pl

Dodatkowe informacje

  • Imię
    Marcin
  • Skąd
    Włocławek

Osiągnięcia użytkownika KornFanHead

Uczeń

Uczeń (2/13)

  • Pierwszy post
  • Collaborator
  • Conversation Starter
  • Od tygodnia
  • Od miesiąca

Ostatnio zdobyte

4

Reputacja

  1. Posiadam Tilt-a 120. Ma 6 rzędowy wolnobieg. Wolę to od jednej zębatki bo działa super jeśli chodzi o wzniesienia i płaski teren. Jest mały i mieści mi się w MAN-ie TGX na górnym łóżku kiedy jest złożone. Polecam.
  2. Chciałem podziękować wszystkim, którzy udzielili się w tym temacie. Ostatnio spotkała mnie niemiła przygoda. Wracając z dłuższej wyprawy mój łańcuch piszczał, więc w domu delikatnie go nasmarowałem. Potem nie wiedzieć czemu, okazało się, że cały napęd chodzi jakby nic do siebie nie pasowało! Łańcuch był cały w syfie, brud, piach i inne substancje. Złapałem się za głowę skąd to się wzięło, bo dbam o rower i smarując go widziałem, że jest czysty a po drugie jeżdżę po szosach więc nie miał prawa się tak uwalić w takim krótkim odstępie czasu. Chrzęścił niemiłosiernie i myślałem, że trzeba będzie kupić nowy! Jednak poczytałem tutaj jak sobie radzicie i....strzał w dychę. Benzyna ekstrakcyjna rozpuściła nawet najgorszy syf. Wystarczyły 2 "shake" by łańcuch był jak nowy. Po zakuciu zakropiłem każde ogniwo kropelką oleju do maszyny i teraz całość chodzi bez problemów!
  3. Nie spodziewałem się, że wrócę do tego tematu tak szybko, a jednak! Licznik ma nabite 1600km i przeszedł naprawdę ciężki test bojowy. 19 grudnia pojechałem z kumplem do lasu w nocy na przejażdżkę i zgubiłem licznik z platformy. Szukałem go potem 3 razy i niespodziewanie po 9 dniach znalazłem na środku leśnej drogi żużlowej, przymarzniętego ekranem do nawierzchni. Spędził tak pod lodem tyle dni na mrozie w przedziale -5 do -10 stopni. Jak przetrwał ten czas? Bez awaryjnie, był co prawda trochę niewyraźny na początku, ale po dojechaniu do domu, wyczyszczeniu i wysuszeniu znowu działa tak jak przed zgubieniem. W momencie kiedy pogodziłem się jego stratą nie dość, że się znalazł to jeszcze pokazał, że to twardziel. Opis sytuacji i zdjęcia znajdziecie pod tymi linkami. Tutaj jak go znalazłem: http://kornfanhead.bikestats.pl/858477,Do-lasu-po-raz-trzeci-ZNALAZLEM-LICZNIK.html A tutaj po tzw, reanimacji. http://kornfanhead.bikestats.pl/858941,Nie-ma-to-jak-jechac-za-dnia.html Póki co potwierdza się, że to solidna marka. Po założeniu go z powrotem na rower, nie widzę różnicy w działaniu. A rysy, które zobaczycie na zdjęciach to efekt upadku na chodnik we wakacje. Chciałem włożyć licznik w czasie jazdy i nie trafiłem więc poleciał sobie na bruk. I też nic mu się nie stało!
  4. Przeczytałem wszystkie posty i choć wymieniałem i kleiłem dętki już wiele razy kilka spraw mnie zaskoczyło. Na przykład sposób klejenia bez zdejmowania koła. Świetna sprawa, szczególnie jak koło dokręcone jest do ramy kluczem hydraulicznym (ja tak robię). Po drugie w najbliższym czasie obowiązkowo zakupię mały zestaw do klejenia w drodze. Co do wiercenia obręczy, sam to robiłem i to dwukrotnie. Z tym, że trzeba do tego dobrze podejść i nie wiercić jak dziurę w ścianie. Tu nie potrzebna jest locha z wielkimi luzami. Trzeba delikatnie rozszerzać otwór i dopasowywać wentyl aż wejdzie. Po za tym po całym zabiegu musowo wyczyścić obręcz z opiłków bo inaczej nowa dętka po napompowaniu będzie dziurawa w tych okolicach jak ser szwajcarski. Jeśli chodzi o zasadność takich tematów to uważam, że dobrze że takie powstają. Sam dopiero uczę się samodzielnie naprawiać rower. Pamiętam jak drżały mi ręce jak pierwszy raz wyciągałem oś wolnobiegu bo nie wiedziałem co jest w środku. Dziś oczywiście robię to sprawnie i szybko. Zanim jednak pierwszy raz odkręciłem wolnobieg oglądałem poradniki w sieci i czytałem o tym na forach.
