Skocz do zawartości

[wypadek] 'stłuczka' z dzieckiem


think69

Rekomendowane odpowiedzi

Oto moja historia.

Ponad 2 tygodnie temu przemierzałem z dosyć sporą prędkością (jak na moje możliwości ~40kph) nadmorską, ekspresową ścieżkę rowerową w Gdańsku.

Widząc 9 letnie dziecko ujeżdżające wypożyczony czterokołowy rower zjechałem całkowicie na lewą stronę (ścieżka ma zdecydowanie ponad 4 metry) tylko po to, żeby w/w dziecku zachciało się zawracać.

Efekt? upadek na plecy (to że miałem w plecaku buty na zmianę raczej nie pomogło), wstrząśnienie mózgu, potwornie potłuczone całe ciało, nadwyrężone mieście szyi, kołnierz ortopedyczny do następnego weekendu.

Rower przeżył upadek, jedynie klamka (2dniowa sd7) załapała luzu, rogi zadrapań, a łańcuch wolności.

 

W sumie tym tematem chciałbym przestrzec wszystkich, którzy tak jak ja zbyt mocno wierzą w umiejętność myślenia ludzi. Gdybym poleciał metr w lewo, zawinąłbym się wokół drzewa i raczej skończyło by się to troszkę gorzej.

 

Safety First! ^^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

think69 zgadzam się, że ludzie łażą i jeżdżą jak święte krowy pozbawione inteligencji w stopniu uprawniającym do renty, a ich dzieci są często jeszcze gorsze. Wiadomo, że dziecko to dziecko, ale skoro jego rodzice nie umieją sami o siebie zadbać, to czego się spodziewać po pilnowaniu dziecka.

 

Ale do rzeczy. Uważam, że spora część winy leży po Twojej stronie. Nie zachowałeś ostrożności. Jeśli widziałeś dziecko to należało zwolnić i zjechać dużo wcześniej. Niestety wszystkich na drodze trzeba traktować z ograniczonym zaufaniem, a dziecko tym bardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do winy w to, że jestem trochę 'naiwny' na drodze przyznałem się w temacie, zjechałem na lewo znacznie wcześniej, a samo dziecko od dłuższego czasu jechało swoim torem, dałem się 'nabrać'.

 

Matka dziewczynki oznajmiła po wszystkim, że mnie rozumie bo sama jeździ na rowerze. Więc po kiego grzyba puszcza dziecko bez opieki 300 metrów dalej i naraża je na takich 'wariatów' jak np. ja? (pytanie retoryczne :-P)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą miałem podobną sytuację kiedyś, nie z mojej winy, a podwójnie z cudzej. Całe szczęście obyło się bez większych ofiar.

Jechałem u mnie w mieście przez rynek. W połowie ściany rynku jest przejście dla pieszych. Bezpośrednio przed nim przy chodniku stał zaparkowany samochód, kombi jakieś czy coś - w każdym razie zaparkowany był nieprawidłowo. Ja jechałem przepisowo i poniżej ograniczenia - czyli koło 30 km/h. Jestem już na przejściu i nagle czuje strzał z prawej. Jak pomyślałem co się stało i co widziałem to minęła chwila. Dziecko lat nie wiem ile, 7-9 na oko, wybiegło na przejście zza tego samochodu i trafiło czołem prosto w bok mojej kierownicy (niezły cel). Dziecko oczywiście się odbiło i chyba upadło na tyłek. Jak się obróciłem to rodzice do niego podbiegali ze sporej odległości (ok. 10-15 m). Zawróciłem i chciałem zapytać czy nic się nie stało itd. Matka oczywiście z ryjem, ale ojciec był normalniejszy i mówi, że ok i żebym jechał.

 

Głupio mi było trochę, ale do jasnej cholery... kto pozwala wybiegać dziecku na przejście (!), zza samochodu (!!), który jest zaparkowany kompletnie nieprzepisowo (!!!)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widze dziecko na drodze rowerowej to zawsze zwalniam praktycznie do 0 lub omijam jak najdalej. Rodzice powinni edukować dzieci jak powinny sie zachowywać, chyba że jest to awykonalne(dziecko jest za małe), tylko że wtedy powinno być pilnowane. Oczywiście rozumiem że dziecka nie da sie upilnować w 100%.

