Skocz do zawartości

[Robale] Jazda po lesie, a robactwo


Umpero

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie...

 

piszecie o tym, że przynosicie po kilka, kilkanaście wbitych kleszczy w ciągu roku podczas spacerów itp.

Jednak mnie głównie interesuje czy przynosicie te kleszcze podczas jazdy na rowerze ?

 

Czy nie można jakoś ograniczyć populacji tego cholerstwa? Jakieś duże opryski itp ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z roweru jeszcze mi sie nie zdarzylo przyniesc, tylko ze spacerow w glebokich trawach, ewentualnie z polnych drog gdzie idac obijasz sie o te trawy. jadac to raczej male szanse, kleszcz nie jest az tak sprawny zeby nadazyc za przejezdzajacym rowerzysta. a co do opryskow to masz na mysli oprysk ciala wlasnego czy terenow gdzie wystepuja kleszcze? jak to pierwsze to preparaty sa za slabe na odstraszanie a jak to drugie to trzeba by caly kraj spryskac ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech pryskają cały kraj :D W sumie to czemu się tego nie robi?

Czemu preparaty na ubrania są za słabe ? Widziałem gdzieś na forum militarnym, że np. mundury impregnuje się permetryną.

Dla rozwiązań cywilnych zalecane jest pryskanie ubrań środkiem z permetryną w stężeniu 0,05% i powinno starczyć na kilka prań.

Czy wypryskanie się środkiem z permetryną jest słabym rozwiązaniem ? Takie stężenie zawierają środki do pryskania na zwięrzęta domowe. Skoro zwierzętom nie szkodzi to podejrzewam, że nie zaszkodzi gdy raz na tydzień i człowiek się popsika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na rowerze jadąc po drodze nie złapiesz, chyba, że po krzakach lub trawach będziesz jeździł i będziesz się zatrzymywał.

Całego kraju nie spryskasz, bo nie ma środków działających tylko na kleszcze. DEET jest szkodliwe też dla pszczół zdaje się. Do tego aby je zniechęcić potrzeba większego stężenia niż dla komarów. Pryskać się trzeba co 1-2 godziny. Może militarne wersje repelentów są lepsze od cywilnych Offów. Duże stężenia DEET rozpuszczają plastik :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę optymizmu J Jeśli ktoś nie łapie każdego roku dziesiątek kleszczy, a zdarza mu się to sporadycznie, to warto zaznaczyć, że szanse zachorowania na cokolwiek odkleszczowego nie są duże. Pojawiają się opinie, że borelioza może się pojawić nawet 20 lat od ukąszenia (pytanie, czy może się w ogóle nie pojawić?). Czy warto przez tak długi czas się tym zamartwiać i domniemywać? Nie J Każdego dnia truje nas toksyczne powietrze czy rakotwórcza żywność, ale nie przejmujemy się, że każdego dnia „umieramy”. Martwimy się o rzeczy mniej prawdopodobne, a czymś takim w przypadku wielu z nas jest borelioza.

 

Ciekawe też jest pytanie, czy człowiek wysportowany, zahartowany ma większe szanse na obronę, czy też zwalczenie choroby odkleszczowej, niż zwykły "zjadacz chleba"? Słowem: jak siła organizmu wpływa na walkę z boreliozą? 

 

Na znanym portalu aukcyjnym furorę robi DEET w stężeniu 50%. Problem w tym, że ten środek NA PEWNO Ci zaszkodzi, przenikając do układu nerwowego, jak deklarują specjaliści, natomiast zakażenie boreliozą to szanse rzędu 15-20% lub mniejsze. Można też całe życie mieszkać na obszarze, gdzie kleszcze praktycznie nie zarażają, i jednocześnie całe życie truć się DEET. Trzeba to sobie indywidualnie przekalkulować. 

 

Na pewno warto jeździć w terenie potencjalnego przebywania kleszczy szybciej i starać się unikać traw porastających brzegi leśnych ścieżek. To kluczowa jak dla mnie ochrona przed kleszczami.

 

Kleszcze mają wielu naturalnych wrogów, być może zamiast nieskutecznego opryskiwania uda się ukierunkować genetycznie zmodyfikowane gatunki innych owadów do eliminacji kleszczy? A może tak potępiane wypalanie traw wyraźnie zmniejszyłoby ich populację?

