Skocz do zawartości

[rower] Merida Matts TFS XC 100-D (2010)


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

pragnę Wam drodzy forumowicze przybliżyć moją jakże wspaniałą historię z cudownym sprzętem, jakim niewątpliwie jest Merida Matts TFS XC 100-D.

Wybór padł na właśnie ten model ze względu na stosunkowo niską cenę do jakby się wydawać mogło w miarę "przyzwoitej" jakości. Cena detaliczna oscylująca w granicach 2000zł zachęciła mnie do kupna, zwłaszcza, że sprzedawca obiecał 10% rabacik przy płatności gotówką, a w tych pieniądzach, niczego lepszego nie mogłem znaleźć.

 

Pierwsze kilometry zacząłem nabijać w kwietniu, pogoda bywała różna, co jednak nie zniechęcało mnie do tego, aby mój ukochany rowerek stał się dla mnie jedynym słusznym środkiem transportu. Nawet w największe ulewy wolałem wsiąść na moje cudeńko zamiast bujać MPKiem.

Po około 500km wszystko się zaczęło.

Nagle ni z gruszki ni z pietruszki przerzutka przednia zaczęła wpadać w dziwne drgania podczas jazdy i stała się mniej precyzyjna. Poczytałem troszkę na forum (w tym miejscu chciałbym podkreślić już zupełnie serio, że na forum znalazłem bardzo wiele przydatnych informacji) i okazało się, że przerzutki z obejmą pod wózkiem tak już mają, że dość szybko się rozregulowują (a pierwszy raz się rozregulowała po ok 200km ;) ) i psują. Dodając do tych informacji fakt, że przerzutka Shimano Altus nie jest produktem od którego można wymagać za wiele, postanowiłem zmienić ją na model XT z górną obejmą. Zanim zakupiłem w/w model przerzutki, poczytałem o wadach i zaletach górnej obejmy jak i o możliwości wystąpienia problemu z montażem gdyż obejmę najprawdopodobniej trzeba będzie zamontować między śrubami na drugi koszyk. Jako, że jeżdżę czysto rekreacyjnie a rower traktuję bardziej utylitarnie nie przeszkadzałby mi fakt braku drugiego koszyka.

Niestety fundusze miałem nieco ograniczone więc na początek postanowiłem przeczyścić sobie łańcuch, kasetę i choć odrobinę tego Altuska, żeby jeszcze parę km spokojnie zrobić.

Zabierając się do czyszczenia kasety, zauważyłem BRAK ZĘBA :) na 5 zębatce przy przejechanych ok 600km, natomiast 7 zębatka była po prostu cała pokrzywiona :)

Pojechałem do sklepu gdzie zakupiłem rower, tam oznajmiono mi najpierw, że trzeba odesłać cały rower do dystrybutora co może zająć 2 tygodnie (ha ha ha, świetny żart). Na szczęście mój niewątpliwy urok osobisty zadziałał i po 15 minutach miałem już założoną nową kasetę. Chwilkę po tym zakupiłem wcześniej wspomnianą przerzutkę Shimano Deore XT, zacząłem ją zakładać, niestety po pierwszej przymiarce, okazało się, że Panowie inżynierowie Meridy nie wzięli pod uwagę tego, że ktoś może w ogóle chcieć tego typu sprzęt zamontować i obejma wypada mi centralnie na otworze mocującym śrubę pod koszyk lub inny gadżet. Nic to, nie zrażony wstępnym niepowodzeniem przykręciłem jak wypadło i jest ok, zmiana jest precyzyjna, przerzutka nie trzeszczy, nie pyrka, wszystko w najlepszym porządku.

Kilka dni później zaczęły dobiegać do mnie dziwne odgłosy - jakby stukanie jakichś części aluminiowych, metalowych, czy CH wie czego. Biorąc pod uwagę, że dźwięk dobiegał z okolic korby i nasilał się przy mocniejszym pedałowaniu z lewej strony, a ja miałem jeszcze "oryginalne" plastikowo-metalowe pedała skręcane śrubkami (co przy mojej wadze 90kg, ma prawo się rozsypać), wymieniłem je sobie na całe aluminiowe OCTANE ONE. Po wymianie ucieszyłem się bardzo, że przestanie mnie wnerwiać to "pstrykanie". Niestety rzeczywistość szybko kopnęła mnie w zadek. Pstrykało dalej. Z każdym kilometrem ani mniej, ani więcej, cały czas tak samo.

Po kilku kolejnych dniach jeżdżenia z tym pstrykającym czymś postanowienie było mocne: rozkręcamy korbę, sprawdzimy co tam się dzieje.

