Skocz do zawartości

[rower] jak zacząć?


maffi

Rekomendowane odpowiedzi

Ja jeżdżę "po swojemu" czyli generalnie  przednia na środku,  a tylna prawie na samym dole, tylko pod górkę zmieniam, i to właśnie chyba za późno.  I cały czas mi chroboczą :/ mąż mi mówi, że własnie dlatego, ze coś ja źle robię. Wydaje mi się, że mi niestety nie da się wytłumaczyć tego na sucho, ktos musi stac przy moim rowerze i mi na moim dokladnie wytłumaczyć, co kiedy i do czego...   Ostatnio jak jechałam z mężem i zlapała nas burza, to jechałam ile sił w nogach- on mnie nie mógł dogonic, a pod domem, mi mowi, że jakbym sobie zmieniła przerzutkę jakoś inaczej to juz by mnie pewnie wcale nie dogonil...

Właśnie to chrobotanie mnie wnerwia najbardziej, może przerzutki są do regulacji... choć wydaje mi się, że jednak ja ich nie umiem obsłużyć jak należy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz 10-rzędową kasetę, tak? To znaczy, że nie powinnaś używać przełożeń 2x1, 2x2, 2x9 i 2x10, bo nadmiernie obciążasz napęd i pewnie stąd to chrobotanie. Niewykluczone, że poza tym przerzutki rzeczywiście wymagają jakiejś regulacji.

 

Umiejętność "obsługi przerzutek" sprowadza się do dwóch spraw:

- zmiany we właściwym momencie, czyli takim, który pozwoli utrzymać stałą kadencję

- unikania przekosów, czyli przełożeń:1x(7-10), 2x(1, 2, 9, 10) i 3x(1-4). Zadanie na początek: naucz się szybko oceniać, której koronki z tyłu aktualnie używasz ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Facet od treningów okazał się gburem bucowatym, i stwierdził, że nie ma czasu na prywatne treningi,a  za jego grupą nie nadążę:/ o te grupowe to się nawet nie pytałam, bo jednak zdaję sobie sprawę z moich umiejętności (konkretnie ich braku). Ogólnie taka malutka się czuję ;) może mi zostanie jazda z przyczepką z szarańczą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszny stres sobie fundujesz zatrudniając trenera do nauki zmiany przełożeń :) To jak używanie armaty na muchę. 

 

Chrobotanie o którym piszesz może być wynikiem dużych przekosów lub złego wyregulowania napędu. 

Dobrze wyregulowany napęd powinien bez problemu cicho i bez ocierania/chrobotania pracować z całym zakresem kasety przy środkowej tarczy z przodu. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe, że robiłam te przekosy, ale też łańcuch był brudny, bardzo... mąż to dzisiaj czyścił i oliwił od nowa, coś tam podokręcał z książką w ręku ;) az strach jak informatyk za rower się zabiera...  no ale już lepiej wszystko chodzi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chrobotać też mogło przez to, że na podjeździe za późno redukowałaś przełożenie z przodu. Zresztą sama to zauważyłaś.

Przełożenie z przodu trzeba zmienić przed podjazdem, jak jeszcze noga kręci w miarę "miękko" bo później pod obciążeniem to już albo "chrobocze", albo spada/zaciąga łańcuch. Co innego z tyłu, tam nawet pod obciążeniem zmiana jest możliwa.

 

Nie ma co szaleć z trenerami :P Z czasem sama nabierzesz wprawy. Co najwyżej możesz się ustawić na jazdę z kimś bardziej doświadczonym ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się próbuje wmontować na jakiś rajd rowerowy w sobotę, ale dla mnie trochę daleko, 124 km, ale myslę, że połowe dam radę, a potem niech mnie mąż zgarnie najwyżej samochodem. Musze wreszcie zacząć robić dłuższe trasy, a samemu to tak jakoś nie za ciekawie mi się jeździ.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeżdżę "po swojemu" czyli generalnie  przednia na środku,  a tylna prawie na samym dole, tylko pod górkę zmieniam, i to właśnie chyba za późno.

