Skocz do zawartości

[BikeMania] , czyli wasz początek


Rekomendowane odpowiedzi

Moja przyjaźń z "dwukołowym przyjacielem" zaczęła się stosunkowo niedawno. Na moim podwórku mam czterech "jeżdzących" kumpli. Zabrali mnie ze sobą do lasu. Było ciężko. Nawet bardzo. I to mi się właśnie najbardziej podobała i podoba w rowerze. [Zawsze jest co udoskonalić]

 

Jak zaczęła się wasza przygoda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze jeździłem najwięcej z kumpli, podobało się coraz bardziej. Po czym kumpel wkręcił mi kupowanie dobrego roweru i wtedy kupiłem gianta atx 830 za 2300 pln :P to był 2001 i śmigałem jak głupi. Ale prawdziwa mania zaczęłą sie od maratonów 2004, a teraz już troche ciśnienie opadło :) niestety

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarła bliska mi osoba, dziewczyna złamała mi serce, biegałem, chodziłem na siłownię, w końcu kupiłem rower który pozwolił mi się wyrwać z miasta i odpocząć. Pomimo, że rower okazuje się być cholernie kasożerny, zasób frajdy jaki mi zapewnia jest niewspółmierny, więc jeżdżę, serwisuję i traktuję jak własnego pupilka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ja to zawsze jezdzilem odkad sie nauzczyłem ale tylko jezdzilem. Na poczatku mały bmx, pozniej wiekszy skłądak ktory sie codziennie psuł a ja codziennie go naprawiałem. Pozniej ok 5-6 lat temu naciągnąłem starsza na "górala" taki marny magnum z granicy makro kesza. Zaczałem w nim wymieniac co ise dało zeby jeździł, zamonciłem niezłe swiatła własnej produkcji ale tez tylko jezdzlem.

 

Pozniej mi go zajumali :confused: 2 lata bez pedzidła niestety :/ pozniej ojciec wyskoczył mi z 350 zl na rower, mysle sobie hmmm szału nie bedzie ale biorąc pod uwage ze miałem w domu spory zasob czesci zaczałem szukac na allegro i znalazłem zdezelowana Meride nie nadajaca sie do jazdy, wynegocjowałem 350 z przesyłką.

 

Na dzien dobry wymieniłem korbe i suport, tylna oś z konusami. i tak sie zaczęło pozniej przerzutki, manetki klamki, napred 9 rzedowy itd :D. Włazoyłem w niego jakieś ok 5-6 razy tyle co kosztował ale oplacało sie :D teraz sie nie rozstajemy :D ostatno dostałą nowego pochłaniacza wybojów i jestm zadowolony :D aaale ciągle mysle co by tu jeszcze :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od małego sporo jeździłem (właściwie nic innego nie robiłem :D ), podobały mi się wyścigi typu Tour de France.

 

Zaczął jeździć mój brat przez co jeszcze bardziej zobaczyłem czym to pachnie i wyszło :D no i uświadomiłem sobie, że w żadnym innym sporcie nie radzę sobie jak z jazdą na rowerze ;)u

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mania rowerowa zaczęła się w styczniu tego roku. Musiałem wymienić stary rowerek na nowy, stary się rozleciał poprostu <_<. Dorwałem całkiem niezły rowerek jak za 300zł i zacząłem jeździć, i jeżdże do dzisiaj z dnia na dzień coraz więcej :thanks:

 

Pozdrawiam :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W skrócie :icon_wink:

Zawsze lubiłem jeździć na rowerze ale jako dzieciak i nastolatek to "wychodziłem na rower" jak naszła mnie ochota.

Jak byłem na studiach, zobaczyłem, że mam trochę tłuszczu i trza go zgubić. Połączyłem więc przyjemne z pożytecznym.

Jeżdżąc 3-4 razy w tygodniu zacząłem interesować się tym coraz bardziej, tzn ramami, częściami itp.

Interesując się samym sprzętem dowiedziałem się przy okazji o różnego rodzaju imprezach rowerowych.

Stwierdziłem, że muszę spróbować chodź raz, czego efektem było zrobienie sobie prawka <_< (pewnie gdyby nie rower to do dzisiaj bym nie miał tego dokumentu)

Później była wymiana fury na przystosowaną do zawodów.

Pierwszy występ na zawodach.