Na starcie okazało się, że nie była dokręcona jak należy :) , przeczyściliśmy wszystko jak należy, zaaplikowaliśmy smar. Rower skręcony, jazda próbna. Zamiast pstrykać z lewej strony, zaczęło pstrykać z prawej i to czasami w sytuacjach w których bym się tego w ogóle nie spodziewał, np. kiedy cały mój ciężar spoczywał na siodełku, a stopy lekko były oparte o pedała.

Nie wiem co z tym zrobić, po dłuższej jeździe (ok 5km) jakby przestawało pstrykać, ale nie koniecznie :teehee: sam już nie wiem...

Nie wiem też co robić, chyba podjadę znowu do sklepu, niech się martwią, bo ja już nie mam głowy do tego roweru. Jakby tego było mało, zaczyna mi coś "pstrykać" w okolicy steru (ale tam na szczęście bardzo rzadko).

 

Piszę tego posta po to, żeby ktoś kto będzie szukał opinii o tym świetnym rowerze, wziął pod uwagę, że wydając te pieniądze nie koniecznie otrzyma to, czego będzie oczekiwał.

Ja rozumiem, nie jest to rower wart 5, 8 czy 15 tysięcy zł, ale cholerka, przy normalnym użytkowaniu do przemieszczania się z punktu A do B, żeby po 700km się sypało wszystko co tylko może?

 

Pozdrawiam wszystkich tu obecnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale cholerka, przy normalnym użytkowaniu do przemieszczania się z punktu A do B, żeby po 700km się sypało wszystko co tylko może?

Powiem Ci tak,

W 2005 roku kupiłem z tamtego rocznika model Kalahari 510. Za 700 zł. Do masakrowania roweru, bo Stinky mi było szkoda to raz a dwa gdzie po mieście jeździc takim behemotem.

I Kalahari jeździ do dzisiaj.

Przypominam że był to sztywniak tzw rigid, zero amortyzacji. Przeżył wszystko.

Nie kładź krzyżyka na Meridzie, z tego co mówisz sypie się osprzęt a ten zawsze w tanich rowerach gdzieś ma ukrytą zagwozdkę - czytaj przed okiem dynda Ci Acera a hamulce dali najtańsze. Albo stery nadają się na śmietnik.

Z opinii sporej ilości osób mogę Ci polecić obecne Kalahari.

Miałeś pecha,a rower zwróć. Wiodać QC przepuściło bubla, albo panowie w serwisie coś niefachowo skręcili :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, rozumiem cięcie kosztów wciskając słabsze elementy kosztem innych lepszych lub lepszej ramy - ale dla mnie rower który nie ma nawet 1000km i się sypie, jest po prostu bublem.

Co do ramy nie mam zastrzeżeń, poza tym felernym miejscem na koszyk na podsiodłówce :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszny pech :/

 

Posiadam taką Meride tylko z rocznika 2009 (v-brake). Myślę, że będzie już miała jakieś 500km zrobione i na razie (odpukać) mogę się przyczepić do pedałów - straszna lipa. Przed zimą miałem przegląd gwarancyjny, na którym zostały m.in. wyregulowane przerzutki.

Po zimie trochę trzeszczą i muszę coś z tym zrobić, bo lubię jak słyszę tylko dźwięk bieżnika opon na podłożu :)

 

Mam nadzieję, że moja Merida nie okaże się mega bublem, bo nie mam zamiaru pchać $ w serwisowanie każdego elementu. Raczej wolę wciskać pieniądze w dalszą rozbudowę sprzętu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że moja Merida nie okaże się mega bublem, bo nie mam zamiaru pchać $ w serwisowanie każdego elementu. Raczej wolę wciskać pieniądze w dalszą rozbudowę sprzętu.

Za serwis na szczęście nie płacę, bo ogarniam wszystko sam lub z kumplem, który zna się troszkę na tym całym grajdole i ma sprzęt do rozłożenia roweru na części. I tak miałem w planach mały upgrade rowerku, ale nie tak szybko hehe, jak widać sytuacja mnie zmusza do kolejnych "wymianek".

Dzisiaj najprawdopodobniej podjadę do sklepu, żeby obadali co mi tam pstryka, ale pewnie za wiele nie wymyślą.

 

Podałem Ci przykład jak rower tej samej firmy na stocku przejeździł 5 lat, a kosztował mniej niż połowę Twojego.