 

Twoje "po swojemu" jest chyba całkiem popularne :) Moja Żona tak samo jeździ. Ja może mam jakąś manię pstrykania przełożeniami, ale na jej jedną zmianę, ja zdążę zmienić przełożenie pewnie z 10 razy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

duczeWW, nie martw się też tak mam. Moja żona ciągle mówi "co tak pstrykasz ciągle jak po płaskim jedziemy", to odpowiedź zawsze jest ta sama "bo lubię :P". A co do koleżanki to weź dziewczyno już tak nie kombinuj przy tym kompie, bo chyba za duzo czasu masz. Wsiadaj na rower w każdej wolnej chwili i jeździj. Przy kompie to teorii się naczytasz, ale co z tego jak nie umiesz w praktyce tego wykorzystać, bo nie trenujesz. Dopiero co przejechałaś 15km i mówisz, że cię wszystko boli a teraz chcesz 60km w grupie jechać to trochę bez sensu, bo z osobami, które jeżdżą dużo to się kompleksów nabawisz. To jest jak z każdym innym sportem. Weź sobie jakieś endomondo czy inny tracker i ustal przed treningiem trasę. Ustaw sobie na pierwszy raz 20km, na następny 25km itd chyba, że poczujesz sie mocno wykończona jakimś dystansem to jeździj do tego max przez jakiś czas a kondycja sama przyjdzie. Trzymaj sie tylko zasady nie robienia przekosów na przerzutkach bo napęd rozwalisz a z czasem się nauczysz. Co do kupienia pedałów i butów to sie nie wypowiadam bo dla mnie na tym etapie, który jesteś to był słaby zakup :) Ja do dzisiaj jeżdżę na zwykłych "adidaskach" i do mojego śmiga po lekko wymagającym terenie, dla zwykłej przyjemności nie ma sensu na taki wydatek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam za dużo czasu, ale mam czas w domu, w którym siedzę z dwójką małych dzieci, i nie bardzo mam jak iśc z nimi na rower- choć jutro mam nadzieje dotrze przyczepka, to będę mogła i z nimi chociaż trochę pojeździć.  A buty kupiłam głównie na indoor cycling, i tam mi sie super w nich jedzie, na rowerze zwykłym gorzej niestety...bo za bardzo sie boje.

A co do tego rajdu, to chyba oni nie mają zamiaru jakoś w zastraszającym tempie jechać... to rajd rodzinny...a nie wyścig.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja często popołudniami siedzę z córką w domu, więc też na rower nie mam czasu za wiele, dlatego podstawowym najważniejszym na chwilę obecną sprzętem były lampki rowerowe :) i śmigam w godzinach od 21 jak żona z pracy wróci.

 

Po prostu jak się chce to wszystko można ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja prawie codziennie jak mąz wraca z pracy, z wyjątkiem poniedziałków i czwartków (bo mam ic) Robie małe trasy za to po lesie  i wertepach, żeby sie troche ogarnąc z przeszkodami. Jak dotrze przyczepka i okaże się ok, to myslę, że jeszcze więcej będziemy mogli jeździć, no ale z dziećmi nie poszalejemy z prędkością, ale wtedy oprócz moich samotnych, dojda nam rodzinne wypady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedz sobie na jedno za*e*i*c*e ważne pytanie: dlaczego chcesz jeździć na rowerze?

Ja np. jeżdżę bo lubię, relaksuje mnie to, lubię podziwiać widoki na trasach, dostarcza adrenaliny na zjazdach (od zawsze lubiłem prędkość), a po drugie chcę poprawić kondycję, samopoczucie, zdrowie po 5 latach studiów siedzenia na dupie 24/7. Jazda samemu też sprawia przyjemność, nikt Cię nie hamuje, nikt nie pospiesza, można się wyluzować totalnie. A z kimś też jest fajnie, ale jak się skupiasz bardziej na przebywaniu z daną osobą, wolniejsze tempo, pogawędki, dłuższa trasa.

Wydaje mi się po Twoich wypowiedziach, że chcesz w tydzień być "pro". Chcesz za dużo osiągnąć w zbyt krótkim czasie.

Na początek jeździj sobie rekreacyjnie, zapoznaj się z rowerem, z samą sobą i powoli podnoś poprzeczkę.

Mąż ma słabszą kondycję od Ciebie, to go nie goń / ciągnij za sobą, jak go zniechęcisz to stracisz szybko partnera rowerowego. Spędźcie miło czas razem, poćwicz zmianę przerzutek w tym czasie, weź też SPDki.

Jak nadal będziesz mieć wysokie ambicje, to wtedy trzeba będzie ułożyć plan treningowy, dietę itp. Też sądzę, że z początku bez trenera się obejdzie, na forum zawsze Ci ktoś doradzi.