A teraz... :thanks::D :D :D :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie odkąd pamiętam jeździłem na rowerze, ale jakoś szału nie było. Po drodze było kilka rowerów, ale max to 800zł. Zawsze coś się tam psuło i trzeba było naprawiać. Jakieś dwa lata temu padł mi doszczętnie, a ja stwierdziłem, że nie chce mi się więcej przy nim robić. Rok później brat mój kupił sobie Kellysa Salamandera Disca....przejechałem się kilka razy i stwierdziłem, że to jest to. Dlatego też w tym roku i ja postanowiłem wrócić do przygody z rowerem. Wybór padł na Renegade 0.5. No i się zaczęło...teraz nie mogę się doczekać jak wrócę z pracy i wsiądę na rowerek ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja rowerowanie na poważnie zacząłem od świąt kiedy strasznie nudziło mi się 2 dnia to wyszedłem na rower i pojeździłem po lesie...to był bajer ;p

 

Na początku szału nie było...3 rowery jeden mały bmx później |Best podchodzący pod makrozłom....ale był dobry psuł się co dzień ale nigdy go nie zapomnę...

Później pare lat bez roweru i Wheeler Hornet 45 maszyna jak marzenie ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u mnie zaczęło się na wiosnę tego roku. Moja dziewczyna wymyśliła, że kupi sobie rower. Jak pomyślała, tak zrobiła, no i zaczęła mnie wyciągać na rower. Na początku jeździłem na Authorze Horizonie ojca. Potem znajomi wyciągnęli nas na pierwszy maraton. Wystartowałem w mini i poszło i mi marnie, ale tak mi się spodobało, że zacząłem śmigać częściej, żeby poprawiać kondycję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Prawdziwa pasja zaczęła się u mnie mniej więcej w wieku 16 lat kiedy to kupiłem fulla Magnum Profi za 850zł B) I to była doskonała motywacja żeby więcej jeździć, pobijać swoje rekordy, stawać się lepszym. Po 3 latach był następny rower (Merida) przy którym dużo grzebałem, wymieniałem części żeby go ulepszyć. W wymianach części tak się zapędziłem, że z tamtej Meridy nie zostało nic, poza dobrymi wspomnieniami z jazdy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ja dość szybko dosiadłem swoją pierwszą maszynę :) był to BMX dla dzieci taki z 2 kółkami po bokach. Potem odczepiło się kółeczka i jeździło się już normalnie. Potem przyszedł czas na ,,składaka" ok.6-7 lat miałem. Pamiętam te wyścigi na prostej z kolegami :P Następnym i obecnym rowerem jest maszyna marki Kross Best. Wiem że zaraz ktoś napisze że to szajs ale jeszcze nigdy mnie nie zawiódł... staruszek ma już 5 lat (2004 rocznik) :D może przy okazji wrzuce kiedyś jego zdjęcia. I tak się pokonuje kilometr za kilometrem. A mania BikeMania zaczęła się u mnie od żużla. Żużel na rowerze to było moja profesja :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na komunię dostałem pierwszego górala Horizona z geant'a xD. Jeździłem nim od jednego do drugiego końca pokoju. I tak się nauczyłem jeździć. Potem kumpel w wieku 13 lat chodził na kolarstwo. Zaraził mnie tym i na drugi roku poważniejszej jazdy kupiłem sobie Unibike Fusion'a. Sam uzbierałem te 1200 zł w ciągu pół roku. Rodzice mi nie dokładali, jedynie ciocie i babcie. :)

 

Pzdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

Co rower to historia, ja zacząłem jeździć więcej żeby sie wywrwać z domu, jechałem sobie i byłem wolny od zmartwień "mój meksyk" :thumbsup:

