Skocz do zawartości

[TEST] Test na cyklozę :-)


Rekomendowane odpowiedzi

Coraz częściej słyszymy te słowo - Cykloza. Może znajomy w pracy coś

napomykał, może dziecko zapadło na tę straszliwą chorobę. W ostatnich latach

z zjawiska rzadkiego i urosła do problemu społecznego. Czym więc właściwie

jest?

 

Etiologia:

Przyczyny choroby są nieznane. Podejrzewa się, że choroba jest zakaźna (tzn

Cykloza Przenoszona), ale wielokrotny kontakt chorych z osobami zdrowymi

często nie prowadzi u tych drugich do powstania choroby więc podejrzewa się

także inny czynnik. Ciekawą natomiast jest Cykloza Pierwotna która powoduje,

że u osoby zdrowej nagle pojawiają się pierwsze objawy choroby.

Prawdopodobnie jest to uwarunkowane czynnikami genetycznymi które obniżają

odporność na czynnik chorobowy. Na chorobę zapadają głównie mężczyźni.

 

Bezpośrednią przyczyną powstania stanu chorobowego jest bakteria RTX która

atakując ośrodkowy układ nerwowy i powoduje rozwinięcie się objawów

chorobowych.

 

Przebieg:

W począkowym okresie chory wydaje się być silnie pobudzony i rozkojarzony.

Znanym objawem jest patrzenie za okno. Spytany o zamairy często odpowiada

,że "wyszedłby na dwór/na pole". Wtedy najczęściej przychodzi do odkurzenia

lub kupna fetysza cyklotyków - roweru. Jeżeli zakażony wykona pierwszych

parę jazd to szok tlenowy spowoduje szybki rozwój bakterii. Ogniska

zakażenia poznać można po bolących mięśniach i stawach. Jeżeli chory okaże

się dość odporny choroba przeminie. Niestety w 25% przypadków objawy

przechodzą w dwa najbardziej znane przebiegi - eksplozywny i przewlekły.

 

Przebieg eksplozywny charakteryzuje się okresowym nasileniem objawów, często

do monstualnych wielkości. W okresach spokoju objawy czasem wręcz całkowicie

zanikają. Jeden okres może trwać od paru tygodni do nawet paru lat. Ten

przebieg daje szanse na remisję po każdym zakonczonym okresie aktywności

bakterii.

 

Przebieg przewlekły charakteryzuje się zwykle łagodniejszym przebiegiem.

Choroba jednak cały czas zbiera swoje żniwo i chory najczęściej jeździ na

rowerze nawet podczas brzydkiej pogody. Ten przebieg od strony leczenia jest

prawie beznadziejny - bardzo rzadko udaje się osiągnąć wyleczenie.

 

Chorzy na cyklozę przejawiają wiele objawów które można uznać, za

niepokojące, omówmy niektóre z nich:

 

Periheptaloza - chory odczuwa potrzebę ciągłego ulepszania swojego roweru.

Często wymienia częsci nie całkowicie zużyte, ale nawet wręcz nowe.

Oczywiście wymiana jest zawsze w górę. Ten dewastujacy dla kieszeni objaw

jest najczęstszym u cyklotyków.

 

Maksspidoza - dążenie do osiągania największych prędkości. Samo w sobie mało

niebezpiecznie (chociaż może prowadzić do wypadków) to częśto prowadzi do

dwóch ekstremalnych przebiegów - zjazdowacicy i szosolozy.

 

Zjazdowacica - wykorzystywanie wszelakich spadków terenowych do osiągania

jak największych prędkości. Często chory ustala trasę przejazdu tak, aby

uwzględniała jak najwięcej długich zjazdów. W ostrym przebiegu przechodzi w

downhilozę czyli zjazd terenowy (po bezdrożach).

 

Szosoloza - najczęstsza w przebiegu przewlekłym polega na ciągłym dążeniu do

osiągania jak najleszych prędkości średnich na asfalcie. Chorzy na ten objaw

często również cierpią na periheptalozę. W ekstremalnym przypadku prowadzi

do prozy czyli do regularnych treningów.