  5. Niemiecka firma Profex to znany producent akcesoriów rowerowych. Wśród nich liczniki, które są dostępne na naszym rynku praktycznie w każdym sklepie rowerowym czy w większych sieciach hipermarketów. Marka ta ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Główne podejrzenia malkontentów to niska cena w porównaniu do liczników takich producentów jak Sigma czy Kellys. Przy tych samych funkcjach Profex jest zdecydowanie tańszy i sprawia wrażenie słabszego jakościowo. Jak jest naprawdę? Otóż okazuje się, że czasem warto zaufać marce, która na pierwszy rzut oka zbytniego zaufania nie wzbudza. Osobiście przekonałem się o tym kupując 6 lat temu w Tesco model 1200 za ok 25zł. Przy założeniu, że miał to być licznik przejściowy i nie dawałem mu szans na więcej niż jeden sezon, ten niepozorny licznik bardzo mnie zaskoczył. Przeżył wiele, upadki, deszcze, mrozy itp. Działał bez zarzutów i w końcu padł, jednak czas jego działania można uznać za więcej niż zadowalający. Poza tym był bardzo solidny, dobrze spasowany i dokładny. Skoro nie było szans na reanimację tego urządzenia, trzeba było zaopatrzyć się w nowy. W poszukiwaniach nowego sprzętu znowu wybrałem się do hipermarketu(4 maja) , tym razem Real. Co ciekawe liczników był multum w tym również Profex oraz trochę inny bez nazwy, który wyglądał podobnie ale nie miał logo na obudowie. Kryterium zakupu było proste, licznik do 50zł z termometrem. Wybrałem w końcu ten „no name” z 22 funkcjami za 44zł. Jak się potem okazało to oczywiście Profex, który miał te same funkcje co wszystkie obok z logiem droższe o co najmniej 10 zł. Pierwsza sprawa to szkoda, że licznik nie ma oznaczenia fabrycznego modelu, to może utrudnić poszukiwania potencjalnym nabywcom. Licznik zapakowany jest fabrycznie w plastikowy blister, co według mnie nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Jako opakowanie sprawdza się świetnie, bo sprzęt jest w miarę dobrze chroniony, ale podczas ewentualnej reklamacji bywają problemy, szczególnie w sprzedaży wysyłkowej. W opakowaniu znajdują się: - Licznik - Platforma przewodowa z sensorem - Magnes na szprychę - 6 pasków zaciskowych - 4 różne instrukcje (w tym 3 po polsku i 1 po niemiecku) - 2 rodzaje informacji producenta o produkcie (niemiecka i polska) Po ostrożnym odbezpieczeniu opakowania wyciągamy wszystko na wierzch. Na liczniku nałożona jest cienka folia ochronna z przykładowym nadrukiem prezentującym wygląd wyświetlacza podczas działania. Pięć minut po wyjęciu licznika z blistra na wyświetlaczu przyklejona jest już folia poliwęglanowa, którą uważam za bardziej przydatną w takim urządzeniu niż w telefonie. Pozostałe akcesoria schowane są w małej torebce foliowej. Instalacja. W zasadzie nie potrzeba do niej instrukcji. Każdy kto choć raz zakładał licznik może to zrobić prawie z zamkniętymi oczami. Kilka pasków zaciskowych na kierownicę by umiejscowić platformę, kolejne niżej do sensora i następne zabezpieczające przewód. Tym razem nie było zabawy z gumowymi podkładkami. W licznikach Profex są one umiejscowione na stałe zarówno pod platformą jak i pod sensorem. Wszystko to sprawia, że ilość części w zestawie ograniczona jest do niezbędnego mimimum. Zanim ruszę w sprawdzającą przejażdżkę.... Nim zostaną nabite pierwsze kilometry trzeba zwrócić uwagę na sam licznik i parametry. Podstawa to poprawnie wpisany obwód koła. Tym razem nie posiłkowałem się tabelką, tylko osobiście zmierzyłem obwód koła. Dokładnie 2160 mm i wszystko jasne. Po wpisaniu obwodu licznik pyta nas o ilość kilometrów do przeglądu, następnie o wiek i wagę a na końcu ustawiamy zegarek. Waga i wiek potrzebna jest do przeliczania spalonych kalorii i tłuszczu, co jak się potem okazało było dla mnie nową, bardzo przydatną funkcją. Tuż po zakupie zauważyłem, że licznik posiada o wiele więcej funkcji niż się po nim spodziewałem. Oprócz