 

Co do matek... Nieważne co zrobi jej dziecko to i tak będzie tylko i wyłącznie twoja wina jak sie coś stanie, jedynie kilka % jest normalne :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To przypomina mi historię dziecka co otworzyło kreta i prawie się zabiło... Rodzice od razu oskarżyli producenta - bo udało się go otworzyć, sklep - bo leżał za nisko, a sami chociaż nie upilnowali dziecka byli święci.

 

W sumie fajną opcją są szelki ze smyczą dla dziecka :) kiedyś mnie bawiła taka zabawka, ale teraz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka smycz, czy szelki dla dziecka to fajna sprawa, do czasu aż dziecko załapie, że może to być całkiem fajna huśtawka, jak mój niespełna półtoraroczny chrześniak :icon_lol: , w pewnym momencie dzieciak przewraca się do tyłu, a tobie zostaje całkiem spora marionetka na szelkach, która odmawia jakiejkolwiek współpracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracam ostatnio z pracy ze znajomym. Jedziemy kulturalnie śmieszką. Troszkę przyśpieszam bo za moment zakręt, potem zjazd w dół i fajnie się wpada w teren na korzenie :icon_lol: Wyjeżdżam z zakrętu i co widzę (widoczność na zakręcie blokuje zielenina)? 2 szkraby takie 2-3 letnie latają po tym zjeździe. Odbijam maksymalnie w prawo bo wiem, że zaraz mi wbiegną pod koła (co oczywiście się dzieje). Na szczęście udało mi się zatrzymać nie robiąc im krzywdy. A rodzice? Jakieś 10 metrów dalej na ławce w krzakach rozpijają literka. Taki mnie wtedy nerw złapał, że szukałem po drodze Policji (ale oczywiście nie było - pewnie łapali rowerzystów po jednym piwie).

Podobnie tydzień temu. Też wracając z pracy. Właśnie skończyła się jedna z popularnych w tym sezonie ulew. Przejeżdżam koło pubu nad jeziorkiem a tu wyskakuje z tego pubu dzieciak. Nic w tym strasznego nie było bo był jakieś 15 metrów ode mnie. Wyskoczył, dobieg do krzaków przy jeziorku i kucnął. I niby nic strasznego ale jak byłem jakieś 3 metry od niego to zrobił ten sam manewr tylko z powrotem. Udało mi się wyhamować też (ok. 30 kmh) ale jak sunąłem po mokrym asfalcie przesuwały mi się slajdy: rower połamany albo ja połamany albo dzieciak połamany. O dziwo od rodzica nie usłyszałem ani słowa złego natomiast synkowi chyba się dostało.

 

Dlatego czujnym trzeba być! :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą miałem podobną sytuację kiedyś, nie z mojej winy, a podwójnie z cudzej. Całe szczęście obyło się bez większych ofiar.

Jechałem u mnie w mieście przez rynek. W połowie ściany rynku jest przejście dla pieszych. Bezpośrednio przed nim przy chodniku stał zaparkowany samochód, kombi jakieś czy coś - w każdym razie zaparkowany był nieprawidłowo. Ja jechałem przepisowo i poniżej ograniczenia - czyli koło 30 km/h. Jestem już na przejściu i nagle czuje strzał z prawej. Jak pomyślałem co się stało i co widziałem to minęła chwila. Dziecko lat nie wiem ile, 7-9 na oko, wybiegło na przejście zza tego samochodu i trafiło czołem prosto w bok mojej kierownicy (niezły cel). Dziecko oczywiście się odbiło i chyba upadło na tyłek. Jak się obróciłem to rodzice do niego podbiegali ze sporej odległości (ok. 10-15 m). Zawróciłem i chciałem zapytać czy nic się nie stało itd. Matka oczywiście z ryjem, ale ojciec był normalniejszy i mówi, że ok i żebym jechał.