Ja byłem w minioną sobotę na moim pierwszym maratonie (Wałbrzych) i dałem z siebie 101%, mimo to zająłem 414 miejsce na 570 osób na dystansie Mini 21 km i się wcale nie zdołowałem, wręcz przeciwnie jestem bardzo zadowolony, że mi tak dobrze poszło, mimo że nawet nie zakwalifikowałem się do lepszego sektora startowego następnym razem. Zabawa była przednia, ogromne ilości błota, stromy kamienisty zjazd w strumieniu, jak zgrało się z kimś tempo można było razem ponarzekać na za długi podjazd :P Bardzo dużo ludzi podchodziło na podjazdach i schodziło na zjazdach, a też mieli z tego przyjemność. Po trasie uśmiech z twarzy mi nie schodził przez dobre 45 minut.

Jak chcesz celować w czołówkę to zwycięzca dystansu Giga (72 km, 2,4 km przewyższeń - czyli sumarycznej jazdy pod górę) w bardzo ciężkich warunkach (błoto, błoto i błoto) wykręcił czas 3 godziny 7 minut - średnia prędkość ok 23 km/h.

Ja dystans 21 km, 650 m przewyższeń pokonałem w 2 godziny 10 minut - tak dla porównania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi maratonami to nie wiem co mi odbiło, ale jazda na rowerze, i robienie tego jakos dobrze i optymalnie to chyba nic złego. W tym roku ogólnie zrezygnowaliśmy rodzinnie z wyjazdu na wakacje, żeby zakupić sprzęt... Więc, będziemy mieli wakacje na rowerze:) 

Właśnie się glowie nad oświetleniem:/ czytam sobie tutejsze wątki.

I zapisałam sie  na pierwszy maratonik;) taki chyba optymalny dla mnie- i jak na nim polegne to się będę musiala poważnie zastanowić nad michałkami. To akurat klub fitness organizuje 3 godzinny maraton, 50:50- 1,5 h indoor cycling i 1,5 h na normalnym rowerze. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku ogólnie zrezygnowaliśmy rodzinnie z wyjazdu na wakacje, żeby zakupić sprzęt...

Najlepsza decyzja ever.

 

Chyba nie do końca mnie zrozumiałaś.

 

Jesteś początkująca, nie przejechałaś jeszcze nawet 500 km na rowerze, a już marzą Ci się wygrane w maratonach. Żeby robić coś dobrze potrzeba praktyki, a nie trenera zmiany przerzutek. Tysięcy przejechanych kilometrów nie zastąpisz niestety niczym.

Broń boże, nie mówię, że masz nie brać udziału w maratonach, ale uświadom sobie, że nie wygrasz. Będziesz mieć godzinę gorszy czas jak zwycięzca (jak np. w moim przypadku nawet godzinę 8 minut - zwycięzca dystansu mini przejechał trasę w godzinę 2 minuty).

Wg Twoich kryteriów poległem i swojej twarzy nie powinienem pokazywać na tego typu imprezach.

A wg moich kryteriów jestem zwycięzcom. Pokonałem kolejne swoje słabości, nie robiłem odpoczynków, nie schodziłem z roweru tam gdzie nie było to absolutnie konieczne i jechałem tyle ile było sił w nogach, a najważniejsza w tym była dobra zabawa.

Jak najbardziej jedź na ten maraton. Zobaczysz z czym to się wiąże, jakie są trasy ile zabawy potrafi to przynieść i ile potrzebujesz jeszcze nad sobą popracować żeby następnym razem przejechać taką trasę z lepszym czasem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałam nigdzie, że chcę wygrać, no ale też zupełnie na szarym końcu bym nie chciała przyjechac- bo to by mnie jednak zniechęciło i zdaje sobie z tego sprawę, jeszcze na koncu jak na końcu, ale przeglądając wyniki i czasy rożnych osób natknęłam sie na taką mega przepaśc: byla osoba, która wygrała: czas 1:30- mężczyzna, pierwsza kobieta 2:00, i reszta, od 2:30 do 3:00 ,  i jakas kobita po ponad 4 dojechała... no i taka różnica  by mnie dobiła. 

