Witam,
pragnę Wam drodzy forumowicze przybliżyć moją jakże wspaniałą historię z cudownym sprzętem, jakim niewątpliwie jest Merida Matts TFS XC 100-D.
Wybór padł na właśnie ten model ze względu na stosunkowo niską cenę do jakby się wydawać mogło w miarę "przyzwoitej" jakości. Cena detaliczna oscylująca w granicach 2000zł zachęciła mnie do kupna, zwłaszcza, że sprzedawca obiecał 10% rabacik przy płatności gotówką, a w tych pieniądzach, niczego lepszego nie mogłem znaleźć.
Pierwsze kilometry zacząłem nabijać w kwietniu, pogoda bywała różna, co jednak nie zniechęcało mnie do tego, aby mój ukochany rowerek stał się dla mnie jedynym słusznym środkiem transportu. Nawet w największe ulewy wolałem wsiąść na moje cudeńko zamiast bujać MPKiem.
Po około 500km wszystko się zaczęło.
Nagle ni z gruszki ni z pietruszki przerzutka przednia zaczęła wpadać w dziwne drgania podczas jazdy i stała się mniej precyzyjna. Poczytałem troszkę na forum (w tym miejscu chciałbym podkreślić już zupełnie serio, że na forum znalazłem bardzo wiele przydatnych informacji) i okazało się, że przerzutki z obejmą pod wózkiem tak już mają, że dość szybko się rozregulowują (a pierwszy raz się rozregulowała po ok 200km ) i psują. Dodając do tych informacji fakt, że przerzutka Shimano Altus nie jest produktem od którego można wymagać za wiele, postanowiłem zmienić ją na model XT z górną obejmą. Zanim zakupiłem w/w model przerzutki, poczytałem o wadach i zaletach górnej obejmy jak i o możliwości wystąpienia problemu z montażem gdyż obejmę najprawdopodobniej trzeba będzie zamontować między śrubami na drugi koszyk. Jako, że jeżdżę czysto rekreacyjnie a rower traktuję bardziej utylitarnie nie przeszkadzałby mi fakt braku drugiego koszyka.
Niestety fundusze miałem nieco ograniczone więc na początek postanowiłem przeczyścić sobie łańcuch, kasetę i choć odrobinę tego Altuska, żeby jeszcze parę km spokojnie zrobić.
Zabierając się do czyszczenia kasety, zauważyłem BRAK ZĘBA na 5 zębatce przy przejechanych ok 600km, natomiast 7 zębatka była po prostu cała pokrzywiona
Pojechałem do sklepu gdzie zakupiłem rower, tam oznajmiono mi najpierw, że trzeba odesłać cały rower do dystrybutora co może zająć 2 tygodnie (ha ha ha, świetny żart). Na szczęście mój niewątpliwy urok osobisty zadziałał i po 15 minutach miałem już założoną nową kasetę. Chwilkę po tym zakupiłem wcześniej wspomnianą przerzutkę Shimano Deore XT, zacząłem ją zakładać, niestety po pierwszej przymiarce, okazało się, że Panowie inżynierowie Meridy nie wzięli pod uwagę tego, że ktoś może w ogóle chcieć tego typu sprzęt zamontować i obejma wypada mi centralnie na otworze mocującym śrubę pod koszyk lub inny gadżet. Nic to, nie zrażony wstępnym niepowodzeniem przykręciłem jak wypadło i jest ok, zmiana jest precyzyjna, przerzutka nie trzeszczy, nie pyrka, wszystko w najlepszym porządku.
Kilka dni później zaczęły dobiegać do mnie dziwne odgłosy - jakby stukanie jakichś części aluminiowych, metalowych, czy CH wie czego. Biorąc pod uwagę, że dźwięk dobiegał z okolic korby i nasilał się przy mocniejszym pedałowaniu z lewej strony, a ja miałem jeszcze "oryginalne" plastikowo-metalowe pedała skręcane śrubkami (co przy mojej wadze 90kg, ma prawo się rozsypać), wymieniłem je sobie na całe aluminiowe OCTANE ONE. Po wymianie ucieszyłem się bardzo, że przestanie mnie wnerwiać to "pstrykanie". Niestety rzeczywistość szybko kopnęła mnie w zadek. Pstrykało dalej. Z każdym kilometrem ani mniej, ani więcej, cały czas tak samo.
Po kilku kolejnych dniach jeżdżenia z tym pstrykającym czymś postanowienie było mocne: rozkręcamy korbę, sprawdzimy co tam się dzieje.
Na starcie okazało się, że nie była dokręcona jak należy , przeczyściliśmy wszystko jak należy, zaaplikowaliśmy smar. Rower skręcony, jazda próbna. Zamiast pstrykać z lewej strony, zaczęło pstrykać z prawej i to czasami w sytuacjach w których bym się tego w ogóle nie spodziewał, np. kiedy cały mój ciężar spoczywał na siodełku, a stopy lekko były oparte o pedała.
Nie wiem co z tym zrobić, po dłuższej jeździe (ok 5km) jakby przestawało pstrykać, ale nie koniecznie sam już nie wiem...
Nie wiem też co robić, chyba podjadę znowu do sklepu, niech się martwią, bo ja już nie mam głowy do tego roweru. Jakby tego było mało, zaczyna mi coś "pstrykać" w okolicy steru (ale tam na szczęście bardzo rzadko).
Piszę tego posta po to, żeby ktoś kto będzie szukał opinii o tym świetnym rowerze, wziął pod uwagę, że wydając te pieniądze nie koniecznie otrzyma to, czego będzie oczekiwał.
Ja rozumiem, nie jest to rower wart 5, 8 czy 15 tysięcy zł, ale cholerka, przy normalnym użytkowaniu do przemieszczania się z punktu A do B, żeby po 700km się sypało wszystko co tylko może?
Pozdrawiam wszystkich tu obecnych.