 

Wyzwanowica - objaw polegający na stawianiu sobie coraz to bardziej trudnych

do osiągnieca celów, najczęściej podjazdu pod jakieś wzniesienie. Często

prowadzi do Ikscozy lub Prozy.

 

Te objawy są głównymi i najczęsciej spotykanymi. Inne to: Trialica,

Poziomica, Włóczykijostwo, Welodromiza, Śrubkoza, Festynowiloza i inne

bardziej jeszcze bardziej niszowe.

 

Leczenie:

Leczenie jest długotrwałe i często nie przynosi rezultatów. Najłatwiejszą do

opanowania jest periheptaloza gdyż wystarczy odciąć cyklotykowi źródło

pieniędzy. Inne objawy częśto są nieuleczalnie i trzeba mieć nadzieję, że

ustąpią samoistnie. Pamiętać należy, że cykloza jest chorobą przewlekłą i

osoba raz zarażona bardzo rzadko wraca do pełnego zdrowia, choć czasem

choroba potrafi trwać w uśpieniu przez paręnaście lat. Pamiętać należy, że

kontakt z rowerem w okresie dziecinstwa rzadko prowadzi do cyklozy,

aczkolwiek znane są przypadki iż tak się własnie stało - dlatego nalezy

zwracać uwagę na poczynania dziecka i nie dopuścić do rozwinięcia się

objawów. Czasem efekty przynosi leczenie poprzez kontakt z motoryzacją, ale

również może to doprowadzić do rowerowego fanatyzmu co jest efektem wręcz

odwrotnym do zamierzonego.

 

 

 

 

Sliczny opis. Ale co wy wiecie o cyklozie... Mnie to juz Pan Doktor z Panem

Ordynatorem probujom leczyc od dobrych kilku lat w oddziale zamknietym. Pigulki,

zastrzyki, to, tamto... Nawet arcymodne szpitalne wdzianko nie pomaga - jak

sobie przypomne o rowerze, a zwlaszcza o mojej ukochanej Mongusi, to szwy

puszczaja od razu. Kiedys to sie zaczelo tak, ze podjechalem sobie jak gdyby

nigdy nic do mojego USR-a kupic nowa przerzutke STX-RC do przodu. Wszystko inne

juz dawno apgrejdowalem. Sprzedawca bardzo dziwnie reagowal, zwlaszcza, kiedy

zazadalem w koncu XTR-a. Ja szukalem ostatnich pieniedzy, on gdzies dzwonil.

Wychodzilem ze sklepu z nowym nabytkiem a tu nagle 2 drabow mnie napada.

Zlapalem Mongusie i robilem, co sie dalo z mocnym postanowieniem, ze mnie beda

musieli nozem odciac od roweru. Jakos nie bardzo mogli mnie odciac, wiec

wrzucili mnie na pake razem z rowerem i sami siedli potwornie zmachani obok.

