Skocz do zawartości

[aluminium czy karbon] szosowy scott


xulu

Rekomendowane odpowiedzi

No właśnie. Niektórzy. Osobiście nie znam nikogo takiego. Większość zmienia rower jako całość, więc nie jest w stanie rzetelnie ocenić elementów.

 

Jeden kolega przesiada się z Defy alu na Defy karbonowego na tarczach. Ciekaw jestem co powie o ramie i hamulcach.

 

Oczywiście ramy są różne - endurance, race i aero. Tutaj jednak nikt nie niuansuje. Karbon jest lżejszy-sztywniejszy-wygodniejszy-szybszy. Zawsze. Reszta to ścierwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Niektórzy. Osobiście nie znam nikogo takiego. Większość zmienia rower jako całość, więc nie jest w stanie rzetelnie ocenić elementów.

 

Jeden kolega przesiada się z Defy alu na Defy karbonowego na tarczach. Ciekaw jestem co powie o ramie i hamulcach.

 

Oczywiście ramy są różne - endurance, race i aero. Tutaj jednak nikt nie niuansuje. Karbon jest lżejszy-sztywniejszy-wygodniejszy-szybszy. Zawsze. Reszta to ścierwo.

Akurat jeśli chodzi o hamulce w szosie to różnicę zauważyłem na  pierwszych stu metrach przejażdżki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Nawet jak Ci na tym nie zależy, to masz problem,

 

Przeceniasz znaczenie swoich pogladów w moim życiu :)

 

Mnie to gila w sumie czy ktoś po zrzucie 500g bidona jest o 6.5% szybszy - jeździec 65kg, rower 11kg, bidon 0.5kg, 5 minut podjazu, bez bidonu faktycznie jesteś w stanie pojechać szybciej o 1.9 sekundy - ale lubie czasem potrolic i ponabijać się z innych. 

 

A szosowcy to taki wdzięczny obiekt do szydery, zaraz za krosiarzami :D

 

Szerokiej drogi i dobrych wyników!

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche offtop choc jak juz o wadze mowimy przypomnialo mi sie jak lekko otluszczone 40-tolatki plci pieknej licytuja sie ktora ile schudla, jedn juz 2 kilo inna az 3 kilo na co kolega wazacy 160kg zgasil je mowiac: o czym wy tu gadacie, ja porzadnie sie wysram i jestem o trzy kilo lzejszy.

Te 1.9 sek na 5 minut dla amatora to mniej wiecej jak licytacja tych otluszczonych lasek. O czym my tu mowimy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żaden szanujący się mamil nie powinien nawet spojrzeć na aluszosę. Tylko karbą. I to nic, że treningowy rower nie musi być ultralekki i alu da się rozpędzić, szczególnie z dobrymi kołami. Ale karbą daje to uczucie jak na Mur de Huy czy innym Zoncolan, gdy atakujemy podjazdy pod Radomiem lub wspinamy się morderczo z Bydgoszczu do Toruniu. Tego alu nie da.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha, określenia mamil nie znałem.

 

Regularnie rywalizuję z kolegą na Salmopolu. Ja: alu rama+claris+do niedawna zupełnie podstawowe koła (typowa treningowa szosa, dla niektórych ścierwo). On: tarmac+ultegra+koła mavic o wartości całego mojego roweru (można powiedzieć rower-marzenie amatora). W tym roku dostawałem łomot w środku sezonu a on wiosną i jesienią. Zdecydował nie rower, tylko forma. Kolega ma jeden mocny szczyt formy a w zimie porzuca rower. Ja coś kręcę również w zimie, ale w lecie po prostu jeżdżę z lekkim sportowym zacięciem a on trenuje typowo pod formę na Pętlę Beskidzką czy Rajcza Tour i w okolicach tych zawodów jest poza moim zasięgiem.

 

To story przywołuję m.in. dla kolegi dywyn, który twierdzi, że 0,5kg to przepaść. Ja mam rower o 2-2,5kg cięższy od kolegi i nie przeszkadza mi to od czasu do czasu spuścić koledze łomotu. Mało tego, kiedyś była taka akcja, że w Szczyrku (przed Salmopolem właśnie) zatankowałem dwa duże bidony pod korek a w kieszonce wylądowało jeszcze nadmiarowe pół litra izotoniku (w sumie prawie 2 litry). Kolega stwierdził, że robię błąd i że powinienem uzupełnić bidony na szczycie, tak jak on. Może i zrobiłem błąd, ale mimo to przed szczytem urwałem go. Musiał patrzeć jak odjeżdżam tą cysterną a żegnała go pełna butelka wystająca z tylnej kieszeni... Karbony, ultegry, maviki i puste bidony nie pomogły mu. Mi pomógł kwiecień.

 

To tyle z życia kolarzy amatorów ze sportowym zacięciem. Sam powoli dopieszczam swoją szosę, ale nie dlatego, że da mi to jakieś niesamowite korzyści, tylko dlatego, że polubiłem szosowanie i chcę mieć sprzęt wyższej klasy dla przyjemności jego posiadania.