wymaganego termometru i wspomnianego licznika kalorii, urządzenie wyposażone jest również w „pamięć tymczasową” czymkolwiek to jest(!), oraz co chyba najbardziej ciekawe – podświetlenie. Odpowiednio skalibrowany licznik umiejscowiłem w platformie i.... W drogę! Pierwsze co zwróciło moją uwagę to fakt, że licznik reaguje na zmiany prędkości wolniej niż zwykły Profex 1200. Po jakimś czasie jednak przyzwyczaiłem się do tego i jechało się już normalnie. W czasie jazdy okazało się, że licznik posiada jeszcze jedną funkcję. W prawym górnym rogu wyświetlacza widnieje symbol „+”, który oznajmia nam że obecnie nasza prędkość jest wyższa od prędkości średniej AVS. I odwrotnie, jeśli widać „-” to znaczy, że jedziemy wolniej niż prędkość średnia, co może być mobilizatorem do szybszej jazdy. Kolejna sprawa, która zwróciła moją uwagę to fakt, że licznik jest o wiele „wyższy” niż płaski poprzednik. Po pewnym czasie i na to przestałem zwracać uwagę. Podczas pierwszej wycieczki miałem wrażenie, że licznik błędnie nabija kilometry a termometr zawyża wyniki. Jak się okazało nic bardziej mylnego, porównując potem przejechaną trasę z mapami google, wyniki kilometrów były niemal identyczne, a temperaturę porównałem z termometrem domowym i wyniki były takie same. Teraz przejdę do małej wady jaką zauważyłem podczas jazdy, mianowicie lekkie luzy licznika na platformie podczas przełączania funkcji. Luz w zasadzie minimalny ale wyraźnie odczuwalny. Mam nadzieję, że w trakcie użytkowania się nie zwiększy. Druga wada to same klawisze, wydaje się, że również mają lekkie luzy, co może być szczególnie uciążliwe jeśli ewentualnie się później wyrobią. A zaznaczyć trzeba, że aby przejść przez wszystkie funkcje prawego klawisza trzeba użyć go aż 10 razy. Mam jednak nadzieję, że po kilku setkach kilometrów przestanę zwracać na to uwagę a klawisze będą działać tak jak pierwszego dnia. Kolejną wadą jest lekkie niedogadanie się funkcji w liczniku. Chodzi mianowicie o podświetlenie i pamięć tymczasową. Podświetlić licznik możemy na 2 sposoby. Kiedy przytrzymamy prawy klawisz przez 2 sekundy ekran włączy podświetlenie na 8 sekund prezentując nam funkcje SCAN podstawowych parametrów wycieczki. Jeśli chcemy włączyć podświetlenie bez tej opcji musimy wcisnąć lewy przycisk. Tylko że w ten sam sposób uruchamia się jednocześnie „pamięć tymczasową”, a więc jeśli ostatnią opcją był na przykład zegarek to by go zobaczyć w podświetleniu należy wcisnąć lewy klawisz 2 razy by włączyć i natychmiastowo wyłączyć „pamięć tymczasową”. Idzie przywyknąć, ale instrukcja mogłaby o tym wspomnieć na marginesie. Z pozostałych funkcji licznik oczywiście posiada wybór mile lub kilometry. Stopnie temperatury w C° lub F°, oraz podczas jazdy wyświetla prędkość również w dziesiętnych. Co ważne to pierwszy Profex z którym się spotkałem, mający funkcje wpisania przejechanego całkowitego dystansu, co jest szczególnie przydatne przy restarcie czy wymianie baterii. A jeśli o niej mowa, to na pokładzie znalazła się chyba największa z możliwych. Tutaj również Profex poprawił błędy z poprzednich modeli w których była mała klapka, teraz jest odkręcana monetą pokrywka. A pod nią 3 razy większa bateria niż w poprzedniku. Nie ma się jednak co dziwić, w końcu przy takiej ilości funkcji potrzebny jest spory magazyn energii szczególnie przy podświetlaniu wyświetlacza. Wróćmy na moment do samej platformy, kabla i sensora. Tutaj również pojawiły się poprawki. Na całe szczęście kabel jest bardzo ciasno wsunięty w platformę a dalej „zatopiony” w plastiku co uniemożliwi przerywania dopływu impulsów przy ewentualnym naciągnięciu kabla. A ten jest zdecydowanie grubszy tym samym mniej narażony na uszkodzenia. Sensor w zasadzie identyczny, jednak sam magnes już inaczej wkręcany na szprychę, co w moim przypadku poskutkowało tym, że sensor na widelcu umiejscowiony jest pod skosem bo inaczej nie było możliwości by nie stykał się z magnesem. Początkowo bałem się, że będzie to miało wpływ na wyniki ale jak się potem okazało nic takiego nie miało miejsca. Podsumowanie. 