 

Głupio mi było trochę, ale do jasnej cholery... kto pozwala wybiegać dziecku na przejście (!), zza samochodu (!!), który jest zaparkowany kompletnie nieprzepisowo (!!!)?

Tydzień temu miałem to samo, bulwar nad Wisłą, samochód zaparkowany nieprzepisowo pod knajpą na barce, dziecko zbiega pędem z trapu barki wprost pod moje koła. Ja jechałem trochę powyżej 20 a na wyhamowanie miałem metr albo dwa, Sainty dały radę i zatrzymałem się z 20cm od dziecka ale jestem pewien, że gdybym miał inne hamulce albo jechał szybciej to bym potrącił dziecko. Złapałem dziecko, odprowadzam do matki a matka kompletnie zalana. Zadzwoniłem po policję, przyjechali, zabrali na izbę a po dziecko przyjechała babcia. Straciłem prawie 1,5h ale tak trzeba, bo dziecko nie jest winne temu, że ma głupią matkę która nie potrafi siebie upilnować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...
  • 1 miesiąc temu...

Osobiście nie jeżdżę szosą zbyt często, po tym jak dowiedziałem się, że znajomego na zakręcie 'przytarł' tir. Dlatego zazwyczaj trzymam się chodników- nie jeździłem zbyt szybko, bo nawet nie miałem dobrze sprzętu ustawionego, w każdym bądź razie raz miałem taką sytuację, że jadę sobie prosto i widzę grupę dzieciaków wracających z podstawówki. Chodnik na 6m szerokości, ale ich też było też sporo dlatego zjechałem zupełnie na pobocze poza chodnikiem jadąc już po glebie i nagle jeden z chłopaków przepychając się z innym pchnął tego drugiego prosto pod moje koła. Tak jak pisałem nie jeżdżę szybko, tym bardziej jak widzę w pobliżu jakiegoś dzieciaka (pewnie zwolniłem do ok 10km/h), któremu zawsze może coś odbić, także chłopak tylko poleciał kawałek, upadł na ziemię, ale otrzepał się i nic mu się nie stało, mam nadzieję, że jego koledzy po tym wydarzeniu zmądrzeją trochę...

 

Ale nie ma się co oszukiwać- na chodnikach każdy pieszy jest królem, a na jezdni rządzą auta- chciało by się napisać, że przynajmniej mamy ścieżki rowerowe, ale są one zazwyczaj przedłużeniem chodników dla pieszych- krew mnie zalewa jak jadę sobie kawałkiem ładnej ścieżki która razem z chodnikiem liczy pewnie z 7m, a tutaj sobie pieszy idzie... A jak sam pojadę po chodniku to zostanę jeszcze zbesztany... Jeden kolega jak widział na trasach rowerowych ludzi to najpierw się rozpędzał maksymalnie, a potem gwałtownie hamował tuż przed nimi- wiele osób 'boi się' pisku opon zaraz za uchem ;) Swoją drogą ciekawe jakie konsekwencje oraz kto by poniósł w przypadku potrącenia pieszego na ścieżce rowerowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą ciekawe jakie konsekwencje oraz kto by poniósł w przypadku potrącenia pieszego na ścieżce rowerowej.

 

 