Do tego mąż mnie ogranicza, bo planuję trasę 2x 40 km w sobotę ( bo ten rajd sobie chyba daruję, mam niestety obowiązki po poludniowe:/) I ja twierdzę, że dam radę to zrobić , on twierdzi, że nie... i nie chce mnie puścić:/  a ja bym chciała sprawdzić czy jednak dłuższy dystans dam radę przejechać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy z jaką średnia prędkością, chcesz przejechać ten dystans, według mnie nie ma co porywać się na początku na takie dystanse, lepiej mniej a częściej a potem sobie dokładać kilometrów. Chyba że jesteś aż tak ambitna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz... Czyli mąż nie ma jechać z Tobą, tylko czekać na ewentualny telefon z prośbą o ratunek? To zaproponuj mu, że jeśli Ci się nie uda, przez resztę weekendu będzie mógł bezkarnie powtarzać "A nie mówiłem?". Musi zadziałać :D

 

Inna rzecz, że też bym się jeszcze na taki dystans nie porywał...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem praktycznie przegłosowana;) z tym, że za dużo... tylko moja matka uznała, że dam radę ;) bo ta trasa jest akurat do niej, 40 km, -  przerwa i jakies śniadanko, i do domu, albo rowerem, albo ktos mnie zgarnie, jak uznam, że nie dam rady. To z mama kiedys robiłam trasy po 60 km, i jakoś dawałysmy radę, to było jakiś czas temu, ale na jakich rowerach i z jakim obciązeniem... ( ja miałam 10 kilowego psa w plecaku ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałam nigdzie, że chcę wygrać, no ale też zupełnie na szarym końcu bym nie chciała przyjechac- bo to by mnie jednak zniechęciło i zdaje sobie z tego sprawę, jeszcze na koncu jak na końcu, ale przeglądając wyniki i czasy rożnych osób natknęłam sie na taką mega przepaśc: byla osoba, która wygrała: czas 1:30- mężczyzna, pierwsza kobieta 2:00, i reszta, od 2:30 do 3:00 ,  i jakas kobita po ponad 4 dojechała... no i taka różnica  by mnie dobiła. 

Do tego mąż mnie ogranicza, bo planuję trasę 2x 40 km w sobotę ( bo ten rajd sobie chyba daruję, mam niestety obowiązki po poludniowe:/) I ja twierdzę, że dam radę to zrobić , on twierdzi, że nie... i nie chce mnie puścić:/  a ja bym chciała sprawdzić czy jednak dłuższy dystans dam radę przejechać. 

Podchodząc do tematu tak jak to robisz - choćby powyżej - to jakiejś psychozy się nabawisz. Uprzedzasz się i nastawiasz nie mając w rzeczywistości ŻADNEGO wyobrażenia o własnych możliwościach. Ja tu nie widzę żadnej przyjemności z jazdy na rowerze tylko spinanie się - z masą stresu dla samej siebie - tylko gdzie ten podstawowy sens jakim jest czerpanie z tego radości?

Po 8 latach jazdy na rowerze, mieszkając w górach wystartowałem w pierwszym maratonie. Założenie było jedno - pojechać i zobaczyć jak to jest. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No mim głównym celem jest przejechać i się nie połamać;) bo jak widziałam ten piach... na tej trasie, to już oczami wyobraźni widze jak leże gdzieś pod krzakiem ;)

Nie wiem też czy na jakiś czas nie zawiesic indoor cyclinngu- żeby jeździć normalnie, tylko, że na zwykłym rowerze nie jestem w stanie się tak zmęczyć (moim tempem w tą godzinke czy dwie)  dzisiaj np ide na 2 godziny i na zwykły rower już nie wyjde, bo nie mam tyle czasu.

za to za godzinę  powinien byc kurier z naszą przyczepka dla szarańczy :)

 

Wiecie co, nie zdawałam sobię sprawy, że hobby rowerowe to taki drogi gips... pewnie, dla niektorych  to nie jest dużo, ale dla mnie te 6 tys które wydałam teraz to zawrotna suma:/  a tu co chwilę coś dochodzi, a to oświetlenie, a to kask dla mojego, dla dzieci...  mój teraz stwierdził, że też chce buty do wpięcia... może temu się tak spinam,  bo to była moja inicjatywa,  a nie męza i może jemu chce udowodnic, że dam radę z tym maratonem.

 

Robię przerwę z forum na kilka dni, bo sie nakręcam za bardo ;) odezwę się po weekendzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...