Pojechalismy gdzies. Wyladowali mnie i przyszli Pan Doktor mowiac lagodnie, ze

nic sie nie dzieje, za chwile wszystko bedzie w porzadku, zaraz mnie od roweru

oddzieli. Dali mi zastrzyk (ale bylo fajnie!). Nastepnego ranka obudzilem sie

kurczowo zaciskajac scierpniete rece na rowerze a Pan Doktor z Panem Ordynatorem

stali nade mna i wygladali, jakby zobaczyli jakis cud. Potem byly dlugo jakies

pigulki (takie zielone, mietowe, czy te rozowe, eukaliptusowe a nawet takie

ohydne, niebieskie, jak nie chcialem zostawic roweru na korytarzu przed

gabinetem Pana Ordynatora - i tak musialy byc drzwi otwarte a Mongusia 3

u-lockami przypieta do kaloryfera). Pigulki sa nadal, ale za to Pan Doktor

doszli do wniosku, ze mnie wyleczom i zrobiom habilitacjem. W tym celu zaczeli

sie blizej interesowac zagadnieniami dotyczacymi cyklozy, co chwile studiowali

opasle tomiszcza dzwigane z biblioteki i co chwila brzydko mowili, kiedy

dochodzili do konca opisu choroby ,,...choroba jest nieuleczalna''. Ciagle siem

klocili z Panem Ordynatorem o mozliwosc leczenia i po kazdej rozmowie odchodzac

od siebie kazdy lykal jakas pigulke. Pan Doktor to jednak dobra dusza, tak

bardzo mi chcom pomoc... Pan Ordynator tylko mowiom cos o leczeniu ustawicznym i

dbaniu o to, zebym jakiej krzywdy nie wyrzadzil komus, czy sobie, ale Pan Doktor

som potwornie zdeterminowani. Pamietam ta awanture w szpitalu, kiedy z kolegami

- pacjentami musielismy Panu Doktorowi i Panu Ordynatorowi zastrzyki dawac na

uspokojenie. Zal nam sie ich zrobilo po prostu, bo to tak naprawde dobrzy

ludzie, konowaly, ale o zlotym sercu. A cala awantura poszla o to, ze Pan Doktor

kupili sobie rower, zeby poznac cykloze na sobie (rasowy naukowiec, i jaki

etyczny - nie na pacjentach, jak zwykle, tylko na sobie!). Pan Ordynator po

kilku godzinach wciagnal Pana Doktora do swojego kapowniczka pod rubryke, w

ktorej ja juz bylem i tak sie to toczylo. I tak zawsze bylo - jak Pan Ordynator

zamknal rowery w kanciapie i ich nie chcial oddac, to mu sie terenowka psula i

tylko my z Panem Doktorem wiedzielismy, co jej jest ;-). Na terapie jezdzilismy

z Panem Doktorem (ale sie Pan Doktor wczuwali - robiom wrazenie, ze naprawde som

chorzy na cykloze). I tak, wiele przygod minelo, kwintale pigulek zesmy zjedli

(bo Pan Doktor mowili, ze biorom placebo, zeby jeszcze lepiej siem wczuc, ale

cos mi siem ostatnio nie wydaje, ze to nie placebo, bo Pan Doktor cos mruczy pod

nosem lykajac to-to:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

A ja miałem wczoraj sen, w którym koleś skakał z dachu 3-piętrowej kamienicy na mojej ulicy... rowerek miał chyba jakiś full suspension bo takie miękkie były te jego lądowania na asfalcie ;) a najlepsze to to, że za nim jakaś typiara na rolkach skakała z tego dachu... hehe

 

też macie takie sny??

 

no ale to tak jest jak nie ma sie roweru to są marzenia :))

 

 

pozdrówko rozwijające cyklozę :D))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

265, ale mam rower dopiero od kwietnia 2004 (nigdy wcześniej nie jeździłem... :oops: ) ... jak widać rozwija się szybko 8)

 

ps. rodzice mi mówią że jeździłem jak byłem w przedszkolu i do gdzieś-tak do 2-3 klasy podstawówki, ale ja tego nie pamiętam :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ps. rodzice mi mówią że jeździłem jak byłem w przedszkolu i do gdzieś-tak do 2-3 klasy podstawówki, ale ja tego nie pamiętam Rolling Eyes

 

ja dostałam pierwszy rower zanim sie jeszcze urodziłam. tata poprostu zwariował jak sie dowiedział że mu się pierwsza (i jak sie pozniej okazalo ostatnia) coreczka urodzi :grin: i rower kupil.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja dostałam pierwszy rower zanim sie jeszcze urodziłam.

tata poprostu zwariował jak sie dowiedział że mu się pierwsza

(i jak sie pozniej okazalo ostatnia) coreczka urodzi  :grin:  i rower kupil.

 

:grin:

 

Ja bym to dodał do testu na cyklozę... tzn. jak rowerzysta/rowerzystka dowiaduje

się że coś przybędzie to kupuje rower dla pociechy która jeszcze świata nie

ogląda 8)

 

Myślę że za to powinno być 50+ punktów :roll:

 

pozdrów tatę :-D

 

 

---------------------------------------------------

 

[ Dodano: 2005-07-03, 20:51 ]

294 :]

przyznać się kto wozi ze sobą papier taoletowy?  :twisted:

 

ja :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...