Oczywiście że pieszy. W nagrodę dostał/aby jeszcze 50 zł mandatu za ten wyczyn.Chyba że jest osobą niepełnosprawną. Wtedy to pieszy ma pierwszeństwo.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne wyrażę niepopularną u pokrzywdzonych bikerów opinię, doskonale rozumiem złość, rozczarowanie po tego typu stłuczkach i wypadkach, ale w ogromnej większości takich starć z dziećmi i pieszymi jest to mimo wszystko wina rowerzysty. Niezachowanie wystarczającego odstępu od poprzedzającego i niedostosowanie prędkości do warunków panujących na ścieżce/drodze. Tak samo jak z dzwonami samochodowymi, tak samo jak z wypadkami w narciarstwie (mówię o jeździe w tym samym kierunku i uderzeniach przy skręcaniu, zawracaniu). Dyskusyjne oczywiście będą zderzenia czołowe rowerzystów i wymuszenia przy np skrętach w lewo i zawracaniu na jadących z naprzeciwka. Jeśli chodzi o pieszych to sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana na niekorzyść bikera. Rower jest pojazdem, normalnie rozumianym w sensie prawa, a pieszy ZAWSZE będzie miał pierwszeństwo bezwzględne przed pojazdem. Jakkolwiek utopijnie to brzmi, to nawet golas biegnący pod prąd na autostradzie ma bezwzględne pierwszeństwo przed pojazdami (pomijam tu karalność jego wykroczeń), ale gdzie jakimś cudem by się pieszy nie znalazł, ma pierwszeństwo względem własnego bezpieczeństwa i zachowania życia przed pojazdami. Kierowca w takiej sytuacji zawsze jest zobowiązany, na ile tylko to możliwe do szczególnej ostrożności i działania w kierunku zachowania życia i zdrowia pieszego. Wiem, wiem, oni, Ci z psami kotami szczurami całymi tabunami za rękę idąc zajmujący ścieżki rowerowe są denerwujący, no ale cóż... I zgoda, czasem dostaną mandat w razie stłuczki, dostaną pouczenie, że wleźli niepotrzebnie, ale w sytuacjach skrajnego ubytku na ich zdrowiu bądź utracie życia, na nas rowerzystach, będzie ciążyć szczególna odpowiedzialność, szczególnie względem poszkodowanych dzieci. Rodzice swoją drogą oberwą za niedopilnowanie, ale my też będziemy mieć okropne nieprzyjemności... Z doświadczenia kolegi z policji wiem, że lepiej walnąć w pieszego autem na szosie, niż wjechać w dziecko rowerem... Dlatego polecam prędkość 0, szeroki łuk, albo nawet zsiadke z roweru w stresujących sytuacjach... Tak po prostu bezpieczniej dla nas.

 

Ps. i żebym nie został źle zrozumiany - nie chodzi o to, że wmawiam, że zgodnie z prawem, pieszy ma wszędzie pierwszeństwo opisane w kodeksie. chodzi o pierwszeństwo względem skrajnych sytuacji, szczególnie z udziałem dzieci. w skrócie - to że dzieje się jak wyżej wszyscy opisywali, nie zwalnia nas z odpowiedzialności za wszystkich możliwych uczestników takiego zdarzenia. i nie chodzi mi też o spór na miejscu wypadku, bo policja szybko to rozstrzyga patrząc na kodeks. chodzi mi o podział odpowiedzialności za szkody na zdrowiu w razie rozprawy sądowej. i tutaj te zero-jedynkowe prawa kodeksowe znacznie sie rozmywają... i trzeba sie mocno napocić by udowodnić, że na serio NIE DAŁO SIĘ NIE WJECHAĆ w dziecko i że MUSIELIŚMY napitalać 30 kmh... mam nadzieje, że wszyscy mnie rozumieją ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek utopijnie to brzmi, to nawet golas biegnący pod prąd na autostradzie ma bezwzględne pierwszeństwo przed pojazdami (pomijam tu karalność jego wykroczeń),

Pokaż mi sąd, który wyda wyrok, że to kierowca jest winny potrącenia pieszego na autostradzie... Oczywiście pomijam prawidłowo oznaczonych policjantów czy drogowców.

i trzeba sie mocno napocić by udowodnić, że na serio NIE DAŁO SIĘ NIE WJECHAĆ w dziecko i że MUSIELIŚMY napitalać 30 kmh...

A jak niby udowodnią, że jechałeś 30km/h? Mówisz, że jechałeś 15, spokojnie na spacerek i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokaż mi sąd, który wyda wyrok, że to kierowca jest winny potrącenia pieszego na autostradzie... Oczywiście pomijam prawidłowo oznaczonych policjantów czy drogowców.