Wniosek - bubel oczywisty i tyle. Wyrazy współczucia.

nie wiem jak z rowerami, ale może jest podobnie jak i z innym sprzętem typu telewizory - kiedy to doszło do produkcji niemalże nie psujących się modeli, zaczęto wprowadzać na rynek zwykłe buble, które psują się jeden po drugim

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kolejna ciekawostka:

z mocnym postanowieniem naprawy/wymiany wadliwej części (o ile udałoby się zlokalizować "pstrykanie") udałem się do sklepu gdzie zakupiłem rower (właściwie nawet do niego nie dojechałem... )

Miałem jechać jeszcze po kumpla u którego serwisuję rower, całą drogę rower pstrykał. Po przejechaniu około 4km i 5 minutowym czekaniu pod jego klatką, wszelkie odgłosy zniknęły :D , podjechaliśmy jeszcze na wszelki "w" kilka km po asfalcie, pstrykanie puki co nie wróciło, zrobiłem w sumie 35km od momentu "cudownego" postoju i jest wszystko git hehe

 

 

pozdrawiam B)

Edytowane przez 100procent
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem tak się zdarza, że samo się naprawia.

 

U mnie podobnie było z pedałami, ale w końcu je rozkręciłem, wypucowałem, wysmarowałem i nie trzeszczą. Na wakacje zakupie nowe :angry2:

 

Osobiście jestem zadowolony ze swojej Meridy. Także mój wujek, który śmiga na kilkuletniej Meridzie Kalahari nie narzeka. W Puławach nie narzekamy też na serwis Meridy :blink: Rzeczowo, szybko i sprawnie. Tylko nie zawsze tanio ;) Szczególnie jeśli chodzi o podstawowy przegląd i samą robociznę.

 

Oby Twoje boje z Meridą miały się ku końcowi i żebyś w końcu zmienił trasę na inną niż ta z domu do serwisu :D

Edytowane przez PeJot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj też bym sobie tego życzył hehe :angry2:

a co do tras, to faktycznie muszę je trochę urozmaicić, bo kręcę się w kółko po mieście, na szczęście coś mnie dzisiaj tknęło i wyjechałem trochę poza i bez "pstrykacza" znacznie przyjemniej się jeździło :blink:

 

pozdrawiam, w razie jakby coś ciekawego znowu się zdarzyło to z pewnością opiszę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 miesięcy temu...

Witam. Też posiadam Meride TFS XC 100-D tyle,że z roku 2009. kupiłem ją w 2010r. przejechałem na niej do tej pory ok 400km i jak na razie to doczepiam się tylko do tych pedałów które są do niczego. Rower kupiłem za 1799zł z racji że była ostatnia rama rozmiar 22", za duża dla mnie ponieważ mam 178cm wzrostu. W planach i tak mam zamiar zmienić na HFS-a. Co dojazdy rowerem to nie wiem jak u innych,ale mnie się jeździ dobrze, nic się nie rozregulowało, nie stuka, nie puka. Przerzutki chodzą jak należy, choć słychać je przy zmianie (mam za dobry słuch), amor jak dla mnie pracuje dobrze przy wadze 65kg, zalet jak dla mnie jest jeszcze wiele ale lepiej opiszmy wady. To co mnie denerwuje to pedały które są do kitu, siodełko ładnie wygląda ale po długiej jeździe po ok 70km potrafi boleć tyłek no i oponki które nadają się jedynie na asfalt, bo do jazdy pod górki i w teren się nie sprawują (lepiej sprawują się brata za 24zł niż te). Ja nie żałuje,ze kupiłem ten model roweru z za dużą ramą,którą i tak zmienię. Wiadomo,że może trafić się bubel w jakiejś serii, i to zniechęca.

Ważne dla mnie było to,ze zaraz po kupnie roweru wziąłem sobie klucze i posprawdzałem wszystkie śrubki z tego względu,ze ludzie którzy skręcają nam rower też nie są mistrzami od tego, ponieważ wczoraj mogli sprzedawać hot dogi.

Z racji tego,ze ja mam bzika na punkcie utrzymania roweru w stanie idealnym to sprawdzam go co tydzień bo 5 min straty na to myśle,ze zaowocuje kiedyś tym,ze nie będę się wnerwiał dłużej.

A co do roweru to pierw poczytajmy opinie na necie, pojeździmy po sklepach przejedźmy się nim, po dotykajmy i zdecydujmy się. Poza tym teraz nawet kupując auto za 300 tyś można z nim pojechać na service po 500km bo Ci silnik zgaśnie. Pozdro

P.S. teraz jak patrzyłem na ten sam model Meridy i inne w tej cenie rowery to widać,ze kładą byle tańsze, bo wkońcu ktoś kupi kto się nie zna. Jak coś to bedę opisywał dalej swoje przeżycia z tym modelem.

Edytowane przez UliSchnazzy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...