22 funkcyjny licznik Profex był dla mnie zakupem koniecznym. Kolejny raz mam możliwość korzystania z urządzenia tej marki i mam nadzieję, że wytrzyma chociaż połowę tego co poprzednik. Patrząc na to ile posiada funkcji i cenę odnoszę wrażenie, że jest to idealny przykład odpowiedniej równowagi jakość – cena. Śmiało mogę go polecić rowerzystom, którzy niekoniecznie są wyczynowcami i nie potrzebują super drogich liczników na ekstremalne wyprawy. W zasadzie przy tej cenie nic lepszego nie znajdziecie. Oczywiście urządzenie nie jest pozbawione wad. Wymagających rowerzystów zasmuci fakt, że platforma przystosowana jest tylko do instalacji na kierownicy. A zwolenników totalnej nowoczesności może zniechęcić to, że licznik droga od sensora do licznika jest przewodowa. Co w moim przypadku było celowym wyborem, gdyż czytałem że liczniki bezprzewodowe lubią łapać różne fale radiowe które spotkają na swojej drodze. A to ma oczywiście wpływ na wyniki. Poniżej kilka zdjęć min, porównanie starego licznika z nowym, porównanie platform i sensorów oraz oczywiście jak licznik prezentuje się po instalacji w drodze.
  6. Po sześciu latach licznik przestał dzialać. Wymiana baterii nie pomogła, na ekranie pojawiły się różne losowe elementy i koniec, potem już cisza. Patrząc relatywnie, 6 lat to całkiem niezły wynik, biorąc uwagę, że był to sprzęt tani i niskiej klasy marketowej. Służył mi w każdych warunkach, kilka razy wypadł mi na ziemię i nawet się zbyt boleśnie nie porysował. Szkoda mi go bo świetnie się spisywał i byl solidny, ale to tylko licznik, na dniach kupuję nowy. Co prawda inny model ale myślę, że nadal będę oscylował w Profexie. Tym razem chce jednak licznik z termometrem, myślę że w 50zl się zmieszczę. Czas pokazał że Profex 1200 to świetny sprzęt. Przy zalożeniu, że miał to być sprzęt "na chwilę" wytrzymał więcej niż nie jeden drogi sprzęt.
  7. By kornfanhead at 2010-06-05 Oto zdjęcie z piątku 04 06 2010. Założyłem ten temat, bo chyba nikt nie wspomniał jeszcze o tym liczniku. A ja jako użytkownik coś o nim wiem. Mój obecny rower zakupiłem 4 lata temu. Potrzebowałem licznika, a że nie jestem z tych co szukają na siłę najlepszego i super drogiego sprzętu, postanowiłem że po prostu kupię licznik. Akurat byłem w Tesco i tak w dziale rowerowym zauważyłem w miarę tani sprzęt. To był właśnie profex 1200. Kosztował ok 25 zł. Pomyślałem, że dobrze będzie jak przetrzyma sezon, a jak się sknoci to kupię następny albo inny. Montaż trwał ok 15 min, bo byłem ostrożny przy przekładaniu okablowania. Po tym wszystkim gdy licznik był na swoim miejscu a ustawienia koła dobrze wpisane ruszyłem w drogę. Okazało się, że bardzo szybko reaguje na zmiany prędkości. A co najlepsze jest ze mną już 4 sezon, zaliczył parę upadków, jeździł nie raz w ulewy i nic. Działa jak pierwszego dnia. Jedyne co trzeba było wymienić to baterię raz na 2 lata. A daje to o sobie znać kiedy ekran staje się bledszy a nie np jak w innych modelach, że zawyża lub zaniża wyniki. Tak więc póki co nawet nie rozglądam się za innymi licznikami bo myślę, że jeszcze pojeżdżę z tym kilka sezonów. Ten licznik to dowód na to, że nawet dość tani sprzęt może okazać się wytrzymały i dobrze wykonany. Jak mi się kiedyś popsuje bądź go zgubię to zapatruję się na Bikemate lub Mactronica. Bo zdaję sobie sprawę, że jak się dba o sprzęt i nie katuje zalewając specjalnie wodą to będzie działał. I w sumie żałuję, że tych modeli z tym desingiem Profex już nie produkuje. Także jak ktoś ma możliwość zakupu Profexa to polecam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...