Sądu nie podam, ale postaram się znaleźć w necie link do artykułu, gdzie opisywano, jak facet autem na autostradzie (chyba francja) zmiótł faceta który wyszedł z samochodu zaparkowanego na awaryjnym i na granicy pasa awaryjnego a pasa jazdy wzywał pomoc (chyba zasłabł jego ojciec). gość miał tak połamane biodro potem, że stracił noge, skończyło się chyba po parunastu miesiącach na tym, że kierowca potrącający płacił i to srogo, stwierdzono że nie dostosował się do szczegolnej sytuacji...

A jak niby udowodnią, że jechałeś 30km/h? Mówisz, że jechałeś 15, spokojnie na spacerek i tyle.

udownodnią. i nie wciśnie Ci nikt, że jechałeś 33,5 kmh, ale życie bywa tak przewrotne, że znajdą się świadkowie, którzy powiedzą, że jechałeś jak szalony, znajdzie się 5 starszych pań z pieskami, które zeznają, że "łoojej łon jechoł jak szaliony, pieska by mie rozjechoł łojj panie, szalony, szalony, na nic nie patrzył". i wiem, po prostu wiem, że wjeżdżając na dziecko, że tak powiem "dziecku w dupe", bekniesz podobnie jak wjeżdżając autem w dupe innego auta. niestety, świat jest straszny ale tak jest. nie chce sie wymądrzać, po prostu mówię, jak takie rzeczy MOGĄ się skończyć, ponieważ wiem z pewnych relacji, jak pare takich rzeczy się skończyło. i nie wciskam nikomu, że kodeks drogowy tak mówi, ja jedynie piszę, mówię, jak to się MOŻE skończyć. pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prawda jest taka że dziecka sie nie upilnuje, niestety wypadki sie zdarzaja,

 

i moim zdaniem nie chodzi tu o to czyja będzie wina tylko że możesz komuś zrobić krzywdę na całe życie,

 

jak widzę dzicko to nie dość że szerokim łukiem to jeszcze zwalniam do prędkości pozwalającej wychamować do zera,

 

I jeszcze jadno każdy najmądzejszy ze swojego punktu widzenia, kierowcy w samochodach, piesi na chodnikach, a my rowerzyści niestety często wszędzie,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i wiem, po prostu wiem, że wjeżdżając na dziecko, że tak powiem "dziecku w dupe", bekniesz podobnie jak wjeżdżając autem w dupe innego auta. niestety, świat jest straszny ale tak jest.

Cały czas mam wrażenie, że temat jest jednak o przykrych sytuacjach wynikających z tego, że niepilnowane bądź słabo pilnowane dziecko teleportowało się pod koła roweru, mimo że było wyprzedzane lub wymijane z gigantycznym odstępem, a nie o sytuacji tak oczywistej jak najechanie na poruszającego się w tym samym prostolinijnym kierunku dzieciaka. :whistling:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas mam wrażenie, że temat jest jednak o przykrych sytuacjach wynikających z tego, że niepilnowane bądź słabo pilnowane dziecko teleportowało się pod koła roweru, mimo że było wyprzedzane lub wymijane z gigantycznym odstępem, a nie o sytuacji tak oczywistej jak najechanie na poruszającego się w tym samym prostolinijnym kierunku dzieciaka. :whistling:

co niewiele zmienia w skutkach... temat, biorąc pod uwagę pierwszy post, jest o "wypadku" z poprzedzającym, zawracającym dzieckiem... autor tematu był z tyłu, nie dostosował prędkości do sytuacji, co pomijając to czy dziecko było pod opieką czy nie, nawet pomijając to, że dziecko było dzieckiem (dorosły też mógł identycznie zawrócić), nic w skutkach nie zmieniło. ale naprawdę nie chce się spierać. dla mnie napierdzielanie 40 kmh po ścieżce o szerokości 4-5 metrów (jak wnioskuję, ponad 4 ale raczej nie 5), rowerem o szerokości własnej pewnie około 65-70 cm, przy długości roweru dziecięcego pewnie około 100 cm, ustawionego poprzecznie przy zawracaniu, to lekkomyślność i brak trzeźwej oceny sytuacji. no niestety, możecie mnie za to znienawidzić, trudno, będę obstawał przy swoim. i pomijam przyczyny tego dlaczego dziecko się tam znalazło i zawracało (do czego miało prawo, póki nie zagroziło jadącym z naprzeciwka).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie zasygnalizowało zamiaru zawracania i nie upewniło się czy może wykonać poprawnie ten manewr. Jak jedziesz drogą to też zawracasz bez upewnienia się czy ktoś nie wyprzedza?