Kupilem wreszcie jakiś licznik i okazalo sie ze skromne 3tys km na sezon wpadało. Co rok wymiana całego lichego napedu i dalej jazda, wreszcie dodatrło do mnie ze nie da sie na stary poczwiwym góralu (miał 8lat) już nic wiecej zrobić. Teraz od nowego roku śmigam nowym kelly's, ciągnie mnie do lekiej jazdy, nowych ciekawych miejsc i naciągania własnych rekordów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mieszkalem chwile w niemczech jakies 17 lat temu (szczeniak bylem ;p) i tam wypozyczylem sobie zajefajnego scotta, rower jakich wtedy w polscie po prostu nie bylo. po powrocie kupilem sobie (po dlugich poszukiwaniach) pseudogorala za 400 pln :thumbsup: ale z czasem updejtowalem, wymienialem osprzet, potem rame, potem drugi raz i trzeci, niedawno calosc :P do tego roku jezdzilem z przerwami wylacznie rekreacyjnie - aczkolwiek w zasadzie tylko po gorach (na turbaczu mamy zdjecie na rowerze juz bodaj w 93 albo 94 roku, damn jakie fryzury, jakie koszulki i jakie rowery :)). tak czy siak zaluje ze bardziej sie nie przykladalem do jezdzenia - znajomy z ktorym wtedy krecilem (hehe jak to brzmi) mial podobnie jak ja przerwe od roweru jakies 4-5 lat i dopiero po koniec studiow wrocil (to i tak kupe lat wczesniej niz ja) do jezdzenia - zdazyl jeszcze zostac akademickim mistrzem polski (!!!) w xc a do teraz zdazyl skolekcjonowac cala polke pucharow i sterte dyplomow ;) w sumie wlasnie dzieki niemu z takim impetem powrocilem do mtb i zakochalem sie w tym sporcie od nowa - aczkolwiek moja zona uwaza ze to po prostu kryzys wieku sredniego :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja miałem jak to bliźniak(taa nie wierze w te bzdury, ale dopiero niedawno przeczytałem że bliźniaki sie interesuja wszystkim i niczym xD, tj słomiany zapał i miliony hobby idealnie pasuje do mnie) ochote na coś nowego bo bodaj wcześniej bawiłem się zośką(footbag) ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa pozatym rodzice narzekali że się tłukę po domu no i zapał mi jakoś opadł.

 

Szukałem czegoś nowego, a że zawsze lubiałem kupic sobie coś nowego, co mnie nakręcało na robienie czegoś w danym kierunku to padło na rower. Stary "irok", bo tak sie nazywał, denerwował mnie swoim ciężarem, niedziałającymi przerzutkami etc. Postanowiłem kupić nowy sprzęt, czytałem, pytałem troche sie podowiadywałem jakie będzie moje cacko. W planach była kona za cene ok 1500 pln. Niestety jak mój tata dowiedziął się że chcę wyrzucić takie pieniądze na rower(dla niego to było nie do pomyślenia wtedy) złapał się za głowę i lekko poddenerwował. Ja stwierdziłem, że luz. Zarobi się ;) dla chcącego nic trudnego. Były akurat wakacje więc żaden problem. Przez wakacje popracowałem, zarobiłem troche grosiwa i pojechaliśmy kupić upragnionego bike-a. Pojechaliśmy do czechowic-dziedzic i teraz zrobie mocną antyreklame tamtym hurtowniom rowerów. Byliśmy w 2ch zorganizowanych blisko siebie.

 

Jedna była przedstawicielem gianta, druga nie miała nic ciekawego do zaoferowania. Ale mocno napalony człowiek często podejmuje błędne decyzje. Wypatrzyłem Gianta rincona, niestety rozmiar był tylko 19", pytałem czy nie mają 17" i nie mieli. Zorganizowac też się im jakoś nie paliło a i ja też(głupie dziecko...) czekać za bardzo nie chciałem. Przejechałem się na nim, czułem że bydle za duże, ale sprzedawca nawet nie zapropnował żebym sprawdził jakąś, etc. 17"(a mieli kellysy, na stanie chociaż tej firmy teraz nie lubie to jednak teraz wiem ze lepiej było wziąć tego ciężkiego i giętkiego quartza na tamtą chwilę). Poszliśmy do drugiego sklepu, pytałe o rowery do 1500, koleś mi pokazuje TreXstara, wielka rama, hamulce tarczowe promax, oczy mi się zaświeciły, ale rozum wziął górę, przepytam sprzedawcę:

Ja-Jaki skok ma ten amortyzator?

Sprzedawca-Regulowany.

xD oczywiście raz że amortyzator tak naprawde nie miał regulowanego skoku[bo to byl jakis suntour XCP albo CAPA od RST, teraz nie pamietam], akurat tego wtedy nie wiedzialem(cóż niby czytałem w necie i pytałem znajomych ale miałem zbyt płytkną wiedzę wtedy), ale mi coś zaśmierdziało i wróciłem po gianta. I tak szczęśliwy zacząłem jeździć na rowerze który może i był wielki ale dawał ogromną przyjemnośc z jazdy w porównaniu do starego[też za dużego] górala. W terenie miałem problemy na podjazdach, próbowałem z różnym ustawieniem siodełka etc. Zmieniałem z czasem kolejne części, aż w końcu padło na ramę. Trochę to trwało bo nie mogłem się zdecydować na tak radykalny krok, a i grosza to troche kosztowało przecież. Jakoś się w końcu udało :D.

 

I tak naprawdę właśnie od tego gianta zaczęła się przygoda z większym nabijaniem kilometrów w siodle(taaa i wyrzucanie grubych tysięcy na 2 kółka... :D ale skoro to lubie to mi to nie przeszkadza). Jak ktoś dotrwał do końca gratuluje wytrwałości xD.