 

Tak też patrzę na wybór ramy alu vs karbon. To nie jest tak, że rama sprawi, że będziesz super komfortowo i mega szybko płynął po asfalcie. Nie jest to święty Graal. Raczej coś co kupujesz, bo się podoba i chcesz mieć, bo jesteś "wannabe pro".

 

Alu jest ścierwem może w zawodowym peletonie, gdzie używa się ram z najlepszych włókien, wykonanych w najlepszych technologiach a kolarze prezentują najwyższą możliwą (a czasem niemożliwą ;)) formę. Dla amatora: kupuj karbon jeśli ci się podoba, chcesz mieć i nie jest to większy wysiłek finansowy. Kupuj jeśli ścigasz się w amatorskich zawodach w terenie przynajmniej pagórkowatym i jeździsz w czubie lub drugiej grupie. Tam te pół kilo może mieć znaczenie. W przeciwnym wypadku nie zawracaj sobie głowy materiałem ramy, wybierz wyższej klasy napęd lub koła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepaść jest rzeczą względną. Dla jednego to widok lustra wody w muszli dla innego pionowa ściana 900 metrów :)

Jeśli ktoś się szczypie o każdą sekundę to te pół litra może decydować o byciu do przodu o tą sekundę albo nie. 

Gdy jechałem na pierwszy maraton mtb w 2003 roku to była dla mnie jazda dla "jaj" przysłowiowych, obecnie w każdym wirtualnym lub realnym miejscu znajdziesz informacje o tym jak trenować by poprawić swoją efektywność i jak przygotować się do maratonu. Tu na forum też co drugi temat w dziale rowery to "rower do maratonu". Dodatkowo mam wrażenie z opisu ludzkich doświadczeń że ludzie czują rzeczy czasami wręcz niewyczuwalne :) Pomiaru watometrem, Garminem czy innym Endomontem nie oszukasz - jak wół stoi na ekranie że dziś jest 1,5 sekundy mniej. Liczby są wymierne, odczucia nie.

 

A porównanie Twojego "wycisku" z jego uważam za trochę tu nietrafne. Widocznie zwyczajnie Ty byłeś/jesteś mocny a pełne bidony nie wpłynęły w tamtej sytuacji w żaden sposób na możliwość sprawienia mu łomotu. On jest słaby. Pytanie co by było gdybyś nie zalał tych bidonów albo pojechał ten odcinek na jego bajku. Zakładając że czułbyś się dobrze na jego taczce i rower byłby dopasowany do Ciebie to łomot byłby prawdopodobniej jeszcze większy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda z innego forum (nie rowerowego) ale dosyć ciekawe:

 

"a co do roweru i wagi jego to juz dawno przestalo sie to dla mnie liczyc... fajnie miec lekki rower ale sam nie pojedzie.... z 1,5 miesiaca temu bylem na wyscigu wiejskim bym powiedzial 10km 5km po sciankach miedzy 12-17% pozniej w dol. Na starcie ja carbon, ludzie obok mnie carbony cannondale, trek itd.... w 3 rzedzie stal koles na szosie z 20-25lat stalowa rama, stalowe kola z bardzo starymi oponami, korba z oslona metalowa z wycietymi kolkami, 6 biegow z tylu... na starcie luz jechal na kole przy 1 gorce obadal nas lekko dociskajac na 17% tak do.... ze popatrzylismy sie na siebie na carbonach i nikt nie byl nic w stanie zrobic koles pojechal w ....j na 10km wpakowal nam 40sekund na rowerze o wadze ponad 9kg jak nie 10kg!! Pozniej jak go wyczytywali kapnales sie ze sciga sie na etapowkach u Golony i jest w top 10 hihi"

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale to wszystko wiadomo. Wiadomo, że kopyto jest najważniejsze. Ale przy tym samym kopycie lżejszy rower da więcej frajdy (większą prędkość przy tej samej włożonej pracy albo ta sama prędkość przy mniejszym zmęczeniu) w górach. Nie ma co zaklinać rzeczywistości. 

A to, że dla jednych będzie to nieodczuwalne lub nieistotne, a dla innych tak - to już inna sprawa.  

 

Ja uważam, że materiał roweru jest nieistotny, jeśli zachowana jest pożądana sztywność wszystkich elementów. Uważam, że grupa osprzętu rownież nie będzie miała wielkiego znaczenia dla frajdy z jazdy i prędkości w górach. Od Sory do Ultegry w amatorskiej jeździe już jest płynna jazda.

Za to waga ma już znaczenie. A jeszcze większe znaczenie będzie miała wygoda i dopasowanie ramy, dobrze dobrane przełożenia do terenu i swoich możliwości, dobre ogumienie, wygodne siodło i dopasowana owijka. Po prostu takie są moje obserwacje. 

 

Inna sprawa to, że dla rowerzysty ciężkiego różnica w wadze roweru będzie mniej ważna. Dla lekkiego - bardziej. 

Zbaczamy z tematu - kolega chciał opinię co wybrać, a myśmy znów odbiegli w odwieczny spór o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiejnocy. 