Idąc Twoim tokiem rozumowania jadąc ulicą (samochodem lub rowerem) i widząc na szerokim chodniku dziecko prowadzone przez rodzica, powinniśmy zwalniać do 10km/h no bo przecież może wbiec na jezdnię!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie zasygnalizowało zamiaru zawracania i nie upewniło się czy może wykonać poprawnie ten manewr. Jak jedziesz drogą to też zawracasz bez upewnienia się czy ktoś nie wyprzedza?

Idąc Twoim tokiem rozumowania jadąc ulicą (samochodem lub rowerem) i widząc na szerokim chodniku dziecko prowadzone przez rodzica, powinniśmy zwalniać do 10km/h no bo przecież może wbiec na jezdnię!

Ok, ale to dziecko. ja jestem świadom zagrożenia i sprawdzam nim zawróce, nawet nim się zatrzymam... ale tutaj trzeba za dziecko niestety myśleć. ja cały czas pomijam to, czy dziecko zrobiło mądrze czy nie i czy było pod opieką. mówię co uważam, gdy ono już tam jest i zrobiło to a to...

a mój tok rozumowania nie jest taki jak piszesz, bo cały czas mówię o pieszym/rowerzyście robiącym coś na naszym "pasie ruchu", nie 20 m z boku. tak czy inaczej jak rodzice prowadzą dziecko na ścieżce rowerowej, czy na pieszej zaraz obok rowerowej to zwalniam do 10 kmh, jak prowadzą po chodniku, a jade autem - bez przesady. ale jak widze same dzieci blisko krawężnika - tak, zwalniam może nie do 10 ale do 20-30 kmh i niech sobie za mną ludzie trąbią. zwalniam, bo zakładam, że dziecko może się właśnie teleportować i przebyć 2-3 m w sekunde czy dwie...

 

Ps. ujmijmy to tak - jestem bardzo bardzo ostrożny i w swojej skromnej ocenie uważam, że to dobrze. i wydaje mi się, że dzięki temu około 10 razy w życiu nie zaliczyłem gleb lub dzwonów z dziećmi, pieskami, raz z gęśmi, raz ze starszym panem na wigrach...niska prędkość i hamowanie i zawsze z 3-4 metrowym zapasem ratowałem sie przed sytuacjami jak z pierwszego postu :)

Niedźwiedziu szanuje Twoje zdanie, naprawdę nie chcę się spierać :) tylko wyrażam swoje, poza tym myślę, że uogólniając myślimy podobnie, tyle że ja przenoszę więcej odpowiedzialności na siebie, wobec sytuacji z udziałem osób mniej odpowiedzialnych i "zręcznych" czy też zwierząt :) to tyle ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanówcie się też inaczej, po co narażać rower na ewentualną stłuczkę? ja jak widzę dziecko/starszą osobę/niepewną osobę zwalniam niemal do 0, moje myślenie polega na tym że boje się o rower(nie oznacza to że na składaku zabiłbym 10 osób podczas 5km wycieczki), gdybym zobaczył jakąś ryskę po ewentualnym wypadku z udziałem "niedopilnowanego" dziecka jadącego z rodzicem, obawiałbym się o zdrowie (w skrajnych przypadkach życie) tego rodzica...

Ogólnie po co się spieszyć?! ewentualna chwila zatrzymania za osobą wolno jadącą to chwila dłużej na rowerze, czyli to co wszyscy tak kochamy :icon_cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ps. ujmijmy to tak - jestem bardzo bardzo ostrożny i w swojej skromnej ocenie uważam, że to dobrze.

Też jestem ostrożny, ale nie lubię przesadyzmu (i zbyt częstego zwalniania bez potrzeby :P)

 

poza tym myślę, że uogólniając myślimy podobnie

Też mam takie wrażenie :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...