 

Jeszcze mały śmieszny smaczek, w tej hurtowni gianta łańcuchy smaruje się smarem grafitowym, nie ma co profesjonalizm to profesjonalizm ;].

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to teraz ja - po części już wspominałem jak to się zaczęło w temacie dla nowych użytkowników, ale opiszę jak to było dokładniej :).

 

 

 

Jak to większość z nas pierwszy rower dostałem na komunię - był to Polski Romet 24". Jeździło się i jeździło, zajeżdżało, niszczyło - człowiek po prostu nie dbał. Tak się składa, że podczas wakacji 2 miesiące jestem w górach non stop (Beskid Żywiecki - Lachowice k. Sucha Beskidzka). Romecik wystarczał mi aż do zeszłego roku, kiedy to po dłuższych jazdach (wtedy ok. 10 km ;)) wrednie bolał mnie kręgosłup i postanowiłem w końcu coś zakupić (rowerek niestety był mały). Tak się złożyło, iż kilka miesięcy temu udało mi się wyskubać 850 zł na Meridę Matts'a K-Five - biedny rowerek, praktycznie najtańszy z produktów Meridy, ale rama o wiele większa (tym przede wszystkim się kierowałem aby rower był większy od poprzednika). Zacząłem jeździć po swojskim mieście, czyli Katowicach (tutaj mieszkam). Jeździłem ile tylko w mięśniach siły, lecz niestety przerzucony na ten rodzaj sportu, nie potrafiłem przyzwyczaić się do samotności podczas jazdy, ponieważ większość rówieśników najczęściej nie miała i dalej nie ma ochoty na jazdę. (Tak nawiasem, początkowo grałem w Koszykówkę, ale kiedy dotarło do mnie, iż jestem za niski 175/176 cm bodajże, zrezygnowałem).

 

 

 

Matts w końcu trafił w góry - tam na szczęście mam kolegę, który także lubi jeździć na rowerze - przede wszystkim służył mu również jako dwa kółka na "wycieczki" do sklepu po bułki, do kościoła itd. - tam niestety także rowerzystów nie ma zbyt dużo. Ale Bogu dziękując, korzystaliśmy z dużej ilości wolnego czasu toteż jeździliśmy we dwóch - gdzie tylko się dało... Tak oto nie patrząc nabiliśmy 1700 km w półtora miesiąca. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy - musiałem wracać do domu - z powrotem nauka i inne obowiązki. Pozdrowienia dla Krzyśka swoją drogą :). Tak się ciekawie złożyło, że po powrocie do domu, nie potrafiłem wytrzymać bez pedałowania nawet jednego dnia :P. Postanowiłem jeździć codziennie - zasuwam aktualnie dzień w dzień 70 km po parku chorzowskim okrążenia (jedno około 7 km) (Pzdr dla tych, z którymi czasami mam przyjemność się ścigać, a także utrzymywać tempo, bez względu na wiek :))

 

 

Zaraziłem się niestety - teraz roweru nie opuszczę, aż do śmierci :D - biorąc pod uwagę jeszcze to, że jazda na rowerze samemu sprawia taką samą (a nawet większą) przyjemność i satysfakcję jak mecz koszykówki w pełnym składzie :).

 

 

 

W rowerku na razie 3x była wymieniana tylna dętka niestety i dokupione tylne klocki hamulcowe bbb (fabryczne zdarły się po miesiącu jazdy :D). Osobiście uważam, iż ten rower, mimo iż tani, służy mi doskonale.

Zdjęcie:

 

 

eef669cb1ae80dedm.jpg

 

 

 

 

Pozdrawiam, Eastern, Michał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mój komunijny rowerek padł 2 lata temu no ale nie kupowałem nowego bo były 2 kółka z silnikiem no to mi sie nie chciało pedałować ale jak zrozumiałem ile to kasy zżera to w tym roku kupiłem od kumpla meridke no niestety w dobrym stanie była tylko rama i napęd koła pokrzywione amor ledwie chodził a z hamulców nie wiele zostało z opon juz sznurki wyłaziły wic trzeba było cos z tym zrobić no i tak do dziś mam nowe oponki kółka wyprostowałem ale nie do końca bo bardziej sie nieda klocuszki nowe amorek wyczyszczony i nasmarowany ogólnie jak na stan pierwotny to teraz jest ful wypas. no i od tego zaczęła sie BikeMania. na początku szalałem bo liczyła sie dla mnie prędkość ale po czasie zrozumiałem ze priorytetem jest tempo i dystans a nie V-max.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...