 

Nikt nie napisał o użytkowaniu ultradźwiękowych odstraszaczy kleszczy, znaczy się albo jest to jeszcze mało popularne, albo nic niewarte K

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc twoim torem myślenia należałoby wytępić wszystkie zwierzęta, które są żywicielami kleszczy - lisy, jeże, zające, sarny, psy, koty, węże, szczury, myszy itd.

Trawy i lasy możesz też wypalać, ale kleszcze też lubią piwnice, stodoły (szczury i myszy), ogrody, parki, trawniki domowe.

 

Zakażenie Borrelia Burgdorferi (LINK i choroba nie zależą od płci, wieku, czy ogólnego zdrowia. Kontakt z patogenem oznacza chorobę. Kwestia czasu. 20-30 procent to ogromne prawdopodobieństwo choroby, zwłaszcza mnożąc to przez ilość kleszczy. To, że kogoś ugryzł kleszcz i nie ma objawów, nie znaczy, że za 10 lat nie trafi do szpitala zakaźnego na długie leczenie. Prezentujesz właśnie typowe lekceważenie problemu. Dużo taniej, zdrowiej i bezpieczniej jest zapobiegać niż leczyć. Ciekawe co powiedzą za 10-20 lat pogryzieni prze kleszcze a teraz olewający to - statystycznie co trzeci będzie chorował, więc do trzech odlicz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby sprostować, przyznam dziwny tok myślenia przyjąłeś, a chodziło mi mniej więcej o to, że dla naukowców coraz mniejszym problemem przestają być modyfikacje genetyczne, co można wykorzystać w walce z kleszczami, jeśliby roznoszone przez nie choroby istotnie zaczęły zagrażać coraz większej liczbie osób :) Wystarczyłby jeden mały, latający chrząszczyk, który by w swojej diecie za szczególnie smaczne zaczął uznawać kleszcze...

Żeby było ciekawiej, w USA trwają właśnie prace nad GMO komarów roznoszących osławiony już w mediach wirus ZIKA tak, aby ich potomstwo szybciej wymierało i nie przenosiło chorób. Jeśliby borelioza i inne choroby odkleszczowe miały przybrać formę epidemii, to taki właśnie sposób postępowania z chorobotwórczymi insektami jest przyszłością, a nie trucie się dużymi stężeniami DEET itp. Póki co to komary cieszą się większym zainteresowaniem inżynierów, a nam pozostaje prewencja (bynajmniej nie we wszystkich przypadkach DEET).

To ja dla odmiany podrzucam materiał, dlaczego warto unikać DEET http://wylecz.to/pl/serwis/leki/deet-na-komary-szkodliwy-czy-nie.html#close

Tak samo jak borelioza w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci, tak samo DEET może spowodować paraliż lub uszkodzenie mózgu. W kontekście zakupywanych w sieci hurtowo specyfików o stężeniu 50%, choroby kleszczowe a DEET to jak wybór między "dżumą a cholerą". 

 

Pisałem, że ryzyko warto sobie osobiście przekalkulować. 20-30% to szansa, że jeden na 3 lub 4 kleszcze będzie chorobotwórczy. Pytanie, ile tych kleszczy rocznie jeszcze łapiemy, i czy mieszkamy w regionach, gdzie występuje duża/mała stwierdzona zachorowalność na kleszczowe choroby. 

 

Osobiście nie bagatelizuję problemu, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, aby nie popadać w kleszczową paranoję, bo ryzyko dla każdego jest indywidualne. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te maluchy to nimfy - jedna z larw kleszcza. Jak pisałem zależnie od rejonu do 90% jest zakażone. Są bardzo żarłoczne i aktywnie poszukują pożywienia. Nie ograniczają się tylko do siedzenia na trawie. Moją żonę właśnie ugryzła nimfa podczas sadzenia kwiatów w ogrodzie.

Jest trudna do zauważenia bo ma 1-2 mm wielkości. Zaraz po wgryzieniu w skórę jest ledwo widoczna.

 

 

Nimfy to Ty jeszcze nie widziałeś :) . Nimfa ma nawet mniej, mówię z doświadczenia. To co ludzie tu nazywają "małe" to młode imago - bo imago żeruje dwa razy, a nimfa raz.