 

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A porównanie Twojego "wycisku" z jego uważam za trochę tu nietrafne. Widocznie zwyczajnie Ty byłeś/jesteś mocny a pełne bidony nie wpłynęły w tamtej sytuacji w żaden sposób na możliwość sprawienia mu łomotu. On jest słaby. Pytanie co by było gdybyś nie zalał tych bidonów albo pojechał ten odcinek na jego bajku. Zakładając że czułbyś się dobrze na jego taczce i rower byłby dopasowany do Ciebie to łomot byłby prawdopodobniej jeszcze większy.

 

 

Żebym został dobrze zrozumiany. Oczywiście spuściłem koledze łomot, bo byłem tego dnia w lepszej formie niż on. Od maja do września role się odwracają i to ja dostaję bęcki, bo on jest w lepszej formie. Ewentualnie objadę go na pierwszym podjeździe a on mnie na drugim i trzecim. Kolega słaby nie jest. Bywa słaby wiosną i jesienią.

 

Nie neguję znaczenia wagi w kolarstwie. Gdybym nie zalał bidonów, pewnie odjechałbym mu łatwiej. Rzecz w tym, że różne detale są przez nas przeceniane. Te przysłowiowe pół kilo może dać kilka sekund na takim Salmopolu (ok. 400 metrów przewyższenia). Ale na amatorskim poziomie większe znaczenie ma to czy do samego szczytu utrzymam równe tempo a nie czy wiozę pusty czy pełny bidon. Utrzymanie równego, dobrego tempa to walka o minutę-dwie i rozbija się o dyspozycję dnia. "Pół kilo" to kwestia sekund. O wyniku decyduje dyspozycja dnia a nie pusty lub pełny bidon. Jeśli nie masz nogi danego dnia, to objedzie cię kolega wiozący nawet dodatkowe 4kg (2 roweru i 2 napojów). Taki był sens mojego wpisu.

 

Tymczasem gdy poczytać nasze amatorskie forum, to niemal każdy pisze według założeń Team Sky - liczy się każda marginalna korzyść, więc tylko karbon. Jeśli zaraz ujawnią się tutaj Sagan, Kwiato, Aru i Wiggins, to sam zacznę przekonywać, że sztywny karbonowy bolid o wadze 6,8kg jest absolutną koniecznością, żeby jazda miała sens.

 

Eksperymentu z zamianą rowerów nie zrobimy bo ja jestem XL + SPD a on M/L + SPD-SL.

 

@parmenides

Jak wyżej - ja tylko apeluję o nieprzecenianie drobiazgów. Wyraźną przewagę sprzętową kolega miał, gdy jechałem na pełnosztywnym MTB, na 1,5" slickach (nieco ponad 11kg). Obecnie decyduje w 90% kopyto a nie sprzęt. Między sprzętem jest niby technologiczna przepaść, ale w realnym życiu amatorów jest to tylko niewielki odstęp. 5 razy droższa szosa daje tylko troszkę lepsze wyniki.

 

Racja, że mocniej wagę roweru odczuwa lżejsza osoba. Sam ważę 85kg po odchudzeniu, więc różnica między bardzo lekką 7kg a bardzo ciężką 10kg szosą jest istotna, ale wciąż z mojego punktu widzenia nie ogromna. Gdybym był filigranową 48kilową dziewuszką, na pewno widziałbym to inaczej. Mam jednak 190cm, często jeżdżę 14kg fullem i dla mnie szosy dzielą się na lekkie i nieprzyzwoicie lekkie. Poza tym w czasie mojej rowerowej przygody zgubiłem 8kg i to można nazwać przepaścią w tym, jak jeżdżę a nie "pół kilo".

 

Myślę że opinie wyrażamy wciąż w temacie. Na pewno takie rozważania dają lepsze pole do przemyśleń niż opinia w stylu "alu to ścierwo".

 

PS. Parmenides, mam nadzieję, że na wiosnę nie będziemy już gadać o Salmopolu, tylko wspólnie go przewalcujemy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie, widzę ze temat zrobił się gorący to chyba dobrze ze dyskusja przyjęła taki obrót.

 

Cr1 z roku 2015 powoli się "wymydla"  a rocznik 2016 jest w cenie 1999euro wiec o 400 droższy od ALU

 

Od początku serce podpowiadało mi karbon a głowa Aluminium....wygrała głowa.

 

Moje skromne uzasadnienie :

 

1) cena

2)alu wystarczający dla moich możliwości "pedałowania" 

3) doradztwo kolegów które brzmiało lepsze aluminium  na dobrych komponentach niż karbon na słabszej uprzęży 

 

Bardzo wszystkim dziękuje za rady na "PW" również , mam nadzieje ze w lutym dokopie się do tematu i napisze o zakupie.

Dlaczego scott ??  sklep jest rzutem beretem o mojego domu, a to dla mnie ważne,  mam nadzieje ze niektórzy się ze mną zgodzą , ewentualne naprawy czy drobny serwis mam po nosem....

 

 

dziękuje i pozdrawiam Irek.......

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...