 

Miałem kiedyś nawet pokazową nimfę w woreczku foliowym ale oddałem. Strasznie ciężko to znaleźć w ogóle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od 5 lat walczę z boleriiozą. Nie będę tu opisywał czego doświadczyłem walcząc z tą chorobą ale możecie mi wierzyć, że lekko nie jest. Pewnie już nigdy nie odzyskam pełni zdrowia. Dlatego jeżeli nie możecie sprawdzić w laboratorium wyciagnietego kleszcza pod kątem boleriozy to sugeruję profilaktycznie branie przez 2 tygodnie doxycykliny. Lepsze 2 tygodnie niż 2 lata.

 

Wysłane z mojego XT1580 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie. Ostatni raz ugryziony byłem 12 lat temu na Mazurach. Rumień się nie pojawił. Ale przez następne parę lat miałem dziwne objawy, pojawiające się cyklicznie. Brak tolerancji na alkohol, bóle w klatce piersiowej, silne zawroty głowy, potworne zmęczenie i łupanie w stawach. Z biegiem czasu zwiększała się ich częstotliwość. Po 2 latach wszelakich badań stwierdzono, że to coś nie halo z moją głową. I tak mój stan się pogarszał a ja wmawiałem sobie, że wszystko jest ok to tylko moja psychika nawala. Do czasu aż pewnego ranka nie mogłem wstać z łóżka. Sparaliżowało mnie z bólu od pasa w dół. Dopiero miesiąc wlewow dożylnych w szpitalu a później 1,5 roku antybiotykoterapii jakoś mnie naprawiło.

Oczywiście szansa na taki przebieg jaki ja mam są mniejsze niż zejście na raka. Pech i tyle. Ale jeżeli można go praktycznie wykluczyć dwoma tygodniami na antybiotyku to czemu nie. Ja je biorę 8 miesięcy w roku, codziennie od wielu lat i jakoś funkcjonuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę spieranie się czy kleszcz kąsa, gryzie czy żadli ma tu najmniejsze znaczenie. Za błąd przepraszam i już nie będę się więcej udzielał. Ale jak ktoś, kiedyś będzie miał do czynienia z tą chorobą to może śmiało pisać PW. Może mu trochę pomogę w znalezieniu specjalisty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Borelioza to choroba mocno uciazliwa, mimo ze mialem wiele kleszczy wbitych w skore, jakos jeszcze nie zdiagnozowano jej u mnie, na szczescie. Ale zona kolegi przechodzi od wielu lat i nikomu nie zycze, bo potrafi miec ciezki przebieg. Ale tez nie ma co panikowac, rownie dobrze kazdego dnia mozna wpasc pod samochod, grunt to profilaktyka, unikanie glebokich traw, sprawdzanie po kazdym terenie czy cos sie nie wbilo, wyciaganie kleszcza najszybciej jak sie da. Szprycowac sie antybiotykiem bez diagnozy? Slaby pomysl imho.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tą diagnozą to może być problem właśnie. Spotkałem się z wieloma opiniami lekarzy, że jak nie było rumienia to nie ma i boreliozy.

Nawet gdy wyniki testów LTT,Elisa, WB wskazywały na nią jednoznacznie. 

Nie należy panikować ale dobrze jest pamietać, że gdy incydent z kleszczem miał miejsce i  po latach pojawią się dziwne objawy to warto zrobić badanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak z testow cos wychodzi no to chyba jest jasne ze choroba jest. Jesli dla lekarza rumien badz jego brak jest wyznacznikiem, to trzeba zmienic lekarza. U mnie np nigdy rumien nie wystepowal, natomiast wystepowaly zaczerwienienia w miejscach ukaszenia, ktore utrzymywaly sie czesto przez dlugie tygodnie, Taki mam jakis odczyn alergiczny na ukaszenia owadow. Objawow opisanych przez Ciebie tez nie mialem, co wcale nie oznacza ze jestem 'czysty' - moga sie ujawnic za kilka a nawet kilkanascie lat, a moga sie nigdy nie objawic. Zeby byc absolutnie pewnym, powinienem wyslac probke do badan w Niemczech.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Stawiam dolary przeciw orzechom, że nawet na forum leśnym nikt nie sieje takiej paniki jak co niektórzy tutaj. Coś niebywałego co potrafią narobić panikarze. 

 

Szkoda, że dyskredytujesz swoją reputacją informacje innych w tym temacie.

Wśród polskich leśników borelioza to już praktycznie choroba zawodowa, tylko oczywiście nie jest uznawana za taką, bo to problemy, koszty i niech sobie wymrą, nie będzie trzeba płacić długo emerytury. Porozglądaj się, co się dookoła